Strony

piątek, 24 kwietnia 2015

Tej rany nikt nie zagoi.

Annyeong,
Wybaczcie, że nic nie pisałam, ale nie bardzo miałam czas na zaglądanie do internetu :') Jako, że moje problemy z przeszłości ponownie mnie nawiedzają i nie pozwalają żyć, postanowiłam napisać tego krótkiego shota, który doskonale odzwierciedla mój humor. Pamiętajcie o komentarzach i wyrażaniu w nich swoich opinii.
/Naśka :3


Przyszedłem tu w dniu, w którym dokładnie rok temu, zadzwonił telefon z tą piekielnie bolesną informacją. Wtedy to bolało tak bardzo. Dziś jest to już mniej bolesne wspomnienie, ale wiem, że nigdy już nie będę taki, jak przed tym wydarzeniem. Już nigdy nie uśmiechnę się tak, jak przy Tobie. Nigdy już nie będę w pełni szczęśliwy, bo takie szczęście tylko Ty potrafiłeś mi zapewnić.

24 kwietnia 2012 roku. To ten dzień zmienił moje życie. To tego dnia Cię poznałem. Uśmiechniętego, pełnego życia, uroczego chłopaka - brata mojego przyjaciela. Od pierwszej chwili poczułem do Ciebie coś w rodzaju miłości. Chciałem opiekować się Tobą dzień i noc. Być dla Ciebie ramieniem, w które mógłbyś się wypłakać, przyjacielem, z którym mógłbyś porozmawiać o wszystkim. Kimś, komu mógłbyś ponarzekać jak nudno było w szkole czy treningu. Chciałem otoczyć Cię opieką, której potrzebowałeś. Chciałem byś wiedział, że jesteś dla kogoś najważniejszy w świecie, że istnieje osoba, która kocha Cię całym sercem. Chciałem aby uczucie, które nas z czasem połączyło, trwało wiecznie.

Jednak wszystko kiedyś się kończy. Jednym, coś co kochają robić, uniemożliwia stan zdrowia, przez co są smutni. Inni nie mogą czegoś robić, ze względu na najbliższą, ciężko chorą osobę. Wokoło każdego z nas jest dużo przypadków śmierci, lecz zwykle są to osoby starsze lub chore. Mnie jednak spotkało to, czego nie życzę nawet największemu wrogowi - utrata kogoś cholernie ważnego, młodego. Utrata pierwszej i najprawdziwszej miłości, którą nie pokocham już nikogo.

24 kwietnia 2014 roku. Pokłóciliśmy się. Dokładnie pamiętam z jak błahego powodu. Nakrzyczałem na Ciebie, że nie sprzątnąłeś domu po całonocnej imprezie, którą urządziłeś bez mojej wiedzy, gdy przebywałem na rodzinnym, sobotnim obiedzie. Zapewniałeś, że zrobisz to później, jednak nie dawałem za wygraną. Moje krzyki nie ustawały, Ty również zacząłeś być zły. Odwarknąłeś mi coś, a ja Cię uderzyłem. Nie było to mocne, ponieważ nie mógłbym nigdy zrobić Ci krzywdy, jednak poczułeś. Wiedziałem, że zrobiłem źle w momencie, w którym złapałeś się za policzek, na którym odciskała się powoli moja dłoń i spojrzałeś na mnie ze łzami w oczach. Przepraszałem Cię długo, błagałem, obiecywałem, że nigdy więcej tego nie zrobię, jednak nic nie poskutkowało. Wyszedłeś z domu, zatrzaskując mi drzwi przed nosem. Zabrałeś mój motor i pojechałeś. Zniknąłeś mi z pola widzenia. Chciałem za Tobą wybiec, ale wiedziałem, że to bezsensowne.

Źle, że pozwoliłem Ci wtedy wyjść. Gdybyś nie był rozgoryczony, pewnie nic by się nie stało. Jednak emocje przeważyły. Równo o 17 włączyłem wiadomości. Mówiono w nich o młodym mężczyźnie, który uległ wypadkowi na motorze. Byłem spokojny, przecież jest dużo takich wypadków, dopóki nie zadzwonił mój telefon. Te kilka chwil rozmowy z policją były jak udręka. Ledwo powstrzymywałem płacz. Mówiłem 'nie to nie prawda! To nie on! Pomyliliście się!'. Nie spałem całą noc. Twój brat był w gorzkiej żałobie, jednak nikt nie mógł czuć się tak cholernie samotny i niekochany, jak ja. Każdego dnia rana w moim sercu rozdrapywała się na nowo, gdy tu przychodziłem, gdy później samotnie wracałem do domu, widziałem radość innych. Najgorsze było budzenie się każdego dnia ze świadomością, że już nigdy nie zobaczę Twoich dużych, okrągłych oczu, lekko otwartych ust podczas snu. Świadomość, że już Cię nie ma bolała najbardziej.

Wiem, że moje uczucia już nigdy nie będą tak silne w stosunku do nikogo. Bo tylko Ciebie potrafiłem pokochać tak mocno. Bo to tylko Ty umiałeś wyciągać mnie z nawet najgłębszych dołów, jakie przeżywałem. Nikt oprócz Ciebie, nawet Twój brat, a mój najlepszy przyjaciel, nie potrafił mi pomóc tak bardzo, jak Ty. Wiedziałem, że Twoje uczucia względem mnie są szczere i prawdziwe, a co najważniejsze - wiedziałem, że nigdy mnie nie opuścisz.

I nawet teraz, klęcząc na mokrej od wczorajszego deszczu ściółce, patrząc pusto w marmurowy pomnik, na którym wyryte były starannie napisy upamiętniające twoje istnienie, który był przyozdobiony czerwonymi i białymi zniczami, w których lekko tlił się w płomyk, czułem, że tak naprawdę mnie nie opuściłeś. Byłem pewien, że cały czas jesteś przy mnie, chodź nie umiem Cię dostrzec. Jednak czuję Twoją obecność codziennie. Zawsze jesteś blisko, chodź nie mogę Cię dotknąć.

Wiem, że już nigdy nie uśmiechniesz się tak pięknie, gdy dostawałeś to, czego chciałeś. Wiem, że nie zarumienisz się, gdy szepnę Ci na ucho, jaki jesteś piękny. Wiem, że nie zobaczę już jak płaczesz czy się śmiejesz. Już nigdy nie ujrzę Twojej prześlicznej, zaróżowionej twarzy, gdy leżysz pode mną bliski spełnienia. Ja wiem, że już nigdy nie będziemy razem, ponieważ nigdy nie odżyjesz na nowo, jednak mam nadzieję, że słyszysz co mówię, gdy przychodzę tu do Ciebie każdego dnia po szkole, gdy siadam na ściółce i patrzę z tęsknotą i smutkiem w grafitowy kamień, gdy płaczę, aby potem przeprosić Cię, za swoje niedojrzałe zachowanie.

Westchnąłem głęboko, widząc, że się ściemnia. Wstałem, spoglądając z góry na Twój grób, uśmiechnąłem się smutno i ruszyłem ku wyjściu z cmentarza. Wiedziałem, że po przekroczeniu bramy wszystkie bolesne chwile powrócą i od nowa będę cierpiał, jednak nic nie mogłem z tym zrobić. Wiedziałem, że kocham tylko Ciebie i nigdy nie będę z nikim innym.



Paring jest dowolny jednak ja pisząc tego angsta widziałam Jimina klęczącego nad grobem JungKooka.
Ja jak to czytałam to też od razu ich zobaczyłam :') ~dop. Aga ;3

niedziela, 19 kwietnia 2015

1.Handsome boy ~ JiMin

IAnnyeong, przybywam z kolejnym ff, jednak tym razem jest to pierwszy rozdział mojego opowiadanka o Jiminnie ^_^. Żaden kreatywniejszy tytuł nie przyszedł mi do głowy :'). No nic, zapraszam do czytania i zostawiania komentarzy :)
/Naśka :3



~~~
Ciepły, jesienny dzień. Brązowowłosy chłopak przeciągnął się, czując na twarzy promienie słoneczne. Usiadł, opierając się plecami o oparcie łóżka i przetarł oczy. Spojrzał na wyświetlacz telefonu, który wskazywał za piętnaście ósmą. Zerwał się, biegnąc do łazienki, po drodze zabierając z krzesła przygotowane poprzedniego dnia ubrania i wszedł do łazienki, nie zamykając drzwi. Nie musiał martwić się faktem, iż ktoś mógłby go podglądać, ponieważ od roku mieszkał w wynajmowanym na obrzeżach miasta mieszkaniu samotnie. Wyszedł z pomieszczenia, ze stolika zabrał kluczyki od motoru oraz plecak i wybiegł z domu zakluczając drzwi. Był pewien, że spóźni się swojego pierwszego dnia nowej szkoły, a musiał jeszcze dowiedzieć się w jakiej sali ma pierwszą lekcję. Gdy podjechał pod szkołę przyjrzał jej się dokładnie.
Niewielki, zbudowany z czerwonej cegły, czteropiętrowy budynek z ciemnym dachem. Duża ilość okien wskazywała na dużą ilość sal różnego rodzaju. Jimin westchnął głęboko przenosząc wzrok na malutką dobudówkę po lewej stronie budynku.
Pewnie to sklepik czy coś. - pomyślał i zgasił motor. Zdjął kask, przypiął go do pojazdu i ruszył w kierunku wejścia. Otworzył ciężkie, czarne drzwi używając dużo siły i wszedł do środka. Ruszył wzdłóż długiego, jasnożółtego korytarza rozglądając się za jakąkolwiek tablicą z rozpiską sal lub planem lekcji, ale nic takiego nie znajdowało się na holu w liceum artystycznym w Seulu.
- Kurwa mać, dyra mnie zajebie. - usłyszał za plecami i ciekawy odwrócił się, aby zobaczyć do kogo należy ten lekki, jednak pełen złości głos. Przez korytarz szybkim krokiem szedł wyższy o kilka centymetrów chłopak z czerwonymi włosami. Jego mundurek, a raczej jego brak skłoniły Jimina do zagadania do nastolatka.
- Hej, sorry. - zaczepił podchodząc do niego i tarasując mu drogę. -  Zapewne się śpieszysz, ale możesz mi powiedzieć gdzie jest angielski dla trzeciej liceum?
- Masz angielski tak? - brunet skinał głową. - Ja też, rusz się. - ruszyli w kierunku wyznaczanym przez płomiennowłosego. Dochodząc do sali Jimina przeszły ciarki. Nigdy nie zmieniał szkoły w połowie roku, bo nienawidził być w centrum uwagi, a było to teraz nieuniknione. Wszedł do klasy za nowo poznanym nastolatkiem i stanął widząc cięte spojrzenie nauczycielki języka.
- Panie Jeongguk. Który to już raz w tym miesiącu? - jej dość męski głos zadziwił lekko brązowowłosego, który zaczął rozglądał się po sali.
Wszystkie zebrane w niej osoby wyglądały do złudzenia podobnie. Każdy ubrany był w taki sam, granatowy mundurek z żółtymi wstawkami przy kołnierzyku i rękawach, białą koszulą, ciemne spodnie i czerwony krawat. (Taki jak Kooka + krawacik J-Hopa^^ )
Nawet dziewczyny, a to już była przesada. Jimin postanowił lekko odstawać od tego nudnego, szarego towarzystwa i wybrał się do szkoły w poprzecieranych, jasnych rurkach, niebieskiej bluzce na ramiączkach z mocno wyciętymi bokami i zarzuconą na barki czarno-szarą bejsbolówką, przez co wzrok całej klasy zebrał się na jego postaci.
- Autobus się spóźnił. Przepraszam. - Park przeniósł wzrok na plecy chłopaka, z którym przyszedł. Tamten spuścił głowę i poszedł na tyły klasy siadając na wolnym miejscu.
- A to zapewne Pan Park? - Nauczycielka spojrzała na przerażonego chłopaka.
- T-tak. - mruknął pod nosem.
- To jest nasz nowy uczeń. Park Ji Min. Uczęszcza do klasy 3-ciej e. Przyjmijcie go ciepło. Teraz usiadź. W ostatniej ławce, obok Pana Jeona jest wolne miejsce. Tylko nie bierz z niego przykładu, bo marnie skończysz. - powiedziała wracając do lekcji.
Skinał głową i ruszył w wyznaczone przez tą dziwną kobietę miejsce.
- Widzę, że mamy większość lekcji razem. - zagadnął młodszy chłopak i wyciągnął dłoń w kierunku Parka. - Jeon Jeongguk. Dla przyjaciół Jungkook.
- Park Ji Min. - uścisnął dłoń chłopaka i ponownie spojrzał po reszcie uczniów. - Tylko Ty się wyróżniasz?
- Nie tylko. Mamy w całej szkole można powiedzieć taką 'paczkę'. - tu zrobił cudzysłów w powietrzu. -  Każdy jest indywidualny i nie będziemy chodzić w tych obciachowych mundurkach. - Kook skrzyżował ręce na klatce.
Starszy przytaknął i skupił się na lekcji. Reszta dnia upłynęła mu na poznawaniu nauczycieli i przedstawianiu się każdemu z nich z osobna. Po ostatniej lekcji wyszedł z budynku i odetchnął świerzym powietrzem, którego brakowało mu przez caly, nudny i długi dzień. Wolnym krokiem ruszył na parking i usiadł na czarny pojazd należący do niego. Gdy tylko odpalił usłyszał gwizdy za plecami. Odwrócił się i zobaczył wysokiego blondyna w okularach przeciwsłonecznych w towarzystwie JungKooka. Założył kask ignorując zaczepkę i odjechał spod liceum.
*
Następnego dnia już pewniejszy siebie pojawił się  na terenie szkoły. Dzisiejsze zajęcia opierały się na praktykach tanecznych. Jimin wszedł na salę gimnastyczną, na której miał spędzić sześć godzin dzisiejszego dnia, wczarnych rybaczkach, full capie i czarnej bokserce. W samym centrum pomieszczenia dostrzegł rozgrzewającego się JungKooka. Podszedł do niego mijając grupkę dziewczyn, która patrzyła za nim tęsknym wzrokiem i wzdychała, gdy rzucił którejś z tych pustych, plastkiowych lal przelotne spojrzenie.
- Hej Kook. - zagadnął klepiąc płomiennowłosego w ramię, podszedł do lustra na jednej ze ścian i robiąc sobie selfie powrócił do chłopaka, także zaczynając się rozgrzewać.
- Hej, radziłbym ci okazywać większe zainteresowanie praktykami, bo Boram nie będzie zadowolona. - odpowiedział patrząc na minę starszego, która mówiła coś w stylu *co ja tu robie?*
- Witam. - po pomieszczeniu rozniósł się echem przyjemny, cichy głos. - Park JiMin - przeczytała z listy osób, gdy podeszła do swojego 'biurka'. - Który to? - chłopak podniósł rękę. - Zapraszam do mnie.
- Idź. - Kook pchnął szatyna w kierunku niskiej, drobnej kobiety.
- Widzę, że nie jesteś zbyt chętny. - dziewczyna zmierzyła go wzrokiem. - Nie wyglądasz mi na kogoś specjalnie uzdolnionego tanecznie.
- A ty nie wyglądasz mi na nauczycielkę. - rzucił.
- Bo nią nie jestem. - odłożyła listę obecności na ławeczkę, obok której stała. - Pokaż co potrafisz. Jestem bardzo ciekawa, co robisz w naszej szkole. - uśmiechnęła się wrednie i usiadła na wcześniej wspomnianym meblu.
Chłopak podszedł do swojej torby, wyjął z niej telefon, po czym przeszukał playlistę i wybierając odpowiedni podkład zaczął tańczyć.
(intent).
Wszyscy wpatrywali się w jego uśmiechniętą twarz, gdy skończył. Nie minęło kilka sekund, a Jeong zaczął klaskać. W jego ślady poszli wszyscy zebrani na sali włącznie z Boram. Dziewczyny za jego plecami piszczały, a chłopcy szczerze mu gratulowali, gdy wracał na miejsce.
- Teraz już wiesz, dlaczego tu jestem? - studentka w odpowiedzi pokiwała głową i dopiero po dłuższej chwili, w której Jimin wraz z Kookiem zostali otoczeni przez tłum innych uczniów, odezwała się.
- Dobrze. Więc teraz podzielę was na kilku osobowe grupy i w nich będziecie się uczyć wylosowanej choreografii. - wzięła do ręki listę, z którą przyszła. - Więc tak. Park JiMin, JungKook, Lee TaeMin, Park Bomi, Lee ChaeRin, Kim JongIn oraz Oh SeHun tworzycie jedną grupę. Zbierzcie się tu. - wskazała na prawy róg sali. Wszyscy grzecznie podreptali w wyznaczone miejsce podczas gdy dziewczyna wyczytywała kolejne nazwiska i przydzielała poszczególne osoby do nowych grup.
- To było niezłe. - Jimin usłyszał za plecami głos, więc odwrócił się, aby poznać pozostałych członków grupy, do której od dziś należał.
- Dzięki. - odezwał się przyglądając się postaci stojącej przed nim.
Wysoki, blady jak ściana chłopak o lekko kręconych, czarnych włosach i małych, czekoladowych oczach. Ubrany w czarny dres z zapinaną bluzą.
- JongIn, ale mów mi Kai. - wyciągnął dłoń w kierunku szatyna, na co ten zareagował kpiącym uśmiechem.
Zdążyłem pokazać jaki jestem zajebisty, więc już wszyscy się zabijają, żeby mnie poznać bliżej...żenada.
Odwzajemnił gest po czym przeniósł wzrok na idącą w ich stronę dziewczynę w dwóch brązowych kitkach na głowie z czego jeden był zdecydowanie mniejszy od drugiego.
- Ej, nie przeciąża cię, wariatko? - zapytała dziewczyna z ich grupy, której Jimin posłał mordercze spojrzenie. Od razu się zamknęła i powróciła do rozmowy z podobnego wzrostu, równie pustą jak ona blondynką.
- Olej je. - zwrócił się do 'wariatki' - Jesteś z nami?
- Tak. Tu mnie przydzieliła. - wywróciła oczyma zakładając ręce na pierś. - Sumin.
- JungKook, a to Jimin. - czerwonowłosy uprzedził Jimina przed wypowiedzią.
- Super. - mruknęła dziewczyna niezbyt zainteresowana nowym chłopakiem. Zdecydowanie bardziej zainteresował ją ciemny blondyn, którego imienia Jimin nie zapamiętał przy wyczytywaniu, a on sam nie miał zamiaru podejść i się przedstawić. Siedział na parapecie wpatrując się w obraz za oknem.
- Ej. Może się odezwiesz? - krzyknął w jego kierunku. - Skoro tworzymy jedną grupę chciałbym znać wszystkich.
Tamten jedynie spojrzał na Jimina jakby chciał mu powiedzieć 'jeb się' i zeskoczył z parapetu.
- Sehun. - powiedział patrząc po 'swojej grupie'.
- Dobra księżniczki, koniec plotek. - rzucił Kai w kierunku dwóch ciągle paplających dziewczyn. - Obmyślamy nazwę. Wszyscy siadać w kółku. - zarządził, a sam podszedł do torby zabierając z niej jakiś zeszyt i piórnik. Rozdał każdemu po kartce i długopisie i usiadł w wolnym miejscu między Jiminem a Sehunem. - Każdy pisze swoją propozycję. Potem jakoś to skleimy.
*
Gdy rozbrzmiał dzwonek i wszyscy opuścili salę, Jungkook zaczepił wychodzącego już szatyna.
- Idziesz ze mną. Poznasz moich przyjaciół. - młodszy złapał go za nadgarstek i zaczął ciągnąć w tylko sobie znanym kierunku.
- Chłopaki to jest Jimin. - odezwał się, gdy stanęli przed grupką dość zróżnicowanych wyglądem chłopaków. - Nowy, ale myślę, że będzie do nas pasował. - Kook uśmiechnął się i objął w pasie podobnego do siebie wzrostem chłopaka o wściekłe pomarańczowych włosach. Tamten wsunał dłoń do przedniej kieszeni spodni najwidoczniej swojego chłopaka i spojrzał przymkniętymi oczami na Parka przekręcając głowę tak, że widział go pod kątem.
- Tae...przestań. - wysoki blondyn w okularach przeciwsłonecznych, którego Jimin widział poprzedniego dnia na parkingu dźgnął go łokciem w bok i uśmiechnął się do nowego. - Mów mi Rap Mon, kotku.
- Spokojnie, on tak zawsze. - odezwał się szczupły i dość niski nastolatek. - Suga jestem.
- To ciebie wczoraj widziałem na parkingu na tym cudeńku? - zapytał Rap Mon.
- Najwidoczniej. - odezwał się niechętnie.
- To jest Jin. Małomówny, ale bardzo sympatyczny. - kontynuował Suga wskazując na chłopaka obok niego, który lekko skinął głową po jego słowach.
- J-hope. Widzę że jesteś zestresowany. Mam pewien pomysł. - zagadnął ostatni z szerokim uśmiechem. - Spotykamy się dziś u mnie w domu. Przyjdź z Jeon'em. Lepiej się poznamy.
- Super pomysł, Hyung. - rzucił JungKook.
- Co masz? - zapytał cicho ten, który go przytulał. Cicho, lecz słyszalnie.
- Em... Historię. - odpowiedział młodszy.
- To chodź. Ja też.
Rap Mon i J-hope poszli tłumacząc się tym, że nie chcą spóźnić się na wf
- Mamy razem Koreański. Ruchy. - Suga zarzucił Minniemu rękę na szyję i ruszyli w kierunku ostatniej lekcji dziś.
Park nie był przekonany czy chce iść do Hopa do domu. Z resztą nawet go nie znał, a on już zaprasza go do siebie. Początkowo wahał się nad odpowiedzią, lecz Suga okazał się naprawdę irytującym człowiekiem i stwierdził, że zaciągnie go tam siłą jeżeli sam nie przyjdzie. Ostatecznie jednak Jimin wymigał się jakoś tym, że był 'bardzo zmęczony' po sześciu godzinach ćwiczeń i dodatkowemu koreańskiemu i spokojnie po szkole wrócił do swojego mieszkania.

*po tygodniu*

- Żałuj, że cie nie było. - zaczął czerwonowłosy. - Było zajebiście. Zresztą jak zawsze z chłopakami. Idziesz ze mną do nich na przerwie. - to brzmiało bardziej jak rozkaz niż pytanie, więc Jimin stwierdził, że nie będzie polemizował z Kookiem tylko po prostu z nim pójdzie. Na kolejnej przerwie spotkali się tam gdzie ostatnio, czyli na parkingu przed budynkiem szkoły.
- Czego cię nie było przez ostatnie kilka dni młody? - odezwał się YoonGi, gdy tylko zauważył zbliżającego się Jimina.
- Chory byłem. - odparł bez zainteresowania i usiadł na barierce, obok której stał jego motor.
- Ale tym razem się nie wywiniesz. - zaczął Hope. - Dziś masz się u mnie zjawić. Tu masz adres. - wyjął z kieszeni wizytówkę i zapisał coś na jej odwrocie. - A spróbuj się nie pojawić. - pogroził mu palcem. - Dobra spadamy. Jim idziesz?
- Nie. Jadę do domu. - odpowiedział wkładając kask. - Nie chce mi się siedzieć na gegrze.
- Spoko. To do później. - Kook odmachał mu ma pożegnanie i wszedł do szkoły obejmowany przez TaeHyunga.
Park wsiadł na swoją bestyjkę spoglądając na wizytówkę, na której z jednej strony widniało nazwisko i adres J-Hope, a na odwrocie niedbale był zapisany numer z podpisem ' To Jina, podobasz mu się '.
Pokiwał głową z niedowierzaniem i odjechał spod szkoły.
*
Gdy podjechał pod budynek, który na dość ciekawy nie wyglądał, z obawami zostawił motor na parkingu i ruszył w kierunku klatki.
Drzwi były otwarte, a gdy chłopak wszedł do budynku poczuł zapach stęchlizny. Zniesmaczony wszedł na 4-te piętro i zapukał do starych, drewnianych drzwi.
Pojawił się w nich uśmiechnięty Rap Mon i wpuścił go do środka.
- Rozgość się. - powiedział idąc za nim.
Mieszkanie było dość duże i ładnie urządzone czego się nie spodziewał. Ale nie tylko to go zaskoczyło. Widok całujących się Tae i Kooka oraz fakt, że młodszy siedział mu na kolanach było dla Jimina czymś zupełnie nowym. Nigdy nie obnosił się z uczuciami, ale było to spowodowane tym, że nigdy nie miał nikogo na poważnie. Przynajmniej tak to sobie tłumaczył.
Tym bardziej tolerancja ze strony reszty chłopaków była czymś ciekawym. No ale Jungkook sam stwierdził, że Minnie podoba się Jinowi. Jim w poszukiwaniu najstarszego z grupy przeleciał wzrokiem po wszystkich bawiących się. Dostrzegł go w rogu salonu, stał oparty o ścianę i grzebał w komórce. Bez konkretnego celu Park podszedł do niego i czekał na reakcję starszego. Ten po chwili podniósł wzrok i zdziwił się tak bliską odległością chłopaka od siebie. Każdy zawsze trzymał się od niego z daleka, ale Jimin zdecydowanie nie miał w planach unikać Kima.
- Co tam? - zapytał młodszy z uśmiechem.
Zdziwiony chłopak podniósł brew bacznie obserwując Parka.
- W ogóle nic nie mówisz. Nie lubisz mnie? - Jimin udawał smutnego.
- Nie! - krzyknął starszy na co głowy wszystkich zebranych w mieszkaniu odwróciły się w ich stronę. - Przepraszam. - zwrócił się do J-hope i znów spojrzał na szatyna.  - Lubie Cię...Porozmawiajmy gdzieś, gdzie jest cicho. Chodź. - młodszy podążył śladem Jina, który już po chwili stał na balkonie oparty o barierki.
- Lubię Cię. Nie wiem dlaczego, prawie cię nie znam, ale wiem że będziesz idealnie do m...nas pasował. - poprawił się i odchrząknął.
- Dobrze wiedzieć, że chociaż ktoś jest po mojej stronie. - uśmiechnął się lekko i spojrzał na panoramę jednego z seulskich osiedli. Naprawdę piękny widok. Mimo tak młodego wieku Jimin był romantykiem. Zawsze chciałby zabrać swoją drugą połówkę nad morze i obserwować z nią lub nim jak słońce chowa się za horyzontem albo dopiero co pojawia się na widnokręgu.. Park doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż podobają mu się obie płcie. Nie raz przyłapał się na długim patrzeniu na jakiegoś chłopaka, myśleniu o nim lub tworzeniu w głowie różnych, czasem nieprzyzwoitych scenariuszy.
-Hmm? Chodzi o V?
-Kogo? - zapytał wracając do żywych i spoglądając na księżyc.
-Ah tak...Taehyung-ah to V w skrócie. Ale nie przejmuj się nim. Jest zazdrosny o Kooka i rzuci się na każdego, kto zechce mu go zabrać. - zaśmiał się i kątem oka spojrzał na Jiminaa. - Podobasz mi się.
- Co? - Minnie od razu się obudził i przyglądał teraz usmiechniętemu Jinowi.
- Chciałem zobaczyć czy mnie słuchasz. - zdziwienie w oczach młodszego ustąpiło miejsca jego codziennym uczuciom. - No co? Jesteś przystojny.
- Um... Dzięki? - Park odwrócił głowę chcąc ukryć rumieńce. Zamyślił się. Na balkonie zapadła cisza przerywana jednynie muzyką dobiegającą z wnętrza domu.
- Jimin? - zagadnął starszy, a brązowowłosy odwrócił się jednak nie spodziewał się zobaczyć szczęki Jina przed oczami, ani, tym bardziej, poczuć jego ust na swoich. Bez zastanowienia odepchnął starszego i nic nie mówiąc wszedł do mieszkania. Przy wyjściu wpadł na JungKooka, z którym się pożegnał i wyszedł z domu HoSeoka.
~~~

wtorek, 14 kwietnia 2015

9.Z życia Jeongguka

Enjoy!
/Aga ;3



Obudził mnie wiatr uderzający o okno. Gwizd drażnił uszy, a blask wschodzącego słońca drażnił powieki. Obok mnie pochrapywał spokojnie blondyn. Jego nieułożone włosy opadały na czoło, przez co jego twarz nabrała dziecięcej słodyczy. Wyglądał jak mały niedźwiadek. Uniosłem się na łokciu i zauważyłem, że chłopak jest bez koszulki, przykryty do pasa, a na jego ramiona założona jest ósemka usztywniająca obojczyk. Dobre jest to, ja też nie mam koszulki. Zmarszczyłem brwi w zdziwieniu. Jego goła klata nie robiła na mnie żadnego wrażenia, właściwie nie miał czym się pochwalić. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu swojej piżamki. Ale nigdzie jej nie było. Moje wiercenie się obudziło Monstera. Spojrzał na mnie półprzytomnym wzrokiem, uśmiechając się.
- Dzień dobry niedźwiadku. Jednak potrafisz wyglądać słodko - zagadałem do niego, podnosząc kąciki ust.
- Dzień dobry Ciasteczko. Jednak potrafisz wyglądać jak potwór - odpowiedział mi. Zdziwiłem się i wychyliłem do przodu, żeby spojrzeć w lustro, które stanowiło drzwi szafy. Moje włosy trochę się naelektryzowały i stały we wszystkich możliwych kierunkach. Zacząłem czesać je rękoma, lecz one przyklejały się do rąk i było jeszcze gorzej.
- Co ty gaadasz... Ślicznie wyglądam - stwierdziłem, na co RM prychnął, a ja zacząłem czochrać mu włosy, wyszczerzając zęby. - Ty też zaraz wrócisz do wizerunku potwora!
- Co ty robisz!? Zostaw mnie! - złapał moje ręce i podniósł się do siadu. Zdążyłem go roztrzepać i dumnie uśmiechałem się zadowolony z efektu.
- Dobra, dobra. A tak w ogóle - zacząłem. - To czemu nie mamy koszulek?
- Co ty nie pamiętasz? - zmarszczyłem brwi, czyżbym zrobił coś nieprzyzwoitego i o tym nie pamiętał? - Tak mi jęczałeś... - zatrzymał się, a ja wybałuszyłem oczy i poczułem jak krew napływa mi do policzków, przecież nie mógłbym zapomnieć, że się z kimś przespałem... - Jęczałeś moje imię... Namjoon... Namjoon... - inicjował jęki, a ja patrzyłem mu głęboko w oczy ze zdziwieniem, coraz bardziej się czerwieniąc. - Było mi tak dobrze... - oparł się o ścianę za nim i popatrzył w sufit. Dlaczego nie pamiętam swojego pierwszego razu? I dlaczego zrobiłem to z nim? To Jimin miał mnie rozdziewiczyć, jak przyjdzie na to czas. Na pewno to nie był odpowiedni czas, ani miejsce, a tym bardziej osoba. RapMon, obserwując moje zmieszanie na twarzy, kontynuował. - Tak dobrze mi się spało, a ty zacząłeś mi w środku nocy marudzić, jak to ci jest gorąco...
Jak to naprawdę wyglądało? 
Godzina 2:44. Ciemno jak w dupie, nawet światło lamp ulicznych nie dosięga do okna tego pokoju.
- Namjoon... - jęczałem półprzytomny. - Namjoon.... - marudziłem dalej, nie słysząc odpowiedzi.
- Co ty ode mnie chcesz, daj mi spać - mruczał zaspany.
- Ale Namjoon... Gorąco mi...
- Może jakbyś się do mnie nie tulił, to by nie było ci gorąco.
- Ale hyuung. Gorąco mi...
- To idź spać do siebie - odburknął.
- Nie chcę. Tam się boję. Tu jesteś ty, więc jestem bezpieczny.
- To się rozbierz.
- Nie mam siły... Rozbierz mnie - na te słowa Monster aż się podniósł i oparł na przedramionach.
- Nie przesadzasz trochę? W ogóle nie powinienem pozwalać ci tu spać. Jimin będzie miał do ciebie wyrzuty.
- Pff. Ale przecież to on mnie zostawił i poszedł w pizdu, Bóg wie gdzie - RM przewrócił oczami i położył się z powrotem.
- Hyung... Proszę... Ściągnij mi koszulkę... 
- Słyszysz jak to brzmi?
- Niee... - jęczałem zaspany.
- Jakbyś zapraszał mnie na seks. A to twoja gra wstępna.
- Gorąco hyung.... - zrezygnowany i zdenerwowany Namjoon szybkim ruchem zdjął mi ubranie, rzucił je w drugi kąt pokoju i chciał wracać do spania. - Hyung, a tobie nie gorąco?
- Gorąco.
- To też się rozbierz.
- Nie.
- Dlaczego hyung?
- Bo nie będę się rozbierał przy geju - rzucił.
- Nie mów tak o mnie - wykrzywiłem usta w smutną podkówkę.
- Jesteś gejem, więc nie powinno cię urazić takie określenie.
- Hyung, ściągnij koszulkę - znów jęczałem, a wkurzony Namjoon wykonał moje polecenie.
- Kiedyś cię uduszę - stwierdził, przyciskając mi koszulkę do twarzy, po czym cisnął nią tam, gdzie poleciała moja.
- Mmmm - zamruczałem z zadowolenia. - Ładny zapach perfum. Czy to nie damskie?
- Damskie. Mojej dziewczyny. A teraz się odpierdol i daj spać. Jeszcze słowo i wywalę cię za drzwi - zagroził starszy.
- To ty masz dziewczynę? - zapytałem ze zdziwieniem, ignorując ostrzeżenie. 
- Ostrzegałem! - blondyn wstał i pociągnął mnie za rękę.
- Nie! Nie! Przepraszam, już będę cicho - zapierałem się nogami i ręką, aż Monster odpuścił i wrócił do łóżka. - Dobranoc - powiedziałem ostatnie słowo i wtuliłem się w jego nagi tors. 



Ale mnie chciał wkręcić... Cham jeden. No i przez durną sytuację zburaczałem i teraz będzie mi to wypominał, a może jeszcze szantażował...
- Kretyn - skwitowałem go, gdy zaczął się śmiać z mojego zdezorientowania.
- Nie jestem kretynem. Jestem potworem. Wykonuję swoją robotę - odpowiedział, pokazując wszystkie ząbki.
- Pff! - prychnąłem i usiadłem obrażony, krzyżując ręce na piersi. Ten najmądrzejszy idiota na świecie zaczął pykać mi palcem w bok, a gdy zareagowałem wzdrygnięciem, to bestia zaatakowała. Namjoon zaczął mnie łaskotać i przewrócił mnie do tyłu na łóżko i zawisł nade mną, umożliwiając rękom znęcanie się nad moim brzuchem. Ta pozycja była dziwna. Czułem się nieswojo, zwłaszcza, że siedział mi na udach okrakiem.
Drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem.
- Namjoon! Wyczaili go i chcą zabić! - wpadł do pomieszczenia przerażony Jin, a gdy na nas spojrzał, rozchylił wargi zasłaniające zaciśnięte zęby. - Co się tu do cholery jasnej dzieje!? - wydarł się, a RM ekspresem zszedł ze mnie i stanął przed nim.
- I gdzie on jest!? Skąd o tym wiesz? - mówił wystraszony, a ja popatrzyłem na Jina, uświadamiając sobie o czym mówi, wstałem i wybiegłem prosto do mojego pokoju. Jimina nie było...




~~~~




- Suga! - wpadłem do jadalni, gdzie Yoongi, Hoseok i Taehyung jedli śniadanie. - Co z Jiminem?!
- Opanuj się - powiedział, przełykając jedzenie. - Nie wiem. Powiedzieli tylko, że go mają. I mają pewne warunki, żeby go oddać. Ale jeszcze nic nie powiedzieli. Stawiam, że jednym z nich będą na pewno pieniądze, bo jakże mogłoby być inaczej.
- Ale nic mu nie zrobią? - pytałem zmartwiony.
- Tego nigdy nie możemy być pewni. Są nieobliczalni. Ale Jimin jest mądry. Poradzi sobie. A ty mógłbyś się ubrać - przewróciłem oczami, przypominając sobie, że nadal paraduję z gołą klatą. Poszedłem korytarzem w kierunku mojego pokoju. Gdy przechodziłem obok pokoju, w którym nocowali Jin i V, usłyszałem dziwne dudnienie. Przysunąłem ucho do drzwi i wsłuchiwałem się w kolejne uderzenia. Zaciekawiony delikatnie złapałem za klamkę i zajrzałem do środka. Jin z cierpiętniczym wyrazem twarzy uderzał pięściami w ścianę (a tony tynku sypaały się na podłogę). Przepełniony był agresją. Czy to przez Jimina? On naprawdę tak go kocha? Chłopak odepchnął się od ściany i poszedł w głąb pomieszczenia, wychyliłem się bardziej, żeby zobaczyć, co robi. Oparł się na stoliku, na którym stał laptop i stał z słuchawką w uchu. Na ekranie widać było pięciu napakowanych gości z tatuażami. Na sekundę nastała ciemność, a zaraz potem ukazał się nagi tors i nogi odziane w czarne, dżinsowe spodnie. Widok z góry. Tak, jakbym patrzył sam na siebie. Kamera przejechała na ręce, które przywiązane były sznurami do haków w ścianie. Jimin....
Łzy stanęły w moich oczach. Zobaczyłem jak jeden z mężczyzn podchodzi i sprzedaje mu liścia w twarz. Jin wyładował swoje emocje, uderzając pięścią w stół. Nieoczekiwanie zrobiło mi się słabo, przed oczami pojawiły się mroczki, by za chwilę zasłonić moje pole widzenia. Bezwładnie opadłem na podłogę i przeszedłem w stan bez świadomości.

~~~~

- No bo lekarz mówił, że trzeba go pilnować! Jimin pisał mi SMSa jak byli jeszcze w szpitalu - usłyszałem głos Taehyunga.
- Co nie zmienia faktu, że mnie podglądał! - krzyknął najstarszy.
- Tak bardzo boli cię fakt, że cię podglądał, czy może bardziej chodzi o to, że teraz wiemy, że nas stalkujesz? Kiedy mój ojciec wczepił nam te czipy? I dlaczego to tobie zlecił obserwację!? Ja się na to nie zgadzam! - protestował Suga.
- A zauważyłeś, że Hope zamyka oczy jak dochodzi? - po tych słowach Jin chyba oberwał w mordę od Yoongiego.
- I właśnie o to chodzi! Obserwujesz nasze życie prywatne, a nie o to chodziło w tych kamerkach. Paranoja. W ogóle, że mam coś takiego w mózgu! - Suga dalej wylewał swoje żale, uchyliłem lekko powieki, by obserwować sytuację. Byliśmy w pokoju moim i Jimina, a ja leżałem na łóżku.
- Oj Yoongi, przesadzasz - uspokajał go J-hope. - Miał darmowe porno z takim seksownym facetem jak ty w roli głównej - Hoseok podszedł do rapera i zaczął go gładzić ponętnym ruchem po torsie.
- Budzę się, a tu takie widoki... - odezwałem się w momencie, w którym zaczęli się całować. Gdy spojrzeli na mnie, pocałowałem powietrze, drażniąc ich. - Ale wiecie co? Wy się kłócicie, potem całujecie, a o tym, że Jimin jest więziony to zapominacie! To nim powinniśmy się teraz martwić - skarciłem ich. - I Jin, przepraszam. Po prostu usłyszałem walenie w ścianę i zastanawiałem się co się dzieje. Przepraszam.
- Musimy zobaczyć, co robią - zignorował moje przeprosiny najstarszy i podszedł do laptopa stojącego w kącie za moim łóżkiem, na którym widniało pięć miniaturek kamerek i wybrał tą należącą do Jimina. Zobaczyliśmy sporą, pustą halę o białych ścianach i betonowej podłodze, lekko przekrzywioną. Widocznie Park oparł głowę na swoim ramieniu, a mężczyźni gdzieś sobie poszli. Jin odłączył słuchawki i podkręcił głośność w komputerze.


- Co młody? Wpakowałeś się - usłyszeliśmy męski głos. - Co cię skłoniło, żeby narażać się w tak młodym wieku? Czy twoje życie nie ma sensu? - pytał całkiem miłym głosem.
- Nie miało, a potrzebowałem pieniędzy, więc nie obchodziło mnie, czy mi się coś stanie czy nie - odpowiedział Jimin.
- Czaję -potwierdził nieznajomy. - Teraz już ma?
- Tak.
- Więc co jest twoim sensem życia?
- Nie "co", tylko "kto" - poprawił Jimin. - Chłopak....
- Jesteś gejem? - mężczyzna spytał niepewnie, na co Park kiwnął głową. - To fajnie - zaakceptował ten fakt, po czym pojawił się w kadrze. Był wysoki, wyglądający na około trzydzieści pięć lat, o delikatnych rysach i dość krótkich, opadających na czoło włosach. Jim podniósł głowę. - Ja też i jestem samotny. Wiesz? - mężczyzna podszedł do niego i zaczął dotykać jego torsu.
- Co ty robisz?! - chłopak próbował uciec od jego dotyku. - Zostaw mnie! - krzyknął, lecz nieznajomy nie zważał na jego słowa.
- Ale jesteś wyrobiony. Ta klata... - westchnął.
- Nie homoseksualizuj ludzi! - reszta grupy wyłoniła się zza ściany. Mężczyzna odskoczył przyłapany na gorącym uczynku. - Dzwonimy do jego bandy. Musimy zarobić.




Usłyszeliśmy telefon Sugi.
- To oni - stwierdził, odbierając telefon i włączając na głośnik. - Słucham?
- Wasz kolega jest cały i zdrowy, prawie zgwałcony bez mojej wiedzy, ale pomińmy... Jeśli chcecie go odzyskać to dzisiaj o dwudziestej ma przyjść jeden z was z czekiem na sto miliardów won, jesteście z FBI, stać was. Jeśli ktoś pójdzie za nim zabijemy całą trójkę. Miejsce wyślę SMS-em. Bez odbioru - zakończył i rozłączył się.
- Bez odbioru? Serio? - skomentował Yoongi. - Jaki on staromodny... Poza tym, to mój ojciec jest z FBI, a nie my... Ułomy. To kto idzie?
- Ja pójdę - odezwał się Jin.
- No ale przecież nie damy im tych pieniędzy. Jaki mamy plan? - spytał Taehyung.
- Wezwiemy mojego ojca. Z posiłkami. I ich zamkną. Cały plan. Idę jeść - Suga wstał z łóżka Jimina i wyszedł. V wzruszył ramionami i zrobił to samo. Grupa zaczęła opuszczać mój pokój i zostałem sam.


Jin od razu zgłosił się na ochotnika... Jak wiadomo - to jest mafia. Nieobliczalna. Nie przewidzimy, co się może stać. Mogą równie dobrze wziąć kasę i ich zabić, po czym zwiać. Ale... Jeśli pójdzie Jin, to może zdobyć względy Jimina. Jeśli przez to, że to nie ja poszedłem, Jimin przestanie mnie kochać? Jimin nie wie, że go kocham... Nigdy mu tego nie powiedziałem, lecz myślę, że wciąż coś do mnie czuje. To ja muszę tam pójść! Nie mogę pozwolić, żeby to Jin go uratował. Jemu na pewno o to chodzi! W ten sposób zdobędzie MOJEGO chłopaka. Tak. Chłopaka. Jimin JEST moim chłopakiem. Nie Jina. MOIM. Mam cztery godziny, żeby obmyślić sobie plan. To ja tam pójdę. Muszę.


~~~~


19:30...
Stresuję się.
Najstarszy już dostał fałszywy czek i szykuje się do wyjścia, ale ja nie mogę na to pozwolić. Grupa nie pozwoli mi wyjść. Wymknę się. Pójdę za nim. Będę się chował. Serce wali jak szalone. Łamiący ból w kościach. Wszystko przez ten wypadek. Dreszcze przechodzą przez moje ciało. Dygoczę. Nie jest zimno, lecz stres przed podejmowaną decyzją zawładnął moimi ruchami, moim umysłem, moim sercem, moją duszą. Patrzę na swoje dłonie, opanowane przez drgawki, pokazujące mi siłę mojego strachu. Kocham go. Zrobię to. Wyjąłem z szuflady białe kapsułki w listku. W ulotce napisano, że działają na ból kości, ból głowy i ból brzucha. Działanie niepożądane: nadpobudliwość, zaczerwienienie oczu, zaburzenia widzenia, dziwne zachowania i pieprzenie od rzeczy ujęte w naukowy sposób. Jeśli będę nadpobudliwy, oni mogą się mnie wystraszyć... Zostało dwanaście tabletek. Miałem brać dwie dziennie. Wyłuskałem jedną i położyłem na ręce. Już dzisiaj brałem...
Połknąłem tabletkę i wyłuskałem drugą. Potem trzecią... i czwartą... i kolejną...
Wrzuciłem puste opakowanie pod łóżko, napiłem się wody i wyszedłem na schody ewakuacyjne z tyłu budynku. Czekałem aż pojawi się Jin...

~~~~

Zostało pięć minut do dwudziestej, więc było już ciemno, a godzina spotkania tuż tuż. Zacząłem czuć lekkie zawroty głowy, lecz nadal podążałem za chłopakiem. Gdy on się zatrzymał, ja schowałem się wśród ludzi na przystanku autobusowym i wpatrywałem się w niego. Stał przed budynkiem z ciemnoniebieskim cokołem i żółtą elewacją i ze zdziwieniem patrzył się, to na budynek, to na telefon. Budynek wyglądał na zwykły dom mieszkalny. To miałoby być miejsce na spotkania groźnej mafii? Może to pozory. Sprytni są. Jin zajrzał przez przyciemnianą szybę w kształcie klepsydry, która stanowiła trzecią część powierzchni drzwi. Podniósł rękę, żeby zapukać, ale zrezygnował i nacisnął klamkę, po czym wszedł do środka. Od razu pobiegłem za nim i zajrzałem przez szybę do środka, gdzie świeciło się światło. Korytarz połączony był z kuchnią, a tam stał okrągły stół, a przy nim polemizowało sobie wesołe, mafijne towarzystwo i Jin. Moja mina dokładnie oddawała moje myśli. Czyli dokładniej.... WHAT THE FUCK!? Na kawusię go zaprosili?

Kryć się!

Czemu krzyczę sam do siebie w myślach... ?
Ludzie ruszyli się z miejsc, więc w obawie o swoje nastoletnie życie pełne seksu, pijaństwa i narkotyków położyłem się na wycieraczce. Zauważyłem, że zmierzają z moją stronę. Oby mnie nie podeptali... Oby mnie nie podeptali...
Skręcili!
Tam są schody! Schody! Tam na pewno jest Jimin! Idę! - krzyczałem w myślach, wstałem z wycieraczki i dotknąłem klamki. - Albo nie idę! No dobra! Idę! - po cichu wszedłem do środka i kulturalnie zdjąłem buty, zostawiając je na półeczce w przedpokoju i w moich pięknych, świeżych, śnieżnoczarnych skarpetkach pomknąłem niczym łyżwiarz figurowy przez wypolerowany korytarz. Wszedłem sobie po schodach i wywęszyłem, gdzie się znajduje mój chłopak. Poszedłem prosto i zajrzałem przez uchylone drzwi do pomieszczenia na samym szczycie korytarza. Trafiłem! Jin właśnie stał przed uwiązanym Jiminem i o czymś rozmawiali, a wokół nich stała ich sześcioosobowa obstawa. Poczułem wibracje w kieszeni i zaczęło mną rzucać jak kobietą z orgazmem. Zajebałem w drzwi, więc wszyscy zebrani zwrócili na mnie uwagę. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i odebrałem.
- Nosz kurwa Suga, czy cię pojebało? - krzyknąłem, wyrzucając rękę w powietrze. - Ja tu oglądam na żywo dzikie przygody Jina, który ratuje Jimina, a ty mnie wydajesz w takim momencie! Ty szynko! - hejtowałem go wkurzony.
- Ja pierdolę Jungkook, po chuj ty tam polazłeś!? - wydarł się na mnie hyung, nie wiadomo z jakich przyczyn.
- Bo kocham Jimina i musiałem go odwiedzić w żółto-niebieskim akademiku. Pa Yoongi. Poradzę sobie - rozłączyłem się i zauważyłem, że trzech kolesi ze sznurem właśnie mnie otoczyło. - Na co wam ten sznur? - spytałem zaintrygowany.
- Będziesz wisiał tak jak twój kolega - odpowiedział jeden z nich.
- To już chwila. Muszę zadzwonić do mamy - wszedłem w ostatnie połączenia i kliknąłem zieloną słuchawkę.
Halo? Synku? - odezwała się.
Mamo! Mamo! - krzyczałem podniesionym głosem.
Tak Jungkookie?
Kocham cię mamo!
Ja też cię kocham synku.
-  Cieszę się mamo! A teraz kończę, bo koledzy wzywają. Papa! - powiedziałem i się rozłączyłem. - Już, czekajcie chwilę - stwierdziłem, chowając telefon do kieszeni i patrząc na zniecierpliwionych mężczyzn. Przedarłem się między nimi i podbiegłem do Jimina. Przytuliłem jego nagi tors. - Tęskniłem - wyznałem już normalnym głosem. - Kocham cię. Nigdy ci tego nie mówiłem, ale kocham cię. Naprawdę - powiedziałem i pocałowałem go.
- Tak, tak, też cię kocham sratatata, koniec miłości. Związać go! - rozkazał lider, lecz reszta wgapiała się z nas jak w słodkie szczeniaczki i nie zważała na jego słowa.
- Klemensie! Do roboty! - facet, którego rozmowę z Jiminem mogliśmy usłyszeć na laptopie Jina, podszedł do mnie i oderwał mnie od chłopaka, po czym niechętnie przywiązał obok Jima. Poczułem się słabo, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki cała energia ze mnie odpłynęła. Ciężko mi się oddychało, ręce zdrętwiały. Z trudem łapałem kolejne hausty powietrza i zacząłem zasypiać. Ogarnęło mnie znużenie. Bardzo bałem się o mój oddech. Kolejne wdechy były coraz trudniejsze. Słyszałem, jak Jimin zaczyna panikować i prosi ich, by zawieźli mnie do szpitala. Całe moje ciało zdrętwiało. Zamknąłem oczy i po chwili nic nie czułem.

~~~~

Obudziłem się i zauważyłem, że leżę na materacu, a na moim miejscu na ścianie wisi Jin.
- Powiedzcie mi, jaki jest sens tego, że nas tu trzymacie. Dostaliście pieniądze. My jesteśmy niegroźni. Tamtem zemdlał - Jin pokazał na mnie głową. - Ten też jest na wyczerpaniu - wskazał na Jimina. - A wy nie wiadomo dlaczego dalej nad nami stoicie - mężczyźni nic nie odpowiedzieli.
Oczy paliły mnie żywym ogniem, Pomieszczenie było jakby ciemne, mimo zapalonych świateł. Wstałem i podszedłem pod ścianę gdzie wisieli chłopaki. Zauważyłem mroczne postacie z czarnej mgły za plecami szóstki.
- Duchy... - ogarniałem je palącym wzrokiem. - Znowu one... - szepnąłem i zsunąłem się na podłogę. - Ale tym razem są czarne... To wy. Wy jesteście mordercami. Wasze ofiary ustawiają się za wami. Za tobą jest matka z dzieckiem - wskazałem palcem na jednego z nich. - Bezbronna staruszka stoi z kosą w dłoni nad twoją głową - pokazałem na kolejnego - Tu są dwaj mali chłopcy o czarnych białkach i czerwonych źrenicach. A tu długowłosa dziewczyna o porcelanowej cerze - patrzyłem po kolejnych zjawach i moją uwagę przykuł niewysoki chłopak, który machał do mnie, chcąc powiedzieć "Hej! Ja też tu jestem!". Podszedłem do niego i przyjrzałem się mu dokładnie, a potem zwróciłem wzrok na osobę przy której stał. - A ty zabiłeś ostatniego dinozaura na tej ziemi, który cierpiał na kompleks wzrostu.
- Chłopaki... Ja się go boję. On mówi o Jonghyunie. Może ich już wypuśćmy, co? Nie są nam do niczego potrzebni. Proszę - jęczał Klemens stojący przede mną. W tym momencie facet padł jak długi na glebę. Co się stało?
Kolejna rzutka z płynem usypiającym przeleciała przed moimi oczami i trafiła w kolejnego mężczyznę. Kucnąłem, gdy ujrzałem Sugę kryjącego się za framugą. Uśmiechnąłem się na jego widok. Zaraz wszyscy słodko spali na szarej podłodze, a V i Hoseok zaczęli odwiązywać chłopaków. Mam dość dzisiejszego dnia. Chcę spaać...

~~~~

- Nie jadę do żadnego szpitala! Nic mi nie jest! - wrzeszczałem na chłopaków próbujących wyciągnąć mnie za nogi z łóżka, do którego przed chwilą wszedłem. - Zostawcie mnie! Jedyne czego chcę to spać.
- Nażarłeś się tabletek! To może cię zabić - mówił przerażony Taehyung.
- Kookie, proszę cię - Jimin kucnął i pogłaskał mnie po głowie - jedźmy.
- Nieee - jęczałem, a chłopak pocałował mnie w czoło, po czym włożył mi rękę pod plecy i w zgięciu kolan i "na pannę młodą" zaniósł mnie do taksówki. - Dlaczego mi to robisz? - spytałem od niechcenia, gdy Jimin wskazał taksówkarzowi, gdzie ma jechać.
- Bo cię kocham.
- Nie zostawisz mnie dla Jina?
- Nie zostawię mojego Ciasteczka - przysunął się do mnie i objął ramieniem. - Nie myśl tak nawet - kiwnąłem głową i wtuliłem się w jego szyję. W tej wygodnej pozycji wpatrywałem się w ulice puste o tej porze. Spoglądałem na szyby błyszczące od białych lamp ulicznych. Wszystko było takie ciche i spokojne, jakby to miasto umarło. Ani żywej duszy... Uniosłem wzrok by spotkać się z wzrokiem Jimina, który był jak nocne niebo uwieńczone małym księżycem, który błyszczy tylko dla mnie. To spojrzenie, czułe, delikatne. Ciemne, lecz przepełnione tysiącami blasków. Chłopak oparł się czołem o moje czoło i lekko trącił nosem mój nos. Uniosłem się i dotknąłem lekko uchylonymi ustami jego warg, pozostając bierny. Chłopak poruszył nimi i delikatnie zaczął muskać moje usta. Wysunąłem lekko język, co usatysfakcjonowało Jimina i poszedł w moje ślady. Dotknął nim najpierw mojej górnej wargi, przejechał nim dookoła by po chwili zasmakować magii prawdziwego pocałunku. Ciepło, którym mnie obdarzył przyjemnie przepłynęło od moich ust do serca, by stamtąd móc przejść radosnym dreszczem pod przeponą i rozejść się po całym ciele. W jego każdym ruchu potrafiłem wyczuć miłość. Miłość, którą tylko on potrafił mi okazać. Okazać w najlepszy, możliwy sposób - poprzez szczery pocałunek, Odsunąłem się od niego i wtuliłem czoło w jego szyję, a rękę zawiesiłem na jego przeciwległym ramieniu.
- Kocham cię - szepnął mi do ucha i przygarnął bliżej siebie.
 
Gdy zacząłem zasypiać, taksówka zatrzymała się i zmuszony byłem się podnieść. Chłopak zapłacił mężczyźnie, a ten z uśmiechem na twarzy życzył nam szczęścia. To dziwne, biorąc pod uwagę nietolerancyjność w tym kraju...

~~~~

- Hej JiJi! - krzyknął chłopak, gdy tylko zauważył dziewczynę.
- Jimin? - zdziwiła się na jego widok. - Siemka! Coś się stało, że przyszliście?
- Przyszliśmy na płukanie żołądka - noona popatrzyła na nas jak na idiotów. - Nie pytaj. Po prostu trzeba zrobić mu płukanie żołądka.
- Ale.. - zaczęła.
- Nie pytaj - położył jej palec na usta. - Opowiem ci wszystko w trakcie.
- PŁUKANIE ŻOŁĄDKA?! - przeraziłem się. - Nie!
- Tak Kookie. Trza było tego nie żreć! - zbeształ mnie. Dziewczyna pokręciła głową i nakazała mi iść do pokoju, z którego wczoraj wyszedłem. Za chwilę przyniosła mi wiadro wody, a ja wybałuszyłem oczy.
- Masz to wypić, żeby potem sobie zwymiotować i będzie po wszystkim, jak nie zwymiotujesz, to będę musiała użyć bardziej drastycznych sposobów. Uwierz. Nie chcesz tego.
- Całe?
- Całe.
- Ale tu jest z pięć litrów!
- Wiem - powiedziała i wyszła. Najprawdopodobniej nie chciała już słuchać moich jęków.
~~~~~

sobota, 11 kwietnia 2015

Przyjacielska miłość ~

Hejki, mój pierwszy one shot na tym blogu ujrzał światło dzienne ^_^ Przepraszam, że dopiero teraz go dodaję, ale musiałam się zorganizować (>.<). Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu i zastawicie po sobie komentarz. Także nie nudzę już i zapraszam do czytania. :)
/Naśka :3
~~~~
- Dongseang... Chodź, pokażę Ci coś - starszy złapał rudego za nadgarstek i zaczął ciągnąć w tylko sobie znanym kierunku.
Młodszy wywrócił oczami, uważając, że znowu stara się na siłę wymusić u niego uśmiech po kolejnym zerwaniu.
- Hyung...Błagam Cię. To, że zgodziłem się do Ciebie przyjść, nie oznacza, że chciałem pocieszenia czy coś - mruknął niezadowolony.
- Nie marudź, tylko chodź.
Odpuścił sobie i najzwyczajniej w świecie dał się prowadzić starszemu. Gdy stanęli w salonie starszego chłopaka, rudy spojrzał na niego jak na idiotę.
- No twój salon. Co w tym jest takiego niezwykłego? - zapytał, uwalniając dłoń z uścisku bruneta.
- Usiądź - rozkazał. Chłopak rozejrzał się wokoło, nie widząc obok żadnego dogodnego siedziska, postanowił usiąść po turecku na podłodze.
- I?
- Jaki Ty jesteś niespokojny - J-hope usiadł obok Jeong'a i spojrzał na grymas na jego twarzy. - Eh.. Połóż się.
-Kurva mać, może jeszcze ci obciągnąć?!
-Ej ej ej, Kookie.. Spokojnie, nie unoś się tak. Proszę Cię, połóż się.
Młodszy ponownie wywrócił oczyma, po czym wykonał kolejne polecenie. Nie znosił, gdy ktoś mu coś kazał. Był raczej człowiekiem typu "nie masz do mnie żadnego prawa, więc nie będę cię słuchać". Mało osób go tolerowało, a co dopiero lubiło. Dotychczas każda dziewczyna zrywała z nim, gdy powiedział, że nic jej nie kupi lub nie odezwał się do niej chociażby raz w ciągu dnia.
- No fajnie, leżę i co? - zapytał, wkładając ręce pod głowę i przymykając oczy.
- Otwórz.
- Hm? - zapytał, nadal nie zmieniając pozycji.
- Spójrz w górę - polecił Hoseok.
- Na psi chuj mam się gapić w... - Jung przerwał mu, klepiąc go w brzuch. - Aić. No dobra już - w końcu otworzył lekko oczy i umilkł na dobre kilka minut, co było dla bruneta ukojeniem dla uszu. Nie słuchać już jego ciągłych grymasów. Bezcenne.
- Jakie piękne - przerwał w końcu ciszę Kook. - Dlaczego nigdy wcześniej tego nie widziałem? Przecież byłem u ciebie tyle razy.
- Zazwyczaj jest zasłonięte. Odkrywam je tylko na specjalne okazje.
- Hyung... - młodszy obrócił się na bok tak, aby dobrze widzieć J-hope.
- Hm?
- Myślisz, że... mógłbyś... a nieważne.
- Na pewno? - starszy przeniósł wzrok na twarz Jeong'a.
- Tsa - ponownie zapadła grobowa cisza. Młodszy z powrotem odwrócił się na plecy i obserwował piękne niebo, które było widać przez przeszklony dach. To był jeden z momentów w jego życiu, który chciał zapamiętać na zawsze. Nigdy nie widział czegoś podobnie pięknego. Księżyc w kształcie idealnego okręgu malował się wysoko na niebie, a wokół niego wisiały gwiazdy przyćmione jego blaskiem.
- Kook'ie.
- J-hope - zaczęli równocześnie i zaśmiali się.
- No mów - zagadnął starszy i jego plan, na który silił się kilka dobrych dni, diabli wzięli.
- Mogę u ciebie przenocować?
~ Oh oczywiście. Ja też mam pytanie Kookie. Prześpisz się że mną? Oj... gdybym mógł ci powiedzieć co tak naprawdę do ciebie czuję...
- Jasne. Nie będzie starych, więc nie ma problemu. Gdzie chcesz spać?
- Z tobą - odparł bez zawahania, co trochę zdziwiło starszego. - Wiesz... Jak za starych, dobrych czasów - Guk uśmiechnął się ponownie.
- Jasne. To chodź - starszy zaprowadził rudego do swojego pokoju. Gdy się położyli, młodszy przypomniał sobie, że J-Hope nie powiedział tego, co miał w zamiarze.
- Hoseok...o co chciałeś zapytać?
- Hm? A tak.. nic ważnego - szepnął i odwrócił się tyłem do młodszego. Ten westchnął głęboko i obejmując chłopaka rękoma w pasie, wtulił się w jego plecy.
- Miało być jak dawniej - mruknął, powoli odpływając.
**
- Hyung...? - zapytał cicho młodszy, widząc, że J-hope się najzwyczajniej w świecie na niego patrzył.
- Hm? - zgarnął kosmyk włosów z policzka Jeong'a. Rudy zarumienił się na ten gest. Sam nie rozumiał swojego zachowania. Odkąd Zinni z nim zerwała, czuł, że nie potrzebuje nikogo innego niż Hoseok'a, a Jia była tylko przykrywką. Tylko co takiego JungKook chciał ukryć przed światem? To, że ma tak wspaniałego przyjaciela? Czy może to, że od jakiegoś czasu stał się on kimś więcej, niż samym kumplem z podwórka?
- Hyung.. Nie patrz się tak na mnie.
- Huh? Dlaczego? - brunet uśmiechnął się lekko.
- Bo...to mnie zawstydza - starszy zbliżył się do Kook'a, nie odrywając od niego wzroku i pocałował go delikatnie, stykając ich usta.
- Przepraszam Kook'ie. - powiedział, odsuwając się po chwili. - Wybacz, że ci nie powiedziałem - młodszy podniósł się i usiadł na skraju łóżka. - Naprawdę cię przepraszam, chcę żeby to..
- Zamknij się - polecił Jeong, przerywając starszemu.
- Kook'ie.
- Zamierzałeś mi o tym w ogóle powiedzieć? - starał się opanować rosnącą w nim złość.
- Dziś...próbowałem... Kook'ie
- Przestań! Nie mów tak do mnie. Jasne?
- Ale... - starszy przytulił rudego, oplatając jego talię rękoma.
- Nie J-hope... daj mi pomyśleć - zabrał z siebie dłonie starszego. - Daj mi to sobie ułożyć - Guk wstał i podszedł do drzwi.
- Gdzie idziesz?
- Na korytarz - zamknął za sobą drzwi i usiadł na chłodnych schodach.
Jak to... podobam mu się? Ale...dlaczego...przecież jest hetero ... przynajmniej tak myślę... ale... gdyby tak...nie o czym ja w ogóle myślę. Boże, Hoseok niszczysz mi życie...
Z kącika oka potoczyła się łza. Natychmiast ją wytarł i oparł się o ścianę. Bądź, co bądź był zmęczony. Nawet nie zauważył, kiedy usnął. Gdy się ocknął, odruchowo spojrzał na zegarek. Trzecia w nocy. Westchnął i zaczął myśleć o tym wszystkim.
Czy to, że J-Hope go.. kocha? Może to być przyczyną jego dziwnego zachowania? Pierwszy raz w głowie nastolatka pojawiło się tyle pytań i myśli. Nikt nigdy go tak nie zaskoczył. Nigdy nie czuł się tak, jak teraz. Jednego dnia osiemnastoletni chłopak dowiaduje się, że jego dziewczyna z nim zerwała, dostał dwie pały, miał trzy sprawdziany, matka oznajmiła mu, że rozwodzą się z jego ojczymem, a na dokładkę jego najlepszy przyjaciel okazał się być gejem i w dodatku zakochał się w nim. Mimo, że JungKook nigdy nie spostrzegł u siebie oznak inności, HoSeok był w jego oczach ideałem. Gładka cera, czarne, błyszczące oczy, zawsze radosne, wpatrujące się w niego z troskliwością, jakiej nikt inny nie potrafił mu okazać. Przesłodkie dołeczki na policzkach, gdy się uśmiecha, za każdym razem cieszą oczy. Jego pełne usta zwieńczone małym pieprzykiem, którego nie każdy potrafi dostrzec, lecz Kook go zauważył. On zna każdy szczegół jego twarzy. Często, gdy hyung jest nieobecny myślami, młodszy wpatruje się w niego. Starszy nie pokazuje żadnych uczuć, a jego oczy wpatrzone są gdzieś w przestrzeń. Gdy się uśmiechnie, pokazując wszystkie duże ząbki i mrużąc oczy, wszystkie smutki odchodzą, dół znika. Tylko on potrafił pocieszyć w tak prosty sposób. Jest dla Jeonga jak starszy brat, oddany i wierny przyjaciel.
- Kook'ie? - zapytał starszy, odwracając się w stronę wchodzącego chłopaka.
- Hyung... Nie wiem czy to dobry pomysł, ale... możemy spróbować. Ale jeśli coś nie wyjdzie, nadal chce się z Tobą przyjaźnić - podszedł do łóżka i wsunął się pod kołdrę. Starszy od razu przygarnął drżącego chłopaka do siebie, a on lekko spięty objął go i ponownie zasnął.
*J-hope POV*
Zamknięte oczy, lekko zaróżowione policzki, rozrzucone na poduszce rude włosy. To był widok, który chciałem widzieć codziennie rano. Kookie był dla mnie jak narkotyk. Moją własną odmianą marihuany, którą chciałem zażywać codziennie. Samo patrzenie na niego uzależniało. Bo był taki idealny. Miał taką delikatną i nieskazitelną skórę. Takie piękne, głębokie oczy, które odzwierciedlały jego wnętrze. Charakter, który wszystkich dookoła odrzucał, na mnie działał jak magnes. Jungkook był idealny.
- Hobi? - usłyszałem jego zasypany głos. Przyjrzałem się jego twarzy. Miał zamknięte oczy. - Pocałuj mnie - szepnął, uśmiechając się lekko. Z przyjemnością przyjąłem polecenie i przesunąłem się do niego. Złożyłem na jego wargach taki sam pocałunek jak wczoraj wieczorem. Tylko, że tym razem, gdy się odsunąłem już wiedziałem, że mi nie ucieknie. Delikatnie otworzył oczy. Podniósł rękę, przysuwając ją do mojej twarzy. Założył lekko przydługie włosy za moje ucho. Pierwszy raz się tak uśmiechał. Nigdy przy żadnej dziewczynie tak nie było. Przynajmniej nie wtedy, gdy o nich rozmawialiśmy. Zacisnął mocniej palce na moim karku, przyciągając mnie do kolejnego, tym razem dłuższego i wspólnego pocałunku. Po chwili odsunął się i przytulił do mojego boku. Z uśmiechem objąłem go ramieniem.
- Wiesz... to dziwne - zaśmiał się. - Jeszcze wczoraj miałem dziewczynę, a dziś całuję się z najlepszym przyjacielem, który już od dawna był kimś więcej - podniósł wzrok na moją twarz. - Dlaczego nic nie mówisz?
- Masz tak piękny głos, że nie chciałem ci przerywać - patrzyliśmy na siebie przez chwilę, którą w końcu przerwał.
- Myślisz, że nam się uda?
- Nigdy nie ma stuprocentowej pewności, ale zawsze trzeba mieć nadzieję. Kookie. Kocham Cię - w odpowiedzi musnął moje usta i przytulił się ponownie.
*Jungkook POV*
Zapach czekolady wypełniał całe pomieszczenie, a to za sprawą zawsze palących się tu świec, o tym właśnie zapachu. Obmiotłem pokój wzrokiem. Nic się tu nie zmieniło. Hoseok z każdą nową dziewczyną zmieniał wystrój pokoju. A to małe przemeblowanie, czasem inne firany, bardzo rzadko nowy kolor ścian. Teraz nic się nie zmieniło. Usiadłem na łóżku, opierając się plecami o ścianę i rozkoszowałem się zapachem wypełniającym powietrze. Po chwili drzwi do pokoju otworzyły się i spojrzałem na Twoją osobę. Zdziwiony stałeś z ręką na klamce, mając na sobie jedynie przewiązany w pasie ręcznik. Z mokrych włosów cały czas kapały krople wody.
- "Co tu robisz Kookie ?" Zgadłem? - uśmiechnąłem się i wstałem z łóżka. Podszedłem do ciebie, wprowadziłem do pokoju i zamknąwszy za Tobą drzwi, złączyłem nasze usta w pocałunku. - Cześć -mruknąłem. - Stęskniłeś się?
- Mhm - pocałowałeś mnie, przekręcając drzwi na klucz. Położyłeś ręce na moich bokach, a ja zarzuciłem ci swoje na szyję, oplatając jedną kark, a drugą wsunąłem we włosy. Było mi cholernie dobrze. Zacząłem czuć ciepło w okolicy podbrzusza. Wiedziałem do czego to poprowadzi. Jednak nie mogłem pozwolić, aby twój młodszy brat nas słyszał. Przenieśliśmy się na łóżko. Położyłem się, cały czas nie przerywając pocałunków, a ty oparłeś się dłońmi po obu stronach mojej głowy. Wiedziałem, że też tego chciałeś. Oplotłem cię rękoma w talii i zaciągnąłem w dół tak, że teraz na mnie leżałeś. Mruknąłem cicho, czując twoją erekcję. Sam także zaczynałem się pobudzać.
- Hoseok, twój brat...
- Wal go.
- Wolę ciebie - uśmiechnąłem się.
- Wiem.
- Ubieraj się - odsunąłem się od ciebie i klepnąłem cię w odkryte udo.
- Czemu? Nie wolisz mnie takiego?
- Chodźmy do mnie. Mam wolną chatę. Zabawimy się.
- Jeśli chcesz - mruknąłeś, liżąc moją szyję. Jęknąłem niespodziewanie i zarumieniłem się na taki dźwięk wydobywający się z moich ust. Spojrzałeś na moją twarz i zaśmiałeś się cicho.
- Jungkook, ja jeszcze nawet nie zacząłem, ty już tak pięknie jęczysz.
- Spieprzaj - warknąłem, łapiąc cię za kark i ściągając w dół, jednak zanim nasze usta się złączyły, zatrzymałem cię kilka centymetrów przede mną.
- Wiesz co widzę, gdy patrzę w twoje oczy? - zapytałeś nagle.
- Hmm?
- Widzę wtedy, jaki jesteś piękny - uśmiechnąłeś się, a ja czułem jak przybieram kolor dojrzałego pomidora. Abyś nie widział mnie w takim stanie połączyłem nas w kolejnym pocałunku.
- Naprawdę. Chodźmy do mnie.
- Aż tak napalony jesteś?
- A ty nie? - wyszeptałem ci do ucha. - Wiem, że też chcesz - przejechałem dłonią po twoim brzuchu. Zatrzymałem ją dopiero na brzegu ręcznika i spojrzałem ci w oczy i przygryzłem wargę. - To jak?
- Poczekaj na mnie - powiedziałeś, ulatniając się z pokoju.

**
Specjalnie się nie spieszyłem. Chciałem, żeby ten moment był wspaniały, chciałem go przeżyć z odpowiednią osobą i wiedziałem, że jesteś nią. Weszliśmy do mojego pokoju. Usiadłem na łóżku, a ty stałeś oparty o framugę.
- To co? - spytałeś.
- Podobno tego się nie planuje... - spojrzałem na ciebie. Uśmiechałeś się. - Wyglądasz naprawdę uroczo Hoseok - odwróciłeś wzrok w stronę wiszącego na ścianie lustra. - Nie rozumiesz - podniosłem się z łóżka. Podszedłem do ciebie. - J-hope ja... Chciałbym żebyś coś wiedział - Spojrzałeś w moje oczy w lustrze. - Ja...
- Rumienisz się.
- Co?
- Rumienisz się i wyglądasz przepięknie - odwróciłeś się i oparłeś dłonie na moich biodrach.
- Przestań. To ważne - zacząłeś całować mnie po szyi. Mruknąłem. - J-hope...proszę cię - niemalże jęknąłem.
- A o co?
- Nie... - prawie zemdlałem. Gorąco przeszyło całe moje ciało. Jeśli tak chciałeś mnie uciszyć to ci się udało. - Myślisz... że tą rączką możesz mnie uciszyć?
- Mhym - zacisnąłeś lekko palce.
- Zginiesz marnie. Bądź tego pewien - szepnąłem i w zasadzie wyłączyłem myślenie. Już nie było ważne to, co chciałem ci powiedzieć, ani to, że jesteśmy przyjaciółmi. Liczyły się tylko chęć spełnienia i poczucia bliskości. Twojej bliskości.
*
*
Nagły powiew chłodnego powietrza obudził mnie, przyprawiając o gęsią skórkę. Nie otwierając oczu zacząłem szukać rękoma kołdry, która powinna znajdować się obok mnie. Jednak zamiast miłego i ciepłego materiału moja ręka zanurzyła się w czymś cholernie zimnym i mokrym. Z jękiem zawodu podniosłem się do pionu, otwierając oczy. Zaśmiałem się, widząc stojącą obok mnie na łóżku tacę, na której znajdowało się śniadanie złożone z malinowej herbaty, 2 kromek białego chleba posmarowanego masłem, małego talerzyka z jajecznicą i miseczki z sałatką, w której to chwilę temu spoczęła moja dłoń. Usiadłem wygodniej, opierając się plecami o ścianę, wziąłem tacę na kolana i zająłem się pałaszowaniem naprawdę pysznego posiłku. Gdy skończyłem, odłożyłem tacę i przeciągnąłem się, wstając. Rozejrzałem się po pokoju w poszukiwaniu czegoś na wzór szlafroka, ale niestety najwidoczniej nie miałeś takiej rzeczy. Nie przejmując się tym zbytnio podszedłem do szafy i wyjąłem z niej jakąś bardzo dużą bluzę, która nie mogła być twoja ze względu na gabaryt, ale i to, że nie pachniała twoimi perfumami. Mimo to założyłem ją i z uśmiechem stwierdziłem, iż sięga mi do kolan. Wyszedłem z pomieszczenia, szukając cię. Przeszedłem górne piętro, sprawdzając czy w domu przypadkiem nie pojawiła się matka lub ojczym, ale nikogo oprócz mnie w nim nie było. Przynajmniej u góry. Jednak gdy zszedłem na parter, zobaczyłem cię siedzącego na kanapie w salonie. Podszedłem cicho i wykorzystując fakt, że kanapa stała tyłem do schodów, zakryłem ci oczy dłońmi.
- Zgadnij kto to - szepnąłem.
- Kookiś - zabrałem ręce, dając ci możliwość normalnego widzenia. Obróciłeś głowę w moją stronę, a ja, znając twoje zamiary, ubiegłem cię jako pierwszy, łącząc nasze usta.
- J-hope, dziękuję - powiedziałem, siadając obok ciebie na kanapie. - Ta noc była cudowna - uśmiechnąłem się, przytulając do ciebie.
- Wiem - odwzajemniłeś uśmiech, patrząc na mnie z niejaką satysfakcją. - Ty byłeś cudowny - czułem jak zaczynam się rumienić, więc skryłem się w miękkim materiale bluzy. - Kocham cię, Kookie - szepnąłeś, całując moje włosy.
- Ja ciebie też, Hobi.
~~~~

wtorek, 7 kwietnia 2015

Już więcej nie piję~~

Lekko i krótko. NIE KOŃCZY SIĘ SMUTNO!
One Shot dedykowany Aguś ~~ <3
I tak się czegoś uczepi XD

Ty zmieniłaś cały początek ?? o.O




- Stary jaka pizda - powiedział półprzytomnie Namjoon, opierając się o biednego Hopa. Nagle się zatrzymał na środku drogi i chwiejąc się, uniósł palec ku górze - jaaa ciem mofie, taga pizda ze nafed sópie tygo nje wyóprażasss - jego powieki opadły w dół, a cała reszta śmiała się z niego. 
- Dlatego właśnie młody - tu Jin odezwał się w stronę Kooka - nie pozwalamy ci pić. 
Sam lekko przeholował z alkoholem, jednak pewnie trzymał się na nogach. Uśmiechnąłem się na myśl, że ci popaprańcy są moimi najlepszymi przyjaciółmi. Ba! Życia sobie bez nich nie wyobrażam. 
- Ludzie kocham was normalnie - wszyscy odwrócili się w moją stronę. 
- A ty to chyba masz gorączkę - Jimin dotknął mojego czoła. - Nie. GADAJ MI TU CO ŻEŚ ĆPAŁ? - kolejna salwa śmiechu przecięła ciszę. 
- ĆPAŁ I SIĘ Z NAMI NIE PODZIELIŁ! - krzyknął na całe gardło Suga. Również wstawiony. 
- Wy mi lepiej powiedzcie, gdzie mam iść, a nie o ćpaniu napierdalacie. 
- NIE BLUZGAJ! ZA MŁODY JESTEŚ! - Kookie westchnął i spojrzał w stronę najmniej pijanego Hoseoka. 
- V ma dziś wolną chatę, możemy tam iść, prawda Taeś? - pokiwałem głową. Tata by mnie chyba zabił. Jak dobrze, że go nie ma. 
~~~
Rzuciłem się na łóżko, jednak nie chciałem spać. Odwróciłem się w drugą stronę i...
- JEZU CHRYSTE! (V jest chrześcijaninem?) - krzyknąłem, gdy zdałem sobie sprawę, że nie jestem sam.
- Nie Jezu Chryste, tylko Kim Seok Jin.
- Moja mała, różowa księżniczka - powiedziałem do niego przesłodzonym tonem i złapałem jego policzki i ścisnąłem nieco za mocno. 
- Ano twoja - odpowiedział mi zbyt poważnie. Lustrując go wzrokiem stwierdziłem, że jest bardzo przystojny. I atrakcyjny. I seksowny. 
Nie żebym lubił chłopców czy coś. 
- Serio mój? - przybliżyłem się nieznacznie. 
- Serio - już prawie ocierałem się o jego usta. I poczułem ochotę by go pocałować.
Delikatnie musnąłem jego wargi, nie spodziewał się tego w ogóle, więc siedział z otwartymi oczami. Po chwili, oddał jednak pocałunek z pożądaniem. Opadł na poduszki, ciągnąc mnie za sobą. Usiadłem na nim okrakiem, nie przerywając pocałunku. 
Usta łączyły się jak w tańcu, języki spotykały się i zaplatały w małą wojnę. Serca odnalazły wspólny rytm, nasze ruchy były zgrane. Jakby to ciała wiedziały co robić, jakby wiedziały czego pragną. 
Zaspokojony bliskością psychiczną, odsunąłem wargi od tych malinowych ust. Spojrzałem w błyszczące od emocji, ciemne tęczówki z niekrytym podnieceniem. Pocałowałem go ponownie, z tą różnicą, że był to lekki pocałunek-wyrażający całkowite oddanie.  
W jego tęczówkach było... pożądanie. 
Zadrżałem, czując to samo, co ukryte było w ciemnych oczach. Jednak nie dość dobrze by schować to przede mną. 
Moje serce zaczęło bić szybciej, a krew szybko docierała do jednej z części ciała (kutaz) . Zarumieniłem się nieznacznie, w tym samym czasie przygryzając wargę by ukryć choć odrobinę swoje zażenowanie. Jinowi nie uszedł ten gest. 
Jego źrenice rozszerzyły się z rosnącego podniecenia. Ręka, wcześniej umiejscowiona w moich włosach, zaczęła przesuwać się w dół. 
Przełknąłem dość głośno ślinę, wpatrywał się w moje usta. Nie mogąc utrzymać swojego ciała w takiej odległości, pokonał dzielące nas centymetry zatopił swoje usta w moich. (jakby się jedli, am am am am am, smacznego Jin xD)
Nie całował mnie delikatnie (brutal), oboje pragnęliśmy poczuć wszystko jak najmocniej i najintensywniej. Nie przejmowaliśmy się tym, że nasze usta są już nabrzmiałe. Urywane oddechy i ciche jęki wydobywające się z ust, popędzały nas  do działania. Jin, odrywając swoje wargi od moich, zaczął podnosić moją koszulkę. Chcąc pomóc, podniosłem ramiona, a gdy koszulka opadła na podłogę, zacząłem rozpinać jego koszulę, zaczynając od góry. Moje palce drżały, a klatka piersiowa unosiła się i opadała spazmatycznie. Jin wpatrywał się we mnie jak zaczarowany, a jego członek dawał o sobie znać. Ściągnął na wpół rozpiętą koszulę przed głowę i rzucił ją gdzieś w bok. Uczepił się mojej szyi, całując, gryząc, ssąc i liżąc. Co jakiś czas z moich ust wydobywał się cichy jęk. Błądziłem palcami po jego umięśnionym torsie i rysowałem palcem każdy mięsień. Brunet oderwał się ode mnie i językiem błądził po moim brzuchu, powoli zbliżając się do pępka. Nagle wstał i pospiesznie zdjął z siebie spodnie, po chwili jednak stwierdził, że i bokserek się pozbędzie. Wyciągnąłem rękę i pociągnąłem go na swoje ciało. Zaczął zsuwać ze mnie spodnie i bokserki, pozbywając się ich po chwili. Dłonią zjechał na moje pośladki i mocno je ścisnął.
- A szo to?- spojrzałem wystraszony w stronę drzwi, stał tam "nieco" nieprzytomny Namjoon i patrzył na nas ciekawie. Zaśmiałem się cicho i rzuciłem partnerowi (?) wyzywające spojrzenie. 
- Namjoon idź spać- warknął w jego stronę Jin. 
- Dobziu tatku. 
- Jin tatusiem? Mry mry ciekawie by było - zaśmiałem się a on złapał moje nadgarstki i unieruchomił je nad moją głową. 
- Coś mówiłeś?- szepnął w moje ucho z lekką chrypką i przejechał kolanem po moim kroczu. 
- Bierz mnie tatusiu- jęknąłem w jego usta.

Nie będzie ostrych seksów zboczuchy

- Wstawać chłopcy- uchyliłem delikatnie powieki, ale od razu tego pożałowałem. Pulsujący ból głowy dał o sobie znaki. Zamrugałem kilkakrotnie i spojrzałem wściekły na Jimina, który beztrosko siedział sobie na MOIM fotelu w MOIM pokoju.
Nagle zdałem sobie sprawę, że nie jest mi zimno, a ktoś obejmuje mnie w pasie. Odwróciłem głowę i napotkałem, ciemno brązowe tęczówki Jina. Odsunąłem się delikatnie. 
- Czemu m..- moje tęczówki się rozszerzyły, gdy zobaczyłem członka starszego. Podskoczyłem delikatnie przez co wylądowałem na podłodze- czy my?
- Tak- westchnął nieco smutno. 
- Ale że my? 
- Tak. 
- Ale że serio?
- Tak. 
- Ale czemu?
- Nie wiem.
- Ale naprawdę?
- TAK RUCHAŁEŚ SIĘ ZESZŁEJ NOCY Z JINEM I TO DOŚĆ GŁOŚNO! MOŻECIE SIĘ WRESZCIE ZAMKNĄĆ, BO MI ZARAZ GŁOWA PĘKNIE?! - krzyknął Suga z korytarza. 
- IDŹ DO KUCHNI, W TRZECIEJ PÓŁCE OD WEJŚCIA SĄ LEKI I ZNAJDŹ SOBIE COŚ - odkrzyknąłem mu dwa razy głośniej. - Już więcej nie piję - kątem oka zauważyłem Jina ubierającego bokserki i spodnie. Rozglądał się za koszulką, ale chyba nie mógł jej znaleźć. Usiadł ciężko na łóżku i westchnął. 
- Przepraszam Tae - westchnął, przeczesując włosy- j... ja już chyba pójdę - powiedział, wstał i wyszedł. 
Dopiero po chwili zrozumiałem o co mu chodzi. Wybiegłem za nim. 
- I co masz zamiar mnie tak teraz zostawić?! - krzyknąłem z wyrzutem na środku drogi. 
Tak, zdawałem sobie sprawę z tego, że jestem nagi. 
Ale mało mnie to obchodziło.
Teraz liczył się tylko ten brunet. 
- A co mam zrobić? - zlustrowałem go wzrokiem. Rozkładał ręce, lekko przygarbiony, ze spodniami odrobinę za nisko. 
- Wziąć za to odpowiedzialność - szepnąłem smutno myśląc, że zaraz się rozpłaczę. Co on myśli, że zostawi mnie teraz tak na środku drogi. A ja mu to zapomnę? 
Ścisnąłem powieki. 
Podszedł do mnie bardzo powoli i chwycił moją twarz między palce. 
- Jesteś tego pewny?- złożył na moich ustach delikatny pocałunek. 
- Tak - szepnąłem prawie bezgłośnie, uwieszając się na nim. 
- Panowie może wejdziecie do środka?- zaproponowała moja sąsiadka, przyglądając nam się z uśmiechem. 
- Nie powie tego pani mojemu ojcu, prawda? 
- Prawda - kiwnęła głową i zniknęła gdzieś za drzewem. 
Uśmiechnąłem się i pozwoliłem zanieść do środka. 
 ▲*▲
 -Jak to jest być gejem? - spytał Kookie, zajmując całą kanapę. 
- Jak to jest być hetero? - odpowiedziałem równie głupio co on. 
- Na pewno mniej boli - zaśmiał się Hope, przez co oberwał z poduszki- ała, muszę się poskarżyć Yoongiemu, żeby szepnął Jinowi na ucho, by ten nauczył cię odrobiny romantyczności. JA NIC NIE MÓWIŁEM! NO ZOSTAW TĘ KSIĄŻKĘ NO! 
- Co tu takie krzyki?- spytał tata, patrząc zdziwiony jak próbuje zabić przyjaciela jego ulubioną książką - ZOSTAW TOLKIENA W SPOKOJU! - wyrwał mi z ręki książkę, odkładając ją na półkę. 
- Wuuuuuuuujkuuu~- przeciągnął Kookie, czekając aż tata na niego spojrzy- jesteś tolerancyjny? 
- Tak a co?
- Co byś zrobił, jakby się okazało że V jest gejem?
- Pogratulowałbym jego chłopakowi, że ujarzmił taką bestię - chwyciłem wazon. - Ej spokojnie, odłóż ten wazon. KOCHANIE POMÓŻ, TWÓJ SYN CHCE MNIE ZABIĆ!- krzyknął w stronę kuchni. 
- Halo Jin? - usłyszałem głos Hopa  i spojrzałem na niego przerażony. - No ten, twój chłopak chce nas zabić! AŁA ZOSTAW TĘ KSIĄŻKĘ DO CHOLERY! Jin błagam cię, przyjedź tu! 
Przez chwilę masakrowałem ich poduszkami i udałem się w stronę kuchni. Moment później wpadł tam tata i uwiesił się na mamie. 
- Ty, a wiedziałaś, że twój syn ma chłopaka? - powiedział przesłodzonym tonem i pocałował ją w kark. Jak Jin mnie. Machinalnie dotknąłem malinki na szyi i popatrzyłem na nich tępo. 
- To stąd te malinki - westchnęła mama, patrząc na mnie i kiwając powoli głową. Nagle ktoś trzasnął drzwiami. 
- Jest w kuchni - usłyszeliśmy stłumiony głos Kooka, a zaraz zmachany Jin wpadł do kuchni. 
Chyba wypadł z wykładów, bo nawet się nie przebrał. 
Miał na sobie czarne glany, spodnie w moro i czarny podkoszulek. Na ramieniu miał zawiązaną bandanę również w kolorze smoły. Oparł się o drzwi, przy okazji je zamykając, by chłopców coś nie kusiło. 
- Słyszałem, że jesteś niegrzeczny - powiedział z strasznym błyskiem w oku, z strasznie podniecającym błyskiem w oku. 
- Ni...
- Tak - przerwał mi tata zaciekawiony. Jin kiwnął do niego i powoli zbliżył się do stołu, przy którym siedziałem. 
- Więc należy ci się kara - przyciągnął mnie delikatnie do pocałunku i przejechał dłonią w dół mojego ramienia i...
...klik.
- CO KURWA?- krzyknąłem, czując na skórze zimny metal. - SKĄD TY MASZ KAJDANKI?! 
- Moja słodka tajemnica - złapał mnie pod kolanem i na plecach, podnosząc- bardzo przepraszam, ale ukradnę wam syna na parę godzin. 
Niósł mnie przez cały dom i brutalnie wrzucił na tylne siedzenia w swoim Jeepie, a sam usiadł za kierownicą. 
- Dokąd jedziemy? - próbowałem usiąść, co jednak nie wychodziło mi zbyt dobrze i spadłem z siedzeń. 
- Do mnie. 
To źle oznaczało. 
Jęknąłem. Znów przez tydzień nie będę mógł siedzieć.