Strony

niedziela, 28 grudnia 2014

Dlaczego ja?! (3)


~Krótko
~Dziwnie
~I bez seksów o.o
Czyyyyli kolejna część tego jakże pojebanego opowiadania.
Dobra nie kryje humor mam na tyle spodlony że jest tu pełno przekleństw.
Juchu!
Czy coś.
A teraz uwaga serwuje się wielkie wyznanie:
Mój humor jest tak podły z powodu dziewczyny którą kocham z jakiś rok, ona ze mną teraz pisze 24 na dobe. Myślałam że wiecie będzie pięknie jak w bajkach. Przeliczyłam się. Ona daje drugą szanse tej suce która ją wyzywała. :D
Jupi!
Życzę wam czegoś lepszego niż posiadam jaaaaaa.



~~~~
Ruszyłem za Tae i usiadłem koło niego w autobusie. Położyłem głowę na jego ramieniu i westchnąłem.
- Pewnie się teraz będziesz zadręczał?
- Bo widzisz.. ja kocham i Jina i Hoseoka i to jest najgorsze- poczochrał mnie po włosach- muszę wybierać, a nie chcę.
- Ej... A myślisz, że Jin byłby w stanie poczuć coś do Hopa?
- Eto... bardzo możliwe, a o czym myślisz?- popatrzył na mnie zdziwiony.
- Bój się Hyung, bój się.
Wyszedłem z pojazdu i zabrałem chłopaków na stronę.
- Obaj kochacie V?- pokiwali głowami- a do siebie nawzajem coś czujecie?
- Eh. Trudno powiedzieć- zaczął Seok patrząc na kolegę.
- A bylibyście w stanie... ?
- Raczej tak- tym razem głos zabrał Jung.
- Więc znam sposób byście nie ranili Tae i by on nie musiał wybierać.
~~~~
(Od teraz jest oczami V)

Staliśmy, znaczy się oni stali, ja siedziałem, w pensjonacie.
- Chyba was matka nie do ruchała!- krzyknąłem, gdy usłyszałem co te głupki wymyśliły. Kookie pociągnął mnie za rękaw.
- Dlaczego od razu to odrzucasz skoro nawet nie spróbowałeś?
- Bo to pojebane?
- Czyli wolisz między nami wybierać? Skrzywdzić jednego?- Jin już miał wyjść, ale przylgnąłem do jego pleców.
- No dobra, mogę spróbować.
Wiedziałem, że to zła decyzja.
- To ja idę do Jimmmmina- powiedział młody skacząc po dwa schody w górę.
~~~

Musieliśmy iść do zoo, bo co kurwa kogo obchodzi, że w pensjonacie mamy: basen, siłownie, sale taneczną, sale imprezową, jakiś tam kącik plastyczny, kilka plazm, konsole do gier, sale komputerową, mini kafejkę, bilard, i wiele innych takich pokoików. Ale co tam, lepiej oglądać strusie, które się tylko patrzą albo słonia, który ma chuja na ryju. W ogóle to ktoś myślał czego my chcemy? Nie. Bo nikt z nas nigdy nie był w zoo. To takie fajne? Gapić się na jakieś zwierzęta, których pełno jest w sieci i w telewizorach. Nawet nie możemy ich dotknąć. Jeszcze kurwa te gołąbeczki sobie gruchają. Od wstępu do zoo, Jimin złapał młodego za rączkę i w dupie mając cały świat. Zabrał go gdzieś i teraz gdzie nie pójdziesz to albo się liżą, albo przytulają, albo karmią. No po prostu rzygam tęczą. Cieszę się ich szczęściem i są naprawdę słodcy, ale kurwa jeśli przez najbliższe dni mają się zachowywać jak zakochane nastolatki, to ja chyba umrę od nadmiaru tej całej słodyczy. Jakby ich zamknąć w jednym pokoju, to by się nawet nie zorientowali ile czasu minęło. By się pewnie tylko ruchali i gadali, było gadanie i przerwa na sex a potem sex i przerwa na gadanie. Jeeeeezu ten dzieciok jest ode mnie młodszy, a już go dwóch zaliczyło. Ja jestem starszy i nikt mnie nie przeleciał. I, o zgrozo, ja nikogo też nie. Tak bardzo zhańbiony przez chłopaka, który nawet nie miał takich intencji.
Nagle z głębokiej zadumy wyrwała mnie jakaś ręka na moim ramieniu, odwróciłem się i napotkałem wzrok J-hopa.
- Taeś dobrze się czujesz?
- Tak, a co?- zignorowałem to zdrobnienie. Było nawet słodkie.
- Od jakichś dwudziestu minut gapisz się na tego słonia jakbyś chciał go zabić i poćwiartować.
- Wiesz, to całkiem kusząca propozycja- zaśmiałem się i kładąc ręce za głowę odwróciłem się od chłopaka i istoty z chujem na ryju. Gdy  mnie dogonił (ten bez chuja... znaczy bez chuja na ryju!) ruszyliśmy, by dołączyć do reszty grupy.
- O czym tak dumałeś? I co ci ten słoń zrobił?
- Nudno tu, a te znowu się ruchać będą- powiedziałem, gdy mijaliśmy Ciasteczko i jego mena. Cóż, nie przejmowali się niczym i nikim badając językami wnętrza swoich ust, ku smutku pewnych niedojrzałych, nastoletnich panienek wzdychających do nich. Widziałem, że trzy dziewczyny patrzą się również na nas, szturchały się nawzajem i po chwili wszystkie oczy były zwrócone w naszą stronę. To było coś typu "Ej skoro oni są gejami, to może tamtych przystojniaków zaliczymy?" głupie nastolatki robiące sobie głupie nadzieje. Wiem, że jestem przystojny i że wiele z nich do mnie wzdycha. Jednak jedna z dziewczyn patrząc na resztę tylko westchnęła i usiadła koło Kami zagadując ją. Postanowiłem rozpoznać się w terenie i ruszyłem w stronę jedynych normalnych dziewczyn- Bogu, a ty co tu tak siedzisz?
- Bogu?- blondynka patrzyła na mnie zdziwiona.
- No cóż... Kami to japońskie pojęcie boga lub ducha. W ogóle to jestem Tae, a to Hoseok- podałem jej rękę, a ona ją uścisnęła.
- Sulli, mógłbyś już iść?
- A to dlaczego?
- Bo widzisz staram się tu jakoś poderwać waszą piękną koleżankę, a ty z tą twoją aurą piękności i szarmanckim zachowaniem wszystko psujesz, więc wypizdu. (polubiłam to określenie :D Dop.by Aga :3)
- Ooooo... no nie wiedziałem, że wszyscy w naszej grupce są homo- popatrzyłem na Kami, a ona speszona spuściła spojrzenie.
- Nie wierze, że jesteście gejami. Zbyt wiele dziewczyn za wami szaleje.
Nie wahałem się ani moment, aby na oczach wszystkich rzucić się na szyje J-hopa. Nasze twarze dzieliły milimetry. Czułem na twarzy jego oddech, a odprężający, słodki zapach jego perfum wdzierał mi się do nosa. Przy nim nie mogłem się skupić, ani myśleć. Obiął mnie mocno w pasie, a moje ręce odnalazły miejsce na jego karku wplątując się w jego delikatne, zadbane włosy. Przymknąłem oczy, gdy nasze wargi się odnalazły. Z każdą sekundą całowaliśmy się jeszcze namiętniej, jego język doprowadzał mnie do szaleństwa, a to tylko pocałunek. Nie wiem jak długo to robiliśmy, ale dla mnie i tak było za krótko, chciałem by ten pocałunek trwał wiecznie. W moim brzuchu jakieś jebane motylki robiły sobie imprezę, nogi odmawiały posłuszeństwa, jakoby były z waty. Gdy zdyszani oderwaliśmy się od siebie on wciąż zaborczo przytulał mnie do siebie.
- To było..- właśnie jakie było? Namiętne? Dziwne? Przyjemne?- mocne- szepnąłem mu na ucho i delikatnie zdjąłem jego ręce ze swojego ciała. Gdy już się oddalił ogarnęło mnie okropne zimno, przeszywające na wskroś- Nie. Wiesz co... Jednak wróć, zimno mi- powiedziałem podchodząc do niego bliżej. Stanął za mną i wsunął dłonie w szpary między moimi rękoma a talią, głowę ułożył na ramieniu i mrucząc przymknął powieki. Przeczesałem włosy dłonią i westchnąłem, chyba szybko nie pozbędę się uczucia motylków masakrujących mój brzuch od wewnątrz. Ale dla niego mogę to przetrwać. Nie istniał w tym momencie świat oprócz niego, oprócz niego i dwojga ciemnych oczu wpatrujących się w nas z bólem. Dlaczego uszczęśliwiając jednego ranie drugiego? Przecież jeśli to byłby Jin, też bym go pocałował. CZY DO CHUJA NĘDZY MOJE ŻYCIE NIE MOŻE BYĆ CHOĆ W MAŁYM STOPNIU NORMALNE?! Co mam im obciągnąć, żeby nie byli zazdrośni? Jeju, czy to musi być takie skomplikowane?- Oć dupku idziemy to tego ciula- powiedziałem, ale nie oderwałem się od chłopaka. Zapewne wyglądało to bardzo komicznie, bo szliśmy jak dwa pojebane pingwiny. Te też są w tym zoo, więc jakbym się uparł mógłbym je po wkurwiać. Bardzo kusząca propozycja w odniesieniu do nudy, jaka tu panowała. Do nudy i tego złego podejścia innych osób. Wkurwiony na tego pedała stojąc pięć metrów dalej rzuciłem się w jego stronę z głośnym "przytul" i zawisłem na jego szyi- kochanie nie smutaj, bo mam wyrzuty sumienia- szepnąłem na jego ucho i pocałowałem go w policzek.
- Dobrze- odpowiedział i mocno przytulił mnie do siebie wtulając twarz w moje ciało. I bądź tu kurwa normalny żyjąc w trójkącie?! No, a Ciasteczko ma zaciesz jak na nas patrzy, ja kiedyś rozkurwię tego dzieciaka.
~~~
Jak można się było domyśleć pokoje były dwu i jedno osobowe. Można też było przewidzieć, że skoro J-hope i ja  mamy pokój razem, a Jin osobno, to zamiast siedzieć w swoich skromnych czterech kątach wpierdolił mi się do pokoju. Siedziałem między nogami Seoka, opierając się o jego tors, a Hope trzymał głowę na jego ramieniu i trzymał mnie za rękę. Nie mówiliśmy nic, wsłuchiwałem się w deszcz bębniący za oknem i skupiałem na dłoniach błądzących po moim brzuchu. Przez chwile dłonie się zatrzymały, a później opuściły okolice mojego brzucha. Nic się nie działo, więc otworzyłem oczy i spojrzałem na tych dwóch ciuli. A oni się całowali. To było takie słodkie. Takie piękne. Nagle przestali i z wciąż przymkniętymi powiekami uśmiechali się do siebie.
- Czuje się pominięty- szepnąłem. Tak naprawdę podobało mi się to co widziałem i nie musieli przestawać. Nawet jakby tu dzikie seksy zaczęli, to bym się nie buntował. Może któryś by mi obciągnął? Nie stop! Nie myśl tak! Koniec!...
... A może tak wspólna kąpiel? Owwww.. to by było boskie. Zauważyłem, że Jin schyla się coraz bardziej w moją stronę, a ja opadałem bardziej na materac. Gdy już nie było powietrza, lecz miękkie posłanie, położył ręce po obu stronach mojej głowy.
- Mam cię- gdy mówił jego usta ocierały się o moje. Po chwili przyciągnął mnie do głębokiego pocałunku. Jego palce błądziły po moim ciele, a językiem wyprawiał cuda. Widać było, że bardziej niż Hope jest doświadczony w pocałunkach. Gdy jego dłoń dotknęła mojego uda, jęknąłem w jego usta. Miejsce które przed chwilą dotykał płonęło ciepłem. Jeszcze raz przejechał po moim udzie, a ja głośniej jęknąłem. Gdy otworzyłem oczy widziałem, jak ten zboczeniec uśmiecha się ponętnie w moją stronę. I choć było to niezwykle przyjemne, odepchnąłem jego dłoń cały czerwony.
- Eeeee... idę spać- powiedziałem szybko i zniknąłem pod kołdrą drugiego łóżka. Po pół godzinie wciąż nie spałem, ale z główką pod pierzyną udawałem że śpię. Oni trochę rozmawiali ściszonymi głosami, potem z czegoś się śmiali, lizali się z dziesięć minut. A na koniec słyszałem jak szurają czymś, a potem zostałem przesunięty. Jak się domyślam te debile połączyły łóżka. No bo po chuj spać normalnie? Leżałem między dwoma pięknymi, ładnie pachnącymi, podniecającymi, seksownymi, dobrze się liżącymi, zabójczo szczerymi, zajebistymi, DUŻYMI (ich chuje wbijały mi się, jeden w tyłek, drugi w mojego), słodkimi, zabawnymi, zazdrosnymi, opiekuńczymi, zboczonymi, inteligentnymi, kochającymi, kulturalnymi, miłymi, szarmanckimi, wygadanymi, sympatycznymi, wiernymi (mogę o nich tak mówić żyjąc w trójkącie?), szalonymi, odpowiedzialnymi, odważnymi, wysportowanymi, wesołymi, pomocnymi, troskliwymi, upartymi, niezbyt cierpliwymi, czułymi, chamskimi, pracowitymi.... KURWA CO JA ROBIĘ ZE SWOIM ŻYCIEM!?!?!!??!?!?!?!?!?!??!!?!?!?
Ratunku.
~~~
(Oczami Ciasteczka)
- Ciekawe co teraz robi V- powiedziałem przewracając się na brzuch i wpatrując w tego chłopaka, który diametralnie zmienił moje życie.
- Pewnie w głowie klnie, a gada coś takiego dziwnego. On w ogóle ma nasrane w głowie- poczochrał mi włosy i owinął swoim ciepłym ciałem- spać.
Zamruczałem jak kotek i wtuliłem się w jego klatę.
~~~~
(V)
Dzień minął nam niezwykle nudno w jakimś zajebiście chujowym muzeum w którym jedyne co było do roboty to łażenie bez sensu i żarcie. Gdy wróciliśmy chłopcy postanowili urządzić sobie "męski" wieczór. Ale niezbyt im to wyszło bo te dwie lesby wpierdoliły nam się w czasie picia.
- Kookie jesteś nieletni- krzyknęła wyrywając mu piwo z ręki, jakby nie patrzeć, ona też- Jin jesteś naszym wychowawcą powinieneś coś powiedzieć!- chłopak odłożył piwo, ziewnął głęboko i drapiąc się po karku zlustrował ją wzrokiem. Gdy otworzył usta powiedział tylko:
- A róbta co chceta.
~~~~
(Ciasteczkooo)
Opierdol jaki otrzymałem od mamy przez telefon, nie równał się z darciem mordy jakie zaserwował mi Suga, gdy odebrał nas parę dni później z wielkim kacem. Przez zamroczony umysł niewiele faktów kojarzyłem od razu, ale gdy sobotniego poranka się obudziłem dostałem wiadomość na skrzynkę pocztową.
*J-hope oppa ma nam coś do pokazania, o piętnastej u mnie w domu*
Od kiedy ona gada na ludzi oppa?
Nie wiem, ale gorszym pytaniem było, co chce pokazać nam Hope?

środa, 24 grudnia 2014

Dlaczego ja?! (2)


Dobry :3
Kolejny rozdział.
Wreszcie.
Jeśli ktoś to czyta to byłabym baaaaaardzo wdzięczna jeśli byście komentowali.
Miłego czytania miśki.

~~~~~~
Jin złapał mnie pod ramię i pociągnął mocno w stronę schodów.
- Do łóżka- jego ton nie przyjmował sprzeciwów, ale cóż. Ja nie potrafię być potulny.
- Nie- wyrwałem się z jego uścisku i wziąłem czystą szmatę by też sprzątać. Dziewczyna popatrzyła na mnie spod grzywki lekko czerwonej od krwi i rzuciła mi w twarz zakrwawionym materiałem, a z rąk zabrała mi ten czysty.
- Wypierdalaj.
- Kami błagam cię- szepnąłem dobrze wiedziała o co mi chodzi. Widziałem że gryzła się z swoim sumieniem i w końcu westchnęła pokiwała przecząco głową i wróciła do szorowania.
- Idź pilnuj żeby spał albo leżał a ja posprzątam- rzuciłem ścierkę na ziemie i grzecznie udałem się z nauczycielem do swojego pokoju.
Położyłem się na łóżku i zakryłem kołdrą, a niech wie że mam focha!
Westchnąłem.
Nie mogłem zasnąć.
- Masz kogoś?- spytał tak od niechcenia unosząc odrobinę pościel. Wzruszyłem ramionami.
- Nauczyciel nie powinien pytać o coś takiego.
- Chodzi mi o rodzinę kmiotku-potargał mi włosy i uśmiechnął. Eh.
- Mam Sugę a rodzice jak prawie zawsze są na jakimś wyjeździe z pracy. Normalka.- znów zakryłem się kołdrą i założyłem słuchawki. Muzyka zawsze mi pomagała, włączyłem na maksa Three Days Grace „Pain”.  Przymknąłem powieki i starałem się ignorować rwący ból ręki. Zanim zauważyłem już spałem.

Miesiąc minął mi dość szybko zważając na to że prawie wcale nie miałem wolnych chwil. Na lekcjach tylko słuchałem albo Kami robiła mi notatki, no cóż nie było innego wyjścia. Przyzwyczaiłem się  do Jina jako nauczyciela i nie wyobrażałem już sobie lekcji z dawną nauczycielką. Gdy skończyły mu się praktyki dyro postanowił zatrudnić go jako stałego półetatowego nauczyciela bo nasze wyniki gwałtownie wzrosły. Do południa uczył nas a nocą chodził na zajęcia, wolny czas spędzał u mnie w domu i nawet Hyung nie miał z tym problemów. Soboty spędzaliśmy w bibliotece albo u niego czytając książki. Bo ze względu na zakochanych w moim mieszkaniu nigdy nie było spokojnie. Taki dzień był dzisiaj. Siedzieliśmy na czarnej skórzanej kanapie po raz kolejny czytając stronice jednej z jego ukochanych książek które znamy już prawie na pamięć. Po skończeniu czytania ostatniego tomu sięgnąłem po ciasteczka leżące na szklanym stole. Popatrzyłem na niego zaciekawiony. Ubrał szary dres i białą koszulkę z jakimś czarnym nadrukiem który jednak mało mnie obchodził. Książkę trzymał dość wysoko leżąc na meblu. Walnąłem stopą w okładkę a ta spadła na jego tors, przez chwilę pozostał w tej samej pozycji nie ruszając się ani o milimetr a później z krzykiem „O ty mały” począ gonić mnie po pomieszczeniu. Gdy już udało mu się przyszpilić mnie do lóżka, usiadł na moich biodrach i łaskotał w okolicy tali. Odpychałem go rękoma śmiejąc się wciąż i z trudem łapiąc oddech.
W pewnym momencie złapał mnie za nadgarstki i ułożył mi je nad głową. Nasze twarze niebezpiecznie się do siebie zbliżyły a ja w brzuchu coraz bardziej czułem motylki. A może to wczorajszy obiad?
Delikatnie niczym wiatr musnął moje wargi a nie widząc sprzeciwu z mojej strony pogłębił pocałunek, używając języka. To była istna wojna, poznawałem każdy zakątek jego ust, tak jak poznaję każde najmniejsze słowo w książkach.  Gdy oderwaliśmy się z powodu braku tlenu, językiem zszedł na mój kark drażniąc go lekko i doprowadzając mnie do szaleństwa. Nagle oderwał się ode mnie i  usiadł na kolanach przy końcu kanapy.
- Przepraszam nie mogę- schował głowę w rękach- przepraszam że to zrobiłem.
- Nie przepraszaj- podniosłem się do siadu i pochyliłem pod nim- tylko raz proszę- szepnąłem i znów przyciągnąłem go do pocałunku. Ku mojemu zdziwieniu oddawał je zachłannie, chcąc zabrać jak najwięcej. Wziął mnie na ręce i wciąż całując zaniósł do sypialni, tam rzucił mnie na wielkie czerwone łóżko i zdejmując koszulkę stanął nade mną, Jego oczy ociekały wręcz podnieceniem i erotyzmem, a lekko opalony tors ruszał się z każdym ciężkim oddechem. Widziałem, że tego chce, ale starał się kontrolować, jakby postawił sam przed sobą jakiś mur, by mnie nie dotknąć.
Jednak ja również bardzo tego chciałem i niewiele myśląc klęknąłem na łóżku, tak że byłem na wysokości jego krocza. Odpiąłem zamek od jego spodni i zsunąłem je odrobinę, moja ręka zawędrowała pod materiał jego bokserek chwytając  pobudzoną już męskość między palce. Wysunąłem narząd  i po chwili wahania włożyłem go do ust, był zbyt duży, więc się dławiłem ledwo oddychając. On złapał mnie za głowę i oderwał od swojego penisa.
- Nie rób tego na siłę- szepnął i cmoknął mnie w rozchylone wargi. Swoim ciałem przygniótł mnie do materaca i ręką dręczył moje sutki schodząc coraz niżej. Ściągnął ze mnie resztę ubrań i zaczął pieścić ręką. Pierwszy raz ktoś robił mi dobrze, było mi bardzo przyjemnie i jęczałem. Jego sprawne palce zawędrowały do mojego tyłka, zaczął od masowania moich pośladków. By odwrócić moją uwagę od palców wślizgujących się do otworu, przyciągnął mnie do dzikich pocałunków i nim się obejrzałem miałem w sobie trzy palce, które doprowadzały mnie do szaleństwa. W pewnym momencie chwyciłem jego dłoń i wyszeptałem mu do ucha, że jestem już gotowy. Wtedy odwrócił mnie na plecy i bez zbędnych powiadomień wszedł cały.
- Nie potrafię się kontrolować- powiedział cicho, a później pchnął mocno. Z każdą chwilą jego pchnięcia były szybsze i mocniejsze, doprowadzał mnie do skraju wytrzymałości sam głośno jęcząc i krzycząc. Po paru minutach poczułem, że dłużej nie wytrzymam i pobrudziłem jego pościel. Wiedziałem, że jemu jest jeszcze mało, więc starałem się wytrzymać. Przytulił się do moich pleców, a po chwili odwrócił mnie przodem do siebie. Zachłannie pocałował i wchodził coraz mocniej, wbiłem mu paznokcie w skórę przeciągając ją mocno. Czułem jak jego ruchy słabną, a potem ciepła ciecz rozlała się we mnie. Westchnąłem i zarzuciłem głowę w tył.
- Ale nie masz Aids?- zaśmiał się i pokręcił przecząco głową, Wtulony w jego ciepły tors zasnąłem.

~~

Obudziłem się rano i zobaczyłem jak Jin wychodzi z łazienki w samym ręczniku, westchnąłem i przeciągnąłem się. Usiadł przy mnie na łóżku i objął ramieniem wpychając nos w moje włosy.
- Młody przepraszam- już chciałem powiedzieć, że nie ma przecież za co ale zakrył mi usta dłonią- byłem zbyt napalony, a ty.... No przyznajmy, jesteś seksowny
- mhhhm mów dalej...
- ale... ale ja głupio dałem ci nadzieję, nie ma przyszłości dla takiego związku- westchnął- poza tym kocham już kogoś.
- Bardzo?- spytałem, nie było mi jakoś strasznie smutno. Wiedziałem, że i tak pewnie kogoś ma i że będzie to jednorazowa przygoda.
- Bardzo- zaciągnął się moim szamponem- tyle, że nie jest ze mną.
- No to załatwione- powiedziałem wstając. Popatrzył na mnie jak na idiotę- skoro nie chcesz tego seksownego tyłeczka- klepnąłem się w pośladek , czego jednak pożałowałem czując jak jego sperma spływa mi po udach- to pomogę ci go zdobyć.
Uśmiechnąłem się szyderczo i zniknąłem za drzwiami. Dopiero pod prysznicem pozwoliłem sobie na łzy.
- A idź pan w chuj- powiedziałem przed lustrem pocierając czerwone powieki.

~~~
No więc stało się. Z powodu obietnicy jaką złożyłem Jinowi, iż pomogę mu zdobyć chłopaka, wylądowałem na jakiejś imprezie. W sumie dużo nas nie było. Razem z nami piątka.
Widać było, że niejaki Tae i J-hope mają się ku sobie, widać też było ten piorunujący wzrok nauczyciela gdy "przybliżali" się do siebie. Gdy kelnerka przyniosła piwo jeden z nich, bodajże Jimin zabrał mi kufel sprzed nosa.
- Nie pijesz dzieciaku.
- Nie jestem dzieckiem!- powiedziałem wstając, lecz gdy chwycił mnie za rękaw, usiadłem grzecznie. W sumie był niczego sobie i jak najbardziej w moim guście. Wciąż się uśmiechał i opowiadał coś zawzięcie.
~~~~
Po dwóch godzinach i parudziesięciu piwach większość była tak wstawiona, że sama nie wróciła by do domu. Jin oparł rękę na moim ramieniu.
- Zabiorę do siebie Hopa i TaeTae, ale błagam cię, przenocuj Jimina- powiedział robiąc maślane oczka, a gdy się zgodziłem cmoknął mnie w usta i poszedł z pijanymi do domu.
Z trudem, ale zaprowadziłem go do domu. Chwiał się delikatnie, ale wciąż posiadał zdrowy rozsądek i starał się nie utrudniać mi zadania.

Gdy otworzyłem drzwi naturalnie stali w nich Suga i Namjoon. Ten drugi drgnął zdziwiony, gdy zobaczył chłopaka uwieszonego na moim ramieniu i podparł go z drugiej strony.
- Ja pierdolę Jimin, co ty żeś ze sobą zrobił?- westchnął i pomógł mi zanieść go do mojego pokoju. Zostawiliśmy go na dwuosobowym łóżku i wróciliśmy do Hyunga.
- Znacie go?
- Jasne że tak- powiedział braciszek, wciąż stojąc na korytarzu- jest naszym przyjacielem, tak samo jak Jina, zakładam, że to właśnie z nim go poznałeś?
- Mhhhm.
- Piłeś?
- Monster przecież wiesz, że nie piję- on wzruszył tylko ramionami i ruszył w stronę sypialni.
- A ty gdzie?
- Dzieciak miał trudny wieczór, my zresztą też, wszystkim nam przyda się odpoczynek- machnął na nas ręką i zniknął za drzwiami.
- Dobranoc- powiedziałem i śmignąłem do siebie.
Gdy wszedłem do pokoju, widziałem jak chłopak siedzi na łóżku i przeciera oczy, było coś w tym widoku, no nie wiem... Nietypowego? Zachwycającego? Pociągającego?
Popatrzył na mnie i wyciągnął dłoń w moją stronę. Zdziwiony podszedłem i ją chwyciłem. Wtedy przyciągnął mnie do swojej klatki i pocałował.
- Jimin czekaj- położyłem ręce na jego torsie gdy całował mnie po żuchwie. Nie miałem jednak siły by go odepchnąć, to było zbyt miłe. Przez materiał poczułem jego mięśnie, Jin takich nie miał. Palcem obrysowywałem każde wgłębienie w jego skórze gdy ten robił malinki na moim karku. Przeczesałem mu włosy i przylgnąłem do niego gdy dłonią gładził moje podbrzusze, wplotłem palce między jego kłaki i masowałem mu skórę głowy. Nagle za oknem walnął piorun, a ja podskoczyłem i mocniej się w niego wtuliłem.
- Jeon zepsułeś całą atmosferę- szepnął mi na ucho, a ja wciąż kurczowo trzymałem się jego ciała słysząc kolejne grzmoty- boisz się burzy? Może coś na to poradzimy?
Położył mnie na swoich biodrach i zgasił światło, jedyne co oświetlało pokój to błyski za oknem. Zdjął ze mnie koszulkę i mrucząc cicho obrysowywał moje kości ręką. Gdy to jednak mu się znudziło postanowił rozpalić mnie drażniąc jeden z sutków. Jęknąłem i poczerwieniałem. Spuściłem głowę cicho jęcząc. Chyba zmotywowało go to do dalszych działań, bo drugim zajął się ustami a mianowicie językiem. Podniecony nie mogłem już wytrzymać i ocierałem się o niego. Postanowił spełnić moją cichą prośbę i drugą dłonią sięgnął do moich bokserek. Najpierw powoli jeżdżąc wzdłuż całej długości, a później szybko poruszając przy główce. Uwolnił mnie od zbędnych ubrań i położył na łóżku, nim się zorientowałem jego usta pochłonęły moją męskość. Nie wiem skąd on to umie, ale jest w tym świetny. Językiem kręcił kółka po całym trzonie, a później zasysał u góry. Tego już nie byłem w stanie wytrzymać, sam pchałem biodra w górę w jego stronę. Włożył mi do ust dwa palce.
- Pośliń porządnie- rozkazał i wrócił do swojego zajęcia. Wyjął palce z moich ust i wciąż robiąc mi dobrze zanurzył jeden z nich w mojej dziurce. Była różnica w tym jak robił to Jin, a jak robił to on. Jimin był bardziej delikatny i starał się by było mi jak najlepiej, Jin był zachłanny i starał się robić tylko tak by mnie nie bolało.
Rozciągnął mnie, a gdy skończył przewrócił mnie na brzuch i językiem jeździł wokół mojej dziurki.
- Nie... nie tak- jęknąłem, gdy jego język wsunął się do mojego otworu. Ruszał nim w każdą stronę, a ja mocno trzymałem się prześcieradła. Czułem, że niedługo dojdę- Jimin ja zaraz- szepnąłem, a on złapał moją męskość i zaczął szybko mi dogadzać. Wytrysnąłem po chwili na prześcieradło, będę musiał jutro zmienić pościel. Oddychałem głośno, czekałem aż we mnie wejdzie, ale on zaczął schodzić z łóżka- ej- złapałem go za pasek od spodni i podciągnąłem się na wysokość jego twarzy- jeśli coś zacząłeś, to skończ to.
- Żebyś tylko później nie żałował- nasze twarze dzieliły milimetry, odpiął pasek i uniósł moje ręce ku górze. Związał je paskiem, a później położył się na mnie i przywiązał do ramy mebla. Zdjął z siebie koszulkę uwalniając ten piękny brzuch, miałem ochotę go dotknąć jednak pasek mi na to nie pozwolił. Chwilę później w ślady za koszulką poszły spodnie i majtki. Zszedł ze mnie i włożył ręce pod moje kolana unosząc je ku górze. Usadowił się między nimi i nakierował swojego penisa na moje wejście. Pochylił się nade mną i w momencie gdy we mnie wchodził zaczął mnie całować. Nie odrywając się od moich ust poruszał się we mnie odnajdując mój czuły punkt. Puścił moje nogi, którymi objąłem jego biodra i pocałunkami zszedł na kark, robiąc jeszcze więcej malinek. Jęcząc, odchyliłem głowę w tył dając mu lepszy dostęp. Czułem że niedługo dojdę a on razem ze mną, sięgnął dłonią do mojego krocza i je masował. Gdy wytrysnął we mnie sam ubrudziłem jego dłoń. Nie miałem siły. Ze zdziwieniem zauważyłem, że to mój drugi numerek w tym tygodniu. Jednak ten był o wiele lepszy. Mruknąłem i przymknąłem powieki, Jimin zdjął pasek  moich rąk i pocałował w czoło.
- Dobranoc- objął mnie w pasie i mocno do siebie tuląc, przykrył nas kołdrą która spadła na ziemię.

~~~
Obudziłem się koło siódmej nad ranem i zobaczyłem anioła w moim łóżku.
Nagiego anioła w moim łóżku.
I starszego brata stojącego w drzwiach.
Westchnąłem i uśmiechnąłem się do Hyunga, a on pokręcił głową i wyszedł.
Z uśmiechem popatrzyłem również na chłopaka obejmującego moje nagie ciało. Cmoknąłem go w lekko uchylone usta.
- Wstawaj księciu- szepnąłem znów go całując. Nagle złapał mnie w talii i położył na sobie pogłębiając za razem pocałunek.
- Z taką księżniczką w łóżku mogę zostać wieczność- pocałował mnie za uchem.
- Ale musimy iść się wykąpać.

~~~
Dwa dni później.
- Spędziłeś weekend ruchając się z jakimś tam Jiminem?- zakryłem jej usta i popatrzyłem czy nikt w klasie się na nas nie patrzy.
- Tak, ale nie mów tak głośno głupku.
- Myślałam, że to Jin cię pierwszy zaliczy.
- Bo zaliczył- powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Chciała powiedzieć coś równie żenującego, ale na moje szczęście przerwał jej dzwonek. Z młodym nauczycielem wszedł dyro i stanął na środku.
- Uczniowie policealnej szkoły muzycznej chcieliby zabrać jedną z naszych klas na wspólną wycieczkę, jako że ominęło was dużo wycieczek proponuję byście to wy pojechali ze starszymi kolegami i koleżankami, co wy na to?- wszyscy krzyczeli radośnie. Jasne że chcemy pan się jeszcze pyta? Dyro popatrzył na Jina, a ten wzruszył ramionami.
- Jeśli tylko chcą, chętnie pojadę jako opiekun.


Trzy dni później staliśmy pod dwoma autobusami z walizkami spakowani na najbliższy tydzień. Kami uwieszała mi się na ramieniu opowiadając coś zawzięcie, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Nagle zobaczyłem że większość dziewczyn wpatrzona jest w grupkę jakichś osób stojących trochę dalej. Przyjrzałem im się i zobaczyłem, że to ta grupka debili z którą przyszło mi żyć. Dziewczyna też na nich popatrzyła i hasając ruszyła w ich stronę. Poszedłem za nią nie wiedząc o co jej chodzi.
- Który z was to Jimin?- spytała stając na środku, a że była niższa wszyscy patrzeli na nią z góry. Chłopak podniósł rękę- to ty ruchałeś cały weekend Kookiego?- zadławiłem się śliną, a wszyscy wpadli w śmiech.
- KAMI!- krzyknąłem i walnąłem ją w ramię.
- Gratuluje buraczku- powiedział Jin stając za mną. Pisnąłem i odwróciłem się, wycofując się w tył. Oczywiście znając moje szczęście wpadłem prosto w ramiona Jimina, który zamknął mnie między nimi i przyciągnął do siebie.
- Wypizdu- powiedział piorunując wzrokiem nauczyciela. Nie wiedziałem co robić. Odwróciłem się twarzą w jego stronę i pocałowałem w policzek- on jest mój- szepnął przyciągając mnie do pocałunku. Kątem oka zobaczyłem, że moja przyjaciółka i TaeTae to nagrywają.
- Możemy gdzie indziej?- spytałem cały czerwony patrząc na chłopaka.
- Wiesz będziemy mieć na to cały tydzień.- szepnął nie puszczając mnie.
- Mogę wam załatwić, że będziecie mieć razem pokój- powiedział Jin.
- A gdzie haczyk?- spojrzałem na niego spode łba, zawsze musi być haczyk.
- A haczyk jest taki, że dam wam wspólny i tylko i wyłącznie wspólny pokój, jeśli znów się ze mną przeliżesz. Ale jeśli tego nie zrobisz to za chuja nie będziecie mieć razem.
- No chyba cię coś...- zanim skończył walnąłem go łokciem między żebra. Podszedłem do nauczyciela i zarzuciłem mu ręce na kark. Gdy złączył nasze usta w pocałunku nie poruszałem się prawie wcale. Nie było mi z nim tak dobrze jak z Jiminem. Oderwałem się od niego.
- I tak lepiej mi z nim niż z tobą- szepnąłem mu na ucho i wróciłem do chłopaka, który ponownie mnie przytulił.
- Nie mów tak. -skrzywił się Jin.
- Taka prawda- powiedział Jimin kładąc brodę na moim ramieniu.
- Wiesz... ja i tak miałem go pierwszy.
- ZAMKNIJCIE SIĘ!- krzyknęła Kami stając na środku, wskazała palcem na Jina- a ty jeśli myślisz, że zaimponujesz MU będąc chamskim, to grubo się mylisz.
- Komu?- spytał J-hope patrząc na nią zdziwiony.
- Tae. Nie wiem który to, ale on się w nim kocha- nagle zapadła cisza, a wszyscy patrzyli na Jina- powiedziałam za dużo tak?- V pokiwał głową i ruszył już do autobusu.
~~~

wtorek, 23 grudnia 2014

3. Z życia Jeongguka.



~~~~
Wyszedłem spod prysznica i stanąłem przed lustrem. Obserwowałem, jak krople wody spływają z moich włosów i powoli płyną po moim torsie. Wziąłem do ręki świeży, jasnozielony ręcznik. Wytarłem nim twarz i włosy. Miękkość włókien otulała przyjemnie moje ciało. Czułem zapach mego cudownego szamponu liliowego. Uwielbiam go. Włosy mam po nim miękkie, lśniące i pachnące.
Uczesałem się grzebieniem i potargałem grzywkę placami. Wpatrywałem się w swoje odbicie. Uniosłem brwi i spojrzałem na siebie ponętnym wzrokiem. Przez myśli przechodziły mi teksty typu "Hej przystojniaku, wybierzemy się gdzieś?" albo "Cześć ciasteczko, mogę cię schrupać?". Bądź co bądź całkiem mraśny jestem. Zacząłem oglądać swoją twarz pod różnym kątem. Może podobam się komuś? Może jakiejś nieznajomej? Może Claire? Może Jimi... - NIE NIE NIE! - zacząłem krzyczeć na głos i machać rękoma nad głową, żeby "odgonić" myśli. Stanąłem na baczność i zmierzyłem swoje odbicie wzrokiem. Westchnąłem ciężko, opierając się rękoma o zlew. - Skąd masz w ogóle takie myśli Jeongguk? - mówiłem do lustra. - Jimin... - szepnąłem, spuszczając wzrok. - Dlaczego tak często niepokoisz mój umysł? Dlaczego!?
Odepchnąłem się od umywalki, owinąłem ręcznikiem biodra i podążyłem w stronę drzwi, otworzyłem je i zastałem mamę podpierającą ścianę z koszem prania w rękach. Zaniemówiłem i zacząłem zmieszany machać palcem z otwartymi ustami, chcąc zadać pytanie jak długo tu stoi.
- Wcale nie słyszałam, jak gadasz sam do siebie - skomentowała i weszła do łazienki. Walnąłem się otwartą dłonią w czoło. Czułem się jak kretyn. Mam nadzieję, że nie słyszała co mówię.
~~~~
Zbliżała się 19.30. Jimin wysłał mi SMSa "Wychodzę z domu, szykuj się". Zszedłem do salonu, by poinformować mamę, że Jimin już po mnie idzie.
- Ale przecież mieliście iść o 20:00. Jeszcze wcześnie. Może zaproś go na chwilę do nas - zaproponowała mama.
- Nie wiem czy to dobry pomysł..
- Chcę go poznać. Zaproś go - rozkazała.
Wyjąłem telefon i napisałem koledze, że moja rodzicielka chce go poznać.
- Chętnie wpadnie - powiedziałem, gdy dostałem odpowiedź. "Już się boję" - dodałem w myślach.
Siedziałem przy stole, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Mama zerwała się z kanapy i pobiegła otworzyć. Wyszedłem na korytarz.
- Dzień dobry! - powiedział chłopak z szerokim uśmiechem. - Hej Kookie! - przekroczył próg domu i pomachał do mnie.
- Dzień dobry Jimin. Chodź do salonu - odpowiedziała mama, a ja oparłem się bokiem o ścianę krzyżując ręce na piersi i przewróciłem oczami.
- Maamoo, ale musimy już iść. - chciałem uchronić kolegę przed wywiadem mojej mamy.
- Właściwie możemy 10 minut posiedzieć. A jak tam noga Ciastek?- powiedział chłopak, dobijając mnie psychicznie.
- Nie mów tak do mnie - burknąłem poirytowany. - Z nogą dobrze - odepchnąłem się od ściany i wszedłem do salonu. Dwójka poszła za mną. Na małym drewnianym stole stała duża miska wypełniona ciastkami z kawałkami czekolady. Moje ulubione. Uśmiechnąłem się i przekrzywiłem głowę, patrząc na nie z miłością. Z zauroczenia wyrwała mnie ręka Jimina przed moją twarzą.
- Ciasteczko kocha ciasteczka - zaśmiała się mama, znów mnie irytując.
Wziąłem kilka ciastek i zadowolony usiadłem na kanapie, przyciągając jedno kolano do klatki. Oni poszli za moim przykładem.
- Ile masz lat? -spytała mama.
- 19.
- Pijesz?
- Mamo! - kopnąłem ją w łydkę.
- No co! Idziesz z nim na imprezę do obcych ludzi, ty jesteś nieletni, nie możesz pić -odpowiedziała władczo.
- Ale co cię obchodzi, czy on pije? Ja nie piję. I nawet jak reszta będzie pić, to ja nie będę. Nie ufasz mi?
Zapadła chwilowa cisza.
- Ja piję, ale się nie upijam - wtrącił Jimin. - Prawda, że na imprezie wszyscy są pełnoletni i będzie alkohol. Ale nikogo do niczego nie zmuszamy.
- A dziewczyny będą? - spytała.
- Nie. To męski wieczór.
Sądząc po minie, mama nie zachwyciła się tą wiadomością. Zwłaszcza po wczorajszej rozmowie o homoseksualistach.
~~~~
Szliśmy chodnikiem.
- Ilu ich tam będzie?
- Pięciu, plus ja i ty.
- Wszyscy starsi ode mnie, wnioskując po tym co mówiłeś...
- Tak. TaeTae w moim wieku, reszta starsza.
- A u kogo jest impreza?
- U TaeTae.
Doszliśmy do piętrowego domu, podobnego do mojego. Nad drzwiami paliła się lampka oświetlająca żółtym światłem wycieraczkę z napisem "Welcome". Jimin zapukał do drzwi. Stałem pół kroku za nim, kryjąc się lekko za jego lewym ramieniem. Drzwi otworzyły się i ukazał się w nich dość wysoki chłopak o różowych włosach i odstających uszach. Wyszczerzył zęby jak lew. Dość nietypowy uśmiech.
- Heej! - zakrzyknął różowowłosy.
- Cześć Tae, to jest Jeongguk - powiedział Jimin, robiąc krok w prawo i pokazał na mnie dłonią. Uniosłem brwi, wygiąłem usta w lekkim uśmiechu i nieśmiało pomachałem do niego.
- Hej Jungkook! - zawołał entuzjastycznie. - Jakiś ty słodziutki -podszedł do mnie i chwycił moją twarz robiąc dzióbek. - Taka słodziutka twarzyczka! - już go nie lubię. Gdy pozachwycał się moją urodą, wszedł do domu i pokazał nam ręką, żebyśmy poszli jego śladami.
Wykonaliśmy polecenie i rozebraliśmy się, wieszając kurtki na wolnych wieszakach. Różowowłosy poszedł do pomieszczenia, z którego dobiegały śmiechy.
- On jest mój! Nie dotykać! - usłyszałem jego głos.
Czy to miało być o mnie, co to miało znaczyć? Zestresowałem się trochę. Nie wiem dlaczego. Przecież to tylko koledzy tego idioty z parku, który właśnie był obok mnie i ściągał swoje trapery.
- To, że otworzyłeś mu drzwi, nie znaczy, że możesz sobie go zaklepywać! - Jimin podniósł głowę i przysłuchiwał się uważnie.
- J-hope - powiedział do mnie, pokazując palcem wskazującym w stronę pokoju. - Jeśli nie chcesz być zjedzony przez nich, to zaufaj mi.
Weszliśmy do salonu. Pomieszczenie było duże. Stała tam jasnopomarańczowa, materiałowa kanapa i dwa fotele do kompletu. Na ścianie nad komodą wisiała plazma i właśnie jakiś śmieszny koleś z prostą, blond grzyweczką wrzucał gościa podobnego do siebie do basenu. Żółta tapeta komponowała się z podłogą wyłożoną jasnymi panelami i żółtym dywanem. Pomieszczenie wydawało się takie ciepłe i lekkie. Na szklanym stoliku stała miska z chipsami, pięć półlitrowych szklanek napełnionych piwem i trzy puste szklanki. Czyżby ktoś miał jeszcze przyjść?
Pięć par oczu wpatrywało się w moją osobę. TaeTae i jakiś miło wyglądający chłopak o dziecięcych policzkach i szczenięcym spojrzeniu zżerali mnie wzrokiem.
- Co się tak gapicie? Przedstawilibyście się mu, a nie. Chcecie go wystraszyć? - krzyczał Jimin. - To jest Yoongi, Namjoon, Jin - wskazywał palcem. - Ten nieogarnięty to Hoseok - wskazał na chłopaka, który wciąż się na mnie gapił - a V już znasz.
- Kocham cię Ciasteczko - powiedział Hope, a ja popatrzyłem na niego jak na debila.
- Miłość od pierwszego wejrzenia, a ja w zapomnienie?! - Yoongi walnął chłopaka w tył głowy z otwartej dłoni. - Nie odzywaj się do mnie - obrócił się tyłem do Hoseoka i skrzyżował ręce na piersi.
- Ale Suga... Przepraszam, nie będę. To tylko takie chwilowe zauroczenie słodkim dzieckiem.
- Jestem doroślejszy od ciebie - burknąłem. - Nie ślinie się tak jak ty.
- Joen... - wtrącił Jimin. - Nie bądź niemiły.
- Nazwał mnie słodkim dzieckiem! Wypraszam sobie!
- Przepraszam. Nie będę się dalej pogrążać - Hope skulił się na kanapie i zbliżył się do Yoongiego, kładąc mu głowę na ramieniu i patrząc błagalnie.
- Czemu wciąż się na mnie patrzysz? - spytałem różowowłosego.
- Bo się zachwycam twoją osobą - podszedł do mnie i przejechał dłońmi po moim torsie. Odskoczyłem jak poparzony.
- Zostaw go! - krzyknął Jimin i popchnął go na fotel. V zrobił wielkie oczy, najwidoczniej nie wiedząc o co chodzi. - On jest hetero, ma dziewczynę. Trzymaj się od niego z daleka, bo ci wpieprzę - chłopaki zareagowali śmiechem.
- Jimin, a może to ty się w nim kochasz? - mówił Suga przez łzy śmiechu. - Nie wolno przecież bić biednego TaeTae - wydął dolną wargę, pokazał palcem drogę spływającej po policzku łezki i popatrzył na V skulonego na fotelu, ze strachem spoglądającego na zmieszanego chłopaka stojącego nad nim.
- Jimin, poradzę sobie, nie musisz mnie niańczyć. A Claire nie jest moją dziewczyną.... Jeszcze -
- Słowo klucz! - Jimin uniósł palec. - W każdym razie, jesteś hetero. Więc przykro mi Tae.
Zapadła krępująca cisza. Tylko z telewizora słychać było rozmowę. Czułem się skrępowany i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Wciąż stałem sobie w drzwiach.
- Może usiądźcie - stwierdził siedzący na podłodze blondyn z postawionymi na żel włosami, którego imienia nie zapamiętałem. Jimin zajął miejsce na fotelu, a ja wepchałem się na kanapę między Hoseoka przytulającego Yoongiego, a Jina zapatrzonego w telewizor.
- Stypa co nie?- zagadał chłopak obok, przenosząc wzrok z telewizora na mnie. Wziął do ręki szklankę z piwem i sączył je powoli.
- Ktoś ma jeszcze przyjść? Jest nas siedmiu, a osiem szklanek - zapytałem.
- Nie, to do przedstawienia - blondyn spojrzał na V i uśmiechnął się znacząco.
TaeTae zgasił światło i wyłączył telewizor. Zapanowała ciemność. Poczułem, że chłopaki wstają z kanapy i gdzieś się wybierają. Słychać było szmery, szepty i szuranie stóp po podłodze.
- Ej, co jest? Gdzie idziecie? - spytałem zmieszany. Nie otrzymałem odpowiedzi. Po chwili hałas ustał.  Ktoś włączył muzykę. Znałem tę melodię. To było "SPEED - Don't tease me".
Jasnoniebieskie światło oświetliło grupkę przyjaciół ubranych na czarno-biało, stojących na środku pokoju w określonej formacji. Zauważyłem, że wszyscy mają bluzki na długi rękaw oprócz Jimina, który miał luźną koszulkę na ramiączkach, przy której pięknie prezentowały się jego mięśnie.
Chłopaki zaczęli tańczyć swój własny układ, niektóre ruchy upodabniając do oryginału. Świetnie im to wychodziło. Czyżby chodzili razem do szkoły tanecznej o której wspominał Jimin? Kopara mi opadła, gdy zobaczyłem fenomenalnie salto w tył tego debila z parku. Z zachwytem obserwowałem ich wyczyny. Gdy utwór się kończył, ustawili się zdyszani w pozycji wyjściowej i spoglądali na mnie wyczekująco. Patrzyłem na nich szeroko uśmiechnięty i zacząłem klaskać.
- Zajebiste! Sami to opracowaliście? -spytałem. Rozluźnili się i w odpowiedzi kiwnęli głowami. - Trzymacie tu stroje?
- Tak. Na piętrze mamy salę do ćwiczeń. Mieszkam tu z młodszą siostrą Taesang, bo rodzice się na mnie obrazili i wyprowadzili się do hotelu, tuż obok miejsca ich pracy. Wygodniej im. A Taesang w weekendy nocuje u swojego chłopaka, więc jesteśmy sami - opowiadał V, a chłopaki wrócili na swoje miejsca.
- Może to głupie... Ale to przypadkiem nie jest dom twoich rodziców? Skoro się obrazili, nie wnikam za co, ale czemu nie wywalili cię z domu, tylko sami się wyprowadzili? Zrezygnowali z przestronnego domu na rzecz pokoju w hotelu?
- Apartamentu. Tam też mają dużo miejsca. Szczerze nie wiem czemu tak zrobili, ale mi to pasuje. Im najwyraźniej też.
- Aha. Ok. I po co ta szklanka? - zaciekawiłem się, zauważając, że dalej stoi w tym samym miejscu.
- Ach Jungkook, Jungkook - V poklepał mnie po ramieniu. - Po to, żebyś się pytał.
- TaeTae wyjął jedną szklankę za dużo, bo jest tępy i nie potrafi liczyć i powstał z tego pretekst do przedstawienia, które zresztą było zaplanowane - wytłumaczył Jin.
- Hah. Aha. A kiedy trenujecie?
- Kiedy nam pasuje. Wieczorami. Chcemy kiedyś występować, ale musiałby nas ktoś wypromować, ale nie ma kto. - zastanawiałem się nad tymi słowami, na myśl przyszły mi konkursy taneczne, castingi, wytwórnie i opera mojego ojca... Ale ostatnie wykluczyłem, bo w życiu by się nie zgodził na coś takiego w jego ukochanej operze.
- I właśnie chcielibyśmy się ciebie zapytać czy chciałbyś może dołączyć do naszej grupy... Umiesz śpiewać, tańczyć?
- Myślę, że umiem. Ale tańca wam nie zaprezentuję z powodu skręconej kostki, niby chodzę, ale bieganie czy taniec pogarsza sprawę.
- A no Jimin mówił...- spiorunowałem go wzrokiem, ciekaw co im naopowiadał, nie zastanawiając się co mogą sobie inni pomyśleć..
- Jeon? Czemu tak na niego patrzysz? Spokojnie, nie opowiadał nam co robiliście w nocy - rzucił. Yoongi.
- Co!? - krzyknęliśmy równocześnie z Jiminem.
- Skąd wiecie, że u mnie nocował? - zapytał bezmyślnie.
- Nie wiedzieliśmy - powiedział Hope.
- Mógłbyś czasem pomyśleć, zanim coś palniesz idioto - załamałem się.
- Chwila.... Czy wy... - blondyn zaczął pokazywać znacząco palcem to na mnie to na tego debila.
- Nie - odpowiedziałem. -porwał mnie z ulicy i zabrał do swojego domu, gdy byłem nieprzytomny po wypadku, zamiast zadzwonić po karetkę.
- I dobrze zrobił -poparł go Jin.
~~~~
22:30...
- LaLaLaa LaaaAA ! *jebut* o mój łeb... - patrzyłem na plackiem leżącego RapMona (w końcu wiem jak na niego mówić). Impreza się rozkręciła. Chłopaki trochę sobie wypili, a Namjoon to już całkiem. Jimin śmiał się co chwilę jak opętany.
- Ale się rozkraczyłem! - powiedział zachwycony, stojąc w naprawdę zacnym rozkroku. - Prawie szpagat! - głos miał jak mała dziewczynka. Co alkohol robi z człowiekiem...
Hoseok i Suga badali sobie wnętrza ust (to nie tak jak myślicie, po prostu bawili się w dentystów...), nie przejmując się otoczeniem, TaeTae tańczył w kącie z drinkiem w ręce, a ja siedziałem z zasypiającym Jinem.
Popatrzyłem na 0.7 stojące na stoliku, moją szklankę z colą i napełniony z myślą o mnie kieliszek. A może by tak trochę się napić, humor sobie poprawić... Wziąłem kieliszek do ręki. Mama się nie skapnie...
- Jeongguk! -krzyknął rozkraczony chłopak w momencie, gdy połykałem zawartość kieliszka. Wszystkie oczy zostały skierowane na mnie.
- No co? Wy możecie, a ja nie?
- Ale twoja mama..
- Kit tam! Jak się bawić to się bawić! - machnąłem na niego ręką.
- Ach ta dzisiejsza młodzież - zaczął Jin, wymachując puszką z piwem. - Bez alkoholu to się już nie potrafi bawić!
~~~~
00:00
- Aś śe naebałem! - powtarzał półprzytomny Jin leżący na kanapie.
Było mi tak zabawnie, wszyscy dookoła robili takie śmieszne rzeczy, że tylko się śmiać i chichotać. Siedziałem sobie okrakiem na kolanach gospodarza imprezki i mierzwiłem jego różowe włosy.
- Ty też jesteś słodziutki tygrysku - mówiłem do niego. TaeTae wkładał mi ręce pod koszulkę i robił malinki na szyi. Jego usta na mojej skórze sprawiały mi wielką przyjemność. Zdjąłem jego koszulkę i wodziłem rękoma po nagim torsie. On także zabrał się za ściąganie mojej górnej części ubrania. Przyciągnął mnie do namiętnego pocałunku. Poczułem jego ręce masujące moje pośladki. Uchyliłem wargi, pozwalając mu zbadać językiem wnętrze moich ust. Nasze języki splotły się ze sobą. Nie wiedziałem, że pocałunek z tym różowym tygrysem może mi się tak bardzo podobać. Oderwaliśmy się od siebie i rozejrzeliśmy się po pokoju. Był pusty, nie licząc chłopaka chrapiącego na kanapie.
- Gdzie reszta? - spytałem.
- Nie wiem. Chodźmy ich zlokalizować - wstałem z niego i wyszedłem na korytarz. Cisza. Weszliśmy schodami na piętro. Słychać było głośny śmiech i wywracające się przedmioty.
- Sala do ćwiczeń - V podniósł palec w górę i pociągnął mnie za rękę. Otworzyłem drewniane drzwi i weszliśmy niezauważeni do pomieszczenia. Zakryłem ręką usta, żeby nie zacząć się śmiać. Jim i Namjoon okładali się kolorowymi, piankowymi pałkami. Biegali po całej sali wywracając wszystko, co stanęło im na drodze. Sala wyposażona była w duże piłki, ciężarki, hantle, hula-hop i inne urządzenia do ćwiczeń. Stały tam też taborety. Nie wiadomo czemu oczami wyobraźni zobaczyłem Jimina siedzącego na takim taborecie podczas ćwiczeń-w tym przypadku podnoszenia hantli z łokciem opartym o kolano. Oczywiście miał na sobie koszulkę z występu odsłaniającą ramiona. Serio aż tyle wypiłem? "Tak"- odpowiedziałam sobie w głowie. - "przed chwilą całowałeś się z różowym tygrysem, który także trzeźwy nie jest!". Moje myśli przerwał łomot. Ujrzałem jak roześmiany RapMon leży na Jiminie i właśnie ma zamiar go pocałować. V właśnie wyjął telefon i zaczął to nagrywać z lwim uśmiechem na twarzy. Łzy napłynęły mi do oczu, gdy ich usta się złączyły. Wyszedłem stamtąd, głośno trzaskając drzwiami. Poszedłem do łazienki i spojrzałem w lustro. Ogarnąłem się, że jestem bez koszulki, bo przecież "tygrysek" mi ją zdjął. Przeraziłem się, gdy ujrzałem malinki na mojej szyi.
- No nie.. - powiedziałem do siebie i zacząłem przeszukiwać szafki w poszukiwaniu jakiegoś pudru czy fluidu. Przecież mieszka tu dziewczyna. Powinna mieć jakieś kosmetyki.
Przegrzebałem już wszystkie półki, znalazłem to czego szukałem i zrezygnowany spojrzałem na siebie. Twarz też nie wyglądała najlepiej. Umyłem ją zimną wodą, by trochę się orzeźwić i nałożyłem preparat na zaczerwienione miejsca. Wyszedłem na korytarz i udałem się do pierwszego lepszego pokoju z zamiarem pójścia spać. Kogo zastałem w pierwszym lepszym pokoju? Sugę poruszającego się na Hoseoku. Jęk Yoongiego zagłuszył dźwięk otwieranych przeze mnie drzwi i znów wszedłem niespostrzeżony.
- Like a ninja - westchnąłem, rzucając się na łóżko obok nich. - Nie przeszkadzajcie sobie. Ja idę spać - zamknąłem oczy. Oni na chwilę umilkli, ale rzeczywiście się mnie posłuchali i kontynuowali seks, nie zwracając na mnie uwagi. Otworzyłem jedno oko. Hope całował szyję swojego ukochanego, wciąż się w nim poruszając. "Jeongguk! Na co ty patrzysz!?" zbeształem się w myślach, lecz dalej ich obserwowałem. Młodszy obrócił hyunga na plecy i pchnął go jeszcze parę razy, wydając z siebie dzikie odgłosy. Starszy najwyraźniej doszedł, bo poczułem na swoim nadgarstku ciepłą kropelkę. Wzdrygnąłem się i wytarłem rękę w ramię Sugi.
- Trzymaj swoją spermę przy sobie! - krzyknąłem na niego i poszedłem spać, tym razem naprawdę poczułem znużenie i zasnąłem.
~~~~
Obudził mnie dotyk czyichś zimnych dłoni zasłaniających moje oczy. Ktoś siedział na mnie okrakiem, przygniatając moje przyrodzenie.
- Kto to? - spytałem.
 W odpowiedzi poczułem delikatny pocałunek na moich ustach.
- Jiminnie? - uśmiechnąłem się, a oczy zostały odkryte, lecz nad sobą ujrzałem V zamiast wypowiedzianej osoby, a moja mina zrzedła na ten widok.
- Taki pożegnalny pocałunek, bo zauważyłem jak patrzysz na Parka - wstał i odszedł.

niedziela, 14 grudnia 2014

Dlaczego ja?! (1)

Dobry wieczorek :3


Wpadłem parę minut po dzwonku do szkoły, szybko skakałem po schodach i biegłem po korytarzu. Wyciągnąłem z kieszeni telefon nie zatrzymując się, to Kami.
„Masz 10 sekund”
Zacząłem w głowie odliczać, a gdy dobiegłem do drzwi od klasy otworzyły się, więc jak najszybciej ruszyłem w ich stronę. Na zakręcie nie zdążyłem wyhamować, więc ślizgnąłem się, jedną nogą dotykając biurka nauczyciela w pół szpagacie, drugą nogę miałem zgiętą i cały ciężar oparłem na niej, więc unosiłem się odrobinę nad ziemią. Ktoś wyciągnął w moją stronę rękę i zobaczyłem swoją przyjaciółkę uśmiechającą się do mnie, wyglądała jak aniołek. Gdyby tylko takim była. Westchnąłem i złapałem się jej, podnosząc swój zgrabny tyłeczek w górę. Miałem nadzieje zobaczyć naszą panią od angielskiego, a zamiast tego zobaczyłem jakiegoś nieznanego mi chłopaka. Nieświadomie zlustrowałem go krzywiąc się odrobinę.
- Siadaj- dziewczyna pchnęła mnie w stronę naszej ławki.
- Masz spóźnienie- powiedział szorstko nauczyciel.
- Fajnie- odpowiedziałem, odpychając się od ławki tak, że krzesło trzymało się na dwóch tylnych nogach, nauczyciel podszedł i delikatnie pchnął mnie  więc poleciałem w tył. Jakiś tam praktykant nie będzie mnie traktował jak psa! Wstałem, przy okazji strasznie hałasując meblem, był wyższy o góra 2 cm, więc patrzył na mnie nieco z góry. Odwrócił się, a ja dostałem z książki, którą ten trzymał za plecami, szybko przeczytałem tytuł „Dzieci Hurina”.
- Nieładnie czytać Tolkiena na lekcjach, tym bardziej przez nauczyciela- zaakcentowałem ostatnie słowo tak by brzmiało obraźliwie, mimo iż do nauczycieli nic nie mam.
- Przez jakiś czas mieszkał w Wielkiej Brytanii, ale skąd taki jak ty może o tym wiedzieć.
- Wypraszam sobie! Przeczytałem wszystkie jego książki oraz autorów którzy się na nim wzorowali. Możesz mówić o mnie wiele obraźliwych rzeczy, ale nigdy nie o książkach!- powiedziałem siadając. Nauczyciel popatrzył na dziewczynę która zdzieliła mnie w łeb swoim notatnikiem.
- To typowy mol książkowy, który całe dnie spędza w własnym pokoju, czytając lub surfując po Internecie- wyjaśniła nauczycielowi, a ten tylko z pogardą kiwnął głową- co do czytania, to mam dla ciebie nowe opowiadanie- powiedziała już szeptem dziewczyna, pochylając się nade mną i podając mi swój zeszyt. Oczy mi błysnęły. Wreszcie coś nowego, nie mam żadnych nowych książek, a Suga nie był jeszcze w księgarni.
- Jestem Jin i będę zastępował waszą wychowawczynie, gdy ta jest w szpitalu. Przy okazji, odbywając swoje praktyki.
- Czego uczysz? Jak robić z siebie debila?- powiedziałem, nie przejmując się niczym i czytając historie wymyśloną przez, Kimi która strzeliła mi w głowę. Znów- możesz przestać?- spytałem, patrząc na nią. Pokręciła tylko głową, a ja wytknąłem jej język.
- Nie pamiętam od kiedy jesteśmy na ty.-nauczyciel spiorunował mnie wzrokiem- Uczę angielskiego oraz literatury. Moglibyście sobie pogruchać po lekcjach? Nie wypada tak przy klasie- wszyscy uczniowie wybuchli śmiechem, a zdezorientowany mężczyzna popatrzył na nas.
- Jestem gejem- odparłem otwarcie.
- A ja kocham się w jego najlepszym przyjacielu geju- nie ma to jak brak tajemnic przed ludźmi prawda?
- Jesteście posraną klasą- westchnął i usiadł – ty- wskazał na mnie- jak się nazywasz?
- Jeongguk.
Po przerwie mieliśmy kolejną nudną lekcje z „panem” Jinem. Tym razem gadał coś nie na temat angielskiego, ale tego jak będą wyglądać lekcje wychowawcze. Było tak nudno, że niektórzy ziewali. Popatrzyłem na przyjaciółkę, miała na sobie czarną, luźną koszulkę z czachą, krótkie, czarne spodenki, gdzieniegdzie strzępione i tego samego koloru rajstopy, wszystko dopełniały skórzane czarne trzydziestodziurkowe glany z czerwonymi sznurówkami.
- Umieram z nudów- szepnąłem. Byłem ubrany w jej stylu, miałem szaro-czarne spodnie w moro, bluzkę z nadrukiem In This Moment- nie nudno wam?- krzyknąłem na całą klasę, a wszyscy zaczęli się uśmiechać, wiedzieli o co mi chodzi. -Musimy się pokazać z jak najlepszej strony czyż nie?-Wyciągnąłem rękę w stronę dziewczyny, a gdy wstała ktoś puścił podkład, zacząłem śpiewać.
- Yeogi buteora, modu moyeora. We gon' party like, lilililalala~. Mameul yeoreora, meoril Bilora. Bureul jjipyeora lilililalala~- od razu zaczęliśmy tańczyć na początku w dwójkę, ale gdy Kimi poczęła śpiewać część Taeyanga, reszta grupy przyłączyła się do nas tańcząc i śpiewając. Ćwiczyliśmy ten układ tysiące razy, więc nic dziwnego, że wyszło bosko. Nagle nauczyciel wyłączył muzykę i klasnął.
- Pięknie tańczycie i śpiewacie, ale siadajcie na miejsca, a ty- po raz kolejny wskazał na mnie- zostajesz po lekcjach i zadzwonię do twoich rodziców.
- Nie mam rodziców- odpowiedziałem beznamiętnie na niego patrząc, cała klasa siedziała już na swoich miejscach, a ja nie drgnąłem nawet o milimetr, wciąż stojąc na ławce- mieszkam z przyszywanym starszym bratem, który jest w pracy do siedemnastej.
- Więc zerwie się z pracy na chwilę, by o tobie porozmawiać.
~~~
Tak więc musiałem zostać po lekcjach w klasie tego chuja. Siedziałem w pierwszej ławce, bujałem się na krześle i słuchając muzyki patrzyłem się w jego stronę. Prowadziliśmy niemą walkę, odwróciłem się w momencie, gdy Suga wszedł do klasy w swoim białym szaliku i przydługim brązowym płaszczyku.
- Co tym razem odwaliłeś?- spytał patrząc na mnie, wzruszyłem ramionami i wyjąłem słuchawki- Kookie!
- Nie krzycz. Spokojnie. -wtrącił Jin.
- Ty się nie wtrącaj- odpyskowałem mężczyźnie.
- Młody!
- No co?
- Ogarnij dupę- powiedział Hyung patrząc na mnie z wyrzutem.
- Moja wina, że nie trawie chuja?- poczułem pulsujący ból głowy, gdy dostałem z jego lektury- dlaczego wszyscy biją mnie w głowę?
- Bo mają nadzieje, że ci się naprostują- dziwnie popatrzył na mojego braciszka- usiądź proszę- ten głos był zbyt miękki i delikatny jak na takiego chłopaka- jest taki problem. Jego oceny są idealne, z niektórych przedmiotów jest w stanie zdobyć ocenę celującą ale jego zachowanie jest karygodne.
- Po prostu chce zwrócić na siebie uwagę.
~Dwie długie godziny później~
Przez prawie półtorej godziny rozmawiali na mój temat, nie dając mi prawa głosu, w końcu ubłagałem byśmy wracali do domu. Jednak nie trafiłem do niego, bo zaraz po wyjściu za próg rzuciłem się Namjoonowi na szyje.
- Hyung! Stałeś tu cały czas?- spytałem, gdy tylko porządnie się wyprzytulaliśmy, gdyby nie kochał się w moim braciszku, to może bym się o niego starał.
- Kookkie, przecież dla ciebie jestem w stanie zrobić wiele- poczochrał mi włosy. Uśmiechnąłem się i wytknąłem mu język- Suga- powiedział z kamienną twarzą, patrząc na mężczyzn idących razem.
- Namjoon.- rozgoryczenie malowało się na jego twarzy. Kiedyś byli ze sobą blisko, ale gdy Yoongi oświadczył, że się z kimś spotyka przestali przesiadywać razem.
- Możecie się ogarnąć i wrócić do tego co było kiedyś?- krzyknąłem stając między nimi.
- Nie- opowiedział Min odwracając się do nauczyciela, parę minut później zniknęli nam z oczu.
- Będzie dobrze- powiedziałem klepiąc Kima po plecach.
~~~~
Gdy w sobotni poranek wstałem z ogromnym kacem, nie wierzyłem, że jakkolwiek przetrwałem cały ten tydzień z tym praktykantem. Wyjąłem sobie papierosa i podpalając go zszedłem na dół do kuchni po mocną kawę i tabletki na ból głowy. Postanowiłem położyć się na kanapie, ale gdy tylko wszedłem do salonu oniemiałem. Suga leżał pod moim nauczycielem od angielskiego i perfidnie nie był to „przypadek”, bo Jin trzymał w nim swojego członka. Popatrzyli na mnie zdziwieni na chwile się zatrzymując.
- Czekajcie- wróciłem za drzwi, nie wierzyłem, że to może się dziać na prawdę! Znów wszedłem do salonu- nie, jednak to nie koszmar.
Szybko ruszyłem do swojego pokoju i napisałem Rap Monsterowi co widziałem. Po półgodzinie usłyszałem dzwonek, więc otworzyłem mu drzwi, omijając salon szerokim łukiem. Gdy szliśmy do pokoju minął nas nauczyciel w samym ręczniku, który miał zamiar zaraz spaść.
- Ale przyznaj, że dupę ma niezłą- powiedziałem w stronę przyjaciela.
- E tam- wkroczył do pomieszczenia, w którym doszło do zbliżenia- czy to o niego ci chodziło jak to mówiłeś?- Suga tylko kiwnął na to głową, Hyung westchnął i potarł sobie kark- ile jesteście razem?
- Półtorej roku- odpowiedział Jin, bezwstydnie się przy nas przebierając.
- Ty się księżniczko zamknij kurwa, nie rozmawiam z tobą.
- Jestem od ciebie starszy- Namjoon podszedł do niego i patrząc z góry powiedział tylko z pogardą.
- Chuj mnie to obchodzi.
- Kim!- Min wstał i odepchnął go od swojego partnera. Stanąłem między nimi, obrywając w twarz, gdy ten zamachnął się, by przywalić Namjoonowi. Poczułem zawroty głowy i ciepłą maź spływającą po mojej brodzie i ustach. Upadłem na ziemie i widziałem tylko rozmazane plamy kolorów.
- Patrz, co zrobiłeś!- chyba się nade mną pochylił, bo usłyszałem jego głos bliżej swojego ciała- Kookkie trzymaj się- o dziwo nie był to głos Nam, a Jina. Straciłem przytomność.
~~~~~
Siedziałem u Seoka na kolanach i go ujeżdżałem, głośno jęcząc, a on ściskał mocno moje pośladki. Całował całe moje ciało i czasem przyciągał do wspólnego pocałunku. Dotknął później mojego członka, a ja wytrysnąłem prosto na jego umięśniony brzuch. On dalej się we mnie poruszał doprowadzając moje ciało do szału. Gdy dochodziłem po raz kolejny, wygiąłem się w tył i krzyknąłem, on tylko pocałował mnie w czoło i ostrożnie ze mnie wyszedł. Siedziałem z podkulonymi kolanami głośno oddychając, a on przytulał mnie.
~~~~~~~
Obudziłem się koło czwartej nad ranem i uderzyła mnie biel szpitalnych ścian, a nos bolał mnie niesamowicie mocno. Czułem też że mam popękane usta z których przy uśmiechu może lecieć krew. Pomyślałem o swoim śnie, dlaczego śniło mi się, że robię TO z TYM pojebem?! Najgorsze jest to, że ten mokry sen spowodował problem mojej dolnej części ciała.
Ruszyłem w stronę toalety.
Gdy sobie dogadzałem przed oczami znów widziałem tego głupka robiącego mi dobrze. Co jest ze mną nie tak?!
Rano udawałem, że śpię czując, że ktoś jest w sali.
- Co ty tu robisz?- usłyszałem trzask drzwi i krzyk braciszka, czyżby Namjoon siedział przy moim łóżku?
- Widzisz, ty go walnąłeś, to ktoś musiał się nim zająć- od krzyczał na niego Jin, zaraz.. Jin?! Co on tu robi?!- Myślisz, że nie wiem? Że jestem ślepy? Czy może głupi? Miałeś wyrzuty sumienia, rozumiem. Płakałeś, rozumiem. Tylko nie rozumiem dlaczego to zrobiliście? Najpierw chciałeś mu przywalić, a później się z nim przespałeś? Znów? Tak, widziałem was wtedy. Szedłem do Tae na imprezę, a wy razem szliście do jego domu. Byłeś upity, i napalony. Widziałem jak na niego patrzysz! Nie chcę już tego ukrywać! Idź stąd!
- Jin- szepnął zdziwiony.
- WYPIERDALAJ!- słyszałem, że płacze, a gdy usłyszałem trzask drzwi, zdałem sobie sprawę, że trzyma mnie za rękę- długo będziesz jeszcze udawał, że śpisz?
- Skąd wiedziałeś?- uchyliłem powieki i popatrzyłem w jego brązowe oczy.
- Jesteś marnym aktorem- skwitował wciąż płacząc.
- Ej, po takim dupku bym się łez nie domyślił- powiedziałem siadając. Palcami starłem jego łzy i uśmiechnąłem się do niego.
- Głupek- delikatnie zdzielił mnie w tył głowy- masz dużo do nadrobienia dzieciaku.
- Jak to?
- Przeleżałeś tu cały weekend i pół tygodnia.
- Co dzisiaj mamy?- spytałem powątpiewając.
- Czwartek.
- PIERDOLISZ!- krzyknąłem, nim zdążyłem ugryźć się w język. Popatrzył na mnie srogim wzrokiem, a ja spuściłem głowę cały się czerwieniąc- przepraszam- szepnąłem. Potargał mi włosy i zaśmiał się wstając- idziesz?
- Tak, idę do domu po kilka rzeczy, poza tym ja muszę iść dziś do pracy, a ty do końca tygodnia masz tu leżeć, a tak w ogóle to ty coś jesz? Przez to, że straciłeś trochę krwi byłeś nieprzytomny parę dni, jesteś też strasznie lekki i kruchy, a lekarz powiedział, że najmniejsza rana może być dla ciebie śmiertelna.
- Przesadzasz- machnąłem dłonią, lecz wciąż się we mnie wpatrywał- jem... Czasem, trochę. Dobra, jem kiedy jestem głodny.
- Mniej więcej?
- Dwa, trzy razy na tydzień.
- Od dziś będziesz jadł codziennie w szkole i po niej.
- Ale...
- Żadnego ale!-przeciągnął się i popatrzył na mnie- dobra idę- pochylił się i pocałował mnie w policzek, a mi o mało gały nie wyleciały.
Jin przychodził do mnie codziennie i przynosił masę słodyczy, stwierdziłem, że będę musiał dużo tańczyć, żeby to wszystko zrzucić. Suga też przychodził, ale dopiero jak nauczyciel wracał do domu, jedynym któremu nic nie przeszkadzało w odwiedzinach był Namjoon, który w kółko powtarzał, że to on powinien oberwać nie ja. Kami przychodziła po lekcjach razem z Jinem i wychodziła już po zmroku, czasem siedziała cały dzień na fotelu i tylko się na siebie patrzyliśmy albo spaliśmy.

~~~~
Wreszcie nadszedł ten dzień! Kimi i Jin przyjechali, by zabrać mnie do domu, więc spakowałem swoje manatki i pojechałem w siną dal. Czyli trzy przecznice dalej. Wieczorem Suga powiedział, że jedzie na noc do Monstera, więc zaprosiłem dziewczynę i Seoka do siebie.
Po południu zacząłem gotować obiad, to był pierwszy raz kiedy coś takiego robiłem, zwykle to Hyung gotował, a ja sprzątałem. Kroiłem ziemniaki w głuchej ciszy. Gdy zadzwonił dzwonek strasznie się wystraszyłem, a tasak wyślizgnął mi się z dłoni. Poczułem strach, gdy upadał, a później tylko straszny ból w ręce. Oczy zaszły mi mgłą, a łzy leciały po policzkach ciurkiem. Bałem się wtedy okropnie, nie umiem opisać dokładnie tamtej chwili, ale krew spływała mi po rękach, zalewając całą podłogę, a ja kuliłem się na ziemi niezdolny do wyjęcia noża z ręki. Ból paraliżował mnie coraz mocniej, od dłoni aż po ramię czułem okropne palenie. Żywy ogień palił przelotową ranę, a na usta wkradały się kolejne paniczne krzyki, może ktoś w końcu mnie usłyszy i przyjdzie mi pomóc.
Słyszałem trzask wyłamywanych drzwi i chlupot jakiegoś płynu, później światło przysłonił mi jakiś cień, a ktoś delikatnie złapał mnie za dłoń. Nawet delikatny dotyk bardzo mnie bolał. Podniosłem głowę i zobaczyłem, jak Jin wyjmuje mi narzędzie z ręki i sięga po wodę.
Dał mi leki przeciwbólowe i opatrzył ranę.  Wciąż płakałem, teraz już tylko ze strachu, ponieważ ból był do wytrzymania.
Przytulał mnie do swojej klatki piersiowej i delikatnie gładził po włosach, zanim nie zasnąłem.
Męczyły mnie senne koszmary, a gdy się obudziłem za oknem było jeszcze ciemno. Zauważyłem, że leżę na swoim niebieskim łóżku, moje ciuchy są czyste i nie ma na nich ani kropli krwi. Jedyne co świadczyło o tym, że tamto wydarzenie nie było snem była opatrzona dłoń i okropny ból.
Usłyszałem pralkę i czyjeś rozmowy, więc ruszyłem w stronę kuchni. Zobaczyłem Kimi i Jina na kolanach myjących podłogę w kuchni.
- Aż tyle krwi straciłem?- skrzywiłem się, widząc tyle czerwonego płynu na płytkach.
- Po co wstałeś? Powinieneś spać- podniósł się z ziemi i wytarł ręce w czarne spodnie- dlaczego miałeś gigantyczny tasak wbity na wylot w ręce?
- Chciałem ci jakoś podziękować za wszystko co zrobiłeś i próbowałem ugotować obiad, ale robiłem to pierwszy raz i tak jakoś wyszło- spuściłem zawstydzony głowę.
- Nie strasz nas tak więcej- powiedziała dziewczyna, wciąż klęcząc na podłodze.
Westchnąłem i pokiwałem głową.
- Dlaczego mnie musi spotykać tyle nieszczęść?!
~~~~

2.Z życia Jeongguka.


Wszedłem do domu.
- Mamo już jestem! Będę u siebie! - mama krzątała się po kuchni, a ja prosto od drzwi skręciłem na schody prowadzące na piętro, gdzie znajdował się mój pokój. Spojrzałem na godzinę. 12:23.
Położyłem kule w kącie, żeby mama nie zwróciła na nie uwagi, gdyby tu weszła. Na jednej nodze doskoczyłem do biurka i usiadłem na krześle. Wziąłem telefon do ręki. Odblokowałem go i ujrzałem wiadomość od „Jiminnie <3″.
- Zapisał mi swój numer. Fajnie – powiedziałem do siebie i przewróciłem oczami zirytowany. Przeczytałem wiadomość:
„Heii Kookie <3 Radziłbym założyć kod na telefon :*
A kto to jest Claire? Ukochana?? Nasz Kookie zakochany?”
Zdenerwowany i zawstydzony odpisałem:
„A może znasz takie słowo jak PRYWATNOŚĆ?! W ogóle po co te serduszka?”
Nie czekałem na odpowiedź, schowałem telefon do kieszeni. Nie zamierzałem opowiadać mu o Claire. Amerykanka. 16 lat. Nie jest moją dziewczyną, ale lubię ją… Poznałem ją na statku w wakacje. Oboje jechaliśmy z rodzinami na wczasy do Japonii. Okazało się, że też mieszka w Seulu. Tyle że w centrum, a ja na przedmieściach. Opowiadała mi, że razem z mamą uciekły z Ameryki, bo jej ojciec wmieszał się w mafię, bił ją i jej matkę. W Korei czują się bezpieczne. Ojciec myśli, że nie żyją. Obwinia o to swoich wrogów, którzy grozili, że wybiją mu rodzinę. Ale Claire stwierdziła, że na pewno za nimi nie płakał. Spotykam się z nią co jakiś czas. Zwykle idziemy do kina albo w jakieś zaciszne miejsce. Dawno jej nie widziałem… Muszę się z nią spotkać. Ale skręcona kostka… Jutro imprezka z Jiminem i jego kumplami…
Moje rozmyślenia przerwało otwieranie się drzwi. Mama weszła do pokoju. Obróciłem się na krześle i popatrzyłem na nią. Usiadła na łóżku i zaczęła płakać. Włosy zasłaniały jej twarz.
- Mamo? Co się stało? - zapytałem i próbując nie pokazywać bólu stopy, podszedłem do łóżka i usiadłem obok niej. Patrzyła niemo w podłogę. Wytarła ręką łzy. - Mamo… – ponagliłem. - Czemu płaczesz? - podniosła głowę, tusz do rzęs spływał jej po policzkach, a pod jej okiem widniało wielkie fioletowe limo. – Ojciec... Znów cię uderzył… – jęknąłem, a łzy napływały mi do oczu. Przytuliłem ją. - To przeze mnie? – szepnąłem. Zaprzeczyła ruchem głowy. Czułem, że kłamie. Czekałem, aż się uspokoi. Przypomniałem sobie wczorajszą sytuację… Czemu nie przewidziałem, że mogą zauważyć, że mnie ma i ojciec od razu wpadnie w szał. On był okropny. Nie doceniał, ani mnie, ani mamy. Obchodził go tylko ten jego teatr! Nigdy nie ma go w domu, bo siedzi w swoim biurze i tworzy nowe scenariusze i komponuje muzykę do przedstawień. Zachwyca się ciągle moją kuzynką, bo grała w jego przedstawieniach i pięknie śpiewała. Moich talentów nigdy nie zauważył. To mama zawsze była przy mnie. Wspierała mnie... A teraz płacze w moje ramię i to przeze mnie.
- Jeongguk... - przerwała moje myśli, jej głos drżał. - Co ci się stało w nogę? - zauważyła opuchliznę i bandaż.
- Nic takiego. Potknąłem się na schodach i upadłem na nią, chyba ją skręciłem.
- Jakich schodach? - spytała zdziwiona - Kiedy?
- Jak wychodziłem od Jimina. - powiedziałem zmieszany.
- Ten u którego zasnąłeś? Czemu nie powiedziałeś mi, że wychodzisz i kto to Jimin? Nigdy o nim nie wspominałeś… Jakby nie zadzwonił, to bym zobaczyła, że cię nie ma dopiero rano..
- On do ciebie zadzwonił!?
- No tak… Z twojego telefonu i powiedział, że byłeś u niego i zasnąłeś. Było trochę po północy.
„Czyli, że mnie okłamał?”- pomyślałem.
- Czemu nic nie powiedziałeś ? – powtórzyła pytanie mama.
- No bo… - zająknąłem się. – Miałem wyjść tylko na chwilę się przewietrzyć, no a Jimin szedł akurat i mnie zaprosił do siebie. I zapomniałem, że nie wiesz, że wyszedłem.
- Ciekawe od kiedy masz taką sklerozę - powiedziała mama pod nosem, nie oczekując odpowiedzi. – Kto to Jimin? Kiedy go poznałeś?
- Kiedy poznałem Jimina… - zacząłem mówić, lecz na szczęście przerwał mi telefon. - Chwila - wyciągnąłem telefon, a na wyświetlaczu widniało „Jiminnie <3 dzwoni”. Przestraszony odwróciłem telefon tak, żeby mama nie zobaczyła nazwy.
- No hej Ciasteczko - w słuchawce rozległ się wesoły głos Jimina.
- Hej. Nie mów tak do mnie - powiedziałem oburzony. - Jest jakiś konkretny powód, dla którego do mnie dzwonisz?
- Chciałem ci powiedzieć, że moi koledzy cieszą się, że przyjdziesz na imprezkę.
- Jeszcze nie wiadomo, czy przyjdę.
- Musisz przyjść! Inni chcą cię poznać! - krzyknął trochę za głośno, więc odsunąłem słuchawkę od ucha na kilka centymetrów i skrzywiłem twarz.
- Postaram się.
- Ok. Pa Kookiś !
- Pa – rozłączyłem się. – Póki pamiętam. Mogę iść jutro na imprezkę z Jiminem? - zwróciłem się do mamy.
- Nie - powiedziała i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami, wyraźnie zdenerwowana.
- MAMO! ALE CZEMU?! - krzyknąłem za nią, lecz nie odezwała się. Od razu napisałem do Jimina, co zaszło. Nie znałem przyczyny jej zachowania, ale nie było normalne.
Położyłem się na łóżku. Tysiące myśli chodziło mi po głowie. Czemu wszystkie problemy walą się tak w jednym momencie? Tak nagle… Znikąd… W tym momencie przydałaby mi się obecność Claire. Ona zawsze potrafi mnie pocieszyć. Rozumie mnie, bo też nie ma łatwo w życiu. Pewnego wieczoru na moście powiedziała, że dobrze się przy mnie czuje, że wszystko może mi powiedzieć, że czuje jak ode mnie bije ciepło. Powiedziała to bardzo cicho, prawie szepcząc, stała bardzo blisko mnie, a pod nami przemykały samochody, objąłem ją ramieniem, a ona położyła mi głowę na ramieniu. Nie wiedziałem jak mam rozumieć jej słowa. Czy chciała mi powiedzieć, że coś do mnie czuje? Czy może po prostu widzi we mnie przyjaciela… Zrobiło mi się cieplej i lżej na duszy na to wspomnienie… Ale teraz wpadła mi myśl… Jimin… Jak powiedział moje imię zdrobniale, dziwnie się poczułem.. Czasem miałem takie uczucie w obecności Claire… Czyżbym…
„Jeongguk puknij sie w czoło, o czym ty myślisz? Nie jesteś homo!” - skarciłem się w myślach i puknąłem w czoło. Wziąłem telefon do ręki, przypominając sobie jak mam zapisanego Jimina. Wszedłem w edycję kontaktu i usunąłem nazwę „Jiminnie <3″ a wpisałem „Idiota z parku”. Już miałem wcisnąć „zatwierdź” ale zrezygnowałem, coś mnie tknęło w środku. Nie chciałem, żeby nosił taką nazwę. Usunąłem ją i wpisałem „Jimin”. Patrzyłem przez dłuższą chwilę na ekran telefonu i po zastanowieniu się dopisałem do jego nazwy serduszko i zapisałem nazwę. Dlaczego to zrobiłem?

Dostałem SMS-a od mamy o treści „obiad”. Zwykle wołała mnie w tradycyjny sposób. Co ją ugryzło?
Mozolnie zszedłem po schodach i podpierając się o ściany dotarłem do kuchni. Zapach zupy pomidorowej z kluskami unosił się w pomieszczeniu. Mama była już zajęta jedzeniem i nawet nie obdarowała mnie spojrzeniem, gdy się pojawiłem.
Usiadłem do stołu i patrzyłem na kobietę. Kobietę, która zawsze dawała mi najwięcej troski, miłości.. Teraz siedzi jakby obrażona i pozbawia mnie zaszczytu słyszenia jej lekkiego, ciepłego głosu. Mama skończyła posiłek, nie patrząc na mnie, wyniosła miskę do zlewu i zniknęła w głębi korytarza. Dokończyłem jedzenie i poszedłem zlokalizować mamę. Siedziała pod kocem i oglądała telewizję, zajadając się marcepanem.
To był zły znak, swoją kolekcję marcepanów wyciągała tylko jak dopadało ją jakieś załamanie nerwowe.
- Mamo? - stanąłem w drzwiach i oparłem się rękoma o futrynę. - O co chodzi? Zrobiłem coś?
- Nie - odburknęła.
- To o co chodzi? Jest bardzo źle z tobą jak widzę.
- Nic mi nie jest. Czasem po prostu mam taką depresję bez powodu. Jutro będzie mi już lepiej. Teraz zostaw mnie sam na sam z moim marcepanem - uśmiechnęła się przez łzy.
Stałem jeszcze przez chwilę, spuściłem głowę. Miałem już odejść, ale coś mnie zatrzymało. Podszedłem do kanapy, usiadłem obok mamy, przyciągając kolana do klatki i pociągnąłem nosem.
- Jeon, co ci jest? - spytała troskliwie mama.
- Nic… Mam załamanie nerwowe razem z tobą - sięgnąłem po marcepana.
- Aha. A jakiś powód załamania? – spytała, a w odpowiedzi pokręciłem głową. - Jeśli chodzi o tą imprezkę… To możesz iść..
- Dzięki. Ale to nie jest główny powód. - Oparłem głowę o jej ramię, a ona zaczęła mierzwić me włosy. Nie zauważyłem kiedy zasnąłem.
~~~~
Obudziłem się w środku nocy w swoim pokoju.
Śniło mi się...
 Byliśmy z Jiminem na jakiejś polnej drodze, dookoła zamarznięta ziemia. Na niebie ani jednej chmurki.
Zobaczyliśmy zamarznięte kałuże. Zaczęliśmy po nich skakać, łamiąc lód. A potem podrzucaliśmy płaty lodu w górę i niszczyliśmy je różnymi ciosami karate sprawiając, że rozbijały się na wiele małych kawałeczków. Popisywaliśmy się, kto potrafi wyżej skoczyć i zadać lepszy cios. Po skoku, zgodnie z prawem grawitacji, spadłem w dół. Moja stopa stanęła na niewielki kawałek lodu, ten przesunął się po ziemi i wyrżnąłem się na plecy. Chłopak, zauważając, że leżę chciał pomóc mi wstać, ale także się pośliznął i wylądował centralnie na mnie. Jego twarz była bardzo blisko mojej, mój mózg dokładnie odtworzył jego rysy, zrobiło mi się gorąco i zacząłem panicznie ruszać głową. Nakazałem mu zejść, lecz widocznie nie miał zamiaru się mnie słuchać. Dotknął nosem mojego nosa, wystraszony przekręciłem głowę na bok, a Jimin pocałował mnie w policzek. I w tym momencie usłyszeliśmy nad sobą dziewczęcy głos „wygodnie wam się leży?”. Podniosłem wzrok, a nad sobą zobaczyłem Claire. Mimo, iż była zima, dziewczyna była w kwiecistej bokserce i rurkach. Miała krótką, dżinsową kurtkę, a na szyi zawiniętą białą chustkę w czarne kropki. Zwaliłem chłopaka z siebie i szybko pozbierałem się z ziemi. Wyszczerzyłem zęby, przechyliłem lekko głowę i podrapałem się nerwowo za uchem.
- Jak dzieci - uśmiechnęła się Claire patrząc to na mnie, to na Jimina. - Mogę też się z wami pobawić? - powiedziała, po czym podbiegła do mnie i wskoczyła na mnie, obejmując nogami moje biodra, a rękoma szyję. Złapałem ją i tak staliśmy.
- Na czym według ciebie polegać ma ta zabawa? - spytałem ją.
- Hmmm… Może na tym? – powiedziała, po czym pocałowała moje usta. Czułem dreszcz przechodzący przez całe moje ciało. Gdy skończyła mnie całować, patrzyliśmy sobie w oczy. Usłyszeliśmy sztuczny kaszel Jimina. Upomniał się o swojej obecności. Zerknęliśmy w jego stronę. Stał jakieś trzy metry dalej, przypatrując się nam złośliwie ze skrzyżowanymi rękami na piersiach.
- Jestem zazdrosny Ciastek - powiedział, piorunując nas wzrokiem.
Claire zeszła ze mnie, spuściła wzrok.
- To może ja już pójdę, nie będę denerwować twojego kolegi – powiedziała, położyła mi dłonie na ramionach, stanęła na palcach i dała mi buziaka w policzek, po czym odeszła.
Jimin usiadł na trawie, tyłem do mnie, wyraźnie obrażony. Podszedłem do niego, kucnąłem i przytuliłem jego plecy.
- Jiminnie, nie obrażaj się. Ona.. To był spontan…
- Ale widocznie ci się spodobało - odburknął.
- Ale za co się obrażasz?
- Bo ode mnie uciekałeś, widziałem obłęd w twoich oczach, panikę. A ona taka śliczna, piękna i cudowna zjawiła się nie wiadomo skąd i od razu buzi buzi - wylewał swoje żale.
- Ale ty też jesteś śliczny, piękny i cudowny - rozpiąłem lekko jego kurtkę, by dać sobie dostęp do jego szyi. Zacząłem składać drobne pocałunki. Zobaczyłem, że jego oczy się rozszerzyły i pojawił się w nich dziwny blask. Przejechałem językiem po nagiej skórze, wywołując u niego dreszcz. Chłopak odwrócił się, chwycił mnie za podbródek i kradł małe całusy z moich ust, które po chwili przekształciły się w namiętne pocałunki. Niespodziewanie oderwał się ode mnie, podniósł się z ziemi, szepnął mi do ucha „kocham cię” i odbiegł, zostawiając mnie samego..
I tak właśnie mój sen się zakończył.
Zastanawiam się tylko.. DLACZEGO śniło mi się, że całuję Jimina? Claire, to rozumiem, ale Jimin?? Przecież nie jestem homo… Przynajmniej tak mi się wydaje… A może to jest przepowiednia… Może chodzi o tą domówkę, na którą idę… Ale przecież to tylko sen, w co ja wierzę?

Jasne światło księżyca wpadało do pomieszczenia. Podszedłem do okna, otworzyłem je i obserwowałem księżyc chowający się za warstewką chmur. Widziałem go jak przez mgłę. Zaraz białe chmury odpłynęły, pozwalając mi w pełnej okazałości podziwiać pełnię. Poczułem się lekko. Na mojej twarzy malował się spokój. Księżyc bardzo dobrze na mnie działa. Jako dziecko zawsze lubiłem bajki o wilkołakach i wyobrażałem sobie, że podczas pełni zmieniam się w wilka, że posiadam jego bystre oczy, czujne uszy i wrażliwe nozdrza, czułem się lepszy niż inni, wyjątkowy. Ilekroć spojrzę na pełnię wspominam sobie czasy szczenięce, czasy w których byłem szczęśliwy, kiedy ojciec był normalny… Zauważyłem jak czarne chmury tworzą warstwę nad i pod błyszczącą kulą, sprawiając wrażenie tunelu, przez który ta musi przepłynąć w kierunku do gwiazd, widocznych po zachodniej stronie nieba. Ciemne warstwy obłoków zaczęły się rozdzierać i atakować bezbronny księżyc. Uosobiłem sobie tą jasną kulę do dobrego serca człowieka, a czarne chmury jako problemy, które nękają ludzkie serce. Przez problemy momentami stajemy się nieobliczalni, robimy rzeczy złe, które pogrążają nas jeszcze bardziej. Ranimy bliskie nam osoby. Osoby, które kochamy i które nas kochają. Obserwowałem, jak czarne zło „pożera” całe dobro i staje się ciemność… Ciemność, w której nie potrafimy się poruszać, jesteśmy zgubieni…
~~~~
Rano wstałem zdołowany i głodny. Podniosłem telefon z biurka i napisałem do Jimina
„Śpisz? Mama mi pozwoliła. O której przyjdziesz po mnie?”.
Odłożyłem urządzenie na swoje miejsce i poszedłem na poszukiwania jedzenia w lodówce. Z kostką nie było tak źle, trochę spuchnięta nie powodowała wielkiego bólu. Na szybko zrobiłem sobie kanapki. Mama siedziała z telefonem przy stole. Usiadłem naprzeciwko niej i zabrałem się za jedzenie.
- Jeongguk - powiedziała odkładając telefon. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem, przeżuwając kanapkę. - Czy ty.. - zająknęła się. - Czy ty jesteś gejem?
Zakrztusiłem się, słysząc to pytanie. Uniosłem ręce w górę, a mama podeszła i zaczęła klepać mnie po plecach.
- Skąd ci się wzięło takie pytanie? – zapytałem, gdy skończyłem kaszleć.
- No bo.. Rozmawiałeś wczoraj z tym twoim kolegą Jiminem. Masz go zapisanego zdrobniale i z serduszkiem. Potem on mówił do ciebie zdrobniale. Zwykle słyszę z kim wychodzisz, wiem jacy koledzy po ciebie przychodzą, opowiadasz mi co robiliście. O nim mi nigdy nie mówiłeś. Nagle się pojawia, nocujesz u niego i idziesz z nim gdzieś na imprezę do innych kolegów, których także nie znam.
- Wyciągnęłaś fałszywe wnioski mamo. Myślę, że nie jestem homo, bo podoba mi się Claire, chodź właściwie… Jimin też jest niezły - uśmiechnąłem się.  – Ale.. - uniosłem palec do góry – jakbym nawet był. To co? To takie straszne? Ty mnie zawsze uczyłaś tolerancji, więc skąd takie podejście?
- Jakie podejście? O czym ty mówisz?
- Przepłakałaś wczoraj pół dnia – odparłem z rezygnacją.
- No bo… Nie chciałam, żeby spotkało cię to co mnie.
- Co masz na myśli?
- Nic. Skoro nie jesteś homo, to nie będę ci opowiadać.
- Ale mamuś… - poprosiłem wzrokiem.
- Ehh. Bo jak byłam w twoim wieku, to miałam dziewczynę - zatrzymała się, patrząc na moją reakcję, ale ja potraktowałem to jako takie „o! Moja mama była lesbijką, fajnie.”- Byłyśmy ze sobą prawie dwa lata - kontynuowała. - Mówiła, że mnie kocha, że nigdy nie zostawi, że kiedyś zaadoptujemy dziecko i stworzymy rodzinę. Potem zobaczyłam ją, jak całuje się z jakimś chłopakiem. Gdy jej powiedziałam, że ją widziałam, to tłumaczyła mi, że „odwidział jej się homoseksualizm”. I zerwała ze mną. Bardzo długo nie mogłam się pozbierać, zatapiałam smutki w alkoholu, zaprzyjaźniłam się z żyletką… Aż pojawił się bardzo przystojny mężczyzna w moim życiu, wyciągnął mnie z depresji, pomógł znaleźć pracę i tak jakoś wyszło, że pojawiłeś się ty - uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-Ojciec taki bohater – skrzywiłem twarz. – Ale mniejsza, nie zadręczajmy się tym. Myślę, że mnie to nie spotka - powiedziałem z uśmiechem i przytuliłem mamę.
~~~~

1.Z życia Jeongguka.

1 rozdział~~  /Aga ;3




~~~~
Był późny wieczór, a pełnia księżyca oświetlała jasno bezchmurne niebo. W takie noce staram się oderwać od rzeczywistości. Od przykrej rzeczywistości… Od problemów, ciągłych kłótni z ojcem, nieakceptacji otoczenia… Samotność w ciemności nie jest przerażająca, jak za dnia, lecz napawa mnie spokojem. Skupiam uwagę na tym, co mnie otacza, nie bojąc się o to, co dręczy mnie, gdy słońce obecne jest na nieboskłonie.
Usiadłem na starej, zielonej ławce i patrzyłem w przestrzeń. Próbowałem trzymać myśli z dala od ojca, więc myślałem, o czym by tu myśleć...
Wtedy usłyszałem cichy trzask łamanej gałązki. Czy świat jest przeciwko mnie? Odbiera mi upragnioną samotność w ciemności, aby wręczać mi ją w dzień?
Otworzyłem szeroko oczy, a serce podeszło mi do gardła. Nie mogłem ruszyć się z miejsca. Ujrzałem cień przemykający między drzewami i ze strachu skuliłem się na ławce. Miałem wrażenie, że ktoś za mną stoi, ale byłem jak sparaliżowany, nie potrafiłem się obrócić, więc zestresowany nasłuchiwałem kolejnych dźwięków.
Cisza…
Siedziałem tak jeszcze kilka minut. Trochę się uspokoiłem. Rozejrzałem się na boki, nadal nie mając odwagi spojrzeć za siebie. Opuściłem nogi na ziemię, w każdej chwili gotowy do ucieczki. Nikt nie wie, że wyszedłem z domu. Jeśli zginę, mama zauważy to dopiero rano.
Coś dotknęło mnie w nogę. Podskoczyłem ze strachu i znów skuliłem się na ławce. Powoli wychyliłem głowę, żeby zobaczyć co to mogło być. Co ujrzałem?
Przed ławką stał sobie mały, czarny kotek.
Odetchnąłem głęboko i złapałem się za głowę. „Ty idioto, masz 17 lat, a wystraszyłeś się kota!”-mówiłem do siebie.
- Wiesz ile mi strachu narobiłeś mały? - zapytałem kota. Ten wskoczył na ławkę i zaczął się do mnie łasić.
Pogłaskałem go po miękkim, ciepłym futerku.
- Jesteś bezpański? - znów zapytałem zwierzęcia.
- Nie - usłyszałem głos i wstałem zaskoczony.
- C-Co? Mam omamy słuchowe?! Coś ze mną nie tak?- patrzyłem z niedowierzaniem na kota.
- Nie, kretynie! Nigdy nie widziałeś gadającego kota?- zobaczyłem ciemną postać kucającą za ławką, ubrana na czarno, czarne włosy, dwoje ciemnych oczu odbijających księżycowy blask. Pierścienie na jego palcach i kolczyk błyszczały w świetle. Wyglądał jak jakiś groźny przestępca.. Wiedziałem, że ktoś za mną jest! Wytrzeszczyłem oczy i po kilku sekundach osłupienia zacząłem uciekać wzdłuż ciemnej alei. Biegłem szybciej niż zwykle, nie oglądając się za siebie. Gdy dotarłem do ulicy, obejrzałem się. Nikogo nie było. Teraz jak najszybciej do domu… Szedłem chodnikiem oświetlonym pomarańczowym światłem i wciąż myślałem o osobie z parku. Co ten gościu tam robił? Czyżby tak samo jak ja lubił takie klimaty… A może jakiś zboczeniec czyhający na takie bezbronne istoty jak ja? Może jakiś pijak z kotem zamieszkujący park? Nie wiem, obchodziło mnie jak najszybsze dojście do domu, mimo to ten chłopak zaprzątał mi myśli. Jeszcze raz obejrzałem się za siebie, mimo iż zastałem pustkę, zacząłem biec.
Obok mnie przejechał samochód. Prześledziłem wzrokiem jego trasę, nie zauważając słupka wystającego z ziemi. W ostatniej chwili odskoczyłem, żeby na niego nie wpaść. Nieszczęśliwie postawiłem stopę na krawędzi krawężnika. Poczułem przerażający ból w wykręcającej się kostce. Za chwilę leżałem jak długi na jezdni, sycząc z bólu.
Chcę do mamy… Po co w ogóle wychodziłem z domu?!
Teraz leżę na skraju pustej jezdni, jęcząc z bólu, bo uciekałem przed jakimś dziwnym kolesiem z parku.
Zamknąłem oczy. Uszczypnąłem się w rękę. Gdy teraz uchylę powieki, będę w domu, w swoim łóżku, pod kołderką.
Otworzyłem oczy i ujrzałem światło nadjeżdżającego samochodu. Z wysiłkiem próbowałem wstać i uciec… Potem był tylko pisk opon…. Uderzenie… Ból przechodzący przez całe ciało i uczucie pękniętej czaszki…

~~~~

Otworzyłem oczy. Nie wiedziałem, gdzie jestem. Podniosłem się do siadu i zakłopotany rozejrzałem się po pokoju w którym leżałem. Wyglądał jak pokój zwykłego nastolatka. Słońce zaglądało przez okno do pomieszczenia, widać było czubki drzew, więc stwierdziłem, że to mieszkanie w bloku. Czarno-białe meble, niebieska tapeta, na półkach ułożone w niedbały sposób płyty i czasopisma. W kącie stały hantle, a na parapecie leżał szereg kolorowych bandanek. Na biurku stał laptop z włączoną jakąś stroną internetową. Spuściłem nogi z łóżka, a moja kostka o sobie przypomniała w czasie kontaktu z podłogą, przez co głośno syknąłem. Złapałem się za obolałą głowę, dłonią wyczuwając bandaż.
Gdzie ja jestem? Kto mnie opatrzył?
Przez otwarte drzwi do pokoju wszedł czarny kot…. Znałem tego kota… Z wczoraj, z parku…
To musi być dom tego chłopaka… Sam na sam w domu z jakimś wariatem i jego czarnym kotem, plus skręcona kostka i rozwalony łeb… Zajebiście po prostu!
Do pokoju wszedł niewysoki chłopak. Miał czarne włosy, grzywka lekko zawijała się na czole. Był w czarnej bokserce odsłaniającej jego umięśnione ramiona i w ciemnych dżinsach. Popatrzył na mnie swoimi błyszczącymi, ciemnymi oczyma i życzliwie się uśmiechnął, pokazując wszystkie białe ząbki.
- Cześć - powiedział. - Widzę, że się obudziłeś.
Nie odzywałem się, tylko patrzyłem na niego z kamienną twarzą.
- Potrącił cię samochód. Pamiętasz? - zapytał uśmiechnięty.
Dalej siedziałem, nic nie mówiąc. Wpatrywałem się w jego oczy. Bałem się, że zaraz wyskoczy z jakąś siekierą czy coś.
- Ejj! Żyjesz? Mowę ci odjęło? – podszedł do mnie i pomachał mi dłonią przed oczami.
Odsunąłem się.
- Czyli, że żyjesz. Odezwij się. Zdaje mi się, że rozmawiam ze ścianą..
Nastała kolejna chwila milczenia, po prostu wpatrywaliśmy się w siebie. Nie wygląda na groźnego, ale przecież to mogą być tylko pozory. Usiadł na piętach przy mnie na łóżku.
- Chyba nie jesteś zbyt rozmowny – skierowałem na niego oczy. – Jak tam głowa młody? – złapał za moją głowę i ją obejrzał. – Lepiej? - zaczął delikatnie odwijać bandaż. Patrzyłem w podłogę.
- Fajny dywan - zauważyłem, zapominając, że miałem się nie odzywać. Dywan serio mi się podobał. Był okrągły w czarne, białe i niebieskie okręgi. Pasował do wnętrza.
- Dzięki – roześmiał się. – Pierwsze twoje słowa wypowiedziane do mnie, początek pięknej znajomości – na moje usta wstąpił drobny uśmiech.
Złapałem się za tył głowy i zbadałem palcami ranę. Nie jest tak źle.
- Jak masz na imię? - zapytał chłopak.
- Jeongguk - odpowiedziałem.
- Ładnie, ja jestem Jimin. A to Kicia – wskazał głową na kota, który właśnie drapał się tylną łapą po głowie.
- Fajny kotek… Który przyprawił mnie o zawał.
- Właśnie. Co robiłeś w parku o tak późnej porze? - zapytał.
- Mógłbym ci zadać to samo pytanie.
- Ale ja byłem pierwszy – poklepał mnie po ramieniu. - Więc?
- Wyszedłem na spacer.
- Rozumiem. Powietrze w nocy jest takie świeże i atmosfera jest fajna. Ja po prostu szedłem od kolegi do domu przez park i zauważyłem ciebie. Zainteresowałeś mnie, więc się zatrzymałem. A kot zawsze łazi za mną.
- I chciałeś przyprawić mnie o zawał!? - krzyknąłem.
- Nie, ale tak słodko wyglądał twój strach w świetle księżyca – po tych słowach czułem jak oblewam się rumieńcem.
- Ktoś się nam zarumienił – powiedział, gładząc mnie palcem po policzku.
- Przestań - z wyrzutem odrzuciłem jego rękę. - Idź, opowiedz całemu miastu, jak to Jeon się ciebie wystraszył!
- Spokojnie Kookie. Nikomu nie powiem - uśmiechnął się, a mnie przeszedł dreszcz na dźwięk zdrobnienia z jego ust. Dziwne uczucie…
- No ja mam nadzieję... - powiedziałem. – Tak w ogóle, co ja tutaj robię? Rozumiem, jakbym leżał w szpitalu, ale tu?
- No bo to przeze mnie miałeś ten wypadek… Uciekałeś przede mną… Czułem się odpowiedzialny za ciebie...
- Ale w szpitalu by mi lepiej pomogli!
- Na pomoc czekałbyś około godzinę. A moja mama jest lekarzem i znam się na tym, chciała żebym też został lekarzem i mnie edukowała, ale ja kocham tańczyć, więc poszedłem do szkoły tanecznej. Poza tym wielkiego urazu nie miałeś.
- Aha. To fajnie. A ogólnie to muszę iść do domu. Moja mama nawet nie wie, że wyszedłem.
- Wie.
- Jak to wie!? – wytrzeszczyłem oczy.
Jimin podniósł mój telefon z szafki nocnej.
- Dzwoniła o 2 w nocy. Zaczęła wykrzykiwać „Jeon ! Gdzie jesteś? Ojciec dostaje pierdolca!”- zaczął mówić damskim głosem. Jego ton był zabawny, ale nie było mi do śmiechu.
- C-Coo?? Co jej odpowiedziałeś? Powiedziałeś, że miałem wypadek??
- Nie. Nie chciałem, żeby się martwiła. Powiedziałem, że jestem twoim kolegą i że wpadłeś do mnie na herbatę i zasnąłeś.
- Ciekawie… Tak czy siak muszę wracać do domu - wstałem i usiadłem, czując ból w kostce. – Jak mam wrócić do domu?
- Zaniosę cię -uśmiechnął się.
- Taa. A tak serio?? Jak mam dojść do domu.
- Mówię, że cie zaniosę – roześmiany wziął mnie na ręce i zaczął nieść do korytarza.
- Ej! Co ty robisz!? Puść mnie! - spanikowałem, że mówił to poważnie.
- Muszę przenieść swoją pannę młodą przez próg - z buta otworzył drzwi, przeniósł mnie przez próg na klatkę schodową i tam mnie postawił. Podał mi telefon.
- Trzymaj. I zaczekaj chwilę – poszedł do pokoju i wrócił z kulami. – Masz. Jak kostka wyzdrowieje, to mi oddasz.
Zabrałem się za schodzenie po schodach.
- Czekaj! – Jimin krzyknął za mną. - Idę z tobą – chłopak zarzucił kurtkę i zbiegł na dół.
Wyszliśmy na ulicę. Okazało się, że Jimin mieszka sto metrów od miejsca wczorajszego wypadku. Gdy zbliżyliśmy się do tego miejsca…
- oo! Patrz! – krzyknął entuzjastycznie Jim - tak to wyglądało z mojej perspektywy! – chłopak rozejrzał się, czy nic nie jedzie. W zwolnionym tempie „biegł” na słupek, obejrzał się za niewidzialnym autem, po czym „w ostatniej chwili” ominął słupek. Udawał, że się przewraca – ŁoooOoOo – wydał z siebie dźwięk i zaczął turlać się po jezdni. Po czym wstał, rozłożył ręce, jakby chciał zatrzymać auto i zrobił salto w tył. Po czym ustawił się przodem do mnie i pokazał palcem asfalt. - A tu jest twoja krew, pożywka dla wampirów z parku - klęknął na ziemi, podparł się ręką, a drugą klepał po jezdni. - O taki twardy asfalt uderzyłeś! - zobaczył nadjeżdżający pojazd, podniósł się i podszedł do mnie.
- Ale z ciebie idiota – zaśmiałem się. - Nieładnie się tak śmiać z czyjegoś wypadku!
- Aj przesadzasz. Chodź, idziemy, daleko mieszkasz?
- Nie.
- Może wezwać taksówkę?
- Nie trzeba.
- Ok.
Przeszliśmy przez park. Dawno nie byłem tutaj za dnia. Był równie piękny jak nocą. Słońce oświetlało nagie gałęzie, a na trawie osadził się szron.
Doszliśmy pod mój dom.
- Dobra, idę do domu. Cześć – obróciłem się, chcąc zmierzać w stronę domu. Poczułem jak chłopak łapie mnie za ramię.
- Czekaj. Jutro mój kumpel zaprosił mnie i resztę do siebie na małą imprezkę. Może poszedłbyś ze mną?
- Dzisiaj mama nie wiedziała, że wyszedłem z domu, a okazało się, że nocowałem u ciebie. Ojcu włączył się agresor. Ja nie wiem czy jutro będę jeszcze żył, czy mnie tatuś nie zabije. Do tego skręcona kostka… Hmm… Pewnie, że przyjdę, no chyba, że będę martwy, ale może mi się uda - uśmiechnąłem się.
- Spoko. To wpadnę po ciebie jutro o dwudziestej. Pa! – przytulił mnie mocno, co mnie z lekka zdziwiło i poszliśmy w swoje strony.
~~~~~~