wtorek, 18 sierpnia 2015

Deja Vu.

Annyeong~
Powracam do Was z shotem JiKooka. Narazie nie doczekacie się kontynuacji for you, ponieważ mam za dużo spraw na głowie, a i wena też mi nie dopisuje, jeżeli chodzi o to ff. Będę starała się Was karmić shotami co jakiś czas. Na teraz to wszystko. Miłego czytania.
/Naśka:3


Pierwszy września. Początek roku szkolnego. Nowe znajomości. Nowa szkoła. Nowe życie.

Zmiana otoczenia na powtórkę drugiego roku liceum miała mi pomóc, jednak chyba nie do końca wszystko wyszło po myśli mojego ojca. Konkretniej rzecz biorąc, chciał odseparować mnie od znajomych, którzy rzekomo, mieli na mnie zły wpływ i tak dalej. Trochę to rozumiem. Nie każdy rodzic będzie zachwycony, dowiadując się, że nawet nie ma co liczyć na wnuki, a tą drugą połową jego dziecka, jest osoba tej samej płci. Co więcej. Jeśli do homoseksualizmu doda się picie praktycznie co dzień, nie wracanie na noc do domu, palenie czego tylko się da i ćpanie w wieku 17 lat, można wylecieć na pysk z domu. Jednak mój szlachetnie urodzony ojczulek postanowił zniszczyć mi życie, nie karząc mi mieszkać pod mostem lub po kolegach, a zmianą otoczenia. Dlatego też z czystej "troski" kazał szoferowi dowieść mnie pod samą szkołę i czekać aż do niej wejdę.
Oddychałem głęboko stojąc przed budynkiem liceum w czarno-żółtym garniturze i plecakiem na plecach. Nie żebym jakoś specjalnie przejmował się tym co pomyślą o mnie te snobistyczne smarkacze, ale jednak zmiana szkoły zawsze wiąże się z lekkim stresem.
"Spokojnie JungKook, może jakieś ciacho będzie z Tobą w klasie."
Westchnąłem i ruszyłem wprost do paszczy lwa. Wszedłem po kilku stopniach i otworzyłem drzwi, a moje uszy wypełnił głośny harmider panujący na holu. Podszedłem do tablic z ogłoszeniami znajdującymi się tuż przy drzwiach do portierni i przeszukałem wszystkie wiszące na nich karty, aby odnaleźć plan szkoły. Hah jasne. Żeby jeszcze coś takiego się tu znajdowało.
- Szukasz czegoś? - cholernie cichy głosik przedostał sie do moich uszu, przebijając się przez cały ten hałas panujący wokół. Spojrzałem wokół siebie, szukając źródła tego właśnie głosu. Obok stała drobna, niska dziewczyna o długich ciemnych włosach związanych w dwa, nisko spięte kitki. Jej oczy wyróżniały się na tle większości koreańczyków, ponieważ miały zielono-szarą barwę. - Jestem Kim Su Jini, ale wszyscy wołają na mnie Mimi. - jej drobniutka, blada niczym papier ręka skierowana była w moim kierunku.
- Jeon Jeong Guk. - najdelikatniej jak tylko potrafiłem zamknąłem jej dłoń w uścisku. - Wiesz, właściwie to chciałbym się dostać na salę gimnastyczną.
- Jesteś nowy prawda? Nigdy wczesniej Cię tu nie widziałam.
- Tak, ojciec mnie tu przepisał mówiąc, że nauczę się tu czegoś więcej o życiu. - uśmiechnęła się lekko i odwróciła powolnym krokiem idąc przed siebie. Nie wysilając się zbytnio na myślenie ruszyłem za nią, zrównując kroki. Teraz, idąc ramię w ramię mogłem dostrzec, że była co najmniej o głowę niższa.
- Skoro trafiłeś tu, to musiałeś nieźle napaskudzić sobie w poprzedniej szkole.
Nie wiem czy mam to traktować jak pytania, czy odpowiedzi. Nie umiem zrozumieć jej toku myślenia i wypowiedzi.
- Jeśli chcesz się czegoś o mnie dowiedzieć, możemy spotkać się po szkole.
- Jasne. - znów się uśmiechnęła i zaprowadziła mnie dalej w totalnej ciszy, jeśli można tak nazwać jakikolwiek korytarz tego budynku. - To tu. - powiedziała otwierając przede mną wielkie drzwi wiodące na salę gimnastyczną. - Zgadamy się jakoś po wszystkim. - odwróciła się w stronę wnętrza sali z zamiarem pójścia w swoją stronę.
- Czekaj. - złapałem ją za ramię. - Daj mi telefon. - dziewczyna posłusznie dała mi urządzenie, a ja wstukałem jej siebie do kontaktów. - Proszę. - skinęła głową odbierając telefon i ruszyła do środka.

Czy życie musi być tak niesprawiedliwe i niszczyć wszystko, co do tej pory osiągnąłem?

Jak się okazało trafiłem do klasy II B. Niby jedna z tych "lepszych" w rankingu szkoły. Po słowach dyrektorki 'rozejdźcie się do klas' opuściłem halę idąc na wskazane, trzecie piętro budynku. Wchodząc po schodach do moich uszu doszła kolejna fala hałasu, uderzająco podobna do tego z głównego korytarza. Jedna jedyna sala mieściła się na tymże piętrze, która stała teraz otworem czekając na 32 uczniów. Spokojnym krokiem wszedłem do środka i stanąwszy przed pierwszym rzędem ławek rozejrzałem się po pomieszczeniu.
Klasa jak każda inna, to znaczy podzielona na grupy. Kąt przy ścianie, najbardziej schowana w lewą stronę część sali najwidoczniej należała do sportowców, sądząc po ich ubiorze, tuż przed nimi miejsca zajmowały laski typu Barbie. W każdej szkole wszechobecne kujonki zajmowały pierwsze dwa rzędy, środkowy pas ław należał do, jak mniemam, tych 'najlepszych', ponieważ na każdej z tych ławek stały przywiercone złote tabliczki z imionami. Kilka pierwszych stolików pod oknem stało jak na razie pustych, ale przecież w żadnej klasie nie może zabraknąć tych dresów, myślących, że są najlepsi. Środkowa część rzędu jak nic należała do palaczy i ćpunów. Takie rzeczy po prostu się widzi. Szczególnie jesli samemu się w tym siedzi lub siedziało. Pozostałe miejsca zajmowali Ci, dość zwyczajni ludzie, którzy chcą jakoś przebrnąć przez liceum i odetchnąć wolnością. Westchnąłem idąc na koniec rzędu pod oknem z tymi względnie normalnie wyglądającymi ludźmi. Ostatnia ławka stała pusta, tak wiec zająłem ją mając nadzieję, że nikt mi się tu nie wpierdzieli. Jednak w końcu Nadzieja Matką Głupich, prawda?
Siedząc na swoim pięknym miejscu z wyjętym notesem do zanotowania planu lekcji, obowiązków oraz informacji od wychowawcy, ze słuchawkami w uszach, grzecznie czekałem na koniec przerwy, gdy mój spokój ducha przerwał pewien osobnik płci męskiej, który aktualnie postanowił się do mnie dosiąść. Jakby nie miał własnych znajomych. Ech. No dobra. Przeżyje jakoś towarzystwo jakiegoś tam dzieciaka. Oby tylko nie był równie wkurwiający jak większość lamusów. Przymknąłem ponownie oczy czekając na przybycie nauczyciela, gdy tenże osobnik zechciał do mnie zagadać. (No stuka mnie w to ramię i stuka. Nosz co za upierdliwiec ~ Naśka:3)
- Jesteś nowy, zgadza się? - zapytał, widząc jak wyciągam słuchawkę.
- Tak. - dlaczego każdy o to pyta? Czy to aż takie interesujące? Poza Tym, skoro widzą mnie tu pierwszy raz, to chyba oczywiste, że jestem nowy, nie? Nie otwierając oczu czekałem, aż da mi spokój. Jednak on najwidoczniej nie miał takiego zamiaru.
- Jestem Park Ji Min. - odwróciłem głowę w jego stronę i był to największy błąd tamtego dnia.
Mimo mojego ateistycznego podejścia do zycia, zawsze tak wyobrażałem sobie anioła.
Lekko przydługa czarna grzywka wpadającą do pięknych, brązowych oczu, w których najsilniejszą emocją była chęć pomagania innym i naiwna wiara w to, że każdy jest w stanie kochać, zaróżowione policzki
dodające jeszcze więcej uroku chłopakowi ubranemu w najprostsze czarne rurki i bialy t-shirt z czarnym napisem 'last chance'.

Chłopak, który dosiadł się do mnie tego dnia. Chłopak, który od pierwszego wejrzenia chwycił za moje serce. Chłopak imieniem Jimin. Park Jimin. Chłopak, który w niedługim czasie wywrócił mój świat do góry nogami.

Towarzystwo samych pozerów z bogatymi starymi jakoś mnie nie zachęca.

- Codziennie wieczorem odkąd skończyłem 15 lat chodzę na spacery, zawsze składające się z tej samej trasy. Przystankiem, na którym siedzę godzinami jest stary plac zabaw. Jest na nim kilka mało istotnych  pierduł i huśtawka zrobiona z opony, zawieszona na łańcuchach. Najlepsze miejsce na przemyślenia, prawda? - ciepły głos chłopaka dostał się do moich uszu pozwalając skupić się na rzeczywistości. Oderwałem wzrok od jego idealnej cery patrząc mu w oczy.
- Jeśli by dodać do tego rozgwieżdżone niebo, lekki wiatr, rześkie powietrze i towarzystwo, które sprawia, że się uśmiechasz, byłoby idealnie. - dlaczego to powiedziałem? Uzna mnie za frajera...Jak nic.
- Dokładnie. - co proszę? - Cos czuję, że się dogadamy. - uśmiech Jimina powalił mnie na łopatki. Tak cudownego wyrazu twarzy nie widziałem nigdy dotąd. - Widzimy się po szkole?
- J-jasne. - w klasie pojawił się wychowawca, który poniekąd uratował mnie przed kompromitacją przed Jiminem. Niby nic takiego. Zwykła rozmowa, ale sposób w jaki na mnie patrzył przyprawił mnie o gęsią skórkę na nogach. Jeongguk za dużo sobie wyobrażasz. Na pewno takie ciacho jak on jest hetero, a najprawdopodobniej już dawno zajętym.
Westchnąłem smutno na tę myśl notując wszystkie informacje od Pana Lee.
Cały czas czułem na sobie jego wzrok, a gdy lekcja się skończyła nagle gdzieś zniknął. W sumie to nawet dobrze, biorąc pod uwagę fakt, że nie mogłem znaleźć języka w gębie przy nim. Przysiadłem na ławce w parku ciesząc się chłodnym, wrześniowym powietrzem gdy usłyszałem jakiś szelest za plecami. Ciekaw co to, odwróciłem się i wybuchłem śmiechem.
- Będziesz tak za mną łaził cały czas? - zapytałem widząc jak Jimin kryje się za krzakami i mnie obserwuje.
- Przecież ja za Tobą nie łażę.
- Nie. Wcale. - spiorunowałem go wzrokiem wymuszając ruch.
- Wiesz... To jest tak, że zainteresowałeś mnie swoją osobą. - przysiadł się obok mnie. - Jesteś baaardzo interesujący. - odsunąłem sie lekko czując jak się na mnie kładzie. Gdy leżał mi na kolanach czułem się nieco, jakby to ująć, sfrustrowany. Chłopak, który Ci się podoba, właśnie się do Ciebie klei w miejscu publicznym. Kto by nie skorzystał? Otóż ja. - Piękny jesteś. - powiedział patrząc na moją twarz. Schyliłem się do niego nie z zamiarem, tak jak myślał pocałowania go, ale sprawdzenia pewnej rzeczy. Mimo, że ułożone w dzióbek, pełne usta chłopaka niezwykle mnie do siebie przyciągały postanowiłem się powstrzymać. Gdy nasz wzrok się skrzyżował moje 'obawy', jeśli można to tak nazwać, potwierdziły się.
- Ćpałeś.
- Nie. - mruknął kładąc mi dłoń na karku. Przyjemne uczucie przechodziło przez to miejsce, zupełnie tak, jakbym dostawał delikatną stróżką prądu. O mój boże, dlaczego on musi być w każdym calu tak idealny? Nie no please. Opanuj się chłopie.
- Jimin. Nie oszukasz mnie. Masz rozszerzone źrenice i gadasz od rzeczy. - obrażony podniósł się i oparł o oparcie ławeczki. - Chodź. Odprowadzę Cię do domu, huh? - skinął posłusznie głową i ruszył przodem.

Wolałem moich starych znajomych, a właściwie tylko przyjaciela Tae. Cholernie za nim tęsknię

- To tu. - powiedział stając przed blokiem pomalowanym na wesoły, niebieski kolor.
- Naprawdę? - skinął głową. - No to idź, a ja wracam do siebie.
- Nie wejdziesz? - ... No po prostu brak mi słów. Po kilku godzinach znajomości, chwili klejenia się w parku i rozmowie, zaprasza mnie do siebie. No nie. - Zabawimy się troszeczkę. - podszedł  do mnie i rozpiął pierwszy guzik mojej marynarki mrucząc przy tym cicho.
- Jimin, to nie jest najlepszy pomysł. - moje zboczone instynkty zaczynały powoli brać górę nad rozsądkiem i budzić pewne hormony odpowiadające za wzrost tego i tamtego. Cofnąłem się opierając o ścianę budynku, całe szczęście, że tą drogę, którą przyszliśmy zasłaniały drzewa.
- Dlaczego? - jego ciepły oddech owiał moją szyję, gdy zbliżył twarz do mojej, a jego ręce bez problemu radziły sobie z rozpinaniem kolejnych guzików. - Nie podobam Ci się?
- Nie w tym rzecz. - odchyliłem głowę w bok uciekając od jego ust, chcących dobrać się do moich.
- Pierwszy raz? - jego kolano bez skrępowania powędrowało między moje nogi naciskając na krocze.
- Nie. - odpowiedziałem krótko starając się nie wydawać z siebie niechcianych dźwięków.
- Oh. - złapał mój podbródek kierując go w swoją stronę. Spojrzałem mu w oczy i co dziwne, nie miał już rozszerzanych źrenic, a wesołe ogniki skaczące po ich wnętrzu. - To nawet lepiej. - mruknął nie odrywając wzroku od moich oczu. - Chcesz, czy nie? - oblizał górną wargę i uśmiechnął się podniecająco. Nie wyrzuciłem z siebie nic, bo nie potrafiłem. Tak bardzo chciałem być odizolowany od ludzi, ale z drugiej strony, taki playboy jak Jimin nie chodzi sobie normalnie po ulicy. No. Przynajmniej nie za darmo. Chłopak oparł się dłońmi po obu stronach mojej głowy i patrzył mi w oczy, kolanem nie przestając naciskać na moją dumę. - Hmm? - jego usta jeszcze bardziej zbliżyły się do moich pozostawiając jedynie milimetry przerwy.
No cóż. Żyje się tylko raz, prawda?
Moje ręce, dotychczas trzymające korpus Jimina powędrowały jedna na kark, a druga w jego gęste włosy, podczas gdy moje wargi zetknęły się z jego w dość mało delikatny sposób. Czułem jak jego usta wyginają się w uśmiechu, a ręce łapią moje biodra, przyciągając bliżej siebie. Mruknąłem zadowolony, gdy przejechał językiem po mojej dolnej wardze. Uchyliłem usta z cichym jękiem czując jak jedną rękę wsunął mi pod bokserki, a on natychmiast wykorzystał okazję krzyżując język z moim i po chwili przejmując kontrolę nad pocałunkiem.
- Przepraszam. - odepchnąłem Jimina od siebie słysząc czyjś głos. - Oh. Przeszkadzam?
- No troche. - mruknąłem cicho.
- Nie. - Jim zgromił mnie wzrokiem. - Dzień dobry. - ukłonił się lekko.
- Dzień dobry. Jiminnie czy wiesz gdzie poszła pani Victoria?
- Nie widziałem jej dziś. Przykro mi.
- No dobrze. Dziękuję. Nie przeszkadzajcie sobie. - kobieta odeszła w swoim kierunku zostawiając nas samych.
- Jiminnie. - powiedziałem naśladując głos tej kobiety po czym wybuchłem śmiechem.
- Nie śmiej się. - podszedł do mnie całując mnie krótko kilka razy. - To co? Wejdziesz na górę? - uśmiechnąłem się patrząc mu w oczy. - Rozumiem to za 'tak'. - mruknął znów mnie całując.

Chcę, żeby ponownie były wakacje, które zawsze spędzamy razem z Tae, jednak mam świadomość, że to tak szybko nie nastąpi.

Wszedł we mnie bardzo powoli pozwalając rozkoszować się tą chwilą. Pozbył się spodni z kostek przechodząc ze mną do jakiegoś pokoju, po czym położył nas na łóżku. Jego powolne, głębokie pchnięcia były czymś, czego brakowało mi od przeprowadzki. Jednak mi to nie wystarczało.
- Zaczekaj. - szepnąłem liżąc jego szyję. Zgodnie z prośbą zaprzestał ruchów patrząc na mnie lekko zmrożonymi oczami.
- Co sie dzieje? - jego usta zaczęły składać mokre pocałunki  na mojej szyi, obojczykach i szczęce.
- Nic. - jednym sprawnym ruchem ściągnąłem z niego czarną bokserkę. Moim oczom ukazał się idealnie wyrzeźbiony brzuch i klatka, które przyprawiły mnie o jeszcze większą chęć obciągnięcia mu tak, żeby jego ciało pokryło jego nasienie.
Kook ogarnij się. Proszę.
- Od razu lepiej. - powiedziałem błądząc dłońmi po korpusie chłopaka.
- Aż tak chciałeś mnie zmacać? - zaśmiał się ponownie zaczynając się poruszać i całować mnie.
Ahh~ To jego ciało przyprawiało mnie o dreszcze przyjemności, co raz, gdy na nie spojrzałem, a idealnie wymierzone ruchy doprowadzały do stanu podobnego do ekstazy po prochach.
- Ji-Min... - wyjęczałem mu w usta i mocno zagryzłem się na jego wardze czując jak idealnie trafił w punkt największej rozkoszy. Poczułem jak słodki smak ust chłopaka miesza się z metalicznym posmakiem jego krwi. Zacisnąłem nogi mocniej n jego biodrach, gdy lekko przyśpieszył. Mój organizm coraz bardziej zbliżał się do chwili osiągnięcia szczytu, a nagie, pokryte kropelkami potu ciało Jimina jedynie przyśpieszało ten proces. Wyjęczałem mu w usta jego imię i opadłem bez sił na poduszki. Chłopak potrzebował jeszcze chwili, aby dotrzeć do końca, a gdy to nastąpiło położył się obok mnie.
- Mówiłem już, że jesteś piękny? - moje policzki pokryły się różem, a spojrzenie skrzyżowało się z jego.
- JungKook wstawaj! Bo spóźnisz się do szkoły pierwszego dnia! - leniwie otworzyłem oczy rozglądając się po pomieszczeniu. Byłem w swoim pokoju, w swoim łóżku. Spojrzałem na kalendarz. Był pierwszy września. Moje urodziny. Pierwszy dzień szkoły. Czując ruch obok siebie na łóżku skierowałem tam moje spojrzenie, a moim oczom ukazał się wspaniały uśmiech Jimina.
- Znowu ten sen? - mruknął cicho podnosząc się do siadu.
- Tak. I mam nadzieję na powtórkę tamtego dnia dziś w nocy. - zniżyłem się lekko i zamknąłem nasze usta w pocałunku.

Coś mi mówi, że tamte chwile bez Taehyunga wyszły mi na dobre