czwartek, 30 lipca 2015

Róż i róż...



I'm conflicted
I inhale now I'm addicted
To this place
To you babe
I can't stay away
Can't stay away
We get up, we go down
Then we go one more round
It's wrong, they say
I can't stay a- I can't stay away



Cześć, hej, hejoooo! Z tej strony Katsu z nowym One Shotem. Inspirowałam się kawałkiem takiej jednej mangi. I tak pewnie nikt nie kojarzy ale cóż. Zapraszam do czytania, komentowania! xoxo

Moja klasa była w miarę normalna, grupy dziewczyn typu Barbie i chłopców typu Ken, sportowcy, mózgowcy i „poeci”. Nie uczyliśmy się źle, ale też nie wyśmienicie. Oprócz jednej osoby, pewnego chłopaka, który nie należał do żadnej z tych grup. Był postacią mroczną i tajemniczą, zajmował ławkę na tyłach klasy, sprawdziany pisał jako jedyny na szóstki, ale nie robił zadań dodatkowych, nie ćwiczył na lekcji w-f’u z tylko mu i nauczycielowi znanych powodów. Całe przerwy spędzał słuchając muzyki z słuchawek albo w ogóle nie potrafiłem go dostrzec, nikt się do niego nie odzywał, ale najwyraźniej nie cierpiał. Cała klasa oprócz niego była strasznie zżyta. Wygląd też był dość nietypowy: przydługie ciemnobrązowe, delikatnie podchodzące pod czerń proste włosy, blada cera, jakby nigdy nie dotknęło jej słońce, orzechowe oczy w kształcie migdałów, małe lekko różowe usta, twarz w kształcie litery V, mały zadarty nos. Przyznam, że urodą to on grzeszy, każdy chłopak w tej klasie chciałby być choć w połowie tak przystojny jak on. Gdyby tylko był bardziej otwarty…
Zorientowałem się, że prawie dziesięć minut gapię się na niego, siedząc tyłem do nauczycielki. Pani M od koreańskiego piorunowała mnie wzrokiem, a chłopacy szurali łokciami.
- KIM!- krzyknęła z hukiem, odkładając dziennik. - Co jest takie ciekawe, że zajmuje ci lekcje?!
- N… nic proszę pani! - odpowiedziałem, wstając. Przyznam, że była przerażająca.
- Jakie gatunki literackie wyróżniamy w biblii?
- Psalmy, przypowieści, parabole, pieśni, sagi rodu, eposy, poematy, nowele, dialogi filozoficzne, listy, hymny, aforyzmy, modlitwy - nauczycielka powoli pokiwała głową uspokojona i pokazała bym usiadł.
- Seok!- wskazała na chłopaka, który zajął mi ostatnie minuty - scharakteryzuj pana Sano wybranymi częściami charakterystyki.
- Ale ja go dobrze nie zna…
- Już! Cechy charakteru? - wstał, a po chwili było słychać jego cichy i leniwy głos, mówił powoli, ważąc każde słowo.
- Jest… inteligentny, ma w sobie ducha przywódcy, może dlatego wybraliśmy go na przewodniczącego, jest ambitny i dostaje dobre oceny, interesuje się sportem, jest bystry i szybko kojarzy fakty, wszędzie go pełno i zakładam, że słucha muzyki typu rap, często miesza się w kłopoty i jest dość brutalny, jego wygłupy z kolegami są czasem bezsensowne.
- Ocena własna?
- Według mnie V jest miłą i ciekawą osobą, potrafi ogarnąć naszą klasę i jest odważny, więc to naprawdę wartościowa osoba. Poza tym jest atrakcyjny i ma wśród dziewcząt powodzenie - skończył, już nie patrząc na mnie i usiadł, wracając do oglądania widoku za szybą.
Na przerwie wszyscy szeptali między sobą, patrząc na Jina, chyba najbardziej zdziwił ich fakt, że powiedział o mnie atrakcyjny. Więc nagle cała szkoła huczała, że niby jest gejem, w sumie to co w tym takiego? Najgorsze zaczęło się, gdy zaczepiali mnie na korytarzu by spytać, czy nie boje się, że mnie zgwałci, bo najwyraźniej mu się podobam. Na ostatniej przerwie nie chciałem już tego słuchać, więc schowałem się na dachu. Znalazłem sobie jakiś dogodny kąt i skuliłem się jak najbardziej mogłem, chowając głowę w kolana. Po chwili usłyszałem czyjeś kroki i głośne śmiechy, była tam dziewczyna i jakiś chłopak, wydawało mi się że skądś znam ten głos, ale nie mogłem sobie przypomnieć skąd. Moim oczom ukazała się czerwono, nie rudo, a czerwonowłosa nastolatka w czarnych szortach i tego samego koloru koszuli. Zaraz za nią szedł Seok. Nie zauważyli mnie, ani nie usłyszeli, więc wsłuchałem się w rozmowę.
- Idę po korytarzu a tam „Ej słyszałaś, że ten dziwak z IIc jest gejem?!” albo „Wiesz że Jin zakochał się w przewodniczącym?”- powiedziała wysokim, lecz miłym dla ucha głosem.
- Pani M kazała mi go opisać, więc opisałem, a to że jest atrakcyjny, to już nie moja wina a jego rodziców - usiadł przy barierkach tak, że widziałem go dobrze na tle białej podłogi. - Nie widzę nic złego, że ludzie tak twierdzą, skoro jest w tym trochę prawdy.
- Oj tam, przecież to nic takiego.
- Nic takiego?
- No.
- Wiesz chociaż, jak ja się czuje?
- Mogę sobie wyobrazić - skrzywiła się, siadając koło niego.
- Jestem pierdolonym pedałem - zaśmiał się - i napaliłem się na hetero - znów się uśmiechnął. Czekaj, czyli to prawda, że jest homo? Ale w kim się zakochał?!
- Nie. Jesteś pierdolonych masochistą, który nie umie przyznać się do uczuć - poczochrała go po włosach. - Jakbyś się napalił, to chciałbyś mu… włożyć, a nie chronić. Myślisz o nim? - pokiwał. - Nie możesz zasnąć, bo o nim myślisz? - znów przytaknął. - W szkole szukasz go wzrokiem? Gdy widzisz, że się z kimś bije, chcesz tam iść i mu pomóc?
- Mhm.
- Tym lepiej, wiem, że nikogo nie zgwałcisz - walnął ją w ramię, ale i tak się uśmiechał. To było piękne, jego uśmiech, nigdy nie widziałem, żeby się uśmiechał. Aż do teraz.
Nagle spostrzegłem, że dziewczyna patrzy w moją stronę. Machnęła na mnie ręką, a ja bardziej się skuliłem.
- Kto tam jest? - spytał pod nosem.
- Nie wiem - podeszli do mnie, a ja nie podnosiłem głowy, po tym co usłyszałem bałem się na nich spojrzeć. - Przewodniczący? No proszę, on chodzi do twojej klasy, prawda?
- Tak - jego twarz znów była beznamiętna, a spojrzenie paliło nienawiścią. - Idź powiedz wszystkim, co usłyszałeś, proszę bardzo - odwrócił się, ale dziewczyna złapała jego nadgarstek.
- Patrz na niego, ma łzy w oczach - wskazała na mnie i uklękła. - Co jest? - spytała, łapiąc mnie delikatnie za kark i podnosząc moją głowę.
- Ja… przepraszam, chciałem posiedzieć sam, ale przyszliście... Nie chciałem podsłuchiwać, ale wtedy… usłyszałem twój śmiech, to było… było - spuściłem głowę, nie potrafiłem na niego spojrzeć - było piękne, inne niż to, co pokazujesz codziennie, chciałbym - wziąłem głęboki wdech - byś już zawsze się tak pięknie uśmiechał - zapanowała cisza, co utwierdziło mnie w stwierdzeniu, że to, co powiedziałem było głupie. - Przepraszam.
- Przefarbuj się na różowo - powiedział po chwili.
- Co? - spojrzałem na niego, nie rozumiejąc.
- Wybaczę ci i będę się uśmiechał, jeśli pofarbujesz się na róż - powiedział, po czym zszedł z dachu, zostawiając nas samych. Siedziałem z otwartymi oczami i ustami, nie dowierzając.
- Eh. Przepraszam cię za niego, po prostu trochę się wkurzył. Tak w ogóle to jestem Aki z IIIa, ale Jin mówi mi Noona.
- Jesteście rodziną?
- Przyjaciółmi, a teraz spadaj, bo już po dzwonku - walnęła mnie w tyłek i się zaśmiała.

Niby nic ważnego nie powiedziała, ale jej głos, postawa, spojrzenie sprawiło, że od razu jej zaufałem, sądziłem, że skoro on jej ufa (jako jedynej w szkole), to musi być wyjątkowa. Mieli bardzo podobny styl, z tym, że połączenie jej pogodnej aury i jego ponurej tworzyło z nich jakby kontrast. Ale wszystko sprowadzało się do jednego.
Wychodząc z budynku zahaczyłem o trenera, żeby dopytać się co do treningów, a gdy przekroczyłem już próg, zobaczyłem dziewczynę machającą do mnie, chłopcy z klubu popatrzyli na mnie potem na nią, nie zważając na nich z bananem na twarzy podszedłem do niej.
- Długo kazałeś na siebie czekać, książę - pochyliła się artystycznie ku ziemi i złapała mnie pod pachę. - Jin poszedł do spożywczaka po jakiś napój. Mamy na niego czekać przed wejściem, wiem, że mieszkasz w tym samym bloku co my, więc musisz się przestawić, że wracasz z nami, a nie tymi mięśniakami - machnęła głową na moich kumpli - i nie przyjmuje sprzeciwów, więc nawet nie próbuj, a teraz w drogę - uniosła triumfalnie dłoń ku górze i pobiegła, drąc się „HULK WZYWAM CIĘ” w stronę sklepu, a ja wlokłem się za nią zalewany falą śmiechu.
- Cześć stara - przywitałem się z siostrą, wchodząc do jej salonu fryzjerskiego i usiadłem się na fotelu, właśnie strzygła pana Radka spod ósemki.
- Siema młody - przybiła mi żółwika i skończyła, niemo zapytał się, ile płaci. - Dziesięć.
- Za dobra jesteś - przyznałem, jak tylko wyszedł za drzwi.
- Może dlatego mam klientów?
- Pewnie tak.
- To czego chce mój brat? Może chcesz pożyczyć kasę?
- Nie - usiadłem się na jego miejsce i odwróciłem do niej przodem. - Chcę żebyś mnie pofarbowała i ostrzygła.
- Ojoj a na jaki to? - sama miała błękitny kolor, niekiedy przechodzący w indygo na włosach.
- Róż - wybuchła śmiechem, siadając na sofie. - Zamknij się.
- Dla kogo to? Chłopak czy dziewczyna? - moja siostra jako jedyna wiedziała, że jestem Bi, nie przeszkadzało jej to, bo dawno przyznała rodzicom, że woli dziewczyny, ma nawet taką koszulkę „Mamo, tato jestem homo”.
- Eh. Dobra, pamiętasz, jak mówiłem ci o tym Jinie z mojej klasy? - pokiwała głową twierdząco. - No to jak mówiłem, nigdy nie widziałem, żeby się uśmiechał, a dziś tak i to było piękne. Głupi powiedziałem mu to, a on powiedział, że wybaczy mi podsłuchiwanie i będzie się śmiał publicznie, jeśli będę miał różowe włosy.
- W sumie może ci pasować - chwyciła jakąś tubkę. - Już, pod wodę, będę ci musiała najpierw rozjaśnić włosy, a później pofarbować.


Gdy rano wstałem, w lustrze pokazał mi się delikatny miły dla oka różowy kolor. Prychnąłem do własnego odbicia, po czym oplułem je pastą, wczoraj poprosiłem Noonę, żeby zawiozła mnie rano do szkoły, bo nie chciałem z takim kolorem łazić po mieście, a o pociągu nie było nawet mowy. Spakowałem szybko wszystkie książki i udałem się do kuchni. Tata najpierw zamknął i otworzył oczy, później wybuchnął śmiechem, a mama widziała mnie już wieczorem, więc tylko się chichrała pod nosem. Chwyciłem grzankę i herbatę w termosie, by z resztką godności jaka mi pozostała, udać się do samochodu, siora rzuciła mi swoją czarną czapkę. Całe szczęście, że choć ona w tej rodzinie myśli. Zebrałem wszystkie włosy pod czapką i ruszyłem po utratę tego, co mi z honoru zostało.


Nie patrzyłem się na nikogo, a nikt nie zwrócił uwagi na parę wystających spod czapki włosów, szybko przeszedłem korytarz aż do ostatniej klasy, tam udałem się do ostatniej ławki i udając wkurzonego, usiadłem koło zdziwionego chłopaka.
- Czemu masz czapkę, jest środek wiosny- milczałem, wwiercając spojrzenie w ławkę jakby to mi mogło pomóc, chwyciłem jedną ręką czapkę a drugą zasłoniłem mu usta. Nie pomogło. Zaraz po zdjęciu przeze mnie nakrycia całą klasę wypełnił dźwięczny śmiech, zdziwione spojrzenia były pokierowane na śmiejącego się Jina i na próbującego go bić, mnie. Najlepsze to było spojrzenie mojego przyjaciela, mówiło: „Pojebało cię?” ale i on po chwili chichrał się z moich włosów - ja nie mówiłem serio, chodziło mi bardziej o to, żebyś się odczepił, ale przyznaję, myliłem się co do ciebie - uniósł ręce w geście poddania i mnie poczochrał.
- Mhm.
- Oj malutki spokojnie - poklepał mnie po policzku, jego dotyk palił moją skórę tak, że wzdłuż kręgosłupa przeszył mnie miły dreszcz, na samo to uczucie moje policzki zagotowały się czerwienią, a różowa grzywka nie dała rady tego ukryć, więc odwróciłem się do niego tyłem - ej no bez takich, najpierw tu siadasz bez przymusu, a teraz się fochasz? Ty nie tylko włosy masz różowe - dodał, na szczęście cicho, znów rozwalając mój dziwny fryz, cała klasa teraz była w wielkim szoku. Od tak sobie popularny sportowiec farbuje się na róż i zaprzyjaźnia z klasowym mizantropem, jak gdyby nigdy nic, wygłupiając się z nim przed lekcją, która się właśnie rozpoczęła. Koreański jest straszny, nie tylko ze względu na wymagania i to wszystko, ale też przez panią M, jest w niej coś przerażającego. Gdy zobaczyła moje włosy pół lekcji się ze mnie nabijała, a na koniec kazała nam napisać w domu definicje: homoseksualista, transseksualista i Emo. Porównywała mnie do takich ludzi całe czterdzieści pięć minut. A mogłem zostać w czapce. Reszta lekcji minęła dość „normalnie”, jeśli dało się poprawkę na to, że całe przerwy spędzaliśmy w trójkę na dachu, stroniąc od uczniów. Jednak na ostatniej przerwie grupa chłopców przyszła na dach, był tam mój przyjaciel: Namjoon. Rozpoznałem go nim przekroczył próg,  czereśniowe usta wydobyły ciche słowa:
- Bracie, jak nisko upadłeś by się z nimi zadawać?
- Heh - podrapałem się po karku. - Niżej niż ty upaść nie mogłem - usiadł się koło mnie i wyjął swoje śniadanie, poczochrał mnie po włosach i podał dłoń Jinowi.
- Namjoon IIIb - uścisnęli je sobie. - Musisz być Jin, mały mi dużo o tobie opowiadał - popchnąłem go, ale skończyło się na tym, że leżałem na nim w dość dwuznacznej pozycji - no proszę malutki, nawet do mnie się kleisz?
- Ale z ciebie głupek - zdziwiłem się, słysząc to z jego ust.
- Co, może wolałbyś, żebym to ja tak na tobie leżał?- uśmiechnął się i polizał mnie po karku, odtrąciłem go szybko i wytknąłem mu język.
- Stary zboczeniec - powiedziałem, przysuwając się bardziej do Aki, ona zaciskała pięści na końcach swojej białej koszuli, powstrzymując się od łez. - Noona? - spytałem, patrząc pod jej gęstą grzywkę, ale odwróciła wzrok i wybiegła na dół.
Po lekcjach czekaliśmy na nią, ale się nie zjawiła, stwierdziliśmy że do niej pójdziemy, ale przypomniało mi się, jak mama powiedziała, że jeśli dziewczyna płacze oznacza, że albo chce być sama albo z osobą, którą kocha, no chyba że ma okres. Więc po szkole poszliśmy do salonu Noony. W trójkę. Zboczeniec też poszedł.
- Co ja widzę, czyżby trójkącik miłosny?
- Zamknij się.
- Mój mały braciszek wreszcie znalazł sobie „tego jedynego”? - spytała znad rudej głowy.
- Cześć Klara - przywitałem się z nastolatką na jej kolanach. - Serio, znajdź sobie inną dziewczynę, siora nie jest dla ciebie trochę za stara? - spytałem, ignorując tego paszczura.
- To tylko dwa lata, lepiej gadaj, co to za dwóch?- przybiła mi żółwika i zeszła na kanapę obok mnie, miała długie rude loki okalające dziecinną twarzyczkę, nie wyglądała na swoje dwadzieścia lat, wyglądała na moją rówieśniczkę. Delikatne piegi znaczyły dookoła jej nos na bladej cerze. Była strasznie chuda, jak anorektyczka, ale wiedziałem, że to ze względu na jej szybki metabolizm, wręcz chudła w oczach. Miała takie niepozorne delikatne ciało, że aż chciało się ją chronić.
- Namjoon i Jin - wysłała mi spojrzenie typu „Ten?” na co odpowiedziałem równie wymownym wzrokiem. Wstałem, udając się do mini lodówki, w której trzymały napoje i wyjąłem dwa soki jabłkowe, po czym rzuciłem jednego Jinowi. - Ja mam pytanie, kto w gronie najbliższych mi osób nie jest homoseksualny lub biseksualny?- spytałem, opierając się o ladę, niebieskooki podniósł rękę ku górze.
- Wiesz młody, ciągnie swój do swego - oczywiście komentarza, to nie mogła sobie darować. Dopiero teraz zorientowałem się, że Jin nie wiedział nic o mojej orientacji, więc jego zdziwienie udowodnił sok na szklanym stoliku.
- Jesteś gejem?
- No i wyszło szydło z worka - wysłałem jej spojrzenie typu „zamknij się, to twoja wina!” i zwiesiłem głowę. - Dobra, bo on cię nie poprawi, jest Bi, weź chodź ze mną na zaplecze, dam ci szmatkę i to wytrzesz ok.? Przy okazji weźmiesz sobie jakieś inne picie.
Gdy tylko wyszli Namjoon dosiadł się bliżej mnie.
- To co podoba ci się? - zarumieniłem się i odwróciłem głowę.
- Nie wiem, co mam robić, chce go objąć, pocałować, ale nie mogę.
- Jesteś uke czy seme?
- Co?!
- No jesteś na górze czy na dole?
- Wiem o co chodzi z uke i seme, tylko to pytanie jest dziwne - spotkałem się z ponaglającym spojrzeniem. - Nie wiem.
- To sprawdzę - skwitował i położył dłoń na mim kolanie i pochylając się nade mną przyłożył mi usta do moich, to było zbyt szybko nawet nie zdążyłem ich zamknąć od razu użył języka, zarzuciłem mu rękę na szyje. W tym momencie chciałem więcej, chciałem też by nie był to mój stary przyjaciel a ktoś inny, ktoś kogo kochałem bardziej, oderwał się i przybliżył mi twarz do ucha - zdecydowanie jesteś uke, czyli tym na dole - szepnął.
- Nigdy więcej tak nie rób - powiedziałem, odpychając go lekko od siebie.
- Masz to jak w banku.
Wytarłem usta i położyłem się na kanapie.
- Aż się prosisz o pieszczoty - skomentowała mnie Klara, na którą jednak nie potrafiłem być zły. Może ma racje, może jakaś część mnie chce, a wręcz podąża pieszczot. Ale tylko tych dużych męskich dłoni pokrytych delikatną bladą cerą i z dokładnie obciętymi paznokciami….
Gdy tylko wrócili, rozmawialiśmy do późna, a w międzyczasie zbok się ulotnił. Dziewczyny pozwoliły nam u siebie nocować, więc pokazałem wszystko Jinowi i zajęliśmy „mój pokój”.
- Idziecie się kąpać? - spytała Klara w drzwiach odziana tylko w długą bluzkę nad kolana z jakimś rockowym zespołem. Tyle osób wokół mnie słucha rocka, może też powinienem?
- Tak.
- Razem?
- Nie - odparłem szybko, nim zaczęła sobie coś wyobrażać.
- Żałuj - powiedziała Aki, stając za dziewczyną i całując jej szyję. 
- wspólna kąpiel ma duuuużo zalet - specjalnie przedłużyła sylabę bym się zawstydził.
I jej się udało. Seok patrzył na mnie wzrokiem, który palił mnie na całym ciele, nie wiem, co było w tych oczach, rozbawienie? Pożądanie? Wstręt? Nie miałem pojęcia.

Nie zważając na to, ruszyłem do łazienki by się dokładnie wykąpać. Gdy wszedłem do pokoju na progu spotkałem Jina, poczerwieniałem delikatnie i spojrzałem w górę. On nagle zamknął drzwi i mnie o nie oparł, przyciągając do namiętnego pocałunku. Poczułem, jak głęboki dreszcz przechodzi moje ciało, ustępując zaraz jednak ciepłu i rozpalającemu pragnieniu. Popchnąłem go delikatnie i zabrałem go na łóżko.
Usiadłem na nim okrakiem i pochyliłem się by ukraść mu kolejny pocałunek.

† † †

Westchnąłem głośno, czując jego palce sunące po moich udach. Chciałem się ruszyć jednak ból dolnych partii mi to utrudniał.
- Dupek - syknąłem, przekręcając się na brzuch. Poczułem jak całuje mnie po plecach, ramionach, karku... Spojrzałem na swoje ręce, pełne małych czerwonych malinek. - Czy to było konieczne?- spytałem cicho.
- Teraz wszyscy wiedzą, że jesteś tylko mój - powiedział, całując znów moje ciało. Cały czerwony wtuliłem się mocniej w poduszkę. Wiedziałem, że gdzieś za ścianą są dwie chichrające się dziewczyny, które przez ostatnią noc słyszały siedem naszych szczytowań...

środa, 29 lipca 2015

12. Z życia Jeongguka

Zapraszam was na dwunasty i ostatni rozdział tego opowiadania. Dziękuję wam wszystkim za czytanie i komentowanie mojej pierwszej w życiu tego typu twórczości. 
Teraz już się z wami żegnam.
Miłego czytania.
/Aga ;3

~~~~

Myślicie, że jak skończy się moja historia? Myślicie, że prędko umrę? Mój kumpel ma jakieś powiązania z moim "ojcem". Ja kumplowi podpadłem, odbierając ten telefon, w którym się, kurwa, odezwał ojciec. Jeśli Namjoon powie przypadkiem temu tyranowi, że jestem gejem, to prawdopodobnie wyląduję w szpitalu razem z moją ciężarną, Bogu ducha winną matką. A może od razu pójdę do ziemi? No bo dlaczego nie? BĘDĘ MIAŁ ŚWIĘTY SPOKÓJ I WIECZNE ODPOCZYWANIE!
Dobra nie. Nie zostawię Parka, bo będzie płakało moje kochanie. O! Wtedy Jin sobie go weźmie i wszyscy będą szczęśliwi, mimo to, że Jin już sobie odpuścił Jimina, to na pewno skorzystałby z okazji.
DOBRA Jungkook, ogarnij się. Bez masochistycznych myśli, lepiej kurwa szukaj wyjścia z sytuacji.
Podjechaliśmy pod dom TaeTae, tu mieliśmy się rozejść. Wkurwiony nadal Rap Monster dostał SMS i bez pożegnania ruszył chodnikiem.
- Namjoon! Twój dom jest w drugą stronę! - krzyknął za nim V, na co tamten odwrócił się w naszą stronę.
- Myślisz kurwa, że jestem idiotą?! - wydarł się na niego, aż młodszy się skulił.
- Zostawmy go lepiej - rzucił Hope, po czym przytulił Sugę. - Lecę. Pa.
- Kasę za akcję mój ojciec przeleje wam później - rzekł Yoongi. - Właśnie. Jungkook. Podaj mi numer konta SMS-em.
- To ja też coś za to dostanę? Przecież ja nic nie zrobiłem.
- Takie są procedury, ale skoro nie chcesz tych pieniędzy...
- Chcę, chcę! Wyślę ci wieczorem. Papa!
- Pa! - odpowiedział i każdy poszedł w swoją stronę. 
Ja i Jimin poszliśmy na Rap Monsterem. W stronę naszych domów. Ale ja nie zamierzałem iść do domu. Idę prosto w paszczę lwa. Jestem wścibskim człowiekiem. Muszę się dowiedzieć, jakie interesy ma Nam z tym idiotą.
- Co tak pędzisz, zwolnij - jęknął Jimin idący pół kroku za mną.
- Gonię Namjoona.
- Po co?
- Pamiętasz o "tajemnicy", o której wspomniał Jin w autobusie? - chłopak kiwnął głową. - Ma związek z moim ojcem. Nawet domyślam się dokąd zmierza teraz iść. Nie chcesz się dowiedzieć?
- Chcę.
- Więc idziemy za nim.
~~~~
- Twój ojciec pracuje w teatrze? - spytał Jimin, gdy stanęliśmy przed budynkiem.
- Tak.
- Czyli Namjoon miałby być aktorem?
- Ewentualnie śpiewakiem operowym.
- Hah. Śmiechłem. On nie umie śpiewać.
- Chodź - powiedziałem, gdy Monster zniknął za drzwiami. Podbiegłem do drzwi i schowałem się za kolumną. Nie zobaczyłem nikogo w środku, więc wszedłem, a Jimin powlókł się za mną.
- Wydaje się, jakbyś był zawodowym detektywem, ewentualnie włamywaczem - spojrzałem na niego, marszcząc brwi. Niech siedzi cicho.
Po sali rozległ się głośny męski śmiech, po chwili zmieszany z damskim. Pociągnąłem Jimina do kantorku sprzątacza, wręcz wepchnąłem go tam i przymknąłem drzwi, obserwując przez szparę, co się dzieje. Poczułem dłonie chłopaka oplatające mój pas. A jego usta przywarły do mojej szyi.
- Miła tu atmosfera, prawda? - szepnął mi do ucha, po czym przygryzł jego płatek.
- Serio, w takim momencie? - odszepnąłem mu z wyrzutem.
- To ty obserwuj, a ja się tobą nacieszę.
Pokręciłem głową z dezaprobatą i próbowałem przyjrzeć się parze, która właśnie stanęła przy blacie szatni. Tyle że ręce błądzące po moim torsie i ciepły oddech na szyi strasznie to utrudniały.
- Jimin. Nie mogę się skupić przez twój dotyk na sobie - szepnąłem, spoglądając na niego. - Później się mną nacieszysz.
Niechętnie odkleił się ode mnie i odszedł w głąb skrytki, potykając się o coś po drodze. Teraz mogłem dostrzec, że para właśnie namiętnie się całuje, a tą parą jest nie kto inny jak Rap Monster i CÓRKA MOJEGO OJCA! (Nie. Nigdy nie nazwę jej swoją siostrą) Czyli to jest jego dziewczyna i ona ma te ładne perfumy, którymi pachniała bluzka Namjoona...

*retrospekcja*
- Hyung, ściągnij koszulkę - znów jęczałem, a wkurzony Namjoon wykonał moje polecenie.
- Kiedyś cię uduszę - stwierdził, przyciskając mi koszulkę do twarzy, po czym cisnął nią tam, gdzie poleciała moja.
- Mmmm - zamruczałem z zadowolenia. - Ładny zapach perfum. Czy to nie damskie?
- Damskie. Mojej dziewczyny. A teraz się odpierdol i daj spać. Jeszcze słowo i wywalę cię za drzwi - zagroził starszy.
*koniec retrospekcji*

- Co tak mruczysz? - wyrwał mnie ze wspomnienia mój chłopak.

- To nią pachniała koszulka Namjoona. Sejin. Córka mojego ojca.
- Skąd ty wiesz jak pachnie koszulka Namjoona? - zapytał podniesionym szeptem, a mnie oświeciło. Przecież Jimin nie wiedział o tym, że spałem z Monsterem pod jego nieobecność.
- Spałem z nim - poinformowałem go, starając nie pokazywać po sobie zdenerwowania.
- Że co!? - prawie krzyknął, więc przycisnąłem mu rękę do ust.
- Cicho bądź, nie mogą wiedzieć, że tu jesteśmy. Spałem z nim, bo znów widziałem duchy. Wlazłem do twojego łóżka, a ciebie tam nie było. Więc wybiegłem na korytarz, a tam Rap Monster... - zatrzymałem się, uświadamiając sobie banalną prawdę - ...gadał przez telefon! - walnąłem się w czoło. - Szykuj aparat! Nie uwierzysz jak zobaczysz, czym zajmuje się Namjoon. Musimy iść za nim. Na pewno razem z Sejin teraz będą mieli próbę.
- Huh?

*retrospekcja*
- Ahjussi. Naprawdę przepraszam - nastała chwila ciszy, po której znów usłyszałem głos. - Przecież to był wypadek. Nie mogę występować ze złamanym obojczykiem - kolejna cisza, czyżby rozmowa telefoniczna? Poszedłem w kierunku źródła dźwięku i wyjrzałem zza zakrętu. - Wiem, że nie mam dublera, ale naprawdę nie będę w stanie wystąpić. W ostateczności można przesunąć przedstawienie na kolejny tydzień - ujrzałem przygarbionego Namjoona zwróconego tyłem do mnie, który stara się mówić jak najciszej do telefonu. - A jak ją upuszczę? Boję się o nią ahjussi. Nie dam rady - wyszedłem zza rogu i przyczepiłem się do jego pleców, myślę, że przy nim jestem bezpieczny.
*koniec retrospekcji*

Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Wyjrzałem znów przez szparę. Ale ich nie było.

- Poszli trenować. Chodź. Masz aparat przyszykowany?
- O co chodzi?
- Dowiesz się. Miej aparat.
Otworzyłem drzwi i na chwilę skamieniałem, widząc woźnego stojącego ze swoim wózkiem.
- Dzień dobry - uśmiechnąłem się do niego.
- Dzień dobry. Znów szpiegujesz ojca?
- Znów? - spytał zdziwiony Jimin.
- Innym razem pogadamy. Do widzenia! - promiennie uśmiechając się do woźnego, pociągnąłem Parka za rękę w stronę głównej sali teatralnej. Słychać stamtąd było wygrywaną na skrzypcach muzykę. Ostrożnie otworzyłem jedne z bocznych drzwi i weszliśmy do środka. Pomieszczenie było duże. Czerwone, luksusowe siedzenia ustawione rzędami tworzyły wznoszącą się ścianę. Wielkie, pozłacane filary podtrzymywały tarasy, gdzie siedzenia przeznaczone były dla bardzo ważnych osób. Na podwyższonej scenie ujrzałem oczekiwany widok.
- Jungkook. Czemu mi to zrobiłeś? Czemu kazałeś mi na to patrzeć? Będę miał koszmary przez ten widok! - powiedział zrozpaczony chłopak. Zrobił telefonem zdjęcie. Po chwili poczułem wibracje w kieszeni. SMS od Jimina. Popatrzyłem na niego zaskoczony. A potem na wyświetlacz telefonu, gdzie przeczytałem wiadomość.
"Rap Monster skacze po scenie w białych leginsach xD" A pod wiadomością znajdowało się przepiękne zdjęcie pięknie prezentujące piękne nogi Namjoona opięte śnieżnobiałym materiałem. Ale chłopaki będą mieli ubaw!
- Wysłałeś tą wiadomość do ulubionych?
- Tak
- A Monstera nie masz w ulubionych?
- Odznaczyłem go. Taki głupi nie jestem.
- Już myślałem... Masz zdjęcia?
- Taak.
- To chodź, zmywamy się stąd.

~~~~

- Mama!
- Jungkookie! Tęskniłam - mama rzuciła mi się w ramiona i mocno przytuliła. - Herbatka i ciasteczka dla Ciasteczka, prawda? - uśmiechnąłem się szeroko i skinąłem głową, po czym pokierowałem się do salonu i usiadłem na kanapie. Pod stolikiem zauważyłem papierki po marcepanach. Zajrzałem za szybkę w kredensie. Pusto. Nie ma żadnych marcepanów. Co sprawiło, że mama była, aż tak załamana? Tak jak już kiedyś wspominałem. Mama wyciąga swoją kolekcję marcepanów tylko wtedy, kiedy jest na skraju załamania psychicznego. To niebezpieczne.
Rodzicielka weszła z tacą na której leżał duży talerz z ciastkami z kawałkami czekolady (moja miłość!) i dwoma kubkami herbaty.
- Mamo - powiedziałem, gdy siadała. - Co się stało?
- Dlaczego coś miało się stać? - uśmiechnęła się serdecznie.
- Bo twoja kolekcja marcepanów się skończyła.
- Aa.. No bo... No bo ty wyjechałeś. Ojciec odszedł... Byłam załamana, bez pieniędzy, bez pracy... 
- OJCIEC ODSZEDŁ!? - na mojej twarzy wyrosła palma bananowa.
- Tak.
- Czemu nie powiedziałaś? Czemu nie zadzwoniłaś? 
- Nie chciałam cię martwić. Przepraszam - spuściła głowę.
- Przecież to jest zaje... super wiadomość! Moje wszystkie problemy właśnie odeszły! 
- Razem z pieniędzmi! Jungkook, ja nie mam pracy, nie mam wykształcenia i jeszcze jestem w ciąży.
- Właśnie! Podaj mi swój numer konta. Ciekawe ilę kasy dostanę...
- Za co dostaniesz pieniądze?
- Nie nic. Podaj numer - mama wygrzebała z teczki jakąś kartkę i podyktowała mi numer, a ja wysłałem go Yoongiemu, przy okazji pytając ile dostanę. Wytrzeszczyłem oczy, gdy przeczytałem 
wiadomość zwrotną.... 2 000 000 ₩ 
Przecież ojciec zarabia tyle miesięcznie. A ja to dostałem za jedną akcję, w której tylko namieszałem!
- Mamo. Na razie mamy miesięczną pensję ojca. A teraz opowiedz mi, dlaczego odszedł - sięgnąłem po ciastko i upiłem łyk herbaty.
- No bo... On mi powiedział, że już dawno chciał mnie zostawić, bo miał dość nas obojga, ale mój brat nasłał na niego mafię i oni by zabili jego i jego córkę, gdyby on mnie zostawił. Ale tą mafię sprzątnęła parę dni temu jakaś grupa. Więc tylko jak się dowiedział o tym, że już nic mu nie grozi, to zabrał manatki i wrócił do córki.

*retrospekcja*
- Kocham cię Sejin.
- Też cię kocham - odpowiedziała. - Ale brakuje mi ciebie poza pracą. Brakuje mi wspólnych wypadów na miasto, do restauracji, do kina. Czy chociażby spacerów z psem. Tato, wróć do domu - poprosiła go.
- Wiesz, że nie mogę, muszę mieszkać z tą kobietą i jej pojebanym synem, z którym ciągle są problemy. Jeśli się dowiedzą, że ją zostawiłem to sprzątną i mnie i ciebie.
- Kiedy to się skończy?
- Nie wiem, Sejin, nie wiem..
*koniec retrospekcji*

- Wiesz może skąd była ta mafia? Z Seulu?
- Nie. Gdzieś spoza... Czekaj! Tam gdzie ty byłeś. Osan tak?
- Tak. Nie. Nie wierzę... - łza szczęścia spłynęła mi po policzku, sprzątnąłem mafię grożącą mojemu ojcu! Znaczy no... Moi przyjaciele. Ale ja też miałem w tym udział!
- Jungkook, ty płaczesz? - przytuliłem ją mocno, wyjąłem telefon i napisałem sms do Jimina z najnowszymi informacjami. 
- Mamo, nie wiesz jaki ja jestem szczęśliwy! I spokojnie. Szybko znajdę sobie pracę i nasze życie nabierze kolorów! Będę się opiekował tobą i kiedyś też siostrą i wszystko będzie dobrze. 
Usłyszałem dzwonek do drzwi i ruszyłem, by otworzyć. Mama także wstała. Gdy otworzyłem drzwi, do domu wpadł Jimin i mnie objął.
- Nie wierzę w ten zbieg okoliczności. Tak się cieszę Jungkook! - odsunął się lekko i złożył słodkiego buziaczka na moich ustach. Poczułem ścisk w brzuchu. Przecież nie powiedziałem mamie. Jimin ty kretynie. Miałem zamiar się odwrócić, albo jej nie zastać i odetchnąć z ulgą, albo zobaczyć jej wkurzoną minę i zacząć się tłumaczyć. Ale nie było takiej potrzeby, bo nagle znalazła się obok nas z aparatem i szczęściem wymalowanym na twarzy. Była o głowę niższa ode mnie, więc teraz wyglądała jak taka mała psychofanka.
- Szczęścia na nowej drodze życia! Wiedziałam, że będziecie razem. Wiedziałam - rzekła i wystawiła aparat, żeby zrobić zdjęcie. Chłopak mnie przytulił, dał buzi w policzek i w tym momencie lampa błysnęła. - Cud, miód i landrynki! 
- A słyszałeś, że Claire wyjechała do Stanów?
- Nie. Jak to?
- Wczoraj przyszło jej wymówienie z pracy, wysłane z Nowego Yorku, wraz z krótkim listem mówiącym o rozpoczęciu nowego, nowojorskiego życia. Ta barmanka próbowała się do niej dodzwonić, ale jej koreański numer jest już nieaktualny.
- No to właściwie kolejna dobra wiadomość. Claire zaczęła nowe życie i jest szczęśliwa. Mi się życie ustatkowało i też jestem mega szczęśliwy. Jeśli jeszcze dzisiaj zasnę w twoich ramionach, to to będzie najszczęśliwszy dzień w moim życiu.
- A to da się zrobić. Prawda pani Jeon?
- Oczywiście! Ja nie mam nic przeciwko - uśmiechnęła się serdecznie.

~~~~

Moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Mam kochającą mamę. Mam chłopaka. Mam przyjaciół. Moją codzienność postrzegam w kolorach tęczy, porównuję z wiosennym wiatrem i wytchnieniem w letnim słońcu. Nie chcę żadnych zmian. Chcę co wieczór tonąć w ustach Jimina przy zachodzącym słońcu, co dzień kąpać się w otaczającej nas miłości i zawsze pozwalać rozbrzmiewać w swojej głowie dwóm słowom wiecznie zdobiącym jego usta...
Kocham cię.

THE END



sobota, 25 lipca 2015

11. Z życia Jeongguka



~~~~
- Nie boli cię? - spytał Jimin, kiedy tylko ruszyłem się z łóżka.
- Nie - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - Ale wiesz co... - westchnąłem, opierając ręce na biodrach i zerkając na nagiego chłopaka skrytego pod kołdrą.
- Co?
- Głodny jestem... - jęknąłem, przysiadając z powrotem obok niego.
- To ubieraj się, zaraz pójdziemy na śniadanie.
- Ale ja... - mruknąłem, nachylając się nad nim. - Jestem głodny twoich ust...
- Mrrau... Kociaczku... - złapał mój podbródek i delikatnie zasmakował moich warg. Lekko oddałem się pocałunkowi, skupiając się na zawartym z nim uczuciu. Po chwili jednak oderwałem się od nich, oblizując i przygryzając wargę. Spojrzał na mnie zachęcony, a jego dłonie zaczęły sunąć po moich obnażonych plecach.
- Jednak chcę coś zjeść - złożyłem usta w dzióbek i wydąłem policzki, uciekając wzrokiem w bok. - Wstawaj - rzuciłem i sam wstałem, by ubrać przyszykowaną wcześniej jasnozieloną koszulkę i czarne szorty. Obróciłem się, spoglądając na ubiór chłopaka, jasnozielone szorty i czarna koszulka. - Serio? Nie lubię, gdy ktoś ubiera się tak jak ja.
- Ranisz mnie... - Jimin zrobił minkę, jakby miał się zaraz rozpłakać. - Nie dałeś mi wczoraj zrobić malinki, bo nie lubisz, no dobra. Zrozumiałem. Teraz nie chcesz chodzić w tych samych kolorach co ja, bo nie lubisz. Odbieram to tak, jakbyś najzwyczajniej w świecie się mnie wstydził - zrobiło mi się głupio, bo chyba to była prawda, to mój pierwszy związek, do tego z chłopakiem, mam prawo być zawstydzony, prawda? Zdjąłem koszulkę i ubrałem drugą, białą z jasnozielonym nadrukiem "HOPE".
- Idziemy - złapałem chłopaka za rękę i pociągnąłem do drzwi. - Nadal jesteśmy ubrani pod kolor, nie sądzisz?
- Nie sądzę...
~~~~
Wszyscy już siedzieli w stołówce. Gdy weszliśmy, poczułem na sobie przeszywające spojrzenie czwórki... Właśnie... Czwórki? Nie było Jina.
- Gdzie Jin? - zapytał Jimin od progu.
- Siedzi zamknięty w pokoju. Powiedział, że nie jest głodny - odpowiedział V, jego współlokator.
- No cóż... - westchnął chłopak i zajął miejsce przy stole, a ja usiadłem na przeciw jego na wolnym krześle.
- Nie siadasz koło swojego chłopaka? - uśmiechnął się Hoseok, zerkając na mnie wymownie.
- Siedzę naprzeciwko, to mi wystarczy.
- Masz go dość po dzisiejszej nocy? - poczułem, że się czerwienię. Mieli o niczym nie wiedzieć... Aż tak głośno byliśmy?
- Uhuhu! Ktoś nam się czerwieni! Ktoś stracił dziewictwo! - wydarł się Yoongi.
- Ej.. Zobaczcie - wskazał na nas Taehyung. - Czarne spodenki, czarna koszulka. Jasnozielone spodenki, jasnozielony napis "Hope". Ubrali się pod kolor! Jak słodko!
- Zielony.... Hope... Nadzieja... - zaczął rozkminiać Suga. - Nadzieja na to, że się nie dowiemy! Ha!
- Możecie już przestać?! - Jimin walnął ręką w stół i spojrzał się na Hoseoka i Sugę. - Wy sami pieprzycie się co noc i nikt wam tego nie wypomina rano! Dla waszej kurwa wiadomości, to wszystko słychać! A uczepiliście się nas, bo pierwszy raz się przespaliśmy.
- Dobra Jimin... Już spokojnie... - uspokoił go Yoongi. I zapanowała cisza. Każdy zajął się swoim jedzeniem ( Bo każdy wie, że zły Jimin to zły dzień dla wszystkich wokół niego~ Naśka). Miałem wrażenie, że atmosfera nadal jest napięta, a mój chłopak nadal siedzi z podniesionym ciśnieniem... Ale wolałem się nie odzywać...
- Kookie - zaczął TaeTae lekko dziecinnym tonem, a zdenerwowany wzrok Jimina od razu na nim spoczął. - Jakim cudem normalnie chodzisz? Suga zawsze ledwo się rusza, a ty tak jak gdyby nigdy nic....
- Wziąłem tabletkę przeciwbólową.
- A ty lamusie nigdy o tym nie pomyślałeś - zaśmiał się Hope w stronę swojego chłopaka.
- Jimin mi ją dał... Sam chyba bym na to nie wpadł.
- A ty lamusie nigdy o tym nie pomyślałeś - rzucił obrażony Suga w odwecie.
- W ogóle... - zaczął milczący dotąd Namjoon, któremu właśnie skończyło się żarcie. - Dostaliśmy zaproszenie od brata Jina do jego salonu masażu. Mamy pojechać tam dzisiaj na czternastą. Spakujcie się. Po wizycie od razu wracamy do Seulu.
~~~~
- Jebany smarkacz!! - odskoczyłem gwałtownie od drzwi, które właśnie niebezpiecznie się zatrzęsły. Jin znów wpada w furię. 
- Jin? - Jimin przysunął się do drzwi zza których dobiegał krzyk i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki dźwięk rozpłynął się, a chłopak nacisnął klamkę. Ujrzałem starszego udającego, że nic nie zaszło. Siedział na kanapie z telefonem w dłoni, zaskoczony wizytą Jimina. - Co to był za krzyk?
- Um... Ten.. Nic... Oglądam filmiki na youtube - zmieszał się Kim. 
- Seok.. Co ty masz na dłoniach? - Park podszedł do niego i złapał jego zakrwawioną dłoń, którą ten szybko wyrwał.
- Nic. O co ci chodzi? Idźcie się pakować - Jin wstał i lekko pchnął młodszego w stronę drzwi. - A! I szczęścia na nowej drodze życia! - rzucił do nas i zatrzasnął głośno drzwi. 
~~~~
- Jimin, ja się boję - zacząłem, gdy weszliśmy do naszego pokoju. - Jin jest niebezpieczny.
- Kiedy on zrozumie, że kocham ciebie, nie jego. On jest przeszłością. Lecz wciąż mnie kocha i nie chce odpuścić, przez co jeszcze bardziej cierpi. Naraził życie nas wszystkich, bo nie spodobało mu się twoje pytanie.
- Czyli jednak przyznajesz mi rację, że on specjalnie spowodował wypadek?
- W sumie to tak. Ale zobacz jaki on był spokojny gdy opowiadał reszcie o tym, że zostałeś u mnie na noc...
*retrospekcja*
- Jimin - powiedziałem, odwracając jego uwagę od najstarszego. - Odepnij mnie.
- Dlaczego? - spytał.
- Bo masz małego - przewróciłem oczami. - Odepnij mnie - "sala" wybuchła śmiechem.
- HAHA! Jimin ma małego! - krzyknął J-hope.
- J-hope, myślisz, że ty masz większego? Nie chcę cię martwić, ale nie - przygasiłem jego entuzjazm. - Za to Yoongi.. Tylko pozazdrościć! - dokończyłem, a oboje spłonęli rumieńcem.
- Że co kurwa? - Rap Monster patrzył to na mnie, to na Sugę i Hoseoka, to na Jimina, który stał cały czerwony, trochę ze złości, trochę ze wstydu.
- Pozwól Namjoon, że ci wytłumaczę - odezwał się Jin, a wszyscy na niego popatrzyli. - Na imprezie, na której dołączył do nas Kookiś, gdy ty zabawiałeś się z Jiminem na sali gimnastycznej, maknae, mający już wszystkiego dość, wpadł do pokoju, gdzie Yoongi z Hoseokiem uprawiali seks. A że młody był pijany, a do tego odkrył, że jest gejem, to położył się obok nich z zamiarem spania, jednak wciąż ich obserwował. Wiecie, szukał doświadczenia - teraz i ja się zaczerwieniłem. 
- Aha. A co z Jiminem? - spytał Nam.
- Spędził u niego wczorajszy wieczór i noc.
- Coo!? - zakrzyknęli chórem chłopaki, a V zakrztusił się kanapką, więc Suga się ogarnął i zaczął klepać go po plecach i kazał mu podnieść ręce do góry.
- Spokoojnie - uspokoił ich najstarszy. - Seksu nie było. Po prostu taka sytuacja, że się Jimin z rańca podniecił, a Jeongguk mu pomógł, a potem na odwrót.
- Ja pierdolę... Z kim ja żyję... - RM przejechał dłonią po twarzy.
*koniec retrospekcji*
- Świetny z niego aktor - powiedziałem, nie widząc innego wytłumaczenia. - Ale czemu tak się wkurzył na pytanie, co was łączy? Jest coś czego mi nie powiedziałeś?
- O to chodzi, że nie... Po prostu. Byłem z nim. Z mojej strony to nie była miłość. Powiedziałem mu o tym. On nadal chciał się spotykać. Więc upozorowałem zdradę, pocałowałem kolegę na jego oczach. Powiedziałem, że mam innego i z nim zrywam. Wtedy kontakt nam się trochę urwał, ale po jakiś trzech miesiącach spotkaliśmy się u Tae, on stwierdził, że mu przeszło i możemy najzwyczajniej w świecie się przyjaźnić. Jako przyjaciel był całkiem inny. Gdy jeździliśmy z grupą na te całe akcje, których notabene mam powoli dość i mam nadzieję, że ta była ostatnia, to byłem zawsze z Jinem w pokoju, razem ćwiczyliśmy, bo chciał sobie wyrobić abs tak jak ja. Pokazywałem mu różne ćwiczenia. Razem się śmialiśmy, bawiliśmy się... Jak kumple. I wtedy pojawiłeś się ty... I okazuje się, że on jest zazdrosny i sam zobaczyłeś jakie są owoce jego zazdrości. Najwidoczniej przyjacielska bliskość mu wystarczała, może liczył, że się zakocham i że do siebie wrócimy. I rzeczywiście się zakochałem... - zatrzymał się, a moja twarz wyrażała wielkie "ŻE CO?", czyli jednak on go kochał i przestał? A jeśli ze mną będzie tak samo? Teraz "Kocham cię" potem "Tylko mi się wydawało, zrywam z tobą"? - Tyle że nie w nim... Ale w tobie.... - zamrugałem kilka razy, przetwarzając jego słowa, po chwili poczułem jak moje serduszko zaczyna przepełniać lukier, spuściłem głowę i uśmiechnąłem się do siebie. Mój podbródek został uniesiony przez palce chłopaka, a jego usta czule dotknęły moich. - Kocham cię i nie pozwolę, by on cię skrzywdził.
~~~~
Usadowiłem się na tyle caravelli między Namjoonem a Jiminem. Hoseok wykłócił się z Jinem o zaszczyt prowadzenia samochodu, więc czułem się bezpieczniejszy. Chyba Jimin macał w tym palce. Tak myślę. Salon brata Jina znajdował się na drugim końcu miasta. Ledwo ruszyliśmy, a w aucie rozległ się głośny dzwonek komórki. RapMon poderwał się i zaczął grzebać w kieszeniach spodni i po chwili odebrał telefon.
- Przepraszam ahjussi, nie bardzo mogę teraz rozmawiać - powiedział w słuchawkę, po chwili odrzekł znowu - myślę, że w sobotę dam radę. Jest już o wiele lepiej z obojczykiem.
- Dopiero w sobotę!? Jest poniedziałek! Co ty sobie wyobrażasz!? - chłopak odsunął lekko telefon od ucha. - Musimy przez Ciebie wciąż przekładać premierę!
- Przecież w czwartek mówiłem, że będę mógł dopiero w sobotę!
- Nie krzycz na mnie smarkaczu! - krzyknął głos w słuchawce... Dziwnie znajomy, niski, męski głos... Gdzie mogłem go wcześniej słyszeć?
- To niech pan słucha, co mówię! Nie mogę rozmawiać. Zadzwonię, gdy wrócę do Seulu. Do widzenia - powiedział z wyrzutem i się rozłączył.
- Kto to był? - spytałem, oczy Jimina także wpatrywały się z ciekawością w starszego.
- Nikt - odrzekł wyraźnie zdenerwowany.
- Okeey... Sorki, że zapytałem.
Tylko skąd ja kojarzyłem ten głos?
Sygnalizacja świetlna w miastach to coś okropnego. Mam wrażenie, że szybciej doszedłbym do tego salonu na pieszo niż samochodem, po drodze stając na wszystkich światłach. Muzyka w radiu się skończyła, więc moje serduszko czuło się niepocieszone. Speakerka oznajmiła nam, że słuchamy stacji radia Osan, podała nam pogodę na dziś i jutro i rozpoczęły się wiadomości. Już chciałem się wyłączyć, ale Jimin szturchnął mnie w ramię. - Słuchaj!
"Grupa taneczna, w której skład wchodzi siódemka chłopców z Seulu nie pojawiła się na zapowiadanym wydarzeniu. Doszły nas słuchy, że jeden z nich, Park Jimin, został uwięziony przez grasującą w mieście mafię. Reszcie udało się go uratować, a gangiem zajęła się policja. Okazało się, że akcja ta była zaplanowana przez chłopców. Dziękujemy Kuloodpornym za uratowanie miasta!"
- Właśnie! Mieliśmy przecież tańczyć na tym wydarzeniu, a ja nawet układu nie umiałem - powiedziałem do Jimina.
- Bo wiedzieliśmy, że się nie pojawimy.
- Czyli to, że zostałeś uwięziony też było zaplanowane?
- Tak - przytaknął.
- Ale jak to!? Znowu mnie okłamaliście?
- No bo to miało być inaczej, a wyniknął szpital i ty byłeś chory i nie mogłeś pójść.
- Czyli ty wiedziałeś, że Jin po ciebie przyjdzie?
- Tak.
- Przecież ja tam polazłem, bo byłem zazdrosny! - krzyknąłem trochę za głośno, więc reszta zwróciła na mnie uwagę.
- A no o tym nie pomyślałeś... Ja ci już mówiłem, że same z tobą problemy - zarzucił ramię na moje barki. - Moja biedna pralka... - pokiwał głową.
Spojrzałem na Jina, zdenerwowany skrzyżował ręce na piersi i odwrócił się, próbując nic po sobie nie pokazywać. Wolałem skończyć temat. Wtuliłem się w szyję Jimina i czekałem, aż dotrzemy na miejsce.
~~~~
- Jin! Annyeong! Jak ja cię dawno nie widziałem! - starszy od nas chłopak, najprawdopodobniej brat Jina podszedł do niego z otwartymi ramionami i go przytulił. Przystojniak z niego. Chudy i wysoki, wąskie usta i jasnobrązowe oczy, tego samego koloru włosy opadające równomiernie na czoło.
- Nie zjedz go - Jimin dźgnął mnie łokciem w bok. - Jestem zazdrosny.
- Sory no, ładny jest - szepnąłem do niego.
- Wszystko słyszę! - zerknął w naszą stronę starszy. - W ogóle, my się chyba jeszcze nie znamy - chłopak podszedł do mnie i z uśmiechem wyciągnął rękę w moją stronę - Kim Jaehyung
- Jeon Jeongguk. Miło mi - uścisnąłem jego dłoń i skłoniłem się lekko.
- No to zapraszam na masaż - wskazał na drzwi do drugiego pomieszczenia.
Weszliśmy do przebieralni, gdzie były szafki i zasłonki, gdzie można było się przebrać. Chłopak nakazał nam zostawić tu ubrania i ustalić w jakiej kolejności wchodzą, żeby nie było zamieszania.
- Na lewo jest sala z jednym łóżkiem do masażu. Tam będzie masować MOJA KOCHANA I PIĘKNA ŻONA - podkreślił te słowa, chciał się jej podlizać i mówił głośno, żeby słyszała, czy chciał nam uświadomić, żebyśmy nie odbijali mu dziewczyny? Paanie! Przecież to jest banda homoseksualistów! - A po prawej jest sala z dwoma łóżkami, gdzie będę pracował ja i mój kochany braciszek.
- Idę pierwszy! I idę do KOCHANEJ I PIĘKNEJ ŻONY HYUNGA! - TaeTae wyskoczył zza zasłonki już w samym ręczniku, gotowy na relaks.
Ten to ma dobrze. Ja mam gorszy problem.
Jin jednak też będzie masował. Przecież to to na pewno wykorzysta okazję i mnie skrzywdzi... Albo zamaca mi Jimina... Kurwa. Nie mogę na to pozwolić.
- Nad czym się tak głowisz Jungkook? - mój chłopak pojawił mi się przed oczami.
- Jak wejść, żeby Jin nie masował ani mnie, ani ciebie.
- Huh? Dlaczego?
- Mnie skrzywdzi, a tobą się podnieci.
- Chyba przesadzasz. Ty możesz iść do Minnie.
- Minnie? To ta dziewczyna?
- Taką ma ksywkę.
- Ale wtedy on będzie masował ciebie.
- Zażyczę sobie, żeby masował mnie jego brat. Mi się nie sprzeciwi.
- Ugh... Chyba to będzie dobre wyjście. A może ja całkiem zrezygnuję? Będę się stresował i nie będę miał z tego żadnej przyjemności.
- Nie masz czym się stresować. Przypilnuję, by ciebie masowała Minnie, a mnie JaeJae.
- Ksywka od Jaehyung? Matko, co oni z tym mają - chłopak w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami. Hoseok i Yoongi już zniknęli razem w pomieszczeniu po prawej.
- Następna kolejka. Ja i Namjoon na prawo. Jungkook na lewo - oznajmił Jimin.
- Ok - przytaknęliśmy zgodnie z RapMonem.

Dwadzieścia minut minęło zanim "pierwsza tura" wyszła z pomieszczeń. W między czasie my zdążyliśmy się rozebrać i owinąć w ręczniki.
- Jimin idziesz do mnie? - spytał z nadzieją Jin.
- Przepraszam, ale jednak wolę, żeby masaż wykonał ktoś z dużym stażem. Ty pomasujesz Namjoona - Kim nie był zadowolony z tej wieści, wrócił bez słowa do pokoju.
Nadal się stresując, poszedłem oddać się w delikatne ręce Minnie. W sali był ciepły, orientalny wystrój. Typowe dla tego typu salonu. W powietrzu unosił się zapach olejków eterycznych. Brązowowłosa pokazała ręką bym się położył. Wykonałem polecenie. Głowę ułożyłem w specjalnie przeznaczonym do tego podgłówku i grzecznie czekałem. Usłyszałem zamykanie się drzwi.
- Noona to ty? - spytałem, lecz nikt mi nie odpowiedział. - Noona? Odezwij się, bo się stresuję - znów cisza... Chciałem podnieść głowę, lecz została ona z powrotem wepchnięta w podgłówek. Poczułem palce delikatnie głaskające moje plecy. Nie pomyślałem o tym, że jakbyśmy byli w drugiej sali, to nawet jakby masował mnie Jin to pilnował by go brat i nie mógłby mi nic zrobić. Teraz jesteśmy tutaj sami. Kurwa, jaki ja jestem głupi. Ja pierdziele...
- Nie napinaj się tak - usłyszałem nad sobą niechciany, męski głos. - Nic ci nie zrobię. Nie będę psuć bratu interesu. Przy okazji chciałbym ci się trochę wygadać, bo wiele rzeczy sobie uświadomiłem - dokończył, a ja się zaciekawiłem. Poczułem się bardzo nieswojo, gdy ręcznik został nieco zsunięty z moich bioder i zatrzymał się w połowie moich pośladków. Usłyszałem jak pociera swoje ręce o siebie. Dłonie zaczęły wmasowywać oliwkę w moje plecy. Jego długie palce falowały wzdłuż mojego kręgosłupa, lekko naciskając na skórę. - Jimin był moją drugą miłością. Wszyscy wiedzą, że pierwsza miłość nigdy nie jest wieczna. Ale on był tym drugim i nabrałem nadziei, że to będzie ten właściwy - poczułem bardzo przyjemny dreszcz, gdy Jin rozcierał kciukami mój kark. Płynnymi ruchami falował po moich plecach. Wydawało się, że robi to automatycznie. - Okazało się, że on mnie nie kocha, ale ja wciąż się upierałem.
- Jimin mi mówił. Możesz pominąć tę część i przejść do teraźniejszości - powiedziałem, lekko unosząc głowę, by pozwolić swojej szczęce na ruch. Starszy na chwilę przerwał swoje ruchy, nie tracąc kontaktu ze skórą. Widocznie się zdziwił, że Jimin raczył mi opowiedzieć tę historię. Taki fart, że to było dzisiaj. Hehehe. He.
Chłopak zaczął poprzecznie ugniatać mój odcinek lędźwiowy, teraz naprawdę się zrelaksowałem. Z mojego umysłu odleciał cały strach.
- Ja po prostu byłem zazdrosny, że ze mną mu nie wyszło, a z tobą mu dobrze. Ale tak myślę, że sobie odpuszczę. Mam jeszcze czas. A ja powinienem cieszyć się szczęściem przyjaciela. Poza tym, rozumiem go. Fajny masz tyłek - poczułem jego ręce na odkrytej części mojej świętej pupci.
- Eeej. Nie pozwalaj sobie.
- Doobra - zaśmiał się. - Zabawne masz reakcje.
- Maasuj, nie gadaj - uśmiechnąłem się i skoncentrowałem na relaksie.
W rzeczywistości Jin jest zwykłym, młodym chłopakiem. Nie jest groźny, tylko wrażliwy. I robi zajebisty masaż. Niebo, po prostu niebo.
~~~~
Droga do Seulu przebiegała bardzo przyjemnie. Tylko Namjoon był wkurwiony ciągłymi telefonami. Po pięciu połączeniach wyciszył telefon i wcisnął go głęboko w kieszeń. Zostało nam około godziny drogi. Gdy RapMon zaczął krzyczeć, że musi pilnie do toalety, bo nie chce płacić za czyszczenie tapicerki w wypożyczonym aucie. No to grzeczny Hopi się zatrzymał na stacji benzynowej. Los chciał, że RM zostawił telefon w aucie na siedzeniu. Zobaczyłem, że znów wyświetlacz się zaświecił, informując o rozmowie przychodzącej. Nie myśląc za wiele, odebrałem i nim facet zdążył się odezwać, wypaliłem:
- Namjoon wyraźnie powiedział, że zadzwoni jak wróci do Seulu! Niech się pan, ładnie mówiąc, odczepi!
- JUNGKOOK!? - wydarł się głos w słuchawce. - CO TY KURWA...
- Za godzinę będziemy w Seulu! - krzyknąłem przerażony i się rozłączyłem.
Czemu ja to odbierałem...

To był błąd.

Ale dlaczego...
Rap Monster...
 i ON??

środa, 15 lipca 2015

5.Handsome Boy ~ Jimin

Anneyong~
Chciałabym Was poinformować, że jest to ostatni rozdział tego opowiadania. Za niedługo zabiorę się za For You, jednak przewiduję dłuższą przerwę z mojej strony. Wybaczcie, ale ostatnio nie mam ani weny, ani czasu na pisanie.
Ale smutno się zrobiło ... :/
No nic. Zapraszam do czytania, komentowania i mam nadzieję, że wybaczycie mi tą przerwę i zaczekacie na powrót :')
/Naśka:3


  - Jin. - młodszy oparł głowę na ręku, obserwując chłopaka.
  - Hmm?
  - Wstawaj - Kim mruknął coś pod nosem, mocniej wtulając się w biały materiał. - Kotku jest jedenasta - Jim przeczesał palcami włosy starszego.
  - No i co? Jest wolne - chłopak zakopał się w kołdrze po czubek głowy, po chwili jednak odkrywając ich obu. - Ale mam pomysł jak możemy to wykorzystać - uśmiechnął się i składając na ustach Jimina lekki pocałunek, wtulił go w swoje ciało.
- Nie. Mam już plany na dziś - Jim popatrzył na chłopaka z dołu. - Taehyung organizuje domówkę.
- Z jakiej to okazji?
- Bez okazji. Jin... - Park uśmiechnął się lekko, patrząc w sufit. - To jest liceum... Teraz wszyscy bawią się co weekend.
- Nie jestem wszyscy - burknął Seok.
- Czyli co? Nie idziesz ze mną?
- Nie - młodszy oswobodził się z uścisku Jina.
- To już jak chcesz - podniósł się z łóżka i ubrał.
- Co robisz? - wychylił głowę z pod kołdry i dostał bluzką prosto w twarz.
- Ubieraj się. Wychodzę - Jin na te słowa zmierzył Jimina wzrokiem z góry na dół i zaśmiał się, jednak tym razem chłopak nie wydawał się być zbyt ugodowy. - Ruchy. Czekam w salonie - powiedział jeszcze, opuszczając pomieszczenie.
**
- A wy nie razem? - spytał Jeon, widząc podjeżdżający samochód Jina, podczas gdy Jimin już od jakiegoś czasu był w umówionym miejscu.
- Pff - Jim założył ręce na pierś, odwracając wzrok od auta chłopaka.
- Ciche dni - mruknął młody Kim, dźgając najmłodszego w żebra, na co tamten skrzywił się, łapiąc za naruszone miejsce.
- Co chcieliście? - Seok przyszedł, stając obok Parka, jednak ten natychmiast się odsunął.
- Czemu nie idziesz na naszą imprezę?
- Wypadałoby lekko zbastować, nie sądzicie?
- Nie? - Yoongi uśmiechnął się, podchodząc do Jimina. - Poza tym... Chyba powinieneś lepiej pilnować swojego chłopaka - mrugnął do niego porozumiewawczo.
- O co Ci chodzi - Jin podszedł do Sugi, obdarzając go zimnym spojrzeniem. - Sugerujesz coś?
- Stwierdzam fakty - uśmiechnął się, klepiąc starszego po ramieniu.
- O czym on mówi? - zwrócił się do Taehyunga, który stał oniemiały razem z Jeonem na środku parkingu.
- Nie wiem - odpowiedzieli równocześnie, patrząc za oddalającymi się chłopakami.
**
- Hyung... Co to miało znaczyć?
- Huh? - Suga spojrzał na lekko przestraszoną, a zarazem ciekawską twarz Jimina. - Ale co?
- 'Lepiej powinieneś pilnować swojego chłopaka' - zacytował go.
- A to nie prawda?
- Uważasz mnie za dziwkę?! - krzyknął oburzony, stając na środku ulicy.
- Nie - YoonGi szarpnął go na rękaw bluzy, ściągając na pobocze. - Ale swoje widziałem - Jim zamarł, słysząc te słowa.
- J-jak to? - zająknął się. - Co widziałeś?
- Ciebie z Taehyungiem... I Jungkookiem... - uśmiechnął się lekko. - Jacy są, huh? Lepsi niż Jin-Hyung?
- Przestań! - warknął Park, przyspieszając kroku. Nagle poczuł szarpnięcie, a po chwili wbił się plecami w metalowe ogrodzenie przytrzymywany przez Yoongiego.
- Lepsi... Niż ja..? - starszy oblizał wargi, nie spuszczając wzroku z jego przestraszonej twarzy. Powoli przysunął się do niego, zostawiając między ich wargami kilka milimetrów i zatrzymał się, nakazując chłopakowi spojrzenie w jego oczy. Jimin się bał. Naprawdę bał się tego Hyunga. Niby nie był jakiś specjalnie wysoki czy duży, ale budził u niego jakiegoś rodzaju strach. Wykonał polecenie, a gdy jego oczy napotkały wzrok Sugi, momentalnie wypełniły się łzami. Starszy ponownie oblizał usta i ujął podbródek młodszego w dłoń. Spuścił wzrok, zatrzymując go na jego pełnych wargach i przyglądał im się do czasu, aż na jego dłoń skapnęła pojedyncza łza młodszego.
- Jim no co ty! - uśmiechnął się, przytulając kolegę. - Jaja sobie robię! Nie rycz - Jim spojrzał na niego spod przymkniętych powiek z myślą 'ty mendo', ale odwzajemnił gest, wtulając się w ciało chłopaka.
- Pożałujesz tego - mruknął, dźgając go w brzuch.
- Tak, tak - zaśmiał się. - Kiedyś mi się odpłacisz - Suga zarzucił Jiminowi rękę na szyję i w tej pozycji ruszyli do sklepu po zapasy na imprezę.
**
- Jesteście! - ciepły głos gospodarza dostał się do uszu Jimina, przyprawiając go o uśmiech. Wyprostował się, zsuwając z nóg swoje trampki i ruszył za YoonGim i TaeHyungiem do salonu. Rozejrzał się po wnętrzu, uświadamiając sobie, że odkąd się znają, ani razu nie był u Kima w domu. Uśmiechnął się, widząc zdjęcie Tae i jego młodszego brata na komodzie stojącej przy wejściu do pokoju i przystanął w drzwiach. Obmiótł wzrokiem wszystkich obecnych. Brakowało jedynie Jina. Park odgonił od siebie myśli o starszym i usiadł obok Taehyunga na kanapie. Po chwili NamJoon przyniósł mu drinka i zabawa się zaczęła.
**dwie godzinky później**
- Hopie - Suga uwiesił się na ramieniu młodszego.
- Hmm? - chłopak przeniósł nieprzytomne spojrzenie na swojego chłopaka, prawie uderzając przy tym głową w jego.
- Chciałbyś może... - zatopił wzrok w ciemnych tęczówkach HoSeoka, oblizując przy tym usta. Jung uśmiechnął się zachęcony i skinął głową.
- Taeś - chłopak nalewający kolejne drinki spojrzał na Mina. - Będziemy się już z Hopim zbierać.
- Jasne. Idźcie - Kim pomachał im na pożegnanie, wracając do poprzedniej czynności.
- Ja też będę się zbierać - RM podniósł się z fotela i ruszył do drzwi.
- Hyung, czekaj! - maknae poderwał się z podłogi i popędził w stronę wyjścia. - Odprowadzę Cię - chwilę po tym cała czwórka zniknęła z domu Taehyunga. Jim rozejrzał się po salonie.
- Dopij i pomogę Ci sprzątnąć - młodszy zdziwiony, że ktokolwiek chce pomóc w sprzątaniu, szybko opróżnił zawartość szklanki i uśmiechnął się szeroko do Parka.
Obaj zabrali się za zbieranie ze stolika pustych szklanek i wynoszeniu ich do kuchni. Gdy Tae szedł z resztką alkoholu w butelce, Jim stanął przed nim i nie tracąc ani chwili wpił się w jego usta, przez co chłopak upuścił trzymane w ręku szkło. Jęknął i odwzajemniając gest, wplótł palce we włosy Jima. Ten, łapiąc go w pasie, zaniósł go ostrożnie na kanapę w salonie uważając, aby nie nadepnąć na szkło. Nagie już plecy Kima spotkały się z zimnym obiciem kanapy wywołując u niego syk, jednak Jim wiedział, co powinien zrobić w tej chwili. Lewą ręką podpierał się obok głowy pomarańczowowłosego, podczas gdy prawa zawędrowała pod jego bokserki. V pogłębił pocałunek, czując smukłe palce Hyunga poruszające się na jego penisie, sprawiając mu przyjemność. Ręką Jimin wyczuł jak męskość Tae pulsuje, więc zaprzestał ruchów, wyciągając dłoń z jego spodni. Taehyung wykorzystując okazję, odwrócił starszego na plecy zawisając nad nim i odpiąwszy jego koszulę, zaczął składać na jego klatce mokre pocałunki, od czasu do czasu ją przygryzając i zostawiając na niej różowo-czerwony ślad.
Głowa Parka powędrowała w tył, zwisając poza kanapę, gdy Kim oplótł jeden w włosków łonowych chłopaka wokół czubka swojego języka i doznał niemałego szoku. Gdy otworzył oczy ujrzał ciemne adidasy należące do pewnej bardzo dobrze znanej mu osoby. Natychmiast odsunął się od młodszego i zaczął zapinać koszulę, wstając z kanapy.
- Już wiem o czym mówił YoonGi.
- Jin to nie tak - starszy stał bez ruchu, wpatrując się z mordem w TaeHyunga. - Wszystko Ci wytłumaczę...
- Przesuń się - rozkazał.
- Hyung... - Jimin szepnął wiedząc, że Jin bardzo lubi, gdy tak do niego mówił.
- Powiedziałem, przesuń się! - krzyknął, popychając Jima na mebel, zbliżając się do Tae. - Zajebię Cię, obiecuję!
- Jin! - Park przesunął się przed Kima, przez co pięść Jina boleśnie zraniła jego twarz. Taehyung skulił się za ciałem chłopaka, bojąc się o siebie.
Seokjin wyprostował się, patrząc na krew spływającą po policzku Parka. Ten wstał, patrząc na swojego chłopaka z nienawiścią do samego siebie.
- Hyung... Przepraszam, ale gdybyś tu ze mną był, nie doszłoby do tego.
- Wiesz co? - najstarszy zbliżył się do ust Jima, łapiąc go za brodę. - Wiesz kim dla mnie jesteś? - szatyn zaprzeczył ruchem głowy. - Szmatą! - puścił go na kanapę i wyszedł.
Wzrok obydwu chłopaków powędrował za nim, ale tym razem to Kim jęknął zawiedziony. W drzwiach SeokJin minął się z JeongGukiem, który wybiegł chwilę po Kimie.
- To moja wina - szepnął Jim, patrząc na smutną twarz przyjaciela. - Nie powinienem był.. - wargi młodszego spoczęły na ustach Jimina.
- Zamknij się - westchnął. - Dawno chciał ze mną zerwać, a teraz przynajmniej miał dobry powód. - Tae wtulił się w ciało Parka. - Przykro mi, bo zniszczyłem Twój związek - mruknął cicho.
- Pogadamy jutro - uśmiechnął się lekko. - Mogę zostać na noc? - młodszy skinął głową i poprowadził szatyna do swojego pokoju.
**
- Jimin. - melodyjny głos Tae dostał się do uszu szatyna. Odwrócił się w stronę, z której dochodził i objął ciało leżące obok niego na łóżku. Po chwili młodszy chłopak również wtulił się w jego tors i leżeli tak przez chwilę. - Chcę się przy Tobie budzić codziennie - wyszeptał rudzielec w obojczyk drugiego.
- Da się załatwić - Jim uśmiechnął się, głaszcząc Tae po plecach.
- Zjemy coś?
- Mhym. Chętnie. - szatyn podniósł się do siadu, przeciągając się. - Chodź, zrobię Samgyeopsal, jeśli nie masz pustej lodówki - Jim uśmiechnął się, patrząc jak Taehyung wzdycha w poduszkę. - No chodź, chodź.
Odwrócił się, słysząc kroki w drzwiach od pomieszczenia. Usta wykrzywiły się w duży łuk, gdy zobaczył jeszcze zaspanego Kima jedynie w ciemnych spodniach od dresu, w których spał.
- Wyglądasz uroczo, wiesz?
- Um... Dziękuję. - policzki młodszego pokryły się pożądanym rumieńcem. - Ty też.
- Nie gadaj - westchnął.
- Dasz radę naprawić relacje z Jin-hyungiem? - spytał, nalewając sobie sok do szklanki.
- Nie jestem pewien... Był wściekły.
- Tak... Prawda.. Ale nie wiem czy bardziej na Ciebie, czy na mnie...
- A Kook?
- Mówiłem Ci wczoraj, że od dawna miał mnie w dupie, z resztą sam Ci to powiedział. Także nie chce na razie o nim myśleć - nastała chwila ciszy, w której obaj wpatrywali się w jakiś punkt przed sobą. - Jak Ci idzie? - zapytał w końcu V.
- Z czym?
- Ze śniadaniem...
- Jakim...? O cholera! - Jim odwrócił się z powrotem do kuchenki, na której przygotowywał potrawę. - Zabij mnie! - oparł dłonie na blacie, przenosząc na nie ciężar ciała.
- Wae?
- Spaliłem.
- Oh hyung - ręce Taehyunga oplotły powoli brzuch starszego chłopaka, a policzkiem przyległ do jego karku. - Zjemy na mieście.
- Chyba tak będzie najlepiej. Nie nadaję się do kuchni.
- Za to jesteś dobry w czym innym.
- Przestań - rzucił gdzieś w bok, jakby nie mówił do Taehyunga.
- Rozumiem. Mam nie poruszać tego tematu - chłopak odkleił się od starszego. - Ale na drugi raz wyłączaj gaz - wyszeptał mu do ucha, zakręcając kurek.
- Um... Jasne... - podrapał się w kark. - Chociaż mam nadzieję, że nie będzie drugiego razu - dodał bardziej do siebie i poszli na górę, aby się przygotować.
**
  - Hej, Nam-hyung! - krzyknął, zauważając kolegę na korytarzu.
  - Daj spokój, oleje Cię - rzucił Tae, widząc entuzjazm Jima, jednak chłopak puścił tą uwagę mimo uszu i ruszył do starszego chłopaka.
  - Hyung, widziałeś gdzieś Jin-hyunga? Nie odbiera ode mnie telefonów i... Hyung słuchasz mnie? - szarpnął Namjoona za rękaw bluzy, widząc zerowe zainteresowanie jego osobą. Kim zwrócił się w jego stronę i spojrzał na niego z góry, przez co Jimin poczuł się nieco nieswojo.
  - Wiesz co? Nigdy w życiu, odkąd znam Jina, nie był tak zraniony, jak teraz po tym co mu zrobiłeś, więc jeśli masz chodź trochę rozumu, zostawisz go i dasz ułożyć mu sobie życie na nowo. Bez Ciebie i bez Taehyunga - pomarańczowowłosy podszedł do chłopaków zaciekawiony. - Nikt nie chce Was widzieć w grupie.
  - Ale...
  - Nie ma 'ale' Jimin. - powiedział twardo Nam. - Odjebałeś taką scenę, która zniszczyła życie jednemu z Nas i tym przekreśliłeś naszą dotychczasową przyjaźń, sorry - pięści Jima zacisnęły się mocno, raniąc jego dłonie od wewnątrz.
  - Gdzie jest Jin?
  - Jimin, daj spokój. - szepnął Tae, łapiąc przyjaciela za ramię.
  - GDZIE JEST JIN?! - warknął do blondyna, popychając go.
  - Uważaj sobie - chłopak wyprostował się, chcąc pokazać swoją wyższość. Jimin już nie wytrzymał i odepchnął Tae na tyle daleko, by ten nie mógł od razu zareagować. Zwrócił się znów w stronę Namjoona i bez zastanowienia przywalił mu prawym sierpowym. Starszy spojrzał na niego oniemiały i nim zdążył zrobić cokolwiek, Jim już zamachnął się by przywalić mu w brzuch. Miał przewagę, zważywszy na to, że był szybszy i sprytniejszy. Gdy przeciwnik spróbował go złapać, wyrwał się i kopnął go w piszczel. Monster z jękiem upadł na jedno kolano i złapał się bolącej nogi. Spojrzał z dołu na chłopaka. Tym razem to Jimin patrzył na niego z góry i nim Kim zdążył się podnieść, przywalił mu idealnie wymierzonym ciosem w nos. Głowa Kima odleciała odrobinę w tył, a z nosa poleciała krew. Spojrzał, pełen złości na starszego chłopaka, jednak nic nie powiedział, tylko podciął go brutalnie, powalając na oba kolana. Gdy klęczał już na ziemi, kopnął go jeszcze w brzuch.
- Gdzie jest Jin? - ponowił pytanie, wycierając pięść z krwi Namjoona.
  - Jimin! - krzyk Sugi rozniósł się po korytarzu. - Chodźcie tu - przywołał chłopaków i gdy zobaczył, że oboje ruszyli w jego stronę, wyszedł z budynku, kierując się w stronę parkingu.
  - Yoongi-hyung - zaczął Jimin. - Wiesz gdzie jest Jin?
  - Słuchaj młody - brunet westchnął, patrząc to na Tae, to na Jima. - Zraniłeś go i wiem, że o tym wiesz. Ale pokazując się ciągle w towarzystwie TaeTae niewiele sobie pomożesz, a możesz jedynie zaszkodzić. Tae nie obraź się - dodał, widząc grymas na twarzy Hyunga.
  - Hyung..Gdzie on jest?
  - Aż tak Ci na nim zależy? - mruknął Tae niezadowolony.
  - Tak. I powinieneś o tym wiedzieć - oczy młodszego patrzyły z niedowierzaniem na Parka. - Wiedziałeś, że będę chciał naprawić moje i Jina relacje. I wiedziałeś, że go kocham. Więc teraz nie wymyślaj.
  - Wiem. Przepraszam.
  - Spotykamy się dziś u mnie. Przyjdźcie. Oboje. Może uda Wam się jeszcze naprawić to, co tak pięknie spierdoliliście - powiedział po czym odwrócił się w stronę szkoły i ruszył do niej.
Chłopcy jeszcze chwilę stali na parkingu, po chwili wracając na zajęcia.
**
  - Jesteście - uśmiechnięty Yoongi otworzył drzwi dwójce chłopaków, wpuszczając ich do środka. - Jimin zaczekaj - złapał chłopaka za przedramię, gdy ten zdjął buty.
  - Co jest? - zapytał szatyn, gdy Tae ruszył do wnętrza mieszkania Sugi.
  - Jin... Siedzi u góry - gospodarz skrzywił się lekko. - Nie chce wyjść.
  - Dobrze. Pójdę do niego - Min uśmiechnął się i puściwszy Jima, ruszył do pozostałych.
Umysł Jimina wypełniły tysiące myśli, gdy tylko stanął pod drzwiami pokoju, w którym znajdował się Jin. Nie był pewien, czy powinien tam wchodzić. Jego umysł mówił 'Nie', podczas gdy serce krzyczało 'Tak'. Złapał za klamkę i w ułamku sekundy zabrakło mu języka w ustach. Nie mógł sklecić żadnego zdania, widząc go w takim stanie. Seokjin otworzył drzwi, nie spodziewając się nikogo przed nimi zastać. Wyglądał jak wrak człowieka.
Podkrążone, zapłakane oczy, ślady po łzach na jeszcze wilgotnych policzkach, lekko napuchnięte usta, nieułożone włosy i poranione ręce. Jim przyjrzał mu się dobrze, wiedząc, że w każdej chwili może zamknąć mu drzwi przed nosem.
  - Co tu robisz? - odezwał się w końcu starszy, wycierając twarz od łez. Park nie był w stanie nic zrobić, poza staniem i wpatrywaniem się w oczy Jina. - Jeśli przyszedłeś, żeby pieprzyć, że to moja wina, to sobie oszczędź.
  - Nie... - wyszeptał. - Chciałem Cię przeprosić - dodał już normalnie. - Możemy usiąść? - Kim skinął głową, wpuszczając chłopaka do pomieszczenia, w którym stało jedynie drewniane łóżko i szafka nocna. - Yoongi-hyung się o Ciebie martwi.
  - Tak? Możesz mu powiedzieć, że nie ma czym.
  - Tym według Ciebie byłem? - Jim nie odrywał wzroku od oczu starszego. - Niczym?
  - Nie - chłopak spuścił wzrok.
  - Więc nie będę kłamał Hyungowi - Jin uśmiechnął się delikatnie, słysząc to. - Słuchaj, wiem, że zrobiłem źle i żałuję tego, ale nie mam pojęcia czy to cokolwiek zmieni. Chciałbym tylko żebyś wiedział, że cały czas kochałem, kocham i będę kochać tylko Ciebie, Jin. Nie wiem czy to dla Ciebie istotne, czy nie, ale nie jestem z Taehyungiem i nigdy nie byłem. Przepraszam za to co widziałeś i... Jeśli będziesz się czuć na siłach, zejdź do chłopaków. Chcą zobaczyć, że jest w porządku. Zwłaszcza Yoongi-hyung - brązowowłosy westchnął i odwrócił się, łapiąc klamkę.
  - Gdzie idziesz?
  - Wychodzę. Wszystko, co miałem Ci do powiedzenia, już Ci przekazałem. Jeśli to cokolwiek zmieniło, wiesz gdzie mieszkam - Jimin wyszedł z pokoju i zamknął drzwi, jednak nie odszedł. Stał przed drzwiami, powstrzymując łzy cisnące się mu do oczu, ale na niewiele to się zdało.  Słone krople wypłynęły z pod jego zamkniętych powiek, ściekając po długości twarzy i z głuchym odgłosem spadały na ziemię. Do chłopaka właśnie dotarło, że wszystko na czym tak bardzo mu zależało, odeszło, a on właśnie stracił ostatnią szansę, żeby o to walczyć. Błagał w myślach, aby Jin wyszedł z tego cholernego pokoju i wziął go w ramiona, jednak drzwi nie chciały się ruszyć. Po dłuższej chwili otarł łzy i zszedł kilka stopni, gdy do jego uszu dobiegło skrzypnięcie. Niepewnie odwrócił głowę, chcąc się upewnić czy to aby na pewno nie jego wyobraźnia. Jednak nie. Jin wyszedł z pokoiku, zszedł do młodszego i po chwili wpatrywania się w jego oczy, przytulił go najmocniej jak tylko mógł. Jim bez zastanowienia wtulił się w tors starszego, zaciskając dłonie na jego koszulce. Wtedy u dołu schodów pojawił się Suga i widząc tę scenę uśmiechnął się serdecznie, wrócił do salonu i biorąc Tae na stronę powiedział, że oboje teraz będą szczęśliwi, jeśli będą trzymać się od siebie daleko.
THE END

wtorek, 14 lipca 2015

For You. Rozdział Pierwszy.

Annyeong ^_^
Doczekaliście się pierwszego rozdziału For You, który liczy równo 1500słów. Tą serię mam zamiar poprowadzić właśnie w ten sposób - rozdziały będą krótkie, ale będą się pojawiać na blogu raz na tydzień. Oczywiście nie zabraknie też Shotów oraz kontynuacji Wamp.Stories z mojej strony, jak i również Z Życia JeongGuka od Agi :) 
Życzę miłego czytania i proszę o komentarze ♡
/Naśka:3
~~
  - Czekajcie. - szepnąłem szarpiąc Kooka za ramię.
  - Hyung! - jęknął, zatrzymując się i odwracając w moją stronę.
  - Co jest? - NamJoon podniósł głowę znad swojego smartfona, z którego nie wyściubiał nosa, odkąd tylko przyszedł.
  - Patrzcie - pokazałem głową na dwie całujące się postacie, stojące na dachu starych ruin.
  - Kto to? - zapytał Jeon, wpatrując się w parę jak w obrazek.
  - Jak to kto? - spojrzałem na niego z politowaniem. - Park i Jin-hyung.
  - Uh... - uśmiech najmłodszego pobladł. Czyżby zauroczył się w jednym z nich? Niee... Niemożliwe!   - Dobra, chodźcie! - powiedział radośnie, wyrzucając ręce w górę. - Chcę zobaczyć tę niespodziankę! - chłopak wyrwał się do przodu, idąc szybkim krokiem w stronę opuszczonego kompleksu.
  - Już się boję - szept Taehyunga doszedł do moich uszu, na twarzy wywołując uśmiech. Jego głos był jedną z tych rzeczy u chłopaka, za które najbardziej go kochałem. Chociaż wydaję mi się, że nie za bardzo potrafię mu to okazywać. Dlatego może tak się mnie boi, bo jeszcze mi na tyle nie ufa...
  - Hej! - krzyknąłem, gdy byliśmy w zasięgu ich wzroku, czyli na szóstym piętrze, a właściwie na schodach na dach.
  - Ładny pokaz! - Taeś wyrwał się z moich objęć, przybijając ze swoimi hyungami "żółwika" i wskoczył na wykruszony fragment ściany.
  - Ale niby co? - zapytał Jimin, siadając obok mojego Kima, jednak znacznie wyżej.
  - Nie udawaj - puścił do chłopaka oczko. - Przecież wiem, co widziałem.
  - Khym. - Tae odwrócił się w moją stronę. - Trochę intymności, sasaeng.
  - No dobrze już dobrze - zszedł z murku i podszedł do mnie. Ułożył dłonie na moim karku, drażniąc włoski na nim i nachylił się nad moimi ustami.
  - Co z tą niespodzianką? - zagadnął Jeon, przerywając nam tym samym zabawę.
  - Właśnie - Jin oparł się o murek między nogami Parka. - Za chwilę powinna się pojawić. - dłonie Seok-hyunga spoczęły na udach Jimina, poruszając się po nich w górę i w dół, co najwidoczniej odpowiadało młodszemu. Oderwałem wzrok od tej, dość dziwnej i niecodziennej scenki, wracając na twarz mojego kochanego aliena.
  - Wiesz, że Cię kocham, prawda? - szepnął mi na ucho, lekko drapiąc mnie po karku.
  - Wiem - odszepnąłem, zjeżdżając dłońmi na jego pośladki. - A ty lubisz, gdy wszyscy dookoła widzą, że jesteś mój?
  - Mhym... Nawet nie wiesz jak bardzo - cmoknął mnie krótko w usta.
  - Cześć - wszyscy zgromadzeni odwrócili się w stronę schodów, z których dobiegał głos.
  - Hoseok Hyung! - JungKook wystrzelił w stronę chłopaka szybciej niż kiedykolwiek po słodycze i uwiesił mu się na szyi.
- Cześć JungKookie - hyung obrócił się kilkakrotnie wokół własnej osi, trzymając w swoich objęciach najmłodszego.
- Tęskniłeś za mną, hyung? - zapytał Kook, głaszcząc jedną dłonią włosy starszego.
- Yhym. - przytaknął i złączył swoje usta z wargami Jeona. Grr... Ten szczeniak jest fałszywy. Jeszcze przed kilkoma minutami wkurwiał się na widok całujących się Jimina i Jina, a teraz liże się z HoSeokiem.
- Khym. - widocznie nie tylko mi przeszkadzał pokaz tych gołąbeczków, bo NamJoon-hyung spojrzał na nich z niesmakiem.
- Przepraszam - czerwonowłosy odstawił Kooka na ziemię, witając się po kolei z pozostałymi, aż w końcu doszedł do mnie i Taehyunga. - Jesteście razem? - spytał, patrząc na moją rękę oplatającą V w talii.
- Tak. Masz z tym jakiś problem? - warknąłem, mrużąc oczy.
- YoonGi! Grzeczniej. - skarcił mnie Jin.
- Cześć hyung. - mruknął cicho Tae, przytulając go krótko.
- Po co przyjechałeś z tych Niemiec, co? Żeby znów mącić JungKookowi w głowie? - pchnąłem go do tyłu. - Czy tym razem chodzi Ci o kasę jego starych?
- Zamknij się! - moja głowa odskoczyła w bok uderzona przez jego dłoń. Oddychałem głęboko przez dobre kilkadziesiąt sekund, a na dachu w tym czasie nastała totalna cisza. Taehyung uciekł do Jin-hyunga, przeczuwając bójkę. I dobrze wyczuł. Odwróciłem się, sprzedając wyższemu chłopakowi 'bułę', rozbijając mu brzy tym skroń. Nie chciałem się z nim bić, w końcu to był  J-hope, ale nie pozwolę się tak traktować. Wiedziałem, że mamy mniej więcej równe szanse, ale wiedziałem też, że mimo wszystkiego, co zrobił Jeonowi, nie byłbym w stanie go skrzywdzić. Ale spotkanie z nim w walce, to jak spotkanie się w walce ze śmiercią twarzą w twarz.
Zamachnął się na mnie i w ostatniej chwili zdążyłem zareagować i uchylić się przed ciosem. Patrząc z dołu widziałem jego odsłonięty brzuch, więc walnąłem w niego z całej siły, jaką miałem. Z jękiem zgiął się w pół i spojrzał na mnie zły.
No dobra mam się z nim bić? To zrobię to, jak najlepiej potrafię.
Podszedłem do niego i spróbowałem walnąć z kłykci, jednak ku mojemu zdziwieniu złapał moją dłoń. Zaczął ją wykręcać, a ja wręcz czułem jak moja kość wygina się pod wpływem jego siły. Krzyknąłem z bólu i spróbowałem się wyrwać, co skończyło się kolejnym ciosem idealnie wymierzonym w żołądek. Spróbowałem go kopnąć i chyba trafiłem w kolano, lub coś równie twardego, co poskutkowało tym, że puścił moją rękę i mogłem odsunąć się na dwa kroki. Po chwili jednak znów na mnie ruszył. Gdy zamachnąłem się w jego twarz, kucnął i mnie podciął.
Wylądowałem na ziemi, a on usiadł na mnie okrakiem i zaczął nawalać z pięści w twarz. Byłem pewny, że po jakimś czasie z mojego nosa poleciała krew. Moja głowa raz spadała na lewo, a raz na prawo. Policzki piekły mnie cholernie i dał bym sobie palce uciąć, że coś mi poprzestawiał w szczęce. Nagle jego ciało oplotła czyjaś ręka i odciągnęła ode mnie. Podniosłem się do siadu i spojrzałem na Namjoona uspokajającego Hopa. Spróbowałem wstać, jednak strasznie zakręciło mi się w głowie, a z nosa znów, równą stróżką pociekła krew.
- Jesteś powalony, hyung?! - krzyk Kooka dotarł do moich uszu. - Mogłeś mu coś zrobić!
- Suga jemu? Zobacz jak Twój kochaś poturbował mojego chłopaka! - Taehyung podbiegł do mnie i wyciągając chusteczkę, przyłożył mi ją do krwawiącego nosa.
- HoSeok-hyung ma rozbitą brew! - warknął najmłodszy w naszą stronę.
- Taeś, daj spokój. - spojrzałem na twarz chłopaka. - Przejdzie im - wstałem przy pomocy Kima i otrzepałem się z popiołu, kurzu i małych fragmentów budynku, na którym się znajdowaliśmy.
- A Wy dokąd? - zawołał Park, widząc jak opuszczamy dach budynku.
- Idziemy do domu.
- Mieliśmy sprawę do załatwienia. - chłopak założył ręce na pierś.
- Nie będę załatwiał niczego z tym ścierwem - warknąłem i biorąc Tae za rękę, zeszliśmy na dół.
- Hyung...
- Tak?
- Co HoSeok-hyung zrobił, że tak go nienawidzisz? - zapytał, bawiąc się moimi palcami.
- Gdy byliśmy młodzi, Jung powiedział, że na zawsze będziemy przyjaciółmi - spojrzałem spod kąta na jego skupioną twarz. Wyglądał, jakby przetwarzał każde słowo bardzo dokładnie, aby zrozumieć sens całości. - Wtedy spotykałem się z Jeonem - wlepił we mnie zdziwione spojrzenie. - Nie patrz tak. To była czysta głupota. W każdym razie. Byłem wtedy z Kookiem, a on go w sobie rozkochał i tworzył sztuczne sytuacje do kłótni. Praktycznie bez przerwy w domu panował gwar lub grobowa cisza. Odkąd Jeon zaczął mnie zdradzać, o czym na początku nie wiedziałem, między nami było coraz gorzej. W końcu oznajmił mi, że odchodzi, a gdy spytałem dlaczego, w drzwiach stanął Hoseok - westchnąłem. - Najlepszy przyjaciel zabrał mi chłopaka. Parszywa zdzira.
- Dlatego?
- Nie... Po kilku tygodniach pogodziłem się z tym, spotkałem Ciebie - uśmiechnąłem się. - Postawiłeś mnie z powrotem na nogi. Wtedy już między mną a Hoseokiem było znośnie. Poszedłem do niego pewnego dnia. Otworzył mi Jungkook w dużo za długiej koszuli sięgającej mu do połowy dupy z łyżeczką w ustach. Poprosił go, a ja powiedziałem, że jeśli tylko skrzywdzi Kooka, to się z nim policzę.
- Zależało Ci na nim? - zapytał smutny.
- Na JungKooku? - przytaknął. - W tamtym czasie bardzo.
- A teraz?
- Nie... - przerwałem, po chwili powracając do historii. - Kilka miesięcy później Hoseok opuścił kraj bez słowa pożegnania, a Kook z płaczem przyszedł do mnie. Nie umiałem go wyrzucić, więc został na noc. Wtedy, gdy chciałeś wyjść do kina, a ja miałem ważną sprawę.
- Hyung... Czy Ty...
- Nie zdradziłem Cię. Wtedy już nie czułem do Kooka nic poza czystą przyjaźnią. Dalej historię już znasz. Dupek pojawia się po sześciu latach bez słowa wyjaśnień, a smarkacz rzuca mu się na szyję i traktuje jak Boga. Nerwy mi puściły.
- Rozumiem... - szepnął. - Ale nie przejmuj się już nimi. - stanął przede mną, zarzucając mi ręce na szyję. - Masz mnie - cmoknął mnie.
- Aishh - odsunąłem się od nieco, czując ból w nosie. Chłopak zatroskany spojrzał na mnie i przeprosił. - Chyba jest złamany. Będę musiał jechać do lekarza.
- Ale w nocy dasz z siebie wszystko, prawda hyung? - szepnął, drażniąc skórę na moim karku ciepłym oddechem.
- Nic się nie zmieniło. Musisz dostać karę za uwalenie mi bluzy. - uśmiechnąłem się, widząc jak na jego poliki wpływa różowy kolor. Doskonale wiedziałem, że lubił gdy robiłem wszystko mocniej i bardziej drastycznie niż zwykle.
~~

sobota, 11 lipca 2015

Wamp. Stories

Annyeong ♡
So... Na wstępie JESTEM MAGICZNA! *Naśka z bananem na pół ryja*
Mimo wku*wiających w ch*j much, które latają mi koło głowy, udało mi się napisać shota liczącego równo 1500 słów (Bez patrzenia :3). Krótki, niewiele wnoszący... *Aga mnie zjedzie za kolejnego ficka z udziałem JeongGuka, czuję to w kościach* Jednak jeśli chodzi o ogół, to chciałam zapytać czy chcecie dwa krótkie rozdziały z serii Handsome boy, czy jeden długi? Piszcie w komentarzach.
A jeśli chodzi o tego shota, możliwe, że w przyszłości będzie kontynuacja. ^_^
/ Naśka:3
~~
Pierwszy raz od dłuższego czasu otworzyłem oczy, jednak niewiele mi to rozjaśniło sytuację, w której się aktualnie znajdowałem. W pomieszczeniu było ciemno, a nim mój wzrok ustabilizował obraz i wyłapał wszystkie możliwe zarysy mebli oraz ścian, minęło trochę czasu. Usiadłem na podłodze, opierając się o miękki materac, który początkowo wziąłem za ścianę, jednak po chwili zorientowałem się, że musi to być łóżko. Przetarłem dłonią oczy, siadając na meblu.
- No nareszcie - z głębi pokoju do moich wrażliwych, nie wiedzieć czemu, uszu, doszedł niski, męski głos. Skuliłem się w sobie, czując jak piszczy mi w uszach, ale też ze strachu przed nieznajomym. Musiałem długo spać, skoro najmniejszy dźwięk tak ranił moje uszy. - Spałeś trzy dni - ten ktoś zmierzał w moją stronę.
- Stój! - krzyknąłem w ciemność. Zauważyłem, że mój głos przybrał niższą i pełniejszą barwę niż zapamiętałem.
- Nic Ci nie zrobię - chłopak wyłonił się z ciemności, stając w świetle księżyca. Nie wyglądał na nikogo super silnego, jednak przeszły mnie ciarki, widząc go w takim oświetleniu.
- Kim jesteś, co się stało i co ja tu robię?
- Znalazłem Cię w zagajniku obok drogi. Ktoś Cię gonił, ale gdy mnie zobaczył uciekł. Nie przyjrzałem mu się - powiedział, krzyżując ręce na klatce.
- Kim jesteś? - ponowiłem pytanie, przyglądając się śnieżnobiałej skórze nieznajomego.
- Min YoonGi - podszedł do łóżka, wyciągając w moim kierunku bladą, niczym ściana, dłoń. - Ale możesz mówić mi Suga.
- Ji-min. - zająknąłem się, ściskając lekko dłoń chłopaka. - Ale nadal nie rozumiem, co się stało.
YoonGi westchnął, podciągając jedno kolano pod brodę i oparł ją na nim.
- Jakby Ci to powiedzieć, żebyś nie uznał mnie za wariata. Jesteś ....
- Czym? - zapytałem zniecierpliwiony.
- Nowo narodzonym wampirem - zaśmiałem się nerwowo.
- Nie żartuj sobie. Wampiry nie istnieją.
- Jak tak to sobie tłumaczysz - chłopak wstał, idąc w stronę ciemności. Stanął ponownie, zatrzymując się w rzucanym przez księżyc świetle. - Uważaj na słońce rano. Najlepiej nie zbliżaj się do okien i drzwi. A jak na razie rób co chcesz - zniknął w ciemności. - JungKook coś dla Ciebie upoluje - usłyszałem jeszcze, zanim drzwi się zatrzasnęły i zostałem sam w obcym miejscu z jakimś świrem za drzwiami.
Obejrzałem swoje dłonie. Nie były takie jak kiedyś, zrobiły się bledsze. Dużo bledsze. Zawsze byłem opalony, a teraz moje dłonie wyglądały, jakby ktoś obsypał je talkiem lub innym białym proszkiem.
Wstałem i podszedł do wiszącego na ścianie pod oknem lustra, które przykuło moją uwagę. Wytrzeszczyłem oczy, nie dostrzegając swojego odbicia w szklanej tafli. Przełknąłem nerwowo ślinę, przejeżdżając językiem po zębach. Poczułem szczypnięcie, a po chwili metaliczny smak rozlał się po moich ustach. Rozciąłem go sobie, dotykając dwóch trójek, a raczej ostrych kłów, które je zastępowały.
Spokojnie Jimin. To tylko zły sen. To musi być sen. Przecież wampiry nie istnieją. Zaraz się obudzisz.
Wróciłem na łóżko, podciągając nogi do brody i zacząłem bujać się na boki, chcąc się uspokoić. Zaczynałem być głodny, a mój brzuch tylko potwierdził moje myśli, wydając odgłos podobny do warkotu silnika. Po chwili do pomieszczenia ktoś wszedł.
- Suga... jestem głodny - powiedziałem nieco skrępowany.
- Nie Suga - dużo młodszy chłopak wyłonił się z ciemności. - JungKook.
- Czy ty też jesteś...?
- Wampirem? Tak - oparł się o ścianę i uśmiechnął, obnażając dwa białe kły. - Skoro jesteś głodny zabiorę Cię na polowanie. Gotowy?
- Najpierw chciałbym coś wyjaśnić.
- No dobra. Skoro tak - Jungkook podszedł do łóżka i usiadł na nim po turecku, układając dłonie na kolanach. - Słucham?
- Um... No więc... - patrzenie w jego czarne oczy nie ułatwiało mi złożenia sensownego zdania. - To nie jest... ż-żaden sen?
- Nie.
- Czyli jak rozumiem, nie obudzę się za chwilę i nie wrócę do swojego, NORMALNEGO życia?
- Nie.
- Okey... Powiedzmy, że rozumiem - wciągnąłem głośno powietrze w płuca. Chociaż coś już jest dla mnie w miarę jasne. - Czyli, że jestem wampirem i muszę polować, tak?
- Tak.
- I zabijać ludzi?
- Tak - boże, dlaczego On mówi o tym tak spokojnie? Przecież to jeszcze dziecko.
- Pijemy krew, tak?
- Tak.
- Okey... A... Jungkook, tak? - skinął głową. - Ile masz lat?
- Osiemnaście - wiedziałem, że młodziutki. Taka niewinna twarz i dziecięca uroda.
- Co właściwie tu robię? Suga mówił, że znalazł mnie w lesie... To prawda?
- Tak.
- Możesz przestać?
- Co przestać?
- Odpowiadać mi 'tak' lub 'nie'. To denerwujące - wywrócił oczyma.
- Dobrze.
- Kim jest dla Ciebie ten cały YoonGi?
- Jest jak brat - uśmiechnął się lekko. - Ale nie lubi, gdy spoufalam się z nowymi.
- 'Nowymi'?
- Tak. Rusz się. Apetyt zaraz nie da Ci żyć
Skinąłem tylko głową, nadal nie do końca rozumiejąc, co tu się dzieje. Ruszyłem za chłopakiem, łapiąc go za ramię zanim zniknął w ciemności.
- Nic nie widzę - powiedziałem szybko, zabierając dłoń z jego ramienia. Było takie zimne.
- Zapomniałem - uśmiechnął się lekko i sięgnął po moją dłoń, łącząc nasze palce razem. - Chodź - powiedział, prowadząc mnie w mrok.

**
Na zewnątrz było jaśniej niż w pokoju, w którym się obudziłem, a wszystko za sprawą nocnego słońca. Jungkook prowadził mnie po lesie, bezszelestnie poruszając się pomiędzy drzewami i niskimi, raniącymi nogi krzewami. Zatrzymaliśmy się na stromym, skalistym zboczu obrośniętym gdzieniegdzie mchem. Dopiero teraz mogłem dokładnie przyjrzeć się jego twarzy. Był naprawdę ładny i uroczy, jednak teraz, gdy uśmiechał się z lekkim podnieceniem, wpatrując w moje oczy, bałem się go. Podążyłem wzrokiem za spojrzeniem młodszego i dostrzegłem u podnóża gór człowieka.
- Rób to co ja - szepnął Kook i sprawnym ruchem zleciał w dół, zatrzymując się na lekko wystającej skale. Wpatrywałem się w niego z niedowierzaniem, jednak, gdy ponaglił mnie ruchem ręki, postanowiłem spróbować. Osunąłem się ostrożnie ze zbocza, stawiając niepewnie kroki, schodząc w dół. JungKook robił to, nie dość że szybciej, to jeszcze o wiele zwinniej. Podłapałem, że młodszy zeskakuje na poniższe skały i poczyniłem tak samo. W ten sposób dotarliśmy do podnóża góry, która była bardzo wysoka, w dość krótkim czasie. Chłopak zatrzymał się, nakazując mi zrobić tak samo. Posłuchałem go, wpatrując się z ciekawością w jego kolejne ruchy.
Zeskoczył on ze skały, na której przysiadł i zniknął w ciemności otaczającej ścieżkę biegnącą pomiędzy dwoma pasmami gór. Chłopak idący tą dróżką odwrócił się niespokojnie, rozglądając dookoła. Po chwil odwrócił się z powrotem i krzyknął głośno, dostrzegając kilka kroków przed sobą Kooka. Mogłem ujrzeć jak wampir uśmiecha się z satysfakcją, po chwili wpijając głęboko w szyję przechodnia. Jego ciało osunęło się na ziemię, a Kook klęknął przy nim.
- Chodź.
Powoli podszedłem do chłopaka, również kucając przy martwym już nastolatku.
- Tu - młodszy odwrócił ciało tak, aby dwie małe ranki na szyi chłopaka były dla mnie widoczne. - Pij - spojrzałem na niego zdziwiony. W oczach już nie było tej fascynacji, co jeszcze przed chwilą na szczycie. - No dawaj. Póki jest ciepła.
- Nie zrobię tego - wzdrygnąłem się.
Młodszy westchnął i ponownie zanurzył zęby w ofierze. Odsunął się z pełnymi ustami, złapał mnie za kark i przyciągnął do siebie w pocałunku. Wpuścił mi do ust czerwony płyn i odsunął się, gdy go połknąłem.
- I jak? - zapytał z uśmiechem, odsłaniając lekko brudne od krwi zęby.
- Czekaj... - przyciągnąłem go w kolejnym pocałunku, dokładnie zlizując z jego śnieżnobiałych kłów resztki krwi. - Nawet niezła - szepnąłem, oblizując wargi.
- Więc pij - młodszy wstał, kręcąc głową, aby kości w karku mu przeskoczyły i patrzył jak po raz pierwszy, z zachłannością wysysam z ciała chłopaka płyn. Przywykł już do tego, musiał.
Wiedział, że tylko w ten sposób może przeżyć, więc wszystkie obawy przed zabiciem człowieka zostawił daleko w tyle i po prostu żył. Jeśli można było jego obecną egzystencję nazwać życiem.
- Wracamy? - wstałem, przecierając usta wierzchem dłoni. Młodszy przytaknął i w kilku sprawnych ruchach znalazł się na szczycie. Podążyłem jego śladem i pół godziny później, gdy zaczęło robić się jasno byliśmy już w domu Yoongiego, który był jego prywatną, małą willą, jak dowiedziałem się w trakcie drogi.
- I jak? - usłyszeliśmy od wejścia głos właściciela domu.
- Można powiedzieć, że nowy szybko się uczy - JungKook puścił mi oczko i usiadł na kuchennym blacie. - Smakowało mu.
- Idę spać - udałem się do pokoju, w którym dotychczas przebywałem. Kładąc się na łóżku usłyszałem dalszą rozmowę nowo poznanych chłopaków.
- Mam nadzieję, że nie zrobiłeś mu krzywdy?
- Nie - zapadła chwila ciszy.
- JungKook.?
- Jedynie nie chciał wypić...Na początku... Musiałem dać mu spróbować.
- Co? - starszy podniósł głos.
- Suga to tylko pocałunek. Nic więcej - do moich uszu dotarł odgłos uderzenia.
- Nie powinieneś był tego robić - powiedział po chwili Yoongi.
- Ty też - warknął Kook, zeskakując na posadzkę. - Poza tym... On mi się podoba. Będę robił, co chcę - chwilę po wypowiedzeniu tych słów drzwi pokoju otworzyły się, a Jungkook w ułamku sekundy znalazł się przy łóżku i położył, wtulając w moje ciało.
Ostatnie słowa jakie tego dnia od niego usłyszałem to:
- Jeśli tylko zapragniesz, będziemy razem na wieki.
~~