niedziela, 14 grudnia 2014

2.Z życia Jeongguka.


Wszedłem do domu.
- Mamo już jestem! Będę u siebie! - mama krzątała się po kuchni, a ja prosto od drzwi skręciłem na schody prowadzące na piętro, gdzie znajdował się mój pokój. Spojrzałem na godzinę. 12:23.
Położyłem kule w kącie, żeby mama nie zwróciła na nie uwagi, gdyby tu weszła. Na jednej nodze doskoczyłem do biurka i usiadłem na krześle. Wziąłem telefon do ręki. Odblokowałem go i ujrzałem wiadomość od „Jiminnie <3″.
- Zapisał mi swój numer. Fajnie – powiedziałem do siebie i przewróciłem oczami zirytowany. Przeczytałem wiadomość:
„Heii Kookie <3 Radziłbym założyć kod na telefon :*
A kto to jest Claire? Ukochana?? Nasz Kookie zakochany?”
Zdenerwowany i zawstydzony odpisałem:
„A może znasz takie słowo jak PRYWATNOŚĆ?! W ogóle po co te serduszka?”
Nie czekałem na odpowiedź, schowałem telefon do kieszeni. Nie zamierzałem opowiadać mu o Claire. Amerykanka. 16 lat. Nie jest moją dziewczyną, ale lubię ją… Poznałem ją na statku w wakacje. Oboje jechaliśmy z rodzinami na wczasy do Japonii. Okazało się, że też mieszka w Seulu. Tyle że w centrum, a ja na przedmieściach. Opowiadała mi, że razem z mamą uciekły z Ameryki, bo jej ojciec wmieszał się w mafię, bił ją i jej matkę. W Korei czują się bezpieczne. Ojciec myśli, że nie żyją. Obwinia o to swoich wrogów, którzy grozili, że wybiją mu rodzinę. Ale Claire stwierdziła, że na pewno za nimi nie płakał. Spotykam się z nią co jakiś czas. Zwykle idziemy do kina albo w jakieś zaciszne miejsce. Dawno jej nie widziałem… Muszę się z nią spotkać. Ale skręcona kostka… Jutro imprezka z Jiminem i jego kumplami…
Moje rozmyślenia przerwało otwieranie się drzwi. Mama weszła do pokoju. Obróciłem się na krześle i popatrzyłem na nią. Usiadła na łóżku i zaczęła płakać. Włosy zasłaniały jej twarz.
- Mamo? Co się stało? - zapytałem i próbując nie pokazywać bólu stopy, podszedłem do łóżka i usiadłem obok niej. Patrzyła niemo w podłogę. Wytarła ręką łzy. - Mamo… – ponagliłem. - Czemu płaczesz? - podniosła głowę, tusz do rzęs spływał jej po policzkach, a pod jej okiem widniało wielkie fioletowe limo. – Ojciec... Znów cię uderzył… – jęknąłem, a łzy napływały mi do oczu. Przytuliłem ją. - To przeze mnie? – szepnąłem. Zaprzeczyła ruchem głowy. Czułem, że kłamie. Czekałem, aż się uspokoi. Przypomniałem sobie wczorajszą sytuację… Czemu nie przewidziałem, że mogą zauważyć, że mnie ma i ojciec od razu wpadnie w szał. On był okropny. Nie doceniał, ani mnie, ani mamy. Obchodził go tylko ten jego teatr! Nigdy nie ma go w domu, bo siedzi w swoim biurze i tworzy nowe scenariusze i komponuje muzykę do przedstawień. Zachwyca się ciągle moją kuzynką, bo grała w jego przedstawieniach i pięknie śpiewała. Moich talentów nigdy nie zauważył. To mama zawsze była przy mnie. Wspierała mnie... A teraz płacze w moje ramię i to przeze mnie.
- Jeongguk... - przerwała moje myśli, jej głos drżał. - Co ci się stało w nogę? - zauważyła opuchliznę i bandaż.
- Nic takiego. Potknąłem się na schodach i upadłem na nią, chyba ją skręciłem.
- Jakich schodach? - spytała zdziwiona - Kiedy?
- Jak wychodziłem od Jimina. - powiedziałem zmieszany.
- Ten u którego zasnąłeś? Czemu nie powiedziałeś mi, że wychodzisz i kto to Jimin? Nigdy o nim nie wspominałeś… Jakby nie zadzwonił, to bym zobaczyła, że cię nie ma dopiero rano..
- On do ciebie zadzwonił!?
- No tak… Z twojego telefonu i powiedział, że byłeś u niego i zasnąłeś. Było trochę po północy.
„Czyli, że mnie okłamał?”- pomyślałem.
- Czemu nic nie powiedziałeś ? – powtórzyła pytanie mama.
- No bo… - zająknąłem się. – Miałem wyjść tylko na chwilę się przewietrzyć, no a Jimin szedł akurat i mnie zaprosił do siebie. I zapomniałem, że nie wiesz, że wyszedłem.
- Ciekawe od kiedy masz taką sklerozę - powiedziała mama pod nosem, nie oczekując odpowiedzi. – Kto to Jimin? Kiedy go poznałeś?
- Kiedy poznałem Jimina… - zacząłem mówić, lecz na szczęście przerwał mi telefon. - Chwila - wyciągnąłem telefon, a na wyświetlaczu widniało „Jiminnie <3 dzwoni”. Przestraszony odwróciłem telefon tak, żeby mama nie zobaczyła nazwy.
- No hej Ciasteczko - w słuchawce rozległ się wesoły głos Jimina.
- Hej. Nie mów tak do mnie - powiedziałem oburzony. - Jest jakiś konkretny powód, dla którego do mnie dzwonisz?
- Chciałem ci powiedzieć, że moi koledzy cieszą się, że przyjdziesz na imprezkę.
- Jeszcze nie wiadomo, czy przyjdę.
- Musisz przyjść! Inni chcą cię poznać! - krzyknął trochę za głośno, więc odsunąłem słuchawkę od ucha na kilka centymetrów i skrzywiłem twarz.
- Postaram się.
- Ok. Pa Kookiś !
- Pa – rozłączyłem się. – Póki pamiętam. Mogę iść jutro na imprezkę z Jiminem? - zwróciłem się do mamy.
- Nie - powiedziała i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami, wyraźnie zdenerwowana.
- MAMO! ALE CZEMU?! - krzyknąłem za nią, lecz nie odezwała się. Od razu napisałem do Jimina, co zaszło. Nie znałem przyczyny jej zachowania, ale nie było normalne.
Położyłem się na łóżku. Tysiące myśli chodziło mi po głowie. Czemu wszystkie problemy walą się tak w jednym momencie? Tak nagle… Znikąd… W tym momencie przydałaby mi się obecność Claire. Ona zawsze potrafi mnie pocieszyć. Rozumie mnie, bo też nie ma łatwo w życiu. Pewnego wieczoru na moście powiedziała, że dobrze się przy mnie czuje, że wszystko może mi powiedzieć, że czuje jak ode mnie bije ciepło. Powiedziała to bardzo cicho, prawie szepcząc, stała bardzo blisko mnie, a pod nami przemykały samochody, objąłem ją ramieniem, a ona położyła mi głowę na ramieniu. Nie wiedziałem jak mam rozumieć jej słowa. Czy chciała mi powiedzieć, że coś do mnie czuje? Czy może po prostu widzi we mnie przyjaciela… Zrobiło mi się cieplej i lżej na duszy na to wspomnienie… Ale teraz wpadła mi myśl… Jimin… Jak powiedział moje imię zdrobniale, dziwnie się poczułem.. Czasem miałem takie uczucie w obecności Claire… Czyżbym…
„Jeongguk puknij sie w czoło, o czym ty myślisz? Nie jesteś homo!” - skarciłem się w myślach i puknąłem w czoło. Wziąłem telefon do ręki, przypominając sobie jak mam zapisanego Jimina. Wszedłem w edycję kontaktu i usunąłem nazwę „Jiminnie <3″ a wpisałem „Idiota z parku”. Już miałem wcisnąć „zatwierdź” ale zrezygnowałem, coś mnie tknęło w środku. Nie chciałem, żeby nosił taką nazwę. Usunąłem ją i wpisałem „Jimin”. Patrzyłem przez dłuższą chwilę na ekran telefonu i po zastanowieniu się dopisałem do jego nazwy serduszko i zapisałem nazwę. Dlaczego to zrobiłem?

Dostałem SMS-a od mamy o treści „obiad”. Zwykle wołała mnie w tradycyjny sposób. Co ją ugryzło?
Mozolnie zszedłem po schodach i podpierając się o ściany dotarłem do kuchni. Zapach zupy pomidorowej z kluskami unosił się w pomieszczeniu. Mama była już zajęta jedzeniem i nawet nie obdarowała mnie spojrzeniem, gdy się pojawiłem.
Usiadłem do stołu i patrzyłem na kobietę. Kobietę, która zawsze dawała mi najwięcej troski, miłości.. Teraz siedzi jakby obrażona i pozbawia mnie zaszczytu słyszenia jej lekkiego, ciepłego głosu. Mama skończyła posiłek, nie patrząc na mnie, wyniosła miskę do zlewu i zniknęła w głębi korytarza. Dokończyłem jedzenie i poszedłem zlokalizować mamę. Siedziała pod kocem i oglądała telewizję, zajadając się marcepanem.
To był zły znak, swoją kolekcję marcepanów wyciągała tylko jak dopadało ją jakieś załamanie nerwowe.
- Mamo? - stanąłem w drzwiach i oparłem się rękoma o futrynę. - O co chodzi? Zrobiłem coś?
- Nie - odburknęła.
- To o co chodzi? Jest bardzo źle z tobą jak widzę.
- Nic mi nie jest. Czasem po prostu mam taką depresję bez powodu. Jutro będzie mi już lepiej. Teraz zostaw mnie sam na sam z moim marcepanem - uśmiechnęła się przez łzy.
Stałem jeszcze przez chwilę, spuściłem głowę. Miałem już odejść, ale coś mnie zatrzymało. Podszedłem do kanapy, usiadłem obok mamy, przyciągając kolana do klatki i pociągnąłem nosem.
- Jeon, co ci jest? - spytała troskliwie mama.
- Nic… Mam załamanie nerwowe razem z tobą - sięgnąłem po marcepana.
- Aha. A jakiś powód załamania? – spytała, a w odpowiedzi pokręciłem głową. - Jeśli chodzi o tą imprezkę… To możesz iść..
- Dzięki. Ale to nie jest główny powód. - Oparłem głowę o jej ramię, a ona zaczęła mierzwić me włosy. Nie zauważyłem kiedy zasnąłem.
~~~~
Obudziłem się w środku nocy w swoim pokoju.
Śniło mi się...
 Byliśmy z Jiminem na jakiejś polnej drodze, dookoła zamarznięta ziemia. Na niebie ani jednej chmurki.
Zobaczyliśmy zamarznięte kałuże. Zaczęliśmy po nich skakać, łamiąc lód. A potem podrzucaliśmy płaty lodu w górę i niszczyliśmy je różnymi ciosami karate sprawiając, że rozbijały się na wiele małych kawałeczków. Popisywaliśmy się, kto potrafi wyżej skoczyć i zadać lepszy cios. Po skoku, zgodnie z prawem grawitacji, spadłem w dół. Moja stopa stanęła na niewielki kawałek lodu, ten przesunął się po ziemi i wyrżnąłem się na plecy. Chłopak, zauważając, że leżę chciał pomóc mi wstać, ale także się pośliznął i wylądował centralnie na mnie. Jego twarz była bardzo blisko mojej, mój mózg dokładnie odtworzył jego rysy, zrobiło mi się gorąco i zacząłem panicznie ruszać głową. Nakazałem mu zejść, lecz widocznie nie miał zamiaru się mnie słuchać. Dotknął nosem mojego nosa, wystraszony przekręciłem głowę na bok, a Jimin pocałował mnie w policzek. I w tym momencie usłyszeliśmy nad sobą dziewczęcy głos „wygodnie wam się leży?”. Podniosłem wzrok, a nad sobą zobaczyłem Claire. Mimo, iż była zima, dziewczyna była w kwiecistej bokserce i rurkach. Miała krótką, dżinsową kurtkę, a na szyi zawiniętą białą chustkę w czarne kropki. Zwaliłem chłopaka z siebie i szybko pozbierałem się z ziemi. Wyszczerzyłem zęby, przechyliłem lekko głowę i podrapałem się nerwowo za uchem.
- Jak dzieci - uśmiechnęła się Claire patrząc to na mnie, to na Jimina. - Mogę też się z wami pobawić? - powiedziała, po czym podbiegła do mnie i wskoczyła na mnie, obejmując nogami moje biodra, a rękoma szyję. Złapałem ją i tak staliśmy.
- Na czym według ciebie polegać ma ta zabawa? - spytałem ją.
- Hmmm… Może na tym? – powiedziała, po czym pocałowała moje usta. Czułem dreszcz przechodzący przez całe moje ciało. Gdy skończyła mnie całować, patrzyliśmy sobie w oczy. Usłyszeliśmy sztuczny kaszel Jimina. Upomniał się o swojej obecności. Zerknęliśmy w jego stronę. Stał jakieś trzy metry dalej, przypatrując się nam złośliwie ze skrzyżowanymi rękami na piersiach.
- Jestem zazdrosny Ciastek - powiedział, piorunując nas wzrokiem.
Claire zeszła ze mnie, spuściła wzrok.
- To może ja już pójdę, nie będę denerwować twojego kolegi – powiedziała, położyła mi dłonie na ramionach, stanęła na palcach i dała mi buziaka w policzek, po czym odeszła.
Jimin usiadł na trawie, tyłem do mnie, wyraźnie obrażony. Podszedłem do niego, kucnąłem i przytuliłem jego plecy.
- Jiminnie, nie obrażaj się. Ona.. To był spontan…
- Ale widocznie ci się spodobało - odburknął.
- Ale za co się obrażasz?
- Bo ode mnie uciekałeś, widziałem obłęd w twoich oczach, panikę. A ona taka śliczna, piękna i cudowna zjawiła się nie wiadomo skąd i od razu buzi buzi - wylewał swoje żale.
- Ale ty też jesteś śliczny, piękny i cudowny - rozpiąłem lekko jego kurtkę, by dać sobie dostęp do jego szyi. Zacząłem składać drobne pocałunki. Zobaczyłem, że jego oczy się rozszerzyły i pojawił się w nich dziwny blask. Przejechałem językiem po nagiej skórze, wywołując u niego dreszcz. Chłopak odwrócił się, chwycił mnie za podbródek i kradł małe całusy z moich ust, które po chwili przekształciły się w namiętne pocałunki. Niespodziewanie oderwał się ode mnie, podniósł się z ziemi, szepnął mi do ucha „kocham cię” i odbiegł, zostawiając mnie samego..
I tak właśnie mój sen się zakończył.
Zastanawiam się tylko.. DLACZEGO śniło mi się, że całuję Jimina? Claire, to rozumiem, ale Jimin?? Przecież nie jestem homo… Przynajmniej tak mi się wydaje… A może to jest przepowiednia… Może chodzi o tą domówkę, na którą idę… Ale przecież to tylko sen, w co ja wierzę?

Jasne światło księżyca wpadało do pomieszczenia. Podszedłem do okna, otworzyłem je i obserwowałem księżyc chowający się za warstewką chmur. Widziałem go jak przez mgłę. Zaraz białe chmury odpłynęły, pozwalając mi w pełnej okazałości podziwiać pełnię. Poczułem się lekko. Na mojej twarzy malował się spokój. Księżyc bardzo dobrze na mnie działa. Jako dziecko zawsze lubiłem bajki o wilkołakach i wyobrażałem sobie, że podczas pełni zmieniam się w wilka, że posiadam jego bystre oczy, czujne uszy i wrażliwe nozdrza, czułem się lepszy niż inni, wyjątkowy. Ilekroć spojrzę na pełnię wspominam sobie czasy szczenięce, czasy w których byłem szczęśliwy, kiedy ojciec był normalny… Zauważyłem jak czarne chmury tworzą warstwę nad i pod błyszczącą kulą, sprawiając wrażenie tunelu, przez który ta musi przepłynąć w kierunku do gwiazd, widocznych po zachodniej stronie nieba. Ciemne warstwy obłoków zaczęły się rozdzierać i atakować bezbronny księżyc. Uosobiłem sobie tą jasną kulę do dobrego serca człowieka, a czarne chmury jako problemy, które nękają ludzkie serce. Przez problemy momentami stajemy się nieobliczalni, robimy rzeczy złe, które pogrążają nas jeszcze bardziej. Ranimy bliskie nam osoby. Osoby, które kochamy i które nas kochają. Obserwowałem, jak czarne zło „pożera” całe dobro i staje się ciemność… Ciemność, w której nie potrafimy się poruszać, jesteśmy zgubieni…
~~~~
Rano wstałem zdołowany i głodny. Podniosłem telefon z biurka i napisałem do Jimina
„Śpisz? Mama mi pozwoliła. O której przyjdziesz po mnie?”.
Odłożyłem urządzenie na swoje miejsce i poszedłem na poszukiwania jedzenia w lodówce. Z kostką nie było tak źle, trochę spuchnięta nie powodowała wielkiego bólu. Na szybko zrobiłem sobie kanapki. Mama siedziała z telefonem przy stole. Usiadłem naprzeciwko niej i zabrałem się za jedzenie.
- Jeongguk - powiedziała odkładając telefon. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem, przeżuwając kanapkę. - Czy ty.. - zająknęła się. - Czy ty jesteś gejem?
Zakrztusiłem się, słysząc to pytanie. Uniosłem ręce w górę, a mama podeszła i zaczęła klepać mnie po plecach.
- Skąd ci się wzięło takie pytanie? – zapytałem, gdy skończyłem kaszleć.
- No bo.. Rozmawiałeś wczoraj z tym twoim kolegą Jiminem. Masz go zapisanego zdrobniale i z serduszkiem. Potem on mówił do ciebie zdrobniale. Zwykle słyszę z kim wychodzisz, wiem jacy koledzy po ciebie przychodzą, opowiadasz mi co robiliście. O nim mi nigdy nie mówiłeś. Nagle się pojawia, nocujesz u niego i idziesz z nim gdzieś na imprezę do innych kolegów, których także nie znam.
- Wyciągnęłaś fałszywe wnioski mamo. Myślę, że nie jestem homo, bo podoba mi się Claire, chodź właściwie… Jimin też jest niezły - uśmiechnąłem się.  – Ale.. - uniosłem palec do góry – jakbym nawet był. To co? To takie straszne? Ty mnie zawsze uczyłaś tolerancji, więc skąd takie podejście?
- Jakie podejście? O czym ty mówisz?
- Przepłakałaś wczoraj pół dnia – odparłem z rezygnacją.
- No bo… Nie chciałam, żeby spotkało cię to co mnie.
- Co masz na myśli?
- Nic. Skoro nie jesteś homo, to nie będę ci opowiadać.
- Ale mamuś… - poprosiłem wzrokiem.
- Ehh. Bo jak byłam w twoim wieku, to miałam dziewczynę - zatrzymała się, patrząc na moją reakcję, ale ja potraktowałem to jako takie „o! Moja mama była lesbijką, fajnie.”- Byłyśmy ze sobą prawie dwa lata - kontynuowała. - Mówiła, że mnie kocha, że nigdy nie zostawi, że kiedyś zaadoptujemy dziecko i stworzymy rodzinę. Potem zobaczyłam ją, jak całuje się z jakimś chłopakiem. Gdy jej powiedziałam, że ją widziałam, to tłumaczyła mi, że „odwidział jej się homoseksualizm”. I zerwała ze mną. Bardzo długo nie mogłam się pozbierać, zatapiałam smutki w alkoholu, zaprzyjaźniłam się z żyletką… Aż pojawił się bardzo przystojny mężczyzna w moim życiu, wyciągnął mnie z depresji, pomógł znaleźć pracę i tak jakoś wyszło, że pojawiłeś się ty - uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-Ojciec taki bohater – skrzywiłem twarz. – Ale mniejsza, nie zadręczajmy się tym. Myślę, że mnie to nie spotka - powiedziałem z uśmiechem i przytuliłem mamę.
~~~~

4 komentarze:

  1. Uwielbiam tą historię, jest świetna <3 Kocham też JiKooka <3 Proszę zaktualizować szybko <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, dodaję komentarz, by wiedzieć gdzie skończyłam.
    Co w rodzinie, to nie zginie!
    Biedna mama - mąż dupek, dziecko kłamczuch, jeszcze ja laska zostawiła ;c
    Swoją drogą lubię Jimina jako podrywacza, serio ;.;

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne przez przypadek tu wpadłam ale nie żałuję Kocham JUNGKOOKA MÓJ KOCHANY. A historia świetna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się. Mam nadzieję, że zostaniesz u nas na dłużej :)

      Usuń