piątek, 2 stycznia 2015

4. Z życia Jeongguka.


~~~~
- Nie wspominałeś, że twoi koledzy są homo! Nie wspomniałeś nawet, że ty jesteś homo!
- Jakoś wyleciało mi to z głowy. Albo może po prostu bałem się, że nie będziesz chciał się ze mną zadawać. Teraz ty też jesteś.
- Nie jestem.
- Ok, niech będzie, że jesteś bi - nie zachwyciłem się tym faktem. - V mówił, że się poryczałeś jak zobaczyłeś mnie z Namjoonem.
- N-nie? - mój głos zadrżał. Czułem, że czerwienieje.
- T-tak? - spapugował mnie. - Oglądałem to nagranie.
Nie odzywałem się.
- A potem jeszcze to rozczarowanie, gdy mnie nie ujrzałeś nad sobą.
- Czy V musi wszystko mówić wszystkim dookoła?! - wkurzyłem się, chciałem zapaść się pod ziemię.
- On taki jest. Ale... Nie zaprzeczyłeś, czyli to prawda.
Milczałem.
- Odpowiedz - ponaglił mnie, lecz ja wciąż się nie odzywałem. - Tak lub nie. Prawda, czy może V sobie to wymyślił? - przyparł mnie do przydrożnego drzewa pokrytego szronem tak, że promienie porannego słońca raziły mnie w oczy. Oparł się rękoma o drzewo na wysokości mojej szyi i wpatrywał się we mnie.
- Nie patrz się tak - mrużyłem oczy. - To krępujące, a jesteśmy w miejscu publicznym.
- O tej porze nikogo tu nie ma - rozejrzał się i musnął moje usta. Myślałem, że oczy wyjdą mi z orbit. Czułem uderzenie gorąca na całym ciele mimo mrozu panującego wokół. Otworzyłem usta ze zdziwienia i patrzyłem w jego ciemne oczy, próbując ogarnąć co się przed chwilą stało.
- C-Co to było? - zająknąłem się. Przejechał kusząco kciukiem po swoich wargach, wciąż patrząc mi się prosto w oczy. Spojrzał na moje włosy i zaczął chichotać.
- Z czego się chichrujesz? - zaczął się śmiać na głos i składać w pół. Lubię jego śmiech, jest taki... wyjątkowy... charakterystyczny... - Spokojnie hyung - poklepałem go po plecach. - O co chodzi? - pokręcił głową.
- Nie nic - wyprostował się. Jego oczy były mokre, przez co błyszczały bardziej niż zwykle. Nabrał powietrza i zacisnął wargi, a z jego oczu popłynęła łza. Znów wybuchnął śmiechem. Załamany kiwałem głową i czekałem, aż się uspokoi.
- Już ci lepiej? Możemy iść?
- Tak. Możemy, ale chcę jeszcze buzi - skrzywiłem twarz. - póki jest taka możliwość.
- No właśnie! Co ty odwaliłeś przed chwilą!? - krzyknąłem.
- Przecież wiem, że chcesz - mruknął figlarnie i przejechał mi palcem po szyi, zahaczając o podbródek.
- Jimin, nie! - zaprotestowałem, lecz on położył mi ręce na ramionach i próbował przyciągnąć do pocałunku. Zaparłem się rękoma o jego klatkę śmiejąc się z niego i próbowałem go odepchnąć. W tym momencie sam odskoczył, wystraszony przez czarną Audi, która przyjechała zza jego pleców. Obejrzałem się za autem, a moja mina zrzedła.
- Ja pierdolę... - skuliłem się pod drzewem i oparłem głowę na dłoniach.
- Co jest? - chłopak kucnął obok mnie.
- Nie wracam do domu - zmarszczył brwi, nie wiedząc o co chodzi. - To był mój ojciec. Jestem martwy...
- Uspokój się - szepnął do mnie, kładąc dłoń na moim kolanie. - Przejechał tak szybko, że pewnie nawet nas nie zauważył.
- Byś się zdziwił... Nie znasz go. On widzi wszystko.
Zamilkł w skupieniu. Jednak potrafi być poważny. Już myślałem, że ze wszystkiego cieszy mordę. Może i znam go dopiero czwarty dzień, ale przez ten czas zauważyłem, że ciągle się uśmiecha. Nie wiadomo skąd pojawiła mi się wizja kolorowej ciuchci jadącej przez łąkę z dziećmi i z nimi jeden śmieszny facet cieszący się jak mały chłopczyk. Tym facetem był oczywiście Jimin. Ale skąd ta wizja?
- Ej.. - zaczął mówić główny obiekt mojej wizji. - Ale przecież kiedyś i tak musisz wrócić do domu.
- Wiem, że muszę. Ale wtedy możemy się już nie spotkać. Będę miał szlaban do końca życia.
- Za to, że wygłupiałeś się z kolegą?
- Wygłupiałem się?! - spojrzałem na niego z niedowierzaniem.
- No można tak to nazwać. Powiesz ojcu, że mnie nie znasz, że to jakiś pijak się do ciebie przyczepił. Myślę, że mojej twarzy nie zapamiętał - posłałem mu drobny uśmiech, bo faktycznie to była dobra wymówka.
~~~~
Wszedłem do domu i zacząłem odpinać kurtkę, usłyszałem krzyki z kuchni.
- Dalej mi chcesz wmawiać, że to nie on?! - słychać było podniesiony głos ojca. Ostrożnie zajrzałem zza futryny do kuchni. Rodzice stali tyłem do mnie przy stole, na którym znajdował się laptop. Zamurowało mnie, gdy zauważyłem jak puszcza nagranie, gdzie mój najdroższy kolega próbuje mnie przyciągnąć do siebie. I zatrzymuje w miejscu gdzie wyraźnie widać moją roześmianą twarz i dzióbek mego towarzysza.
Zapomniałem o drobnej rzeczy. Tata ma kamerkę w samochodzie. Ostatni krzyk mody.
- Może to tylko wygłupy. Zobacz, że on się śmieje - broniła mnie mama.
- Takie wygłupy w miejscu publicznym!? I tak zabiję tego gnojka! Nic nie potrafi, a teraz wpada w takie towarzystwo! Zaraz będą gadać o mnie, że nie umiem wychować syna!
- Nie jest twoim synem - słowa mamy mnie zamurowały, przylgnąłem do ściany i nasłuchiwałem. Mamie chodziło o to, że ojciec nie powinien mnie tak nazywać, bo ciągle jest w pracy i mnie nie wychowuje, prawda? Na pewno o to chodzi. Przecież nie jestem adoptowany, jestem bardzo podobny do mamy, to nie jest możliwe. Ale fajnie by było jakby okazało się, że ten drań nie jest moim ojcem.
- Może i nie jest, ale to ja przyjąłem cię pod mój dach, gdy ta idiotka z którą się związałaś, zostawiła cię na pastwę losu z Jeonem w brzuchu. To przez ciebie jest taki ułomny! Przez ten twój alkohol! Poza tym, mam do niego prawa rodzicielskie - przeszedł mnie dreszcz, czułem, że się pocę. Kto jest moim ojcem? Nerwowo przejechałem ręką po włosach. Coś na nich wyczułem. Czyżby spinki? Ja pierniczę... Już wiem z czego Jimin się tak śmiał. Podniosłem wzrok na sufit w geście załamania. Ściągnąłem kilka spinek z włosów i nie patrząc na nie, wrzuciłem je do kieszeni spodni, w dalszym ciągu przysłuchując się rozmowie.
- Jeongguk nie jest ułomny. Urodził się zdrowy. Ma wiele talentów, ale ty nawet ich nie chcesz zauważać. Nie znasz go wcale, nie interesujesz się nim. Ważna jest tylko twoja praca, a nas oboje masz w dupie - w tym momencie usłyszałem dźwięk uderzenia. Zacisnąłem pięści, a łzy spływały mi z oczu. - Kolejny dowód, że masz mnie za śmiecia - nagle bolesny jęk mamy, znów ją bije. On jest okropny, nie potrafi przyjąć prawdy, dlatego wyżywa się na słabszych. Bo przecież  powinniśmy być mu wdzięczni za to, że mieszkamy w jego domu, a on zarabia na nas wielkie pieniądze w tym swoim teatrze. Szczerze, nigdy nie byłem w teatrze ojca. Wolę trzymać się od taty z daleka. Chwila... Przecież nie jest moim ojcem. Nie mogę go tak nazywać. Słyszałem, jak mama próbuje złapać oddech, zadał jej cios w brzuch. - Jesteś idiotą. Nie dość, że jedno dziecko masz w dupie, to próbujesz zabić drugie - Moje źrenice się rozszerzyły. Drugie dziecko? Mama jest w ciąży? Czy ona chce skazać kolejne stworzenie na śmierć w męczarniach? Tyle informacji w tak krótkim czasie... Myślałem, że znów ją uderzy za te słowa, ale nic nie zrobił.
- Sprytnie zmieniłaś temat. A Jeon i tak pożałuje za tę dzisiejszą akcję.
- Nadal nie wiem, co on takiego zrobił.
- Miział się z jakimś kolesiem w miejscu publicznym. Każdy pomyśli, że to gej.
- Każdy jest bardziej tolerancyjny niż ty - dźwięk tłuczonego szkła rozległ się w pomieszczeniu. Na pewno rzucił w nią jakimś naczyniem, na szczęście niecelnie. Pomyślałem, że nie mogą się dowiedzieć, że byłem w domu. Cofnąłem się do drzwi. Otworzyłem je i głośno trzasnąłem.
- Już jestem! - zawołałem i zacząłem się rozbierać, bo wcześniej nie miałem czasu tego zrobić. - Ktoś coś rozbił? Słyszałem jak się coś tłucze - mówiłem głośno, żeby mnie słyszeli. Położyłem buty na półkę i powiesiłem kurtkę na wieszaku. Stanąłem w drzwiach kuchni, zobaczyłem mamę skuloną na podłodze, została w tej pozycji od momentu, gdy dostała w brzuch. Za nią leżały kawałki szkła, a ojciec stał oparty ręką o blat stołu.
- Mamo, czemu klęczysz? - spytałem jak najspokojniejszym głosem udając, że o niczym nie wiem. Miałem jednak wrażenie, że przez moją bluzkę widać, jak wali mi serce. Nie czekając na odpowiedź, podszedłem do niego i wskazałem palcem na ekran laptopa. - Co to jest? Skąd masz moje zdjęcie i dlaczego pokazujesz je mamie?
- Lepiej ty mi to wytłumacz gówniarzu! Co to ma znaczyć!? Ściskasz się z jakimś pedałem pod drzewem na środku chodnika!
- Po pierwsze. To jest mój przyjaciel i on nie jest pedałem - zacząłem wyliczać na palcach. - Po drugie. Wcale się z nim nie ściskałem, on prezentował mi jak się do niego przystawiała jakaś dziewczyna w klu... w szkole. Jeśli nie zauważyłeś, to ja go tu odpycham i szerokim uśmiechem na twarzy - tu wyszczerzyłem zęby w uśmiechu i wskazałem na nie palcem. - Po trzecie. To nie jest środek chodnika, bardziej powiedziałbym, że to krawędź chodnika. Po czwarte.. - nie miałem czwartego argumentu, ale ojciec zawsze przerywał wyliczankę przy czwartym fakcie.  I tym razem tak zrobił.
- Starczy! - wydarł się, unosząc ręce tak, jakby chciał wyrwać sobie włosy. - Wynoś się do swojego pokoju! - wskazał na drzwi.
- Mamo, wstań z tej podłogi, co ty robisz? - podałem jej rękę, ignorując rozkaz taty. Eh.. miałem go tak nie nazywać, ale nie mogę znaleźć w głowie odpowiednich określeń. Mama wstała, a ten pan, który od momentu już nie był moim wrednym starym, spiorunował mnie wzrokiem.
- Raus! - wydarł się po raz kolejny. A co on germanistyki się teraz uczy?
- Niemiecki bardzo - pokazałem mu kciuk w górę, mając wrażenie, że ojca zaraz rozsadzi. - Idę, idę - uniosłem dłonie w geście poddania, obróciłem się i wyszedłem z pomieszczenia.

- Ej, co on ma we włosach? - usłyszałem pytanie skierowane do mamy, uśmiechnąłem się pod nosem i wskoczyłem na górę po schodach.

~~~~
Środek nocy. Nie śpię. Myślę. Żałuję, że wypiłem tyle tego badziewia. Żałuję, że uległem Taehyungowi. Żałuję, że popłakałem się na widok Namjoona całującego Jimina, a jeszcze bardziej żałuję, że Jimin się o tym dowiedział. Żałuję, że wlazłem do pokoju, gdzie Hoseok bzykał się z Sugą... Choć właściwie nie... To nie było jakieś odpychające, wręcz przeciwnie, darmowe porno na żywo - me gusta, ale jeszcze pomyślą, że jestem jakiś zboczony. Chwila... To nie było dla mnie odpychające? Czy to przypadkiem nie są objawy homoseksualizmu?
Żałuję tego, że wykrywam u siebie objawy homoseksualizmu.... Żałuję, że mój ojciec zobaczył mnie z moim kochanym kolegą pod drzewem, i że przez to musiałem go okłamywać.
Ale o dziwo nie żałuję, że poszedłem na tę imprezę. Wszyscy wydawali się sympatyczni. Myślę, że mnie polubili. Chyba zyskałem nowych przyjaciół... Może moje życie w końcu przestanie być takie nudne. Jak dotąd moje dni wyglądały tak samo. Szkoła, dom, obiad, po czym ogarniałem wszystko do szkoły, a potem leżałem po 3-4 godziny na łóżku z słuchawkami na uszach, starając się skupić na muzyce, lecz problemy i tak na chama pchały się do mojego mózgu. Zwłaszcza, że zza ściany słyszałem, jak mama płacze. Zdarzało się, że szedłem wtedy do niej, by wypłakała się w moje ramię. Gdy do domu wracał ojciec, były tylko ciągłe krzyki. A naczyń w szafkach ubywało z dnia na dzień. Chcę uciec stąd. Wziąć mamę i uciec od tego tyrana. Kocham ją i często jej powtarzam, że kiedyś to się skończy. Muszę znaleźć pracę. Zaraz ferie zimowe, będę miał czas. Zarobię pieniądze na dwuosobowy pokój w hotelu. I na jakiś czas przeprowadzę się tam z mamą.
Ech... Ale to nie realne. Nie zarobię sam na utrzymanie mnie i jej. Nie uratujemy się póki on stąpa po Ziemii.
~~~~
- Mamo? - zapytałem wchodząc rano do kuchni.
- Tak ?
- On nie jest moim ojcem, prawda? - zlustrowała mnie przestraszonym wzrokiem i otworzyła lekko usta. - Prawda. Więc kto nim jest?
- Nie wiem.
- Jak to nie wiesz? Puszczałaś się z byle kim!? -wymsknęło mi się pod wpływem emocji. Poczułem na sobie jej spojrzenie pełne bólu. - Przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć. - powiedziałem, patrząc w jej czarne oczy, zupełnie takie jak moje. Ona spuściła wzrok.
- In vitro - powiedziała ledwo słyszalnie.
- Co? - spytałem nastawiając ucho.
- Jesteś z in vitro. Sztuczne zapłodnienie. - gapiła się w podłogę. A ja oniemiałem.
- Dlaczego? - zadałem nieodpowiednie pytanie. - Jak to?
- Tak to. Miałam cię wychować z moją dziewczyną. Zdecydowałyśmy się na dziecko, a ona mnie zostawiła. O tym ci już opowiedziałam wcześniej. Teraz bierz śniadanie i do szkoły - pokazała na kanapki leżące na szafce. Dużo razy jej mówiłem, że jestem już "duży" i sam potrafię zrobić sobie kanapki, ale ona dalej mi je przygotowywała. Nie odzywając się, wziąłem je i schowałem do plecaka.
- Dzisiaj wrócę wcześniej. Nie mamy dwóch ostatnich w-fów, bo są jakieś zawody - poinformowałem ją, wychodząc do korytarza wciąż zszokowany wiadomością - A! Jeszcze jedno - wyjrzałem zza futryny, unosząc palec w górę. - Braciszek czy siostrzyczka? - wskazałem na jej brzuch.
- Aż tak bardzo widać? - załamała się.
- Nie widać. Słyszałem. - spojrzała na mnie z niedowierzaniem. - Byłem już w domu, gdy się kłóciliście. Wolałem, żeby on o tym nie wiedział. A więc?
- Siostrzyczka. Czwarty miesiąc - uśmiechnęła się do mnie.
- Super - odwzajemniłem uśmiech. - A czemu mi wcześniej nie powiedziałaś?
- Nie wiem...
- Dużo rzeczy ostatnio nie wiesz... Ja lecę, bo się spóźnię. Pa - skierowałem się w stronę drzwi, mój uśmiech zniknął już za ścianą. - In vitro - szepnąłem do siebie wychodząc z domu, nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Jestem dzieckiem z in vitro? Nie wiadomo kto jest moim ojcem? Na pewno wiadomo, tylko nikogo to nie interesuje... Jestem "sztucznym" dzieckiem? Nawet jeśli nie mogę użyć tego terminu, to tak się właśnie czuję - sztuczny, pusty w środku. Bez serca... Bez uczuć...
Jak jakaś lalka. Stworzona tylko dlatego, że ktoś sobie taką zażyczył...

~~~~

Cały dzień moje myśli krążyły wokół dwóch tematów - tego, że jestem sztuczny i tego, że będę mieć siostrzyczkę. Nie skupiałem się w ogóle na lekcjach. Na tym co się wokół działo. Nie zrobiłem nawet notatek. Nie wybuchałem, gdy ktoś mnie popchnął. Nieraz nauczyciele zwrócili mi uwagę, żebym nie myślał o niebieskich migdałach.
Taa. Niebieskie migdały...

~~~~

Gdy wróciłem do domu, bez słowa udałem się do swojego pokoju, walnąłem plecak pod ścianę i odpaliłem laptopa. Zerknąłem na kule leżące w kącie. Muszę je oddać Jiminowi...
Włączyłem sobie muzykę i zacząłem ćwiczyć. Przecież teraz powinienem mieć w-f. A ruch to zdrowie i takie tam. Przypakować trzeba i w ogóle.
Najpierw rozgrzewka. Krążenia ramion, bieg w miejscu, skip A, potem C i B i trochę się porozciągać. Poskakałem parę minut w rytm muzyki, po czym zrobiło mi się gorąco, więc zdjąłem koszulkę i rzuciłem ją na łóżko.  Położyłem się na dywanie i zrobiłem dwie serie brzuszków po sto i przeszedłem do pompek. Wtem drzwi do pokoju otworzyły się.
- Jeongguk. Kolega do ciebie - oznajmiła mama. Zrobiłem jeszcze kilka pompek, wstałem i obróciłem się w jej stronę.
- Suga? - popatrzyłem zdziwiony na chłopaka stojącego za moją mamą. - Skąd wiesz gdzie mieszkam?
- A może "cześć"? - wszedł do pokoju w momencie, gdy ubierałem koszulkę. - Ładny masz kaloryfer.
- Yyy... Dzięki? - spojrzałem po sobie, marszcząc brwi.
- Nie teen kaloryfer - zaśmiał się i podszedł do prawdziwego kaloryfera, na którym naklejone były różowe naklejki w kształcie serduszek. Zarumieniłem się.
- Claire mi je przykleiła. Przyjaciółka.
- Okeey - powiedział głaszcząc naklejki. Mama nie wiadomo kiedy się ulotniła, więc zamknąłem drzwi. Yoongi oparł się o parapet.
- Co cię sprowadza w moje skromne progi? - spytałem epicko.
- Mam za zadanie zaprosić cię do klubu nocnego.
- Co wy imprezujecie co drugi dzień!? - rzuciłem.
- Dzisiaj o północy - dokończył niewzruszony na moją uwagę.
- Uuu... O północy - przybrałem głos z horroru. - Powiało mrokiem...
- Nie żartuj sobie. Masz przyjść. To jest ważne spotkanie - zbeształ mnie.
- W klubie nocnym. Zajebiste miejsce na ważne spotkanie. Naprawdę.
- Jimin chciał cię wtajemniczyć, ale jak nie to nie. Powiem mu, że mnie wyśmiałeś. - wzruszył ramionami.
- Jimin? Wtajemniczyć? - przybrałem poważną minę. - A reszta też będzie?
- Tak. Na wszystkie trzy pytania.
- Ale w co wtajemniczyć?
- Zobaczysz, jeśli się zjawisz. Zjawisz się?
- Tak.
- Przyjdę po ciebie, weź kasę na bilet. Jedziemy autobusem.
- Ale mama mnie nie wypuści od tak sobie z domu o dwudziestej czwartej, musiałbym się wymknąć.
- Tu masz mój numer telefonu - podał mi wizytówkę. Kim on niby jest, że ma własne wizytówki?! - Ja spadam. Widzimy się potem - odepchnął się od parapetu, poczochrał mi włosy i wyszedł.

Na wizytówce, którą mi zostawił, było po prostu jego imię, nazwisko i numer telefonu. Z drugiej strony też był jakiś napis, ale został starty.

~~~~

Czemu ojciec waruje przy drzwiach!? Pojebało go czy co? Akurat dzisiaj jak chcę wyjść? Właśnie dostałem SMS-a od Sugi, żebym wyszedł z domu. Ale kurwa nie mam jak! Okno? Za wysoko. Nie wyskoczę z pierwszego piętra... No i jak mam wyjść?
"Podstaw mi drabinę to zejdę -.- Ojciec pilnuje drzwi" Wysłałem Minowi wiadomość. Po kilku minutach usłyszałem pukanie w okno. Wyjrzałem i zobaczyłem Yoongiego za oknem. Nie sądziłem, że weźmie to na poważnie. I skąd on wziął drabinę?
- Z tą drabiną to był sarkazm - otworzyłem okno. - Poza tym kurtkę i buty mam w korytarzu. Nie wyjdę tak.
- Nie marudź, chodź w tych trampkach co jesteś i zarzuć ciepłą bluzę. Przeżyjesz, nie jest tak zimno. - przewróciłem oczami i zrobiłem co mi kazał.

Zaraz biegliśmy za autobusem. Na szczęście jakiś pasażer nas zauważył i powiedział kierowcy, żeby się zatrzymał. Dzięki Bogu, nie miałem zamiaru marznąć na tym przystanku w oczekiwaniu na kolejny kurs.

~~~~

 - To nasza stacja - Suga wstał i machnął na mnie ręką. Pojazd zatrzymał się, a my wysiedliśmy w samym sercu Seulu. Znałem to miejsce. Tu wysiadam, gdy jeżdżę do Claire. Min od razu ruszył szybkim krokiem po chodniku, a ja za nim.
- Ej Suga... - powiedziałem po chwili marszu.
- Co?
- Ale to jest klub nocny, a ja jestem nieletni. Nie wpuszczą mnie.
- Szybko się ogarnąłeś - rzucił, nie spoglądając na mnie. - Spokojnie, ze mną cię wpuszczą - westchnąłem głośno. Ja się pytam, kim on do cholery jest!?
Usłyszałem głośną muzykę, a za chwilę ukazał mi się szyld "Kim's Celler". Woow. Ale oryginalność! Gruby facet w czerni stał przy drzwiach.
- Młody nie wejdzie - zatrzymał nas.
- Wejdzie - odpowiedział stanowczo Suga i zlustrował bramkarza wzrokiem, łapiąc mnie za rękę.
- Nowy kochaś? Hoseok ci się znudził?
- Nie. To kochaś Jimina - popatrzyłem na niego jak na idiotę.
- Nie jestem niczyim kochasiem! - wybuchłem.
- Easyy Jungkook, easyy - uspakajał mnie. - Idziemy - pociągnął mnie do środka. Zaprowadził mnie do stolika przy którym siedziała reszta.
Przez to co zobaczyłem z tamtego miejsca, stanąłem jak wryty i słyszałem tylko jak głośno bije moje serce....

4 komentarze:

  1. Jessstem >.< V taka gaduła, oppa wae x) Jimin, ty błaźnie... ale ten Twój Kookie to coś strasznie płaczliwy jest ~~ >.< aj, co z tym jego ojczymem jest nie tak? kamera w aucie, wtf >.< nietolerancja... w sumie to całkiem prawdopodobny scenariusz, zwłaszcza w Korei, gdzie niektórzy wciąż traktują homoseksualizm jak chorobę :<< biedny Kookie i jego mama. Nic dziwnego, że potem nie mógł spać, tyle wrażeń xD ale to nie było odpychające? wtf >.< zboczeniec. Kaloryfer, lol xD tajemniczy Suga... powiało mhrocznością >.< czemu ucinasz w takim miejscu? podła *tupie nogą i krzyżuje ramiona* W takim razie czekam na ciąg dalszy~~ I mam nadzieję, że znów zachce Ci się czytać moje ff, bo trochę mi smutno >.< Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nwm czemu takiego płaczliwego go zrobiłam... Tak jakoś :|
      Kamery w autach są teraz sławne. Co ty Ania TV nie oglądasz??
      Specjalnie w takim miejscu :* Właśnie żebyś tupała nogą xD

      CdA 4ever <3 no a shoty kiedyś wkońcu przeczytam.

      Usuń
    2. Shizuka? Co jest z kamerą w aucie? Mój tata ma kamerę w aucie...

      Usuń
  2. Ejjj!! Ja się tak nie bawię!! :P Dlaczego w takim momencie!?!? ;-;

    OdpowiedzUsuń