sobota, 10 stycznia 2015

I am monster....


A co by było, gdyby jedno stwierdzenie zburzyło cały ich dotychczasowy świat?




- Jesteś gejem - stwierdził Tae bez żadnych emocji, gdy tylko opuściliśmy siedzibę telewizji.
- Tego nie powiedziałem - zbyłem go szybko, nie chcę im tego wyjaśniać, nie na środku ulicy.
- Ale powiedziałeś, że nie przeszkadzałby ci związek z mężczyzną - no muszą mi przypominać? Muszą?
- Jin hyung skąd masz wiedzieć czy nie jest ci przyjemnie z chłopcem, jeśli nigdy tego nie próbowałeś? - westchnąłem w jego stronę. Nie no mogłem się od razu tam wydrzeć, że mam ochotę przeruchać któregoś z nich. Choć patrząc na całą tą popapraną grupkę, mogłoby być przyjemnie - no i nie mówcie mi, że żaden z was też nie jest - przez chwilę nikt nie reagował na to co mówiłem, jednak nim zdążyłem się poddać, Kookie podniósł rękę ku górze. - Wiedziałem! - wszyscy dziwnie się na mnie popatrzyli, co ja im zrobiłem?! - no co? - nie dostałem jednak odpowiedzi.
Resztę drogi wszyscy siedzieli cicho, byłoby jak na cmentarzu, gdyby nie telefon tancerza, który raz po raz wydawał z siebie wkurwiający dźwięk. Sam Jiminnie z wielkim bananem na ryju (całkiem ładnym ryju) odpisywał na sms'y. Pewnie se laskę znalazł. Czemu tak dziwnie się przez to czułem? Rozczarowanie? Nie mam zielonego pojęcia. Nagle i mój telefon zawibrował. Ja go przynajmniej wyciszam. Na wyświetlaczu pokazał się numer Tae.
"Hyung nie patrz się tak na Jimina, bo oślepniesz!"
Szybko mu odpisałem.
  "Wolałbym oślepnąć, niż widzieć jak pisze ze swoją nową laską."

"Podoba Ci się c'nie?"
A ten ułom skąd to wie? No niby może być, to widać... tak odrobinkę. Postanowiłem zagrać w jego grę.
"Tak. A Ty ruchasz się co noc z Jinem."

- Skąd wiedziałeś? - usłyszałem krzyk za sobą, a wszyscy spojrzeli na V jak na debila. A on wpatrywał się we mnie z oczami wielkości talerzy.
- To miał być żart... - on serio to robi? Nie no ten świat nie ma sensu.
- To ci nie wyszedł.
Więcej podczas tej drogi się nie odezwaliśmy. Ale panowała straszna cisza. Nawet telefon Jimina ucichł. Wszyscy byli jacyś tacy zdołowani.
Po wejściu do dormu od razu padłem na łóżko i popatrzyłem jak J-hope zmienia ciuchy i wychodzi z pokoju, pewnie będą oglądali filmy. Nie miałem siły, żeby się rozebrać. Szybko zasnąłem. Przez sen czułem, jak ktoś delikatnie zdejmuje ze mnie buty i ciuchy, później przykrywa kołdrą i całuje w czoło. Cicho zamruczałem i przekręciłem się na drugą stronę.

~~~~

Rano postanowiłem wziąć kąpiel, na korytarzu minąłem się z Tae, złapałem go za rękę i cofnąłem kawałek.
- Wiesz kto był u mnie w pokoju w nocy?
- Namjoon. Powiedział, że pewnie nawet się nie rozebrałeś i poszedłeś spać.
- Miał rację - puściłem go i ruszyłem dalej. Bez pukania wszedłem do łazienki i dopiero po odwróceniu się w stronę prysznica, zauważyłem, że ktoś jest w środku. 

- Cześć Monster - po raz kolejny na moją twarz wkradł się uśmiech, oparłem się o pralkę i patrzyłem na chłopaka, który zatrzymał się w bezruchu, wystraszony - nie przeszkadzaj sobie - sprawdziłem godzinę na telefonie, dalej się na niego gapiąc. - Chyba że... - wstałem i zostawiając komórkę na ziemi podszedłem do niego - chcesz bym się przyłączył? - przez chwilę nic nie mówił, tylko po jego oczach mogłem poznać, że zbytnio nie ogarnia. co się naokoło niego dzieje. Położyłem dłoń na jego policzku i przyłożyłem wargi do jego. Po chwili pogłębiłem pocałunek. Trwało to kilka chwil, ale odepchnął mnie oburzony.
- Dupek - rzucił tylko, gdy wychodziłem zadowolony z siebie. W kuchni przeciągnąłem się jak kot i zabrałem płatki Jina, siadając przy stole. Po paru minutach do pomieszczenia wpadł wkurwiony lider, a wszyscy patrzyli na niego zdziwieni. Gdy podszedł do mnie, przywalił mi w twarz z liścia. - Masz tak więcej nie robić.
- Ooo... no nie mów, że ci się nie podobało - przygryzłem usta, patrząc na niego wyzywająco. Jak ja uwielbiam wkurwiać ludzi. Znów dostałem, na co tylko się słabo uśmiechnąłem. - Dajesz jeszcze raz.
- Jesteś głupi - puścił mnie i wciąż w złym humorze, opuścił kuchnię.
- Co ty mu zrobiłeś? - spytał J-hope, siadając koło mnie.
- Nic ciekawego - wstałem i postanowiłem się wykąpać. Gdy wychodziłem, usłyszałem jak ktoś krzyczy. Schowałem się za ścianą na korytarzu i zobaczyłem jak Jimin i Kookie o coś się kłócą, młody rzucił czymś w niego i się odwrócił. Zobaczyłem jak tancerz obejmuje go w pasie i kładzie głowę na jego ramieniu. Pochylił się i pocałował go delikatnie w kącik ust. Ciasteczko rozchylił wargi, więc odpowiedział mu głębokim, ognistym pocałunkiem. Trwali tak złączeni, aż wydawało mi się, że mogę usłyszeć syk unoszącej się z ich ciał pary. Kiedy Jimin chciał się cofnąć, chłopak znów połączył ich wargi razem. Cofnąłem się dwa kroki w tył i trafiłem na coś miękkiego, odwróciłem się i okazało się, że tym czymś był V. Pochylił się nad moim uchem i cicho szepnął.
- Odpuść sobie Jimina, on cię nie kocha. Weź się za tego, co nie wie jeszcze, co czuje - dobrze wiedziałem, o co mu chodzi, ale... gdy zobaczyłem chłopców razem, coś we mnie pękło. Chyba to zobaczył, bo żeby dodać mi otuchy, przytulił mnie do siebie. - Leć ujarzmić potwora - poklepał mnie jeszcze po plecach i poszedł sobie. Spojrzałem przelotnie na całującą się parę i ruszyłem na górę.
- Suuuuuuuuuga hyung! - usłyszałem z salonu głos lidera, więc tam ruszyłem, zobaczyłem go stojącego nad rozłożonym na części pierwsze pilotem od telewizora. - Dasz radę to naprawić?
- Uh - pochyliłem się i pozbierałem części. - Bóg Destrukcji wkracza do akcji, co? Co będę z tego miał? - obejrzałem wszystkie części i dobrze wiedziałem, co idzie do czego.
- A co chcesz?
- Całusa - powiedziałem, pochylając się nad jego szyją i ugryzłem go lekko. Szybko mnie odepchnął.
- Co cię ostatnio porypało?
- Może brakuje mu miłości? - wtrącił się Jin z paczką chipsów w ręce.
- Tobie Tae daje jej chyba aż nazbyt - popatrzył się na mnie głupio i zadał nieme pytanie. - Skąd wiem? Mam swoje sposoby.
- Dobra, naprawisz to czy nie? - ponaglił mnie Monster już nieco wkurzony.
- Dam radę - po piętnastu minutach pilot już działał jak powinien, chłopak wyciągnął w jego stronę rękę. - A nagroda?
Słyszeliście o tym, że jeden pocałunek potrafi zniszczyć całe dotychczasowe życie? Jeśli tak, to ten pocałunek do takich właśnie należał. Jedną dłonią podniósł mój podbródek, a drugą położył z tyłu na karku. Najpierw delikatnie niczym motyl, musnął moje otwarte wargi. Polizał je delikatnie, a gdy pozwoliłem mu wejść, zaczęliśmy toczyć wojnę. Doprowadzał mnie tym do szaleństwa. Wplotłem palce w jego włosy, chciałem smakować każdej chwili. Czułem na sobie jego delikatny zarost, nie golił się tak może z trzy dni, nie było tego jeszcze widać. Oderwaliśmy się po dość długiej chwili, oddychałem ciężko, patrzeliśmy się na siebie, jego wzrok mówił "będziesz tylko mój". Westchnąłem głośno i opuściłem pokój. Oparłem się o drzwi swojej sypialni policzyłem do trzech i przygryzłem wargę, czułem delikatnie metaliczny posmak krwi. Usłyszałem jak puka, więc odrobinę je uchyliłem i zrobiłem krok w tył, Monster szybko wtargnął do pokoju, od razu pchając mnie na łóżko. Zawisł nade mną i znów przyciągnął do pocałunku od którego nogi miałem jak z waty.
- Nie pakuj się do jednego łóżka z kotem - szepnąłem mu na ucho i mocno wgryzłem się w jego szyję.
- Jesteś sadystą - jęknął, gdy polizałem zaczerwienione miejsce.
- A ty masochistą - skwitowałem, znów mocno go gryząc.
- Eh. Chłopcy nie chcę przeszkadzać, ale dwie rzeczy: jak byście zapomnieli, ten pokój jest dwuosobowy, poza tym zaraz mamy próby, a sex o poranku nie zrobi wam dobrze na kondycję - powiedział Hope, zabierając swoją bluzę i śmiejąc się z nas. Powoli szedłem palcami pod koszulką lidera w górę, gdy on mówił, a jak wyszedł wbiłem mocno paznokcie i drapnąłem po całej długości pięknych pleców.
- Ty chcesz mnie zabić - westchnął, całując mnie i wstając - przygotuj się na próby.
Gdy byliśmy przed budynkiem ustawieni do "War of hormone" nie mogłem zbyt dobrze zobaczyć "śladów" u lidera, jednak gdy puścili muzykę, a on zaczął biec, dobrze widziałem wszystkie czerwone miejsca. Uśmiechnąłem się mimowolnie i ruszyłem w odpowiednim momencie. Kopnąłem go w dupę, gdy Kookie wziął mnie "na barana" i uśmiechnąłem, gdy udawał, że nic się nie stało. Po próbie leżeliśmy wszyscy na trawie, znudzony ich rozmowami, przymknąłem powieki. Prawie że usnąłem, dopiero pytanie Ciasteczka wzbudziło we mnie ciekawość.
- Namjoon Hyung, czemu masz tyle zadrapań i śladów po zębach?
- Bawiłem się z bezpańskim kotem - oparł po chwili, prychnąłem na jego słowa i z uśmiechem przyglądałem się wszystkiemu jednym okiem.
- Skoro jest bezpański, to może go przygarniemy? - ciągnął tym razem V.
- Nie.
- Dlaczego?
- Tae, ten kot jest strasznie chamski, gryzie, nie słucha co się do niego mówi, boleśnie drapie i chyba ma wściekliznę - tym razem nie wytrzymałem i wybuchłem śmiechem.
- Hmmm.. piękny bukiet słów go opisujących - powiedziałem, wstając i podchodząc do lidera, kucnąłem przy nim i położyłem mu dłoń na karku. - Pamiętaj, że tylko dla ciebie taki jest - delikatnie go pocałowałem, w tym samym czasie przygryzając mocno jego wargę.
- Ty naprawdę chcesz mnie zabić - na jego słowa starłem sobie tylko kciukiem jego krew z ust i zrobiłem słodkie oczy. - Masz charakterek głupku.
- Czyli że co, Suga jest tym twoim kotkiem? - wtrącił nam Jimin, gdy zatracaliśmy się w swoich tęczówkach.
- A żebyś wiedział, że tak.
- Czy tylko mnie się zdaje, czy to wybuchowe połączenie? - Jin chyba w nas nie wierzy. No przecież nie pozabijamy się... chyba...
Gdy wracaliśmy do domu, Monster zaliczył niejeden bolesny pocałunek z przydrożnym drzewem i wielokrotnie z chodnikiem. Ach, jakże piękny mamy dziś dzień.
- Jak tak dalej pójdzie, to nim się z nim prześpisz, stracimy lidera - zarzucił mi Tae, gdy tylko zostaliśmy sami.
- Raczej nie.
- Gdzie idziesz? - krzyknął w moją stronę, gdy wchodziłem po schodach.
- A to nie ty kazałeś mi "ujarzmić potwora"?
- Ale nie w tym sensie - walnął się z irytacją w głowę i odszedł sobie. Wzruszyłem ramionami i dalej wspinałem się na wyższe piętro. Gdy dotarłem, spotkałem chłopców w salonie przed telewizorem. Pochyliłem się nad Kimem.
- Za pół godziny w twojej sypialni - szepnąłem i ruszyłem do siebie. Umyłem zęby i ogarnąłem trochę włosy. Przemyłem stopy, wypsikałem się perfumami i dezodorantem żeby nie było czuć potu. Gdy wszedłem do jego pokoju, (jako jedyny w naszym dormie miał pokój tylko dla siebie) stał przy wielkim łóżku w kolorach kawy i beżu, w samym ręczniku na biodrach. Za nim było wielkie okno prosto na spokojną już ulicę.
- To było mniej niż pół godziny - zbliżyłem się do niego, stał przede mną prawie nagi w zimnym blasku księżyca. Spuścił spojrzenie z wstydliwym lękiem, nagle pewny siebie raper, stał się małą delikatną istotą, którą łatwo wykorzystać. Jak wąż oplotłem jego ciało dłońmi i zachłannie wbiłem się w te malinowe usta. Dotknąłem jego policzka, czułem jak jego mięśnie napinają się pod moim dotykiem. Półmrok panujący w pokoju wyostrzył mi zmysły, schodząc dłonią niżej natrafiam na szyję, ramię i tors. Tak blisko a jednak tak daleko ode mnie. Czuje wszystko, pożądanie, strach, jego zapach i ciepło oraz dwa szybko bijące serca. Niecierpliwie zniżam się jeszcze dotykiem, zdejmując ręcznik z jego bioder. Zachłannym spojrzeniem patrzę na całą jego sylwetkę, taki idealny, taki nierealny - Hyung - szepnął w moją stronę i przyciągnął do pocałunku. Począł zdejmować ze mnie koszulę, a ja wbiłem się w jego szyje raz po raz gryząc i liżąc skórę. Słyszałem ciche zagłuszone jęki, więc, nie przestając gryźć, błądziłem dłonią po jego stojącym już członku. Klęknąłem przed nim i wziąłem go do ust, cały trzon pieściłem językiem, a główkę przygryzałem delikatnie. Jego ciche jęki mobilizowały mnie do dalszego działania. Pchnąłem go na łóżko i usiadłem na nim okrakiem.
- Wystaw język - szepnąłem, a gdy spełnił prośbę, wziąłem go do ust delikatnie się z nim bawiąc, w tym samym czasie niedelikatnie wbijałem mu paznokcie w skórę. Nagle oderwał się i spojrzał w bok. Zobaczyłem na jego twarzy lekki strach. - Hej, nie mów, że nigdy tego nie robiłeś? - ruchem głowy potwierdził moje obawy, jest prawiczkiem i jest dziewicą. - Hej czubku - złapałem jego twarz w dłonie - wszystko ci pokażę, nie martw się - odpiąłem guziki od spodni i zdjąłem je razem z bokserkami. - Ma boleć czy mam być delikatny? - spytałem, przygryzając zarazem jego ucho.
- Ma boleć - szepnął cicho i lekko się uśmiechnął.
- Rozluźnij się - pocałowałem go mocno, nie uwalniając jego ust od moich, uniosłem jego biodra i jednym ruchem wbiłem się w niego. Jęknął głośno w moje usta i przygryzł je. Krew poleciała nam po brodach, ale nie dbałem o to, ruszyłem się raz, a on znów zacisnął szczęki, za drugim razem wbił mi w plecy paznokcie i rozdarł skórę wywołując okropny ból. Widziałem łzy gromadzące się w kącikach jego oczu, ale nie dbałem o to i dalej się w nim ruszałem, z czasem przyśpieszyłem, a później jeszcze bardziej. Gdy obaj skończyliśmy, położyłem się koło niego. - Wyglądamy jakbyśmy kogoś zarżnęli - na białej pościeli było pełno krwi, która wciąż wypływała z większych i mniejszych ran. Ale z moich ust chyba najbardziej. Teraz powinienem powiedzieć "kocham cię" czy coś w tym stylu, ale nie mogę skłamać, nie mogę powiedzieć mu, że go kocham. Ponieważ go nie kocham, kocham Jimina, więc kim on dla mnie jest? Zastępstwem? Nie, jest kimś ważnym, ale nie tak bardzo. - Spać - powiedziałem, obejmując go i przytulając do siebie. Jakim cudem to tak się skończyło?
~~~
Gdy wyszedłem z kąpieli, ktoś wtargnął do toalety.
- Jiminnie puka się, a nie włazi na chama - skwitowałem, kończąc się ubierać.
- Jesteś z Namjoonem?
- Nie wiem, czy można tak powiedzieć o tym związku - odwróciłem się w jego stronę.
- Kochasz go? - z mimiki jego twarzy niewiele można było wyczytać. Ale na sto procent był wkurwiony, na mnie? Kto to wie.
- Lubie jego zapach - nim skończyłem, obok mojej głowy znalazła się ręka waląca z całą siłą w ścianę.
- Nie rób mu głupiej nadziei, skoro go nie kochasz, wzdycha do ciebie od kiedy jesteśmy zespołem. A ty? Ty kochasz mnie i tą swoją byłą dziewczynę, która zostawiła cię dla innego.
- Skąd o tym wiesz?!
- Tae mi wszystko opowiedział.
- Nie kocham cię - pocałował mnie delikatnie, a gdy nie protestowałem pogłębił pocałunek, położyłem dłonie na jego karku, przyciągając go mocniej.
- Sam sobie zaprzeczasz.
Nagle w drzwiach stanął Monster, patrząc na mnie z wyrzutem.
- Rozumiem. Jestem - zaciął się, drapiąc kark - zabawką, zastępstwem.
Gdy wychodził nie ruszyłem za nim, choć powinienem pobiec i zaprzeczyć temu co powiedział... ale jeśli... jeśli to prawda? Zaraz po tym jak wyszedł, Jimin obdarował mnie spojrzeniem pełnym obrzydzenia. Stałem parę minut w tym samym miejscu i ruszyłem do salonu.
- Nie jesteś - szepnąłem, zasłaniając chłopakowi telewizor.
- Zasłaniasz mi - odpowiedział mi tylko, unikając moich oczu. Wyrwałem mu z ręki pilota i wyłączyłem urządzenie.
- Nie jesteś ani zabawką, ani zastępstwem, zrozum - nagle wstał i podniósł rękę by mnie walnąć. Jednak nie zrobił tego. opuścił ją.
- PRZECIEŻ WIDZĘ! NIE JESTEM ŚLEPY, DLA CIEBIE TO OBOJĘTNE CZY TO KOBIETA CZY MĘŻCZYZNA. ZALEŻY CI TYLKO NA TYM, ŻEBY KOGOŚ PIEPRZYĆ! - krzyknął mi w twarz i zabierając bluzę, zszedł na dół. Walnąłem pilotem, który trzymałem w ręce o ziemię i poszedłem do siebie.
Nie wyszedłem z pokoju ani razu, ani na posiłki, ani nawet na swój ulubiony film. Leżałem tylko, słuchając muzyki i głupio wpatrywałem się w sufit. Do pomieszczenia wpadł Kookie, krzycząc coś w moją stronę, jednak go zignorowałem. Gdy wkurzony trzasnął drzwiami, na jego miejscu pojawił się Jin, wyjął z mojego ucha słuchawkę i bardzo cicho szepnął:
- Nie wiem czy obchodzi cię to, ale jest już po północy, a Namjoon jeszcze nie wrócił. Wszyscy idziemy go poszukać, jeśli chcesz chodź z nami.
Wstałem z łóżka, przecierając oczy. Po północy?! Nie wrócił?! Wiedziałem, że jest tylko jedno miejsce w które mógł się udać. Był tam zawsze, gdy coś go trapiło. Zabrałem latarkę i bez słowa wyprzedziłem już tych, którzy byli na dworze. Biegłem przez las stojący po drugiej stronie ulicy. Zajęło mi to może godzinę, ale wreszcie dobiegłem do starych opuszczonych budowli. Sam nie wiem, co to było, może jakieś bloki. Były wysokie, a każde piętro miało swoją literę i cyfrę. Doszedłem do trzeciego bloku po prawej i wbiegłem na schody. Pierwsze piętro, drugie, trzecie, czwarte, w końcu piąte. Przebiegłem korytarzem, aż moim oczom ukazała się niebieska litera E. Piąte piętro, sektor E.
Jak mogłem się domyślić, siedział tam na parapecie z butelką taniego piwa.
- Alkohol? Naprawdę? - chwyciłem jedną butelkę i rzuciłem nią o podłogę, zostało jeszcze siedem, cztery już puste.
- Pojebało cię?! - krzyknął w moją stronę, chwytając za dłoń, wyrwałem się z jego uścisku i rozbiłem kolejną.
- Zależy mi na tobie, cholernie mi zależy. Nie jest to miłość. Jeszcze nie, ale przecież dobrze wiesz, że może się nią stać. Myślisz, że ruchałbym się z byle kim?! - zignorował mnie i zostawiając alko, schodził na dół. O dziwo po tak dużej ilości procentów, był naprawdę opanowany. Czego ja się miałem spodziewać? Przecież jest silnym mężczyzną, wszystko trzyma w sobie. I ma mocną głowę, nigdy nie widziałem, by był pijany. - Nie ignoruj mnie! - poczułem jego pięść na swoim brzuchu i okropne mdłości. Spadłem z ostatnich kilku schodków i zatoczyłem się aż do trawy, ledwo się uniosłem. - Kochasz mnie - tym razem oberwałem w nos, z którego od razu wyciekła strużka czerwonego płynu. - Chcesz mnie pocałować - tym razem zaliczyłem kopniaka w brzuch. - Chcesz, żebym cię pierdolił, podoba ci się to! Jesteś jebanym pedałem! - z otwartej dłoni, walnął mnie prosto w policzek, wywołując mocniejszy ból nosa. - Oj no dalej, mocniej nie umiesz? Zrób to jak mężczyzna! - nim skończyłem, jego pięść mocno walnęła moją szczękę od dołu. Poleciałem w tył, a z ust wyleciała mi krew. Leżałem na ziemi, a krew zalewała moją twarz. W oczach miałem mroczki, a ostatnie, co zobaczyłem przed totalną ciemnością, był Tae biegnący w naszą stronę.
~~~~
- Co ty mu zrobiłeś? - krzyknął w moją stronę V. Fakt, miałem okropne wyrzuty sumienia, jednak musiałem się na czymś wyżyć. Może odrobinę przesadziłem.
- Zabiorę go do szpitala - wziąłem jego bezwładne ciało na plecy, a po mojej koszulce zaczęła się sączyć krew. Może faktycznie przesadziłem.
- Zabierzesz go do domu, w szpitalu będą dociekać co się stało i narobisz sobie tylko problemów - odezwał się za mną Jin. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że za nami stoi - widziałem wszystko i rozumiem, że się wkurwiłeś, ale nie musiałeś masakrować nam Sugi - powiedział, odwracając się i idąc w stronę domu. Skąd on ma w sobie tyle spokoju? Eh. Poprawiłem ciało chłopaka i czując się co najmniej jak seryjny morderca, niosłem go aż do jego pokoju. Jestem ohydnym potworem, jak mogłem mu to zrobić?!
~~~~
Gdy otworzyłem oczy uderzyła mnie biel szpitalnych ścian. Serio aż tak mi przyjebał? Odwróciłem się w jakąś stronę i zobaczyłem Tae i Jimina siedzących na sąsiadującym łóżku.

- Ile byłem nieprzytomny?
- Dwa i pół tygodnia - odpowiedział mi smutno V.
- Ej co to za miny? - nie odpowiedzieli mi jednak, tylko odwrócili spojrzenie.
- Bo od dwóch tygodni nieprzytomny leży Namjoon - skwitował Jin stojący w drzwiach.
- Co, dlaczego? - usiadłem na łóżku, odpinając od siebie wszystkie te ustrojstwa i wyjmując igłę. W sumie, teraz gdy tak się zastanawiam: dałem się pobić, by Monster wyładował na mnie swoje złe odczucia, jeszcze go do tego prowokowałem. Normalnie oddałbym mu dwa razy mocniej, ale nie potrafiłem. Nie chciałem go krzywdzić. WIĘC CO SIĘ DO CHOLERY STAŁO, ŻE ON JEST NIEPRZYTOMNY?!
- Widzisz - zaczął Jin, siadając przy mnie na łóżku - gdy ty przez trzy dni się nie obudziłeś, on stwierdził, że zrobił ci coś strasznego. Że to wszystko przez niego. Następnego dnia rano ukradł mi kluczyki od samochodu i rozbił się dwadzieścia metrów od naszego domu o drzewo. Zostawił dla ciebie list. Nie otwieraliśmy go jeszcze. Lekarze robią wszystko, by utrzymać go przy życiu, miał już cztery operacje, ale on nie walczy. Już dawno się poddał.
Walnąłem go z pięści prosto w oko. JAK MOGLI DAĆ MU SAMOCHÓD!?
- DLACZEGO NA TO POZWOLIŁEŚ?!
- Nie miałem możliwości, by mu nie pozwolić.

Jak oni mogli mu pozwolić zrobić sobie coś takiego? Wybiegłem na korytarz i zaczepiłem jakiegoś lekarza.
- Wie pan może, gdzie leży Kim Namjoon?
- Sala numer trzy w tamtą stronę, właśnie wrócił z operacji.
Ruszyłem w kierunku wskazanym przez mężczyznę i wbiegłem do sali. Stali w niej: Kookie, J-hope i jakaś kobieta. Od razu rzuciłem się w stronę łóżka na którym leżał chłopak i popatrzyłem na niego wystraszony. Miał rozcięty policzek, a na około niego stało kilka hałasujących maszyn.
- Co mu jest?- spytałem lekarki, która oparła dłoń na moim ramieniu, by dodać mi nadziei.
- Jedno żebro przebiło mu płuco, więc jest podłączony do urządzenia, które pompuje mu tlen, nietrwały uraz mózgu, który już powoli zanika, do tego psycholog stwierdził u niego depresję. On nie chce walczyć, jeśli w miesiąc nie odzyska przytomności lub nie pokaże nam jakichś postępów, odłączamy go.
- Czy to oznacza śmierć?
- Niestety tak.
- Czy on mnie słyszy?
- Tego nie jestem w stanie stwierdzić - zabrała dłoń z mojego ramienia i wyszła. Kookie włożył coś w moją dłoń.
- To list od niego, zostawimy was samych.
Usiadłem na białym krześle i ze strachem otworzyłem białą kopertę.


Drogi Yoongi.Wiem, że jest to odrobinę drętwe, ale nie chciałem pozostawiać Cię z wyrzutami sumienia i niedokończonymi sprawami. Najpierw chciałem podziękować, za wszystko i za nic.Całe dotychczasowe życie w dormie Cię obserwowałem, wiedziałem, że lubisz jeść mięso, choć tego nie ukrywałeś. Wiedziałem także jak ważna jest dla Ciebie rodzina, że lubisz aparat fotograficzny, że sprzęty elektroniczne nie mają przed Tobą tajemnic. Dlatego raz po raz psułem coś, by widzieć to skupienie malujące się na Twojej delikatniej twarzy. Byłem niczym prześladowca, znałem Twój wzrost, grupę krwi, zawsze pamiętałem o Twoich urodzinach. Lubiłem patrzeć na Twoją bladą cerę, gdy zasypiałeś i Twój piękny uśmiech.

Ten list jest dla Ciebie ogromnym zaskoczeniem. W końcu widzimy się codziennie, spędzamy ze sobą każdą możliwą chwilę...
Ale jest coś o czym nie mogę porozmawiać z Tobą w cztery oczy. Zrozum, to co Ci napiszę, wymaga dużego obiektywizmu oceny sytuacji, nie ma tu miejsca na żadne emocje. Jestem pewny, że podczas rozmowy nie byłbyś w stanie wysłuchać mnie do końca....

Pamiętasz początek naszej przyjaźni? Ja pamiętam bardzo dokładnie...Było to jesienią, wkroczyłeś do studia, jak gdyby nigdy nic, a Twoja postawa mówiła jedno "Mam na wszystko wyjebane", jednak nie miałeś, nigdy. Udowodniłeś to chociażby, gdy dowiedziałem się o śmierci mojej przyjaciółki, pamiętasz? Siedziałeś ze mną cały dzień, trzymałeś za rękę, pocieszałeś, głaskałeś po włosach. Nigdy nie czułem z kimś tak wielkiej więzi, ale oswoiłeś mnie niczym Mały Książę w jednej z Twoich książek. Nie zauważałem tego, ale troszczyłeś się o mnie, zawsze byłeś gdzieś za mną. Znałeś mnie na wylot. Jednak mówi się, że każdy człowiek posiada trzy mroczne tajemnice. Jedną z nich poznałeś, gdy całowaliśmy się w Twoim pokoju po naprawieniu pilota. Przez pewien czas, nasza przyjaźń stała się głębsza i dojrzalsza, lecz wciąż jak dzieci nie szczędziliśmy cobie małych pieszczot zarezerwowanych tylko i wyłącznie dla nas. Znałeś moje problemy lepiej niż ja sam, zrozumiałeś je. Przychodziłeś za mną do opustoszałego budynku w którym topiłem swe żale. Tam pierwszy raz mnie pocałowałeś. Jestem jak bohater jakiegoś płytkiego dramatu, szaleńczo zakochany we własnym przyjacielu. Choć byłem tylko zastępstwem za Jimina, to nie żałuję tamtej nocy. Narobiłem Ci wiele blizn. Każde z nas żyje własnym życiem, Ty masz swoje problemy, ja mam swoje....tylko w Twoim przypadku jest nadzieja na zmiany, u mnie jej nie ma...Nasze życie obiektywnie nie ma sensu, wszyscy skończymy w ten sam sposób... prędzej czy później. Wiem, że możesz mój wybór potraktować jako ucieczkę, ale wiesz jak bardzo boję się bólu... Chcę to przerwać, nie czuć niczego. Nie chce Cię już ranić i wyładowywać na Tobie swoich emocji.Zawsze byłeś dla mnie kimś wielkim, jestem dumny, że mogłem mieć takiego przyjaciela, może... może gdybym nie żądał od tej przyjaźni tak wiele, nic by się nie stało?Mam do Ciebie prośbę, a raczej chcę abyś coś mi obiecał: masz przeżyć, chcę abyś żył... Wiem, że to w tej chwili może zabrzmieć bardzo infantylnie i egoistycznie, ale to jest moje ostatnie życzenie... Uszanuj je.
Nie lubię kończyć listów, kiedy wiem, że nadejdzie na nie odpowiedź, lecz nie tym razem... pierwszy raz zabrakło mi słów, nie wiem co Ci napisać, wszystko co przychodzi mi do głowy jest pozbawione jakiegokolwiek sensu...Wiem, że nie da się w żaden sensowny sposób wytłumaczyć mojego czynu, który sprawia Ci tyle bólu, ale musisz to zrozumieć, świat dla mnie przestał już istnieć, od kiedy Cię uderzyłem...Pamiętaj Yoongi, ja zawsze Cię kochałem i będę kochał.Nie obwiniaj siebie za nic.Namjoon.


Przeczytałem go na głos i nim zebrały się we mnie jakieś uczucia, głośno odetchnąłem. Dlaczego to tak cholernie boli?
- Nie wiem, czy mnie słyszysz - szepnąłem pochylony nad nim. - Ale chce ci to powiedzieć. Gdy byłem nieprzytomny, myślałem o tobie dużo, śniłem, a każde marzenie było piękne. Nie było tam nikogo, tylko my dwoje i wielka miłość. Nie wiem, czy właśnie tym słowem mogę scharakteryzować uczucie do ciebie. Jest ono jednak wielkie i bolesne. Nie chce cię stracić, zrobię wszystko byś przeżył. Ale, ale jeśli chcesz odejść to w porządku, każdy chce byś został, ja też tego chce najbardziej na świecie. Niczego nigdy bardziej nie pragnąłem. W szpitalu leży pełno chorych, którym przetacza się do żył trujące związki chemiczne albo przechodzących poważne operacje. Wszystko po to, aby mogli zostać, a przecież niektórzy mimo to umierają. Musisz walczyć... Zrób, zrób to dla mnie, a ja zrobię wszystko, o co poprosisz. Jeśli jednak zechcesz odejść, odejdę z tobą - pocałowałem go w zimną dłoń i starłem łzę w kąciku oka. Tej nocy nie spałem, wpatrywałem się w jego zimne ciało leżące na białym tle. Księżyc oświetlał go jak tamtego dnia. Taki piękny, jednak nieosiągalny. Teraz czułem to jeszcze bardziej. Brakowało mi wszystkiego, nawet tego, że wiele razy walnął mnie z liścia. Mogłem wybaczyć mu wszystko. Jeśli tylko teraz ze mną zostanie.
Następne dni mijały tak samo.
Kazali iść się umyć, przynosili koce i pozwalali spać na łóżku szpitalnym.
Przynosili jedzenie.
A ja wciąż obserwowałem to bezwładne ciało. Czekając na jakiś ruch.
Nie wiem ile minęło, ale pewnego szarego poranka, gdy krople deszczu bębniły za oknem, by jeszcze bardziej mnie zdołować, do sali weszła pani doktor.
- Jeśli przez dzisiejszy dzień nic się nie zmieni, będziemy zmuszeni go odłączyć. On może się nigdy nie obudzić.
- Nie - pierwszy raz od przeczytania listu pożegnalnego się odezwałem. Mój głos był zachrypnięty, a słowo zraniło gardło. - Nie możecie!
- Suga spokojnie. On nie walczy, może faktycznie lepiej by było, gdyby odszedł - gdy to usłyszałem od razu walnąłem Jina z liścia. JAK ON MOŻE TAK MÓWIĆ?!
- Przestało wam zależeć? To jest nasz Monster, nasz Kim Namjoon. On nie poddałby się tak łatwo, widząc ile osób na niego czeka. Nie zrobiłby nam tego, nie - upadłem na kolana. - On się obudzi, pewnego dnia, jak codziennie, krzyknie w naszą stronę, że mamy ruszać swoje tyłki i przygotować się na próby. Znowu zrobi nam poranną kawę i wyśmieje, czytając gazetę. Znów nas opierdoli i zniszczy coś na małe części, bym to złożył. Tak jak to on zawsze robił.
- On się ruszył.
- CO?!
- On się ruszył - powtórzył Kookie, patrząc na lidera. A on przechylił głowę w stronę, gdzie staliśmy ja i kobieta. doczołgałem się na czworaka do jego łóżka i chwyciłem dłoń, która słabo zacisnęła się na mojej.
- On walczy - szepnąłem, przykładając do policzka cieplejszą już dłoń.
Po trzech dniach już sam oddychał i widać było po nim, że jest już coraz lepiej.
Po tygodniu karmiliśmy już go i odłączono go od kroplówek.
A pewnego dnia, gdy spałem na krześle przy jego łóżku, położył dłoń na mojej głowie. Od razu się obudziłem, patrząc na tą piękną twarz. Usta miał wykrzywione w delikatnej imitacji uśmiechu, a oczy lekko przymrużone, jednak patrzyły na wszystko z tęsknotą. Pocałowałem go w uchylone wargi i delikatnie masowałem dłonią skórę na karku. Po mojej twarzy spłynęła łza. W końcu coś się zmieniło.
- Namjoon, ty chuju... - szepnąłem i delikatnie uśmiechnąłem się do ukochanego.

9 komentarzy:

  1. Boże to jest piękne. Życzę więcej takich... <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie <3 Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Generalnie bardzo to mało realne momentami, a sceny seksu na zerowym poziomie wiedzy w temacie (no bo hej, kto rozdziewicza na suho i to jednym pchnięciem? Nie nie nie, tak się nie robi, a jeśli już to boli fchuj bardziej), ale za to bardzo dobrze radzisz sobie z kreowaniem emocji danej chwili, no i oczywiście interpunkcja - pokłon z mojej strony, doskonale wiem jak to jest w polskich FF... Także risercz w wiadomej sprawie i pilnuj realności ludzkich zachowań i reakcji, a skup się na emocjach i będzie świetnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa. Interpunkcja! Ja jej muszę wszystko wstawiać, bo ta to przecinki okazjonalnie stawia. Dołączyłam do niej jako korektorka, oczywiście skończyło się na pisaniu wraz z nią :P A samego tekstu jej wolę nie poprawiać, bo dochodzi do kłótni. Poza tym ja w smutach nie siedzę :P
      (Tak Tak, wszystko co złe to Katsu xD)
      Ale brawa dla niej za emocje *clap clap*

      Dzięki za komentarz ~~

      Usuń
    2. Hahaha ok, w takim razie za interpunkcję brawa dla Ciebie xD co do wtrącania się do fabuły - dobrze robisz, widziałam już jedną przyjaźń rozpadającą się z tego powodu :/ w każdym razie lajk za całokształt leci xD

      Usuń
  4. Bardzo ciekawe. <3 Oby więcej takich. Wychwyciłam trochę błędów, były też naiwne akcje, ale ogółem nie jest źle. Nie będę za bardzo się mądrzyć, nie jestem żadnym krytykiem ani wspaniałym pisarzem, żeby to robić, tak tylko zauważyłam.. :D Emocje, jak zauważył ktoś powyżej na wysokim poziomie, były bardzo dobrze opisane. Zrobiłaś z tego gaytown, ale kto nie kocha zaburzenia rzeczywistości i wspaniałych gejowskich zespołów?? Chyba tylko szaleniec, prawda? xD Niedawno zaczęłyście pisać także, figting i wytrwałości. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty mendo! Już myślałam, że uśmierciłaś MOJEGO MONSTERA! Przez ciebie musiałam biegać po domu wołając:" Gdzie są do cholery chusteczki?!" Gdy je w końcu znalazłam, stwierdziłam, że muszę poprawić sobie makijaż, bo się rozmazałam. Wróciłam więc odświeżona, aby skomentować. Pięknie! Masz cudowny styl pisania. Bardzo podoba mi się, jak oddajesz emocje. Szacun! Jakby to powiedziała moja polonistka "oby tak dalej!"

    OdpowiedzUsuń
  6. mam nadzieję że powrócicie i napiszecie więcej takich wzruszających historii <3 :* ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam już to kiedyś dawno temu i miałam do tego mieszane uczucia ale teraz... Jakimś cudem znowu na to trafiłam i kiedy już poznałam postanowiłam i tak przeczytać jeszcze raz...
    Ja wiem że tutaj RM ma masochistyczne zapędy i tylko dlatego wybaczam ci tę scenę seksu choć i tak uważam że powinno to wyglądać inaczej ale pomijając to...
    Całość cudowna i nie wiem dlaczego wtedy mi się średnio podobało bo teraz choć powinnam wstawać a nie leżeć z telefonem w ręce to nie zmarnowałam czasu i nie żałuję :)
    A ta końcówka... ♡

    OdpowiedzUsuń