Annyeong ^_^
Doczekaliście się pierwszego rozdziału For You, który liczy równo 1500słów. Tą serię mam zamiar poprowadzić właśnie w ten sposób - rozdziały będą krótkie, ale będą się pojawiać na blogu raz na tydzień. Oczywiście nie zabraknie też Shotów oraz kontynuacji Wamp.Stories z mojej strony, jak i również Z Życia JeongGuka od Agi :)
Życzę miłego czytania i proszę o komentarze ♡
/Naśka:3
Doczekaliście się pierwszego rozdziału For You, który liczy równo 1500słów. Tą serię mam zamiar poprowadzić właśnie w ten sposób - rozdziały będą krótkie, ale będą się pojawiać na blogu raz na tydzień. Oczywiście nie zabraknie też Shotów oraz kontynuacji Wamp.Stories z mojej strony, jak i również Z Życia JeongGuka od Agi :)
Życzę miłego czytania i proszę o komentarze ♡
/Naśka:3
~~
- Czekajcie. - szepnąłem szarpiąc Kooka za ramię.
- Hyung! - jęknął, zatrzymując się i odwracając w moją stronę.
- Co jest? - NamJoon podniósł głowę znad swojego smartfona, z którego nie wyściubiał nosa, odkąd tylko przyszedł.
- Patrzcie - pokazałem głową na dwie całujące się postacie, stojące na dachu starych ruin.
- Kto to? - zapytał Jeon, wpatrując się w parę jak w obrazek.
- Jak to kto? - spojrzałem na niego z politowaniem. - Park i Jin-hyung.
- Uh... - uśmiech najmłodszego pobladł. Czyżby zauroczył się w jednym z nich? Niee... Niemożliwe! - Dobra, chodźcie! - powiedział radośnie, wyrzucając ręce w górę. - Chcę zobaczyć tę niespodziankę! - chłopak wyrwał się do przodu, idąc szybkim krokiem w stronę opuszczonego kompleksu.
- Już się boję - szept Taehyunga doszedł do moich uszu, na twarzy wywołując uśmiech. Jego głos był jedną z tych rzeczy u chłopaka, za które najbardziej go kochałem. Chociaż wydaję mi się, że nie za bardzo potrafię mu to okazywać. Dlatego może tak się mnie boi, bo jeszcze mi na tyle nie ufa...
- Hyung! - jęknął, zatrzymując się i odwracając w moją stronę.
- Co jest? - NamJoon podniósł głowę znad swojego smartfona, z którego nie wyściubiał nosa, odkąd tylko przyszedł.
- Patrzcie - pokazałem głową na dwie całujące się postacie, stojące na dachu starych ruin.
- Kto to? - zapytał Jeon, wpatrując się w parę jak w obrazek.
- Jak to kto? - spojrzałem na niego z politowaniem. - Park i Jin-hyung.
- Uh... - uśmiech najmłodszego pobladł. Czyżby zauroczył się w jednym z nich? Niee... Niemożliwe! - Dobra, chodźcie! - powiedział radośnie, wyrzucając ręce w górę. - Chcę zobaczyć tę niespodziankę! - chłopak wyrwał się do przodu, idąc szybkim krokiem w stronę opuszczonego kompleksu.
- Już się boję - szept Taehyunga doszedł do moich uszu, na twarzy wywołując uśmiech. Jego głos był jedną z tych rzeczy u chłopaka, za które najbardziej go kochałem. Chociaż wydaję mi się, że nie za bardzo potrafię mu to okazywać. Dlatego może tak się mnie boi, bo jeszcze mi na tyle nie ufa...
- Hej! - krzyknąłem, gdy byliśmy w zasięgu ich wzroku, czyli na szóstym piętrze, a właściwie na schodach na dach.
- Ładny pokaz! - Taeś wyrwał się z moich objęć, przybijając ze swoimi hyungami "żółwika" i wskoczył na wykruszony fragment ściany.
- Ale niby co? - zapytał Jimin, siadając obok mojego Kima, jednak znacznie wyżej.
- Nie udawaj - puścił do chłopaka oczko. - Przecież wiem, co widziałem.
- Khym. - Tae odwrócił się w moją stronę. - Trochę intymności, sasaeng.
- No dobrze już dobrze - zszedł z murku i podszedł do mnie. Ułożył dłonie na moim karku, drażniąc włoski na nim i nachylił się nad moimi ustami.
- Co z tą niespodzianką? - zagadnął Jeon, przerywając nam tym samym zabawę.
- Właśnie - Jin oparł się o murek między nogami Parka. - Za chwilę powinna się pojawić. - dłonie Seok-hyunga spoczęły na udach Jimina, poruszając się po nich w górę i w dół, co najwidoczniej odpowiadało młodszemu. Oderwałem wzrok od tej, dość dziwnej i niecodziennej scenki, wracając na twarz mojego kochanego aliena.
- Wiesz, że Cię kocham, prawda? - szepnął mi na ucho, lekko drapiąc mnie po karku.
- Wiem - odszepnąłem, zjeżdżając dłońmi na jego pośladki. - A ty lubisz, gdy wszyscy dookoła widzą, że jesteś mój?
- Mhym... Nawet nie wiesz jak bardzo - cmoknął mnie krótko w usta.
- Ładny pokaz! - Taeś wyrwał się z moich objęć, przybijając ze swoimi hyungami "żółwika" i wskoczył na wykruszony fragment ściany.
- Ale niby co? - zapytał Jimin, siadając obok mojego Kima, jednak znacznie wyżej.
- Nie udawaj - puścił do chłopaka oczko. - Przecież wiem, co widziałem.
- Khym. - Tae odwrócił się w moją stronę. - Trochę intymności, sasaeng.
- No dobrze już dobrze - zszedł z murku i podszedł do mnie. Ułożył dłonie na moim karku, drażniąc włoski na nim i nachylił się nad moimi ustami.
- Co z tą niespodzianką? - zagadnął Jeon, przerywając nam tym samym zabawę.
- Właśnie - Jin oparł się o murek między nogami Parka. - Za chwilę powinna się pojawić. - dłonie Seok-hyunga spoczęły na udach Jimina, poruszając się po nich w górę i w dół, co najwidoczniej odpowiadało młodszemu. Oderwałem wzrok od tej, dość dziwnej i niecodziennej scenki, wracając na twarz mojego kochanego aliena.
- Wiesz, że Cię kocham, prawda? - szepnął mi na ucho, lekko drapiąc mnie po karku.
- Wiem - odszepnąłem, zjeżdżając dłońmi na jego pośladki. - A ty lubisz, gdy wszyscy dookoła widzą, że jesteś mój?
- Mhym... Nawet nie wiesz jak bardzo - cmoknął mnie krótko w usta.
- Cześć - wszyscy zgromadzeni odwrócili się w stronę schodów, z których dobiegał głos.
- Hoseok Hyung! - JungKook wystrzelił w stronę chłopaka szybciej niż kiedykolwiek po słodycze i uwiesił mu się na szyi.
- Cześć JungKookie - hyung obrócił się kilkakrotnie wokół własnej osi, trzymając w swoich objęciach najmłodszego.
- Tęskniłeś za mną, hyung? - zapytał Kook, głaszcząc jedną dłonią włosy starszego.
- Yhym. - przytaknął i złączył swoje usta z wargami Jeona. Grr... Ten szczeniak jest fałszywy. Jeszcze przed kilkoma minutami wkurwiał się na widok całujących się Jimina i Jina, a teraz liże się z HoSeokiem.
- Khym. - widocznie nie tylko mi przeszkadzał pokaz tych gołąbeczków, bo NamJoon-hyung spojrzał na nich z niesmakiem.
- Przepraszam - czerwonowłosy odstawił Kooka na ziemię, witając się po kolei z pozostałymi, aż w końcu doszedł do mnie i Taehyunga. - Jesteście razem? - spytał, patrząc na moją rękę oplatającą V w talii.
- Tak. Masz z tym jakiś problem? - warknąłem, mrużąc oczy.
- YoonGi! Grzeczniej. - skarcił mnie Jin.
- Cześć hyung. - mruknął cicho Tae, przytulając go krótko.
- Po co przyjechałeś z tych Niemiec, co? Żeby znów mącić JungKookowi w głowie? - pchnąłem go do tyłu. - Czy tym razem chodzi Ci o kasę jego starych?
- Zamknij się! - moja głowa odskoczyła w bok uderzona przez jego dłoń. Oddychałem głęboko przez dobre kilkadziesiąt sekund, a na dachu w tym czasie nastała totalna cisza. Taehyung uciekł do Jin-hyunga, przeczuwając bójkę. I dobrze wyczuł. Odwróciłem się, sprzedając wyższemu chłopakowi 'bułę', rozbijając mu brzy tym skroń. Nie chciałem się z nim bić, w końcu to był J-hope, ale nie pozwolę się tak traktować. Wiedziałem, że mamy mniej więcej równe szanse, ale wiedziałem też, że mimo wszystkiego, co zrobił Jeonowi, nie byłbym w stanie go skrzywdzić. Ale spotkanie z nim w walce, to jak spotkanie się w walce ze śmiercią twarzą w twarz.
Zamachnął się na mnie i w ostatniej chwili zdążyłem zareagować i uchylić się przed ciosem. Patrząc z dołu widziałem jego odsłonięty brzuch, więc walnąłem w niego z całej siły, jaką miałem. Z jękiem zgiął się w pół i spojrzał na mnie zły.
No dobra mam się z nim bić? To zrobię to, jak najlepiej potrafię.
Podszedłem do niego i spróbowałem walnąć z kłykci, jednak ku mojemu zdziwieniu złapał moją dłoń. Zaczął ją wykręcać, a ja wręcz czułem jak moja kość wygina się pod wpływem jego siły. Krzyknąłem z bólu i spróbowałem się wyrwać, co skończyło się kolejnym ciosem idealnie wymierzonym w żołądek. Spróbowałem go kopnąć i chyba trafiłem w kolano, lub coś równie twardego, co poskutkowało tym, że puścił moją rękę i mogłem odsunąć się na dwa kroki. Po chwili jednak znów na mnie ruszył. Gdy zamachnąłem się w jego twarz, kucnął i mnie podciął.
Wylądowałem na ziemi, a on usiadł na mnie okrakiem i zaczął nawalać z pięści w twarz. Byłem pewny, że po jakimś czasie z mojego nosa poleciała krew. Moja głowa raz spadała na lewo, a raz na prawo. Policzki piekły mnie cholernie i dał bym sobie palce uciąć, że coś mi poprzestawiał w szczęce. Nagle jego ciało oplotła czyjaś ręka i odciągnęła ode mnie. Podniosłem się do siadu i spojrzałem na Namjoona uspokajającego Hopa. Spróbowałem wstać, jednak strasznie zakręciło mi się w głowie, a z nosa znów, równą stróżką pociekła krew.
- Jesteś powalony, hyung?! - krzyk Kooka dotarł do moich uszu. - Mogłeś mu coś zrobić!
- Suga jemu? Zobacz jak Twój kochaś poturbował mojego chłopaka! - Taehyung podbiegł do mnie i wyciągając chusteczkę, przyłożył mi ją do krwawiącego nosa.
- HoSeok-hyung ma rozbitą brew! - warknął najmłodszy w naszą stronę.
- Taeś, daj spokój. - spojrzałem na twarz chłopaka. - Przejdzie im - wstałem przy pomocy Kima i otrzepałem się z popiołu, kurzu i małych fragmentów budynku, na którym się znajdowaliśmy.
- A Wy dokąd? - zawołał Park, widząc jak opuszczamy dach budynku.
- Idziemy do domu.
- Mieliśmy sprawę do załatwienia. - chłopak założył ręce na pierś.
- Nie będę załatwiał niczego z tym ścierwem - warknąłem i biorąc Tae za rękę, zeszliśmy na dół.
- Hoseok Hyung! - JungKook wystrzelił w stronę chłopaka szybciej niż kiedykolwiek po słodycze i uwiesił mu się na szyi.
- Cześć JungKookie - hyung obrócił się kilkakrotnie wokół własnej osi, trzymając w swoich objęciach najmłodszego.
- Tęskniłeś za mną, hyung? - zapytał Kook, głaszcząc jedną dłonią włosy starszego.
- Yhym. - przytaknął i złączył swoje usta z wargami Jeona. Grr... Ten szczeniak jest fałszywy. Jeszcze przed kilkoma minutami wkurwiał się na widok całujących się Jimina i Jina, a teraz liże się z HoSeokiem.
- Khym. - widocznie nie tylko mi przeszkadzał pokaz tych gołąbeczków, bo NamJoon-hyung spojrzał na nich z niesmakiem.
- Przepraszam - czerwonowłosy odstawił Kooka na ziemię, witając się po kolei z pozostałymi, aż w końcu doszedł do mnie i Taehyunga. - Jesteście razem? - spytał, patrząc na moją rękę oplatającą V w talii.
- Tak. Masz z tym jakiś problem? - warknąłem, mrużąc oczy.
- YoonGi! Grzeczniej. - skarcił mnie Jin.
- Cześć hyung. - mruknął cicho Tae, przytulając go krótko.
- Po co przyjechałeś z tych Niemiec, co? Żeby znów mącić JungKookowi w głowie? - pchnąłem go do tyłu. - Czy tym razem chodzi Ci o kasę jego starych?
- Zamknij się! - moja głowa odskoczyła w bok uderzona przez jego dłoń. Oddychałem głęboko przez dobre kilkadziesiąt sekund, a na dachu w tym czasie nastała totalna cisza. Taehyung uciekł do Jin-hyunga, przeczuwając bójkę. I dobrze wyczuł. Odwróciłem się, sprzedając wyższemu chłopakowi 'bułę', rozbijając mu brzy tym skroń. Nie chciałem się z nim bić, w końcu to był J-hope, ale nie pozwolę się tak traktować. Wiedziałem, że mamy mniej więcej równe szanse, ale wiedziałem też, że mimo wszystkiego, co zrobił Jeonowi, nie byłbym w stanie go skrzywdzić. Ale spotkanie z nim w walce, to jak spotkanie się w walce ze śmiercią twarzą w twarz.
Zamachnął się na mnie i w ostatniej chwili zdążyłem zareagować i uchylić się przed ciosem. Patrząc z dołu widziałem jego odsłonięty brzuch, więc walnąłem w niego z całej siły, jaką miałem. Z jękiem zgiął się w pół i spojrzał na mnie zły.
No dobra mam się z nim bić? To zrobię to, jak najlepiej potrafię.
Podszedłem do niego i spróbowałem walnąć z kłykci, jednak ku mojemu zdziwieniu złapał moją dłoń. Zaczął ją wykręcać, a ja wręcz czułem jak moja kość wygina się pod wpływem jego siły. Krzyknąłem z bólu i spróbowałem się wyrwać, co skończyło się kolejnym ciosem idealnie wymierzonym w żołądek. Spróbowałem go kopnąć i chyba trafiłem w kolano, lub coś równie twardego, co poskutkowało tym, że puścił moją rękę i mogłem odsunąć się na dwa kroki. Po chwili jednak znów na mnie ruszył. Gdy zamachnąłem się w jego twarz, kucnął i mnie podciął.
Wylądowałem na ziemi, a on usiadł na mnie okrakiem i zaczął nawalać z pięści w twarz. Byłem pewny, że po jakimś czasie z mojego nosa poleciała krew. Moja głowa raz spadała na lewo, a raz na prawo. Policzki piekły mnie cholernie i dał bym sobie palce uciąć, że coś mi poprzestawiał w szczęce. Nagle jego ciało oplotła czyjaś ręka i odciągnęła ode mnie. Podniosłem się do siadu i spojrzałem na Namjoona uspokajającego Hopa. Spróbowałem wstać, jednak strasznie zakręciło mi się w głowie, a z nosa znów, równą stróżką pociekła krew.
- Jesteś powalony, hyung?! - krzyk Kooka dotarł do moich uszu. - Mogłeś mu coś zrobić!
- Suga jemu? Zobacz jak Twój kochaś poturbował mojego chłopaka! - Taehyung podbiegł do mnie i wyciągając chusteczkę, przyłożył mi ją do krwawiącego nosa.
- HoSeok-hyung ma rozbitą brew! - warknął najmłodszy w naszą stronę.
- Taeś, daj spokój. - spojrzałem na twarz chłopaka. - Przejdzie im - wstałem przy pomocy Kima i otrzepałem się z popiołu, kurzu i małych fragmentów budynku, na którym się znajdowaliśmy.
- A Wy dokąd? - zawołał Park, widząc jak opuszczamy dach budynku.
- Idziemy do domu.
- Mieliśmy sprawę do załatwienia. - chłopak założył ręce na pierś.
- Nie będę załatwiał niczego z tym ścierwem - warknąłem i biorąc Tae za rękę, zeszliśmy na dół.
- Hyung...
- Tak?
- Co HoSeok-hyung zrobił, że tak go nienawidzisz? - zapytał, bawiąc się moimi palcami.
- Gdy byliśmy młodzi, Jung powiedział, że na zawsze będziemy przyjaciółmi - spojrzałem spod kąta na jego skupioną twarz. Wyglądał, jakby przetwarzał każde słowo bardzo dokładnie, aby zrozumieć sens całości. - Wtedy spotykałem się z Jeonem - wlepił we mnie zdziwione spojrzenie. - Nie patrz tak. To była czysta głupota. W każdym razie. Byłem wtedy z Kookiem, a on go w sobie rozkochał i tworzył sztuczne sytuacje do kłótni. Praktycznie bez przerwy w domu panował gwar lub grobowa cisza. Odkąd Jeon zaczął mnie zdradzać, o czym na początku nie wiedziałem, między nami było coraz gorzej. W końcu oznajmił mi, że odchodzi, a gdy spytałem dlaczego, w drzwiach stanął Hoseok - westchnąłem. - Najlepszy przyjaciel zabrał mi chłopaka. Parszywa zdzira.
- Dlatego?
- Nie... Po kilku tygodniach pogodziłem się z tym, spotkałem Ciebie - uśmiechnąłem się. - Postawiłeś mnie z powrotem na nogi. Wtedy już między mną a Hoseokiem było znośnie. Poszedłem do niego pewnego dnia. Otworzył mi Jungkook w dużo za długiej koszuli sięgającej mu do połowy dupy z łyżeczką w ustach. Poprosił go, a ja powiedziałem, że jeśli tylko skrzywdzi Kooka, to się z nim policzę.
- Zależało Ci na nim? - zapytał smutny.
- Na JungKooku? - przytaknął. - W tamtym czasie bardzo.
- A teraz?
- Nie... - przerwałem, po chwili powracając do historii. - Kilka miesięcy później Hoseok opuścił kraj bez słowa pożegnania, a Kook z płaczem przyszedł do mnie. Nie umiałem go wyrzucić, więc został na noc. Wtedy, gdy chciałeś wyjść do kina, a ja miałem ważną sprawę.
- Hyung... Czy Ty...
- Nie zdradziłem Cię. Wtedy już nie czułem do Kooka nic poza czystą przyjaźnią. Dalej historię już znasz. Dupek pojawia się po sześciu latach bez słowa wyjaśnień, a smarkacz rzuca mu się na szyję i traktuje jak Boga. Nerwy mi puściły.
- Rozumiem... - szepnął. - Ale nie przejmuj się już nimi. - stanął przede mną, zarzucając mi ręce na szyję. - Masz mnie - cmoknął mnie.
- Aishh - odsunąłem się od nieco, czując ból w nosie. Chłopak zatroskany spojrzał na mnie i przeprosił. - Chyba jest złamany. Będę musiał jechać do lekarza.
- Ale w nocy dasz z siebie wszystko, prawda hyung? - szepnął, drażniąc skórę na moim karku ciepłym oddechem.
- Nic się nie zmieniło. Musisz dostać karę za uwalenie mi bluzy. - uśmiechnąłem się, widząc jak na jego poliki wpływa różowy kolor. Doskonale wiedziałem, że lubił gdy robiłem wszystko mocniej i bardziej drastycznie niż zwykle.
~~
- Tak?
- Co HoSeok-hyung zrobił, że tak go nienawidzisz? - zapytał, bawiąc się moimi palcami.
- Gdy byliśmy młodzi, Jung powiedział, że na zawsze będziemy przyjaciółmi - spojrzałem spod kąta na jego skupioną twarz. Wyglądał, jakby przetwarzał każde słowo bardzo dokładnie, aby zrozumieć sens całości. - Wtedy spotykałem się z Jeonem - wlepił we mnie zdziwione spojrzenie. - Nie patrz tak. To była czysta głupota. W każdym razie. Byłem wtedy z Kookiem, a on go w sobie rozkochał i tworzył sztuczne sytuacje do kłótni. Praktycznie bez przerwy w domu panował gwar lub grobowa cisza. Odkąd Jeon zaczął mnie zdradzać, o czym na początku nie wiedziałem, między nami było coraz gorzej. W końcu oznajmił mi, że odchodzi, a gdy spytałem dlaczego, w drzwiach stanął Hoseok - westchnąłem. - Najlepszy przyjaciel zabrał mi chłopaka. Parszywa zdzira.
- Dlatego?
- Nie... Po kilku tygodniach pogodziłem się z tym, spotkałem Ciebie - uśmiechnąłem się. - Postawiłeś mnie z powrotem na nogi. Wtedy już między mną a Hoseokiem było znośnie. Poszedłem do niego pewnego dnia. Otworzył mi Jungkook w dużo za długiej koszuli sięgającej mu do połowy dupy z łyżeczką w ustach. Poprosił go, a ja powiedziałem, że jeśli tylko skrzywdzi Kooka, to się z nim policzę.
- Zależało Ci na nim? - zapytał smutny.
- Na JungKooku? - przytaknął. - W tamtym czasie bardzo.
- A teraz?
- Nie... - przerwałem, po chwili powracając do historii. - Kilka miesięcy później Hoseok opuścił kraj bez słowa pożegnania, a Kook z płaczem przyszedł do mnie. Nie umiałem go wyrzucić, więc został na noc. Wtedy, gdy chciałeś wyjść do kina, a ja miałem ważną sprawę.
- Hyung... Czy Ty...
- Nie zdradziłem Cię. Wtedy już nie czułem do Kooka nic poza czystą przyjaźnią. Dalej historię już znasz. Dupek pojawia się po sześciu latach bez słowa wyjaśnień, a smarkacz rzuca mu się na szyję i traktuje jak Boga. Nerwy mi puściły.
- Rozumiem... - szepnął. - Ale nie przejmuj się już nimi. - stanął przede mną, zarzucając mi ręce na szyję. - Masz mnie - cmoknął mnie.
- Aishh - odsunąłem się od nieco, czując ból w nosie. Chłopak zatroskany spojrzał na mnie i przeprosił. - Chyba jest złamany. Będę musiał jechać do lekarza.
- Ale w nocy dasz z siebie wszystko, prawda hyung? - szepnął, drażniąc skórę na moim karku ciepłym oddechem.
- Nic się nie zmieniło. Musisz dostać karę za uwalenie mi bluzy. - uśmiechnąłem się, widząc jak na jego poliki wpływa różowy kolor. Doskonale wiedziałem, że lubił gdy robiłem wszystko mocniej i bardziej drastycznie niż zwykle.
~~
Oooo bardzo fajnie sie zaczyna
OdpowiedzUsuńTo z kookiem i Hobim mi sie podoba~<3
Co z kolejnymi cześciami? ;-;
OdpowiedzUsuńAutorka zrezygnowała z pisania ;(
OdpowiedzUsuń