Enjoy!
/Aga ;3
Obudził mnie wiatr uderzający o okno. Gwizd drażnił uszy, a blask wschodzącego słońca drażnił powieki. Obok mnie pochrapywał spokojnie blondyn. Jego nieułożone włosy opadały na czoło, przez co jego twarz nabrała dziecięcej słodyczy. Wyglądał jak mały niedźwiadek. Uniosłem się na łokciu i zauważyłem, że chłopak jest bez koszulki, przykryty do pasa, a na jego ramiona założona jest ósemka usztywniająca obojczyk. Dobre jest to, ja też nie mam koszulki. Zmarszczyłem brwi w zdziwieniu. Jego goła klata nie robiła na mnie żadnego wrażenia, właściwie nie miał czym się pochwalić. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu swojej piżamki. Ale nigdzie jej nie było. Moje wiercenie się obudziło Monstera. Spojrzał na mnie półprzytomnym wzrokiem, uśmiechając się.
- Dzień dobry niedźwiadku. Jednak potrafisz wyglądać słodko - zagadałem do niego, podnosząc kąciki ust.
- Dzień dobry Ciasteczko. Jednak potrafisz wyglądać jak potwór - odpowiedział mi. Zdziwiłem się i wychyliłem do przodu, żeby spojrzeć w lustro, które stanowiło drzwi szafy. Moje włosy trochę się naelektryzowały i stały we wszystkich możliwych kierunkach. Zacząłem czesać je rękoma, lecz one przyklejały się do rąk i było jeszcze gorzej.
- Co ty gaadasz... Ślicznie wyglądam - stwierdziłem, na co RM prychnął, a ja zacząłem czochrać mu włosy, wyszczerzając zęby. - Ty też zaraz wrócisz do wizerunku potwora!
- Co ty robisz!? Zostaw mnie! - złapał moje ręce i podniósł się do siadu. Zdążyłem go roztrzepać i dumnie uśmiechałem się zadowolony z efektu.
- Dobra, dobra. A tak w ogóle - zacząłem. - To czemu nie mamy koszulek?
- Co ty nie pamiętasz? - zmarszczyłem brwi, czyżbym zrobił coś nieprzyzwoitego i o tym nie pamiętał? - Tak mi jęczałeś... - zatrzymał się, a ja wybałuszyłem oczy i poczułem jak krew napływa mi do policzków, przecież nie mógłbym zapomnieć, że się z kimś przespałem... - Jęczałeś moje imię... Namjoon... Namjoon... - inicjował jęki, a ja patrzyłem mu głęboko w oczy ze zdziwieniem, coraz bardziej się czerwieniąc. - Było mi tak dobrze... - oparł się o ścianę za nim i popatrzył w sufit. Dlaczego nie pamiętam swojego pierwszego razu? I dlaczego zrobiłem to z nim? To Jimin miał mnie rozdziewiczyć, jak przyjdzie na to czas. Na pewno to nie był odpowiedni czas, ani miejsce, a tym bardziej osoba. RapMon, obserwując moje zmieszanie na twarzy, kontynuował. - Tak dobrze mi się spało, a ty zacząłeś mi w środku nocy marudzić, jak to ci jest gorąco...
Jak to naprawdę wyglądało?
Godzina 2:44. Ciemno jak w dupie, nawet światło lamp ulicznych nie dosięga do okna tego pokoju.
- Namjoon... - jęczałem półprzytomny. - Namjoon.... - marudziłem dalej, nie słysząc odpowiedzi.
- Co ty ode mnie chcesz, daj mi spać - mruczał zaspany.
- Ale Namjoon... Gorąco mi...
- Może jakbyś się do mnie nie tulił, to by nie było ci gorąco.
- Ale hyuung. Gorąco mi...
- To idź spać do siebie - odburknął.
- Nie chcę. Tam się boję. Tu jesteś ty, więc jestem bezpieczny.
- To się rozbierz.
- Nie mam siły... Rozbierz mnie - na te słowa Monster aż się podniósł i oparł na przedramionach.
- Nie przesadzasz trochę? W ogóle nie powinienem pozwalać ci tu spać. Jimin będzie miał do ciebie wyrzuty.
- Pff. Ale przecież to on mnie zostawił i poszedł w pizdu, Bóg wie gdzie - RM przewrócił oczami i położył się z powrotem.
- Hyung... Proszę... Ściągnij mi koszulkę...
- Słyszysz jak to brzmi?
- Niee... - jęczałem zaspany.
- Jakbyś zapraszał mnie na seks. A to twoja gra wstępna.
- Gorąco hyung.... - zrezygnowany i zdenerwowany Namjoon szybkim ruchem zdjął mi ubranie, rzucił je w drugi kąt pokoju i chciał wracać do spania. - Hyung, a tobie nie gorąco?
- Gorąco.
- To też się rozbierz.
- Nie.
- Dlaczego hyung?
- Bo nie będę się rozbierał przy geju - rzucił.
- Nie mów tak o mnie - wykrzywiłem usta w smutną podkówkę.
- Jesteś gejem, więc nie powinno cię urazić takie określenie.
- Hyung, ściągnij koszulkę - znów jęczałem, a wkurzony Namjoon wykonał moje polecenie.
- Kiedyś cię uduszę - stwierdził, przyciskając mi koszulkę do twarzy, po czym cisnął nią tam, gdzie poleciała moja.
- Mmmm - zamruczałem z zadowolenia. - Ładny zapach perfum. Czy to nie damskie?
- Damskie. Mojej dziewczyny. A teraz się odpierdol i daj spać. Jeszcze słowo i wywalę cię za drzwi - zagroził starszy.
- To ty masz dziewczynę? - zapytałem ze zdziwieniem, ignorując ostrzeżenie.
- Ostrzegałem! - blondyn wstał i pociągnął mnie za rękę.
- Nie! Nie! Przepraszam, już będę cicho - zapierałem się nogami i ręką, aż Monster odpuścił i wrócił do łóżka. - Dobranoc - powiedziałem ostatnie słowo i wtuliłem się w jego nagi tors.
Ale mnie chciał wkręcić... Cham jeden. No i przez durną sytuację zburaczałem i teraz będzie mi to wypominał, a może jeszcze szantażował...
- Kretyn - skwitowałem go, gdy zaczął się śmiać z mojego zdezorientowania.
- Nie jestem kretynem. Jestem potworem. Wykonuję swoją robotę - odpowiedział, pokazując wszystkie ząbki.
- Pff! - prychnąłem i usiadłem obrażony, krzyżując ręce na piersi. Ten najmądrzejszy idiota na świecie zaczął pykać mi palcem w bok, a gdy zareagowałem wzdrygnięciem, to bestia zaatakowała. Namjoon zaczął mnie łaskotać i przewrócił mnie do tyłu na łóżko i zawisł nade mną, umożliwiając rękom znęcanie się nad moim brzuchem. Ta pozycja była dziwna. Czułem się nieswojo, zwłaszcza, że siedział mi na udach okrakiem.
Drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem.
- Namjoon! Wyczaili go i chcą zabić! - wpadł do pomieszczenia przerażony Jin, a gdy na nas spojrzał, rozchylił wargi zasłaniające zaciśnięte zęby. - Co się tu do cholery jasnej dzieje!? - wydarł się, a RM ekspresem zszedł ze mnie i stanął przed nim.
- I gdzie on jest!? Skąd o tym wiesz? - mówił wystraszony, a ja popatrzyłem na Jina, uświadamiając sobie o czym mówi, wstałem i wybiegłem prosto do mojego pokoju. Jimina nie było...
~~~~
- Suga! - wpadłem do jadalni, gdzie Yoongi, Hoseok i Taehyung jedli śniadanie. - Co z Jiminem?!
- Opanuj się - powiedział, przełykając jedzenie. - Nie wiem. Powiedzieli tylko, że go mają. I mają pewne warunki, żeby go oddać. Ale jeszcze nic nie powiedzieli. Stawiam, że jednym z nich będą na pewno pieniądze, bo jakże mogłoby być inaczej.
- Ale nic mu nie zrobią? - pytałem zmartwiony.
- Tego nigdy nie możemy być pewni. Są nieobliczalni. Ale Jimin jest mądry. Poradzi sobie. A ty mógłbyś się ubrać - przewróciłem oczami, przypominając sobie, że nadal paraduję z gołą klatą. Poszedłem korytarzem w kierunku mojego pokoju. Gdy przechodziłem obok pokoju, w którym nocowali Jin i V, usłyszałem dziwne dudnienie. Przysunąłem ucho do drzwi i wsłuchiwałem się w kolejne uderzenia. Zaciekawiony delikatnie złapałem za klamkę i zajrzałem do środka. Jin z cierpiętniczym wyrazem twarzy uderzał pięściami w ścianę (a tony tynku sypaały się na podłogę). Przepełniony był agresją. Czy to przez Jimina? On naprawdę tak go kocha? Chłopak odepchnął się od ściany i poszedł w głąb pomieszczenia, wychyliłem się bardziej, żeby zobaczyć, co robi. Oparł się na stoliku, na którym stał laptop i stał z słuchawką w uchu. Na ekranie widać było pięciu napakowanych gości z tatuażami. Na sekundę nastała ciemność, a zaraz potem ukazał się nagi tors i nogi odziane w czarne, dżinsowe spodnie. Widok z góry. Tak, jakbym patrzył sam na siebie. Kamera przejechała na ręce, które przywiązane były sznurami do haków w ścianie. Jimin....
Łzy stanęły w moich oczach. Zobaczyłem jak jeden z mężczyzn podchodzi i sprzedaje mu liścia w twarz. Jin wyładował swoje emocje, uderzając pięścią w stół. Nieoczekiwanie zrobiło mi się słabo, przed oczami pojawiły się mroczki, by za chwilę zasłonić moje pole widzenia. Bezwładnie opadłem na podłogę i przeszedłem w stan bez świadomości.
~~~~
- No bo lekarz mówił, że trzeba go pilnować! Jimin pisał mi SMSa jak byli jeszcze w szpitalu - usłyszałem głos Taehyunga.
- Co nie zmienia faktu, że mnie podglądał! - krzyknął najstarszy.
- Tak bardzo boli cię fakt, że cię podglądał, czy może bardziej chodzi o to, że teraz wiemy, że nas stalkujesz? Kiedy mój ojciec wczepił nam te czipy? I dlaczego to tobie zlecił obserwację!? Ja się na to nie zgadzam! - protestował Suga.
- A zauważyłeś, że Hope zamyka oczy jak dochodzi? - po tych słowach Jin chyba oberwał w mordę od Yoongiego.
- I właśnie o to chodzi! Obserwujesz nasze życie prywatne, a nie o to chodziło w tych kamerkach. Paranoja. W ogóle, że mam coś takiego w mózgu! - Suga dalej wylewał swoje żale, uchyliłem lekko powieki, by obserwować sytuację. Byliśmy w pokoju moim i Jimina, a ja leżałem na łóżku.
- Oj Yoongi, przesadzasz - uspokajał go J-hope. - Miał darmowe porno z takim seksownym facetem jak ty w roli głównej - Hoseok podszedł do rapera i zaczął go gładzić ponętnym ruchem po torsie.
- Budzę się, a tu takie widoki... - odezwałem się w momencie, w którym zaczęli się całować. Gdy spojrzeli na mnie, pocałowałem powietrze, drażniąc ich. - Ale wiecie co? Wy się kłócicie, potem całujecie, a o tym, że Jimin jest więziony to zapominacie! To nim powinniśmy się teraz martwić - skarciłem ich. - I Jin, przepraszam. Po prostu usłyszałem walenie w ścianę i zastanawiałem się co się dzieje. Przepraszam.
- Musimy zobaczyć, co robią - zignorował moje przeprosiny najstarszy i podszedł do laptopa stojącego w kącie za moim łóżkiem, na którym widniało pięć miniaturek kamerek i wybrał tą należącą do Jimina. Zobaczyliśmy sporą, pustą halę o białych ścianach i betonowej podłodze, lekko przekrzywioną. Widocznie Park oparł głowę na swoim ramieniu, a mężczyźni gdzieś sobie poszli. Jin odłączył słuchawki i podkręcił głośność w komputerze.
- Co młody? Wpakowałeś się - usłyszeliśmy męski głos. - Co cię skłoniło, żeby narażać się w tak młodym wieku? Czy twoje życie nie ma sensu? - pytał całkiem miłym głosem.
- Nie miało, a potrzebowałem pieniędzy, więc nie obchodziło mnie, czy mi się coś stanie czy nie - odpowiedział Jimin.
- Czaję -potwierdził nieznajomy. - Teraz już ma?
- Tak.
- Więc co jest twoim sensem życia?
- Nie "co", tylko "kto" - poprawił Jimin. - Chłopak....
- Jesteś gejem? - mężczyzna spytał niepewnie, na co Park kiwnął głową. - To fajnie - zaakceptował ten fakt, po czym pojawił się w kadrze. Był wysoki, wyglądający na około trzydzieści pięć lat, o delikatnych rysach i dość krótkich, opadających na czoło włosach. Jim podniósł głowę. - Ja też i jestem samotny. Wiesz? - mężczyzna podszedł do niego i zaczął dotykać jego torsu.
- Co ty robisz?! - chłopak próbował uciec od jego dotyku. - Zostaw mnie! - krzyknął, lecz nieznajomy nie zważał na jego słowa.
- Ale jesteś wyrobiony. Ta klata... - westchnął.
- Nie homoseksualizuj ludzi! - reszta grupy wyłoniła się zza ściany. Mężczyzna odskoczył przyłapany na gorącym uczynku. - Dzwonimy do jego bandy. Musimy zarobić.
Usłyszeliśmy telefon Sugi.
- To oni - stwierdził, odbierając telefon i włączając na głośnik. - Słucham?
-
Wasz kolega jest cały i zdrowy, prawie zgwałcony bez mojej wiedzy, ale pomińmy... Jeśli chcecie go odzyskać to dzisiaj o dwudziestej ma przyjść jeden z was z czekiem na sto miliardów won, jesteście z FBI, stać was. Jeśli ktoś pójdzie za nim zabijemy całą trójkę. Miejsce wyślę SMS-em. Bez odbioru - zakończył i rozłączył się.
- Bez odbioru? Serio? - skomentował Yoongi. - Jaki on staromodny... Poza tym, to mój ojciec jest z FBI, a nie my... Ułomy. To kto idzie?
- Ja pójdę - odezwał się Jin.
- No ale przecież nie damy im tych pieniędzy. Jaki mamy plan? - spytał Taehyung.
- Wezwiemy mojego ojca. Z posiłkami. I ich zamkną. Cały plan. Idę jeść - Suga wstał z łóżka Jimina i wyszedł. V wzruszył ramionami i zrobił to samo. Grupa zaczęła opuszczać mój pokój i zostałem sam.
Jin od razu zgłosił się na ochotnika... Jak wiadomo - to jest mafia. Nieobliczalna. Nie przewidzimy, co się może stać. Mogą równie dobrze wziąć kasę i ich zabić, po czym zwiać. Ale... Jeśli pójdzie Jin, to może zdobyć względy Jimina. Jeśli przez to, że to nie ja poszedłem, Jimin przestanie mnie kochać? Jimin nie wie, że go kocham... Nigdy mu tego nie powiedziałem, lecz myślę, że wciąż coś do mnie czuje. To ja muszę tam pójść! Nie mogę pozwolić, żeby to Jin go uratował. Jemu na pewno o to chodzi! W ten sposób zdobędzie MOJEGO chłopaka. Tak. Chłopaka. Jimin JEST moim chłopakiem. Nie Jina. MOIM. Mam cztery godziny, żeby obmyślić sobie plan. To ja tam pójdę. Muszę.
~~~~
19:30...
Stresuję się.
Najstarszy już dostał fałszywy czek i szykuje się do wyjścia, ale ja nie mogę na to pozwolić. Grupa nie pozwoli mi wyjść. Wymknę się. Pójdę za nim. Będę się chował. Serce wali jak szalone. Łamiący ból w kościach. Wszystko przez ten wypadek. Dreszcze przechodzą przez moje ciało. Dygoczę. Nie jest zimno, lecz stres przed podejmowaną decyzją zawładnął moimi ruchami, moim umysłem, moim sercem, moją duszą. Patrzę na swoje dłonie, opanowane przez drgawki, pokazujące mi siłę mojego strachu. Kocham go. Zrobię to. Wyjąłem z szuflady białe kapsułki w listku. W ulotce napisano, że działają na ból kości, ból głowy i ból brzucha. Działanie niepożądane: nadpobudliwość, zaczerwienienie oczu, zaburzenia widzenia, dziwne zachowania i pieprzenie od rzeczy ujęte w naukowy sposób. Jeśli będę nadpobudliwy, oni mogą się mnie wystraszyć... Zostało dwanaście tabletek. Miałem brać dwie dziennie. Wyłuskałem jedną i położyłem na ręce. Już dzisiaj brałem...
Połknąłem tabletkę i wyłuskałem drugą. Potem trzecią... i czwartą... i kolejną...
Wrzuciłem puste opakowanie pod łóżko, napiłem się wody i wyszedłem na schody ewakuacyjne z tyłu budynku. Czekałem aż pojawi się Jin...
~~~~
Zostało pięć minut do dwudziestej, więc było już ciemno, a godzina spotkania tuż tuż. Zacząłem czuć lekkie zawroty głowy, lecz nadal podążałem za chłopakiem. Gdy on się zatrzymał, ja schowałem się wśród ludzi na przystanku autobusowym i wpatrywałem się w niego. Stał przed budynkiem z ciemnoniebieskim cokołem i żółtą elewacją i ze zdziwieniem patrzył się, to na budynek, to na telefon. Budynek wyglądał na zwykły dom mieszkalny. To miałoby być miejsce na spotkania groźnej mafii? Może to pozory. Sprytni są. Jin zajrzał przez przyciemnianą szybę w kształcie klepsydry, która stanowiła trzecią część powierzchni drzwi. Podniósł rękę, żeby zapukać, ale zrezygnował i nacisnął klamkę, po czym wszedł do środka. Od razu pobiegłem za nim i zajrzałem przez szybę do środka, gdzie świeciło się światło. Korytarz połączony był z kuchnią, a tam stał okrągły stół, a przy nim polemizowało sobie wesołe, mafijne towarzystwo i Jin. Moja mina dokładnie oddawała moje myśli. Czyli dokładniej.... WHAT THE FUCK!? Na kawusię go zaprosili?
Kryć się!
Czemu krzyczę sam do siebie w myślach... ?
Ludzie ruszyli się z miejsc, więc w obawie o swoje nastoletnie życie pełne seksu, pijaństwa i narkotyków położyłem się na wycieraczce. Zauważyłem, że zmierzają z moją stronę. Oby mnie nie podeptali... Oby mnie nie podeptali...
Skręcili!
Tam są schody! Schody! Tam na pewno jest Jimin! Idę! - krzyczałem w myślach, wstałem z wycieraczki i dotknąłem klamki. - Albo nie idę! No dobra! Idę! - po cichu wszedłem do środka i kulturalnie zdjąłem buty, zostawiając je na półeczce w przedpokoju i w moich pięknych, świeżych, śnieżnoczarnych skarpetkach pomknąłem niczym łyżwiarz figurowy przez wypolerowany korytarz. Wszedłem sobie po schodach i wywęszyłem, gdzie się znajduje mój chłopak. Poszedłem prosto i zajrzałem przez uchylone drzwi do pomieszczenia na samym szczycie korytarza. Trafiłem! Jin właśnie stał przed uwiązanym Jiminem i o czymś rozmawiali, a wokół nich stała ich sześcioosobowa obstawa. Poczułem wibracje w kieszeni i zaczęło mną rzucać jak kobietą z orgazmem. Zajebałem w drzwi, więc wszyscy zebrani zwrócili na mnie uwagę. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i odebrałem.
- Nosz kurwa Suga, czy cię pojebało? - krzyknąłem, wyrzucając rękę w powietrze. - Ja tu oglądam na żywo dzikie przygody Jina, który ratuje Jimina, a ty mnie wydajesz w takim momencie! Ty szynko! - hejtowałem go wkurzony.
-
Ja pierdolę Jungkook, po chuj ty tam polazłeś!? - wydarł się na mnie hyung, nie wiadomo z jakich przyczyn.
- Bo kocham Jimina i musiałem go odwiedzić w żółto-niebieskim akademiku. Pa Yoongi. Poradzę sobie - rozłączyłem się i zauważyłem, że trzech kolesi ze sznurem właśnie mnie otoczyło. - Na co wam ten sznur? - spytałem zaintrygowany.
- Będziesz wisiał tak jak twój kolega - odpowiedział jeden z nich.
- To już chwila. Muszę zadzwonić do mamy - wszedłem w ostatnie połączenia i kliknąłem zieloną słuchawkę.
- Halo? Synku? - odezwała się.
- Mamo! Mamo! - krzyczałem podniesionym głosem.
- Tak Jungkookie?
- Kocham cię mamo!
- Ja też cię kocham synku.
- Cieszę się mamo! A teraz kończę, bo koledzy wzywają. Papa! - powiedziałem i się rozłączyłem. - Już, czekajcie chwilę - stwierdziłem, chowając telefon do kieszeni i patrząc na zniecierpliwionych mężczyzn. Przedarłem się między nimi i podbiegłem do Jimina. Przytuliłem jego nagi tors. - Tęskniłem - wyznałem już normalnym głosem. - Kocham cię. Nigdy ci tego nie mówiłem, ale kocham cię. Naprawdę - powiedziałem i pocałowałem go.
- Tak, tak, też cię kocham sratatata, koniec miłości. Związać go! - rozkazał lider, lecz reszta wgapiała się z nas jak w słodkie szczeniaczki i nie zważała na jego słowa.
- Klemensie! Do roboty! - facet, którego rozmowę z Jiminem mogliśmy usłyszeć na laptopie Jina, podszedł do mnie i oderwał mnie od chłopaka, po czym niechętnie przywiązał obok Jima. Poczułem się słabo, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki cała energia ze mnie odpłynęła. Ciężko mi się oddychało, ręce zdrętwiały. Z trudem łapałem kolejne hausty powietrza i zacząłem zasypiać. Ogarnęło mnie znużenie. Bardzo bałem się o mój oddech. Kolejne wdechy były coraz trudniejsze. Słyszałem, jak Jimin zaczyna panikować i prosi ich, by zawieźli mnie do szpitala. Całe moje ciało zdrętwiało. Zamknąłem oczy i po chwili nic nie czułem.
~~~~
Obudziłem się i zauważyłem, że leżę na materacu, a na moim miejscu na ścianie wisi Jin.
- Powiedzcie mi, jaki jest sens tego, że nas tu trzymacie. Dostaliście pieniądze. My jesteśmy niegroźni. Tamtem zemdlał - Jin pokazał na mnie głową. - Ten też jest na wyczerpaniu - wskazał na Jimina. - A wy nie wiadomo dlaczego dalej nad nami stoicie - mężczyźni nic nie odpowiedzieli.
Oczy paliły mnie żywym ogniem, Pomieszczenie było jakby ciemne, mimo zapalonych świateł. Wstałem i podszedłem pod ścianę gdzie wisieli chłopaki. Zauważyłem mroczne postacie z czarnej mgły za plecami szóstki.
- Duchy... - ogarniałem je palącym wzrokiem. - Znowu one... - szepnąłem i zsunąłem się na podłogę. - Ale tym razem są czarne... To wy. Wy jesteście mordercami. Wasze ofiary ustawiają się za wami. Za tobą jest matka z dzieckiem - wskazałem palcem na jednego z nich. - Bezbronna staruszka stoi z kosą w dłoni nad twoją głową - pokazałem na kolejnego - Tu są dwaj mali chłopcy o czarnych białkach i czerwonych źrenicach. A tu długowłosa dziewczyna o porcelanowej cerze - patrzyłem po kolejnych zjawach i moją uwagę przykuł niewysoki chłopak, który machał do mnie, chcąc powiedzieć "Hej! Ja też tu jestem!". Podszedłem do niego i przyjrzałem się mu dokładnie, a potem zwróciłem wzrok na osobę przy której stał. - A ty zabiłeś ostatniego dinozaura na tej ziemi, który cierpiał na kompleks wzrostu.
- Chłopaki... Ja się go boję. On mówi o Jonghyunie. Może ich już wypuśćmy, co? Nie są nam do niczego potrzebni. Proszę - jęczał Klemens stojący przede mną. W tym momencie facet padł jak długi na glebę. Co się stało?
Kolejna rzutka z płynem usypiającym przeleciała przed moimi oczami i trafiła w kolejnego mężczyznę. Kucnąłem, gdy ujrzałem Sugę kryjącego się za framugą. Uśmiechnąłem się na jego widok. Zaraz wszyscy słodko spali na szarej podłodze, a V i Hoseok zaczęli odwiązywać chłopaków. Mam dość dzisiejszego dnia. Chcę spaać...
~~~~
- Nie jadę do żadnego szpitala! Nic mi nie jest! - wrzeszczałem na chłopaków próbujących wyciągnąć mnie za nogi z łóżka, do którego przed chwilą wszedłem. - Zostawcie mnie! Jedyne czego chcę to spać.
- Nażarłeś się tabletek! To może cię zabić - mówił przerażony Taehyung.
- Kookie, proszę cię - Jimin kucnął i pogłaskał mnie po głowie - jedźmy.
- Nieee - jęczałem, a chłopak pocałował mnie w czoło, po czym włożył mi rękę pod plecy i w zgięciu kolan i "na pannę młodą" zaniósł mnie do taksówki. - Dlaczego mi to robisz? - spytałem od niechcenia, gdy Jimin wskazał taksówkarzowi, gdzie ma jechać.
- Bo cię kocham.
- Nie zostawisz mnie dla Jina?
- Nie zostawię mojego Ciasteczka - przysunął się do mnie i objął ramieniem. - Nie myśl tak nawet - kiwnąłem głową i wtuliłem się w jego szyję. W tej wygodnej pozycji wpatrywałem się w ulice puste o tej porze. Spoglądałem na szyby błyszczące od białych lamp ulicznych. Wszystko było takie ciche i spokojne, jakby to miasto umarło. Ani żywej duszy... Uniosłem wzrok by spotkać się z wzrokiem Jimina, który był jak nocne niebo uwieńczone małym księżycem, który błyszczy tylko dla mnie. To spojrzenie, czułe, delikatne. Ciemne, lecz przepełnione tysiącami blasków. Chłopak oparł się czołem o moje czoło i lekko trącił nosem mój nos. Uniosłem się i dotknąłem lekko uchylonymi ustami jego warg, pozostając bierny. Chłopak poruszył nimi i delikatnie zaczął muskać moje usta. Wysunąłem lekko język, co usatysfakcjonowało Jimina i poszedł w moje ślady. Dotknął nim najpierw mojej górnej wargi, przejechał nim dookoła by po chwili zasmakować magii prawdziwego pocałunku. Ciepło, którym mnie obdarzył przyjemnie przepłynęło od moich ust do serca, by stamtąd móc przejść radosnym dreszczem pod przeponą i rozejść się po całym ciele. W jego każdym ruchu potrafiłem wyczuć miłość. Miłość, którą tylko on potrafił mi okazać. Okazać w najlepszy, możliwy sposób - poprzez szczery pocałunek, Odsunąłem się od niego i wtuliłem czoło w jego szyję, a rękę zawiesiłem na jego przeciwległym ramieniu.
- Kocham cię - szepnął mi do ucha i przygarnął bliżej siebie.
Gdy zacząłem zasypiać, taksówka zatrzymała się i zmuszony byłem się podnieść. Chłopak zapłacił mężczyźnie, a ten z uśmiechem na twarzy życzył nam szczęścia. To dziwne, biorąc pod uwagę nietolerancyjność w tym kraju...
~~~~
- Hej JiJi! - krzyknął chłopak, gdy tylko zauważył dziewczynę.
- Jimin? - zdziwiła się na jego widok. - Siemka! Coś się stało, że przyszliście?
- Przyszliśmy na płukanie żołądka - noona popatrzyła na nas jak na idiotów. - Nie pytaj. Po prostu trzeba zrobić mu płukanie żołądka.
- Ale.. - zaczęła.
- Nie pytaj - położył jej palec na usta. - Opowiem ci wszystko w trakcie.
- PŁUKANIE ŻOŁĄDKA?! - przeraziłem się. - Nie!
- Tak Kookie. Trza było tego nie żreć! - zbeształ mnie. Dziewczyna pokręciła głową i nakazała mi iść do pokoju, z którego wczoraj wyszedłem. Za chwilę przyniosła mi wiadro wody, a ja wybałuszyłem oczy.
- Masz to wypić, żeby potem sobie zwymiotować i będzie po wszystkim, jak nie zwymiotujesz, to będę musiała użyć bardziej drastycznych sposobów. Uwierz. Nie chcesz tego.
- Całe?
- Całe.
- Ale tu jest z pięć litrów!
- Wiem - powiedziała i wyszła. Najprawdopodobniej nie chciała już słuchać moich jęków.
~~~~~