piątek, 24 kwietnia 2015

Tej rany nikt nie zagoi.

Annyeong,
Wybaczcie, że nic nie pisałam, ale nie bardzo miałam czas na zaglądanie do internetu :') Jako, że moje problemy z przeszłości ponownie mnie nawiedzają i nie pozwalają żyć, postanowiłam napisać tego krótkiego shota, który doskonale odzwierciedla mój humor. Pamiętajcie o komentarzach i wyrażaniu w nich swoich opinii.
/Naśka :3


Przyszedłem tu w dniu, w którym dokładnie rok temu, zadzwonił telefon z tą piekielnie bolesną informacją. Wtedy to bolało tak bardzo. Dziś jest to już mniej bolesne wspomnienie, ale wiem, że nigdy już nie będę taki, jak przed tym wydarzeniem. Już nigdy nie uśmiechnę się tak, jak przy Tobie. Nigdy już nie będę w pełni szczęśliwy, bo takie szczęście tylko Ty potrafiłeś mi zapewnić.

24 kwietnia 2012 roku. To ten dzień zmienił moje życie. To tego dnia Cię poznałem. Uśmiechniętego, pełnego życia, uroczego chłopaka - brata mojego przyjaciela. Od pierwszej chwili poczułem do Ciebie coś w rodzaju miłości. Chciałem opiekować się Tobą dzień i noc. Być dla Ciebie ramieniem, w które mógłbyś się wypłakać, przyjacielem, z którym mógłbyś porozmawiać o wszystkim. Kimś, komu mógłbyś ponarzekać jak nudno było w szkole czy treningu. Chciałem otoczyć Cię opieką, której potrzebowałeś. Chciałem byś wiedział, że jesteś dla kogoś najważniejszy w świecie, że istnieje osoba, która kocha Cię całym sercem. Chciałem aby uczucie, które nas z czasem połączyło, trwało wiecznie.

Jednak wszystko kiedyś się kończy. Jednym, coś co kochają robić, uniemożliwia stan zdrowia, przez co są smutni. Inni nie mogą czegoś robić, ze względu na najbliższą, ciężko chorą osobę. Wokoło każdego z nas jest dużo przypadków śmierci, lecz zwykle są to osoby starsze lub chore. Mnie jednak spotkało to, czego nie życzę nawet największemu wrogowi - utrata kogoś cholernie ważnego, młodego. Utrata pierwszej i najprawdziwszej miłości, którą nie pokocham już nikogo.

24 kwietnia 2014 roku. Pokłóciliśmy się. Dokładnie pamiętam z jak błahego powodu. Nakrzyczałem na Ciebie, że nie sprzątnąłeś domu po całonocnej imprezie, którą urządziłeś bez mojej wiedzy, gdy przebywałem na rodzinnym, sobotnim obiedzie. Zapewniałeś, że zrobisz to później, jednak nie dawałem za wygraną. Moje krzyki nie ustawały, Ty również zacząłeś być zły. Odwarknąłeś mi coś, a ja Cię uderzyłem. Nie było to mocne, ponieważ nie mógłbym nigdy zrobić Ci krzywdy, jednak poczułeś. Wiedziałem, że zrobiłem źle w momencie, w którym złapałeś się za policzek, na którym odciskała się powoli moja dłoń i spojrzałeś na mnie ze łzami w oczach. Przepraszałem Cię długo, błagałem, obiecywałem, że nigdy więcej tego nie zrobię, jednak nic nie poskutkowało. Wyszedłeś z domu, zatrzaskując mi drzwi przed nosem. Zabrałeś mój motor i pojechałeś. Zniknąłeś mi z pola widzenia. Chciałem za Tobą wybiec, ale wiedziałem, że to bezsensowne.

Źle, że pozwoliłem Ci wtedy wyjść. Gdybyś nie był rozgoryczony, pewnie nic by się nie stało. Jednak emocje przeważyły. Równo o 17 włączyłem wiadomości. Mówiono w nich o młodym mężczyźnie, który uległ wypadkowi na motorze. Byłem spokojny, przecież jest dużo takich wypadków, dopóki nie zadzwonił mój telefon. Te kilka chwil rozmowy z policją były jak udręka. Ledwo powstrzymywałem płacz. Mówiłem 'nie to nie prawda! To nie on! Pomyliliście się!'. Nie spałem całą noc. Twój brat był w gorzkiej żałobie, jednak nikt nie mógł czuć się tak cholernie samotny i niekochany, jak ja. Każdego dnia rana w moim sercu rozdrapywała się na nowo, gdy tu przychodziłem, gdy później samotnie wracałem do domu, widziałem radość innych. Najgorsze było budzenie się każdego dnia ze świadomością, że już nigdy nie zobaczę Twoich dużych, okrągłych oczu, lekko otwartych ust podczas snu. Świadomość, że już Cię nie ma bolała najbardziej.

Wiem, że moje uczucia już nigdy nie będą tak silne w stosunku do nikogo. Bo tylko Ciebie potrafiłem pokochać tak mocno. Bo to tylko Ty umiałeś wyciągać mnie z nawet najgłębszych dołów, jakie przeżywałem. Nikt oprócz Ciebie, nawet Twój brat, a mój najlepszy przyjaciel, nie potrafił mi pomóc tak bardzo, jak Ty. Wiedziałem, że Twoje uczucia względem mnie są szczere i prawdziwe, a co najważniejsze - wiedziałem, że nigdy mnie nie opuścisz.

I nawet teraz, klęcząc na mokrej od wczorajszego deszczu ściółce, patrząc pusto w marmurowy pomnik, na którym wyryte były starannie napisy upamiętniające twoje istnienie, który był przyozdobiony czerwonymi i białymi zniczami, w których lekko tlił się w płomyk, czułem, że tak naprawdę mnie nie opuściłeś. Byłem pewien, że cały czas jesteś przy mnie, chodź nie umiem Cię dostrzec. Jednak czuję Twoją obecność codziennie. Zawsze jesteś blisko, chodź nie mogę Cię dotknąć.

Wiem, że już nigdy nie uśmiechniesz się tak pięknie, gdy dostawałeś to, czego chciałeś. Wiem, że nie zarumienisz się, gdy szepnę Ci na ucho, jaki jesteś piękny. Wiem, że nie zobaczę już jak płaczesz czy się śmiejesz. Już nigdy nie ujrzę Twojej prześlicznej, zaróżowionej twarzy, gdy leżysz pode mną bliski spełnienia. Ja wiem, że już nigdy nie będziemy razem, ponieważ nigdy nie odżyjesz na nowo, jednak mam nadzieję, że słyszysz co mówię, gdy przychodzę tu do Ciebie każdego dnia po szkole, gdy siadam na ściółce i patrzę z tęsknotą i smutkiem w grafitowy kamień, gdy płaczę, aby potem przeprosić Cię, za swoje niedojrzałe zachowanie.

Westchnąłem głęboko, widząc, że się ściemnia. Wstałem, spoglądając z góry na Twój grób, uśmiechnąłem się smutno i ruszyłem ku wyjściu z cmentarza. Wiedziałem, że po przekroczeniu bramy wszystkie bolesne chwile powrócą i od nowa będę cierpiał, jednak nic nie mogłem z tym zrobić. Wiedziałem, że kocham tylko Ciebie i nigdy nie będę z nikim innym.



Paring jest dowolny jednak ja pisząc tego angsta widziałam Jimina klęczącego nad grobem JungKooka.
Ja jak to czytałam to też od razu ich zobaczyłam :') ~dop. Aga ;3

4 komentarze:

  1. Ohh... zawsze się rozklejan przy takicgph tekstach ~~~
    No, ale samo op bardzo mi się podobało. Też od razu wyobraziłam sobie Jimina z Kookim ( pewnie dlatego , że to mój ulubiony paring :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Wo... Akurat miałam ochotę na takie opo... :o
    Piękny! Jak tu się nie wzruszyć?
    Ale czytając to, nawet nie zastanawiałam się nad paringiem...
    Niech będzie JiKooK :p
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego mnie gejoza wzruszyła? ;")
    Co wy ze mną robicie?
    Bardzo fajnie napisane!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja widziałam siebie i mojego brata . Naprawdę genialny ff pierwszy raz od dawna tak się wzruszylam a tym bardziej że wiem jak człowiek czuję się w takich momętach bezsilny i zraniony ah serio po porostu życzę weny .

    OdpowiedzUsuń