sobota, 14 lutego 2015

6. Z życia Jeongguka





~~~~
Moje całodniowe szwędanie się w ten mróz po Seulu, zaowocowało tym, że teraz siedzę sobie u Jimina przed telewizorem, z kubkiem herbaty w ręku i oglądamy jakiś kryminał. Przedtem mnie nakarmił ciasteczkami z kawałkami czekolady. Całkiem przyjemnie. Kanapę ma wygodną. Chyba chce mnie podszkolić do tej całej akcji, ale nadal nie jestem pewny, czy chcę się w to mieszać. Boję się. Najzwyczajniej w świecie się tego boję. Film nie bardzo mnie interesował. Badałem wzrokiem salon, w którym siedzieliśmy. Nie było w nim nic specjalnego. Szafki, regał i stolik w kolorze calvados, zielone ściany i kanapa w odcieniu trochę ciemniejszym niż meble. Na szafce, na której stała plazma, leżało kilka sporych, beżowych kamieni.  Co dziwne, panował tu ład i porządek, co nie odzwierciedla osoby, do której to mieszkanie należy, ani jego pokoju, w którym ostatnio panował spory syf. Jimin wydaje się być bałaganiarzem, a jednak...
Chłopak zauważył mój brak zainteresowania tym, co leci w tv i klasnął dłońmi tuż przed moimi oczami, które właśnie skierowane były na obraz, wiszący nad kanapą, na którym dwa słonie, prawdopodobnie opiekuńcza mama i jej dziecko, stykały się głowami. Mrugnąłem, a głowa sama odskoczyła mi do tyłu pod wpływem szoku. Chłopak siedział po turecku ze skrzyżowanymi rękoma na piersi, zwęził wzrok i skrzywił usta, udając, że jest na mnie zły. Kątem oka zobaczyłem, że telewizor jest wyłączony. Przybrałem tą samą pozycję i minę co on i wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę, po czym oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Zbliża się dwudziesta trzecia. Nocujesz u mnie? - spytał, a ja w odpowiedzi kiwnąłem tylko głową.
- A ja wyraziłem na to zgodę? Co ty sobie myślisz, że tak po prostu wpuszczę cię do domu i zostaniesz na noc? - mówił podniesionym tonem.
- Tak. Tak właśnie myślałem -uśmiechnąłem się do niego, nie jest zbyt dobrym aktorem, zawsze widać, kiedy żartuje.
- Ale ja pracuję. Mam zmianę o czwartej w nocy. Nie mogę cię tu zostawić. Nie ufam ci. - na te słowa moja mina zrzedła, nie tylko dlatego, że jednak muszę wrócić do domu, ale dlatego, że mi nie ufa... Opuściłem głowę, wpatrując się z swoje ręce. Zabolało mnie to, co powiedział. Myślałem, że się przyjaźnimy...
Źle myślałem. Jak mogłem nazwać naszą relację przyjaźnią, skoro znamy się zaledwie trzy tygodnie? Dlatego mi nie ufa? Nie zrobiłem przecież nic, przez co mógł stracić do mnie zaufanie.
- Ej, żartowałem! - złapał za mój podbródek, by podnieść moją głowę do góry. Czyżbym tak się przejął tymi słowami, że nie zauważyłem, że robi sobie jaja? Na jego twarzy gościł uśmiech, lecz w oczach było lekkie przerażenie. - Nie pracuję dzisiaj.
- A jakbyś pracował, to mógłbym tu zostać?
- Myślę, że tak - uśmiechnął się, wstał i poczochrał mnie po włosach. - Idź się umyj i do spania. Rano idziesz do szkoły.
- Co?! Nigdzie nie idę, nie mam zeszytów, długopisu, ani nawet ciuchów na przebranie! - Tu się zatrzymałem. - Właśnie... Nie mam ciuchów na przebranie.
- Przecież nie można nosić tych samych ciuchów dwa dni! To takie niehigieniczne! Będziesz musiał biegać na golasa! - wykrzyknął, po czym otworzył szeroko usta i przyłożył dłoń do prawego kącika ust. Brakowało mu jeszcze tylko wypieków na twarzy i czerwonej szminki, a wyglądałby jak noona z reklam pampersów mówiąca "O matko! Dzieciak się zesrał!". Spojrzałem na niego z pełną poirytowania miną.
- Pożyczysz mi coś do spania? - spytałem od niechcenia.
- Okee. Zaraz ci dam. Idź pod prysznic - powiedział i wyszedł z salonu. Wstałem, obszedłem stolik dookoła i miałem już wyjść z pomieszczenia, ale zostałem zaatakowany! Biała mgiełka gwałtownie wydostała się z jednego z kamieni, leżących na półce obok telewizora. Odskoczyłem w popłochu, wpadłem na jakiś przedmiot porzucony na środku pokoju i runąłem na ziemię.
Po sekundzie w drzwiach stanął przerażony Jimin.
- Matko, Kookie! Nic ci nie jest!? - nachylił się nade mną. - Co ty odwalasz!?
- No bo... - zacząłem, podnosząc się do siadu. - To targnęło na moje życie! - z oburzeniem wskazałem palcem na zamaskowany odświeżacz powietrza.
- Ty debilu... - zaśmiał się Jimin, podnosząc mnie z ziemi. Wręczył mi czarną koszulkę i krótkie spodenki i zamrugał słodko oczkami. - Idę spać. Ty śpisz na kanapie.
- Na kanaapie? Pffy... Myślałem, że z tobą.... - powiedziałem kapryśnym tonem. Popatrzył na mnie z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Jeśli chcesz... - zbliżył się do mnie i przesunął dłonią po moim torsie.
- Jiminnie, ty zboczuszku - zrobiłem falę brwiami i dotknąłem dłonią jego policzka. - Nie dzisiaj kochanie.
-Ciasteczko ma okres? To nic. Prawdziwy rycerz nie boi się ubrudzić swojego miecza.
- Kretyn - skomentowałem i poszedłem do łazienki. Zamknąłem drzwi na patent. Na pralce stał kosz z kolorowymi ręcznikami zwiniętymi w trąbkę. Położyłem na niej ubrania, które dostałem od Jimina. Od razu zauważyłem płyn do płukania ust. Idealnie. Nalawszy do nakrętki niebieskiego płynu, nabrałem go do ust i przepłukałem zęby. Na umywalce dostrzegłem szampon firmy "Schwarzkopf". Skąd on to miał? Nie wiem, ale wziąłem go i wszedłem pod prysznic. Włączyłem gorącą wodę i uśmiechnąłem się sam do siebie. Tego mi było trzeba. Po skończonej kąpieli chwyciłem jasnoczerwony ręcznik, wytarłem się nim i wskoczyłem w ciuszki od Jimina. Popatrzyłem na moją odzież rzuconą na podłogę.
- Jiimiin! - krzyknąłem. - Zrobiłbyś pranie?!
- Co ty tam marudzisz?! - odkrzyknął.
- Zrobisz pranie?! Czy mam sobie prać wszystko w rękach?
- Człowieku! Jest dwudziesta trzecia! Chcesz, żebym o tej porze wstawiał pranie? - usłyszałem jego głos tuż przy drzwiach.
- Proooszę...
- To sam wstaw. Ja idę spać. Dobranoc! - krzyknął i się oddalił. Zrobiłem tak jak nakazał. Wybrałem wszystkie czarne rzeczy z jego kosza na pranie i dorzuciłem swoje. Tylko... Co dalej? Trzeba jakiś proszek do prania czy coś... Jak robiła to mama... Miarkę proszku do bębna i nakrętkę płynu do środkowej przegródki. Po wykonaniu tych czynności, znów nie wiedziałem co dalej....
- Jimiin! - krzyknąłem znowu, ale nie usłyszałem odpowiedzi - JIMIIIN! - wydarłem się. Nie mówcie mi, że zasnął! Wstałem i chciałem otworzyć drzwi od łazienki.
Ale się nie dało... Nie mogłem przekręcić patentu. Zaciął się. Zacząłem się szarpać z drzwiami, bez efektu.
- Nosz kurwa JIMIN! - zdzierałem gardło. Nie dość, że nie umiem włączyć pralki, to jeszcze nie mogę otworzyć drzwi, a ten se śpi w najlepsze. Może mam spędzić noc w łazience? Zajebisty dzień! Po prostu zajebisty! Zacząłem grzebać przy pralce. Może mi się uda. Przekręcałem pokrętłem. Na ekraniku wyświetlały się różne wartości liczbowe, z których niewiele potrafiłem wyczytać. W końcu wybrałem byle co i wcisnąłem start. Raz kozie śmierć. Postanowiłem uczesać włoski. Wziąłem grzebień z półki i rozczesywałem delikatnie kołtunki. Wtem pralka zaczęła dziwnie hałasować i się trząść. Wypuściłem grzebień z ręki i patrzyłem na nią, nie wiedząc co się dzieje. Urządzenie zaczęło przesuwać się w moją stronę.
- JIMIIIN!!! - pisnąłem się jak mała, przerażona dziewczynka - JIMIIN!! RATUNKUU!! - czułem, że zaraz czeka mnie śmierć z ręki pralki-seryjnego zabójcy. - HYUUNG!
- Jeongguk! Co ty znowu odpierdalasz!? - usłyszałem głos wybawiciela zza drzwi. Po chwili on szarpnął za klamkę. - Nie mów mi, że się zamknąłeś! Zamek jest zepsuty... Zapomniałem ci powiedzieć.
- Zabije cię!
- Zaraz cię otworzę.
- JA TU ZARAZ UMRĘ! SZYBCIEJ! - usłyszałem, jak chłopak coś grzebie przy zamku i zaraz drzwi się otworzyły. Uradowany pobiegłem do niego i rzuciłem mu się na szyję. - Mój wybawco! - on stał sztywno z kombinerkami w ręce. Ogarnąłem i stanąłem przed nim, spuszczając głowę.
- Możesz mi powiedzieć, dlaczego siedziałeś na umywalce i DLACZEGO PRALKA WĘDRUJE MI PO ŁAZIENCE!? Prostego urządzenia włączyć nie umiesz? Same problemy z tobą mam.
- Bo to twoje mieszkanie jest takie niebezpieczne!
- Naprawę? - spytał ironicznie. - No patrz! A ja mieszkam tu od dwóch lat i jeszcze żyję!
Chłopak podszedł do pralki i ją zatrzymał. - Włączyłeś wirowanie geniuszu - przesunął maszynę na swoje miejsce, przekręcił pokrętło i włączył start. Obrócił się w moją stronę. - Ty lepiej idź spać i uważaj, żeby cię kanapa nie pożarła - widziałem, że był na mnie zły i źle się czułem z tego powodu. Jego wyraz twarzy przepełniony był wściekłością. Grzecznie podreptałem do salonu, położyłem się na kanapie i przykryłem naszykowanym dla mnie kocem. Moja komórka się rozładowała. Jimin szedł właśnie do swojego pokoju.
- Hyung...
- Nie - zaprzeczył, sądząc, że znowu coś od niego chcę.
- Przepraszam - powiedziałem. Chłopak zatrzymał się na chwilę. Jego czarna postać niknęła w ciemności korytarza, lecz wiedziałem, że na jego twarzy maluje się gorycz. Nie obdarował mnie spojrzeniem, najpierw popatrzył w ziemię, potem podniósł głowę i poszedł do swojego pokoju.

Byłem wykończony dzisiejszym dniem, ale fakt, że narzuciłem się Jiminowi i sprawiłem mu tyle kłopotów, strasznie mnie dobijał i nie dawał spać. Do tego mama na pewno próbowała się ze mną połączyć milion razy, ale mój telefon nie odpowiadał. Czemu jestem taką niezdarą i tak złym synem...

Po kilkunastu minutach leżenia, postanowiłem napisać do mamy z telefonu Jimina. Wstałem i dyskretnie wszedłem do jego pokoju. Jego komórka leżała na szafce obok łóżka. Na palcach podszedłem do niej i chwyciłem telefon. Odblokowałem go i wszedłem w wiadomości. Ostatnia wiadomość była wysłana pół godziny temu do Sugi.
"Ten dzieciak śpi u mnie i robi same problemy. Mam go dość. Jak on przestraszył się głupiego odświeżacza powietrza. Miałeś rację, smarkacz nie nadaje się do naszej grupy. Jutro mu to powiem. Jest prawie dorosły, a zachowuje się gorzej niż siedmioletnie dziecko."
Na to odpowiedź Sugi: "Tylko zrób to delikatnie, bo ci się poryczy".
Otworzyłem usta i zmarszczyłem brwi. Serio ma mnie dość... Czy może napisał to pod wpływem złości, a rano będzie twierdził co innego. Zauważyłem też wiadomość z 22:53 do "Teściowa". Z moich ust wydostało się ciche "What the fuck?"
"Jeonggukkie jest u mnie, proszę się nie martwić. Musi trochę ochłonąć. Jimin"
Fajnie. Już napisał do mojej matki, więc nie muszę tego robić. Wróciłem do wiadomości z Sugą. Postanowiłem przeczytać, o czym pisali wcześniej.
- Możesz mi powiedzieć, co ty do cholery robisz? - wzdrygnąłem się na głos chłopaka i momentalnie zablokowałem telefon.
- J...Ja.. - zająknąłem się.
- Czytasz mi korespondencję! Jungkook? Co z tobą jest nie tak. Nie wiedziałem, że taki jesteś - jego głos był ostry tak bardzo, że czułem jak z każdym słowem wbija ostrze w moje serce.
- Chciałem tylko napisać do mamy, żeby się nie martwiła.
- Jak zauważyłeś, już to zrobiłem. Oddaj mi telefon i idź spać. Ile zdążyłeś przeczytać? - nie odpowiedziałem. - Aha. Już wiem - odłożyłem jego telefon i chciałem wyjść, ale złapał mnie za rękę.
- Przepraszam Kookie - szepnął. Stałem tak z szeroko otwartymi oczami, napawając się dotykiem jego ciepłej dłoni na moim nadgarstku.
- Rozumiem - powiedziałem łamiącym się głosem.
- Nie płacz - szepnął z troską. - Idź spać, nie myśl o tym - po tych słowach puścił mój nadgarstek, a ja jeszcze stałem tak przez chwilę.
- Dobranoc - powiedziałem.
- Dobranoc Kookie.

~~~~~

Poranne słońce zaglądało przez okno do pokoju.. Jimina? Nie wiadomo jakim sposobem znalazłem się u niego na dywanie, przykryty kołdrą. Przewróciłem się na plecy i natknąłem ramieniem na dłoń. Dłoń Jimina, która zwisała z łóżka. Przejechałem lubym wzrokiem po bladym ramieniu chłopaka i dotarłem do dwóch ciemnych oczu, wpatrujących się we mnie. Czułem ciepło bijące od tego spojrzenia, a promienie słońca miło wypełniały przestrzeń, nadając temu spojrzeniu jeszcze więcej blasku. Na jego ustach znów malował się ten cudowny uśmiech.
- Dobrze się spało? - spytał.
- Tak. Nie. Nie wiem. Raczej tak - zmieszałem się - Co ja robię u ciebie na podłodze?
- Wgramoliłeś mi się w nocy do łóżka. Nie pamiętasz? - popatrzyłem na niego jak na wariata - Nie patrz się tak. Trochę mi było ciasno, więc kazałem ci wracać do salonu, ale ty nie chciałeś i położyłeś się na podłodze - teraz zauważyłem, że kołdra jest na tyle szeroka, że chłopak przykrył nią i mnie i siebie. - Tak bardzo chcesz być blisko mnie? - spytał podnosząc brew, lecz mu nie odpowiedziałem, spuściłem tylko wzrok. Za chwilę chłopak oparł się dwoma rękoma o podłogę na szerokość moich ramion. Zdjął nogi na ziemię i zrobił pompkę, zatrzymując się tak, że jego usta znajdowały się kilka milimetrów od moich. Otworzyłem szeroko oczy i czułem jak serce galopuje w mojej piersi. Przez chwilę zapomniałem, jak się oddycha.
- Poranna gimnastyka - powiedział, a ja poczułem na swoich wargach jego miętowy oddech - Będziesz moją motywacją? - nim zdążyłem odpowiedzieć, złożył na moich ustach słodki pocałunek, po czym wyprostował ręce i nie spuszczając ze mnie wzroku, przełożył nogę tak, że moje kostki były między jego stopami. Zrobił kolejną pompkę, uwieńczając ją całusem. Jego krocze otarło się o moje. On widocznie też to poczuł, bo zaczerwienił się lekko. Galop mojego serca przeobraził się w cwał. Zacząłem trochę panikować. Gdy chłopak to zauważył, oparł się na lewym łokciu i położył swoją prawą dłoń na moim gorącym policzku.
- Kookie... - szepnął tuż nad moim uchem - Nie ukrywaj uczuć.
- Jimin... - odezwałem się, zapierając się rękoma na jego torsie. - Ja cię prawie nie znam. A po wczorajszym... To już całkiem nie wiem, jaki jesteś... - Chłopak posmutniał. Wstał ze mnie i położył się na łóżku, tyłem do mnie. Wpatrywałem się  w jego plecy, a po chwili zorientowałem się jaki ruch wykonuje jego ręka. Przez niego poczułem, że mój problem narasta. Moje myślenie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni.
- Będziesz się teraz zaspokajał? - spytałem z dezaprobatą w głosie. - Gdy ja jestem obok? - znieruchomiał, nie wiem jak zrozumiał moje zdanie, ale ja nie potrafiłem dłużej czekać. Zrzuciłem kołdrę z łóżka i położyłem się za plecami chłopaka. Położyłem dłoń na jego biodrze i przejechałem do boku, po drodze podnosząc jego koszulkę. Przez jego ciało przeszedł widoczny dreszcz, a na jego skórze pojawiła się gęsia skórka. Zjechałem na brzuch, zakreślając palcami kształt jego mięśni. Postanowiłem od razu przejść do sedna. Powędrowałem do jego dłoni, która wciąż była zaciśnięta na członku. Delikatnie nakazałem mu odsunięcie ręki. Niepewnym ruchem wykonał moje polecenie, a ja przejechałem dłonią po jego długości, na co Jimin zaciągnął się powietrzem i wstrzymał oddech. Był spięty.
- Nie rozumiem - powiedziałem. - Przed chwilą taki odważny, a teraz się spina.
Zacząłem poruszać dłonią, jednocześnie całując jego nagie ramię. Z jego gardła wydostał się cichy jęk. Począłem poruszać dłonią szybciej, by móc usłyszeć więcej dźwięków rozkoszy. Efekt mnie zadowolił. Jeszcze tylko kilka chwil i cel został osiągnięty.
- Dziękuję - powiedział Jimin, po czym obrócił się w moją stronę i przyciągnął do namiętnego pocałunku.
- Tobie też chyba trzeba pomóc - powiedział, zaciskając palce na moim kroczu.
- N.. Nie musisz - wyjęczałem.
- Ależ muszę - mruknął.

To był najlepszy poranek w moim życiu.
Gorzej było z resztą dnia...

4 komentarze:

  1. Hihi, pierwszy komentarz należy do mnie! Jessu, super! A się zrobiło gorąco XD Jungkook zaatakowany przez pralkę... Po prostu najlepsze!!! Dlaczego tak szybko to przeczytałam??? Teraz musze czekać na kolejny rozdział... Dupa, nie lubie czekać! Ale no cóż, nic nie zrobię, pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że rozdział pojawi się szybko i życzyć Ci duuuużo weny! Pij kakałko, kakałko dobre na wszystko XD
    Pozdrowionka
    ~ Gryfonka ;) :* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże najpierw umarłam ze śmiechu, a potem zrobiło się tak gorącą, Jungkook taki odważny <3 Świetny rozdział i czekam na następny ;) Dużo weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Nie myślałam, że kogoś uda mi się rozśmieszyć :') I'm touched.

      Usuń
  3. To było... WOW! Idealne, idealne tysiąckroć idealne! Niczego mi tu nie brakowało. Jimin i Jungkook to mój ulubiony paring, a ty pokazałaś ich tutaj w takim pięknym świetle :D rozdział 7 zaostrza ciekawość co wydarzy się dalej, a przy tym no normalnie idzie się rozpuścić :D Jesteś świetna! Czekam z wielkim podekscytowaniem na następne rozdziały. Mam prośbę xd nie kończ tego opowiadania zbyt szybko xd jest takie piękne, że nie wyobrażam sobie szybkiego końca :D w rozdziale 7 zaskoczyłaś mnie tym szpitalem no i Jinem! Nie spodziewała bym się tego po nim. Więcej takich momentów z Jiminem i Jungkookiem jak w tym rozdziale! :D dobra już nie ględze. Życzę natchnienia, chcęci :p i czasu. Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń