/Aga ;3
~~~~
- Toż to kanapka! - zakrzyknął zachwycony Taehyung, wskazując na opakowanie z folii aluminiowej, porzuconej na siedzeniu. Wywołało to u wszystkich szerokie smajle. Wszystkich, oprócz mnie.
- Nie zesraj się! - krzyknąłem podwyższonym z poirytowania tonem. Zostałem porwany! Banda kretynów władowała mnie do autobusu i przypięła pasami do siedzenia. Dobre jest to, że sam nie mogłem się odpiąć. Bo podły Jimin wytrzasnął skądś jakieś pieprzone elektromagnesy i tylko on mógł zatrzymać przepływ prądu, by mnie uwolnić. Ten pojazd był dziwny. Siedzenia były ustawione pod oknami autobusu tyłem do szyb, bokiem do kierunku jazdy. Na środku było dużo miejsca. Siedziałem zaraz za kierowcą - Jinem, a reszta wariatów zrobiła sobie imprezę i tańczyła w najlepsze. Patrzyłem za okno na pola, pojedyncze drzewa, na niebie warstwami układały się szare chmury, od czasu do czasu pozwalające przebić się słońcu, nie dojrzałem żadnego zwierzęcia, nawet ptaka. Starałem nie skupiać się na tym gdzie jestem, z kim jestem, ani po co jestem tu w ogóle potrzebny, ale ta banda coraz głośniej się bawiła, coraz bardziej mnie denerwując.
- Wytrzymujesz to? - spytałem hyunga, siedzącego za kierownicą.
- Przyzwyczajenie. Nie pierwszy raz muszę kierować, gdy reszta urządza sobie bibę - przytaknąłem, mimo, że był do mnie tyłem.
- W ogóle, dokąd my jedziemy?
- Do Osan. Mam tam starszego brata. Prowadzi salon masażu razem ze swoją narzeczoną.
- Fajnie - uśmiechnąłem się. - Coś słyszałem o tej miejscowości, to chyba nie jest wielkie miasto, co nie?
- Nie jest.
- W ogóle są tam te całe mafie? Przecież to nasz cel, prawda?
- Są dokładnie dwie. Więc tym razem tylko dwie osoby mają robotę. Prawdopodobnie będziesz to ty i Jimin. Jimin lubi tą pracę. Lubi ryzyko i pcha się pierwszy do wykonania zadania. Za dużo kryminałów się naoglądał. Może i jest dziecinny i szalony, ale to daje mu właśnie tą odwagę, której reszta nie ma. Myśli jak dziecko, które nie zna śmierci, ani niebezpieczeństwa, a w całej tej grze ma trzy życia i nie przyjmuje się tym, że mógłby stracić jedno z nich. Często zachowuje się nieodpowiedzialnie, ociera się o śmierć. Szczerze. Boję się o niego - zaimponował mi swoją wypowiedzią, ale poczułem kroplę zazdrości, spływającą po moim umyśle. - A ty? Ty musisz zaliczyć swoją pierwszą akcję. Sprawdzimy, która grupa jest mniej niebezpieczna i do niej trafisz.
- Aham...
- Widzę, że nie jesteś tym zachwycony.
- Nie! Zostałem do tego zmuszony! Nie chciałem jechać!
- Twoja mama się zgodziła.
- Bo ten kretyn nagadał jej, że jedziemy do jego rodzinnego miasta, żeby pozwiedzać. I oczywiście ten jego dar przekonywania! - skrzywiłem twarz - Nienawidzę go...
- Chyba kochasz.
- Co kurwa?! - krzyknąłem zbyt głośno, bo cała "impreza" zwróciła na mnie uwagę.
- Kookie kochanie, tego nie da się ukryć.
- Nieprawda! - krzyczałem.
- Nie? To co powiesz na to bym był z Jiminem w pokoju w hotelu?
- Wisi mi to - powiedziałem, chowając w sobie złość.
- Słyszałeś Jimin? Znów razem w pokoju! - Znów? Czy Jina i Jimina łączy coś więcej niż przyjaźń?
- Aham...
- Widzę, że nie jesteś tym zachwycony.
- Nie! Zostałem do tego zmuszony! Nie chciałem jechać!
- Twoja mama się zgodziła.
- Bo ten kretyn nagadał jej, że jedziemy do jego rodzinnego miasta, żeby pozwiedzać. I oczywiście ten jego dar przekonywania! - skrzywiłem twarz - Nienawidzę go...
- Chyba kochasz.
- Co kurwa?! - krzyknąłem zbyt głośno, bo cała "impreza" zwróciła na mnie uwagę.
- Kookie kochanie, tego nie da się ukryć.
- Nieprawda! - krzyczałem.
- Nie? To co powiesz na to bym był z Jiminem w pokoju w hotelu?
- Wisi mi to - powiedziałem, chowając w sobie złość.
- Słyszałeś Jimin? Znów razem w pokoju! - Znów? Czy Jina i Jimina łączy coś więcej niż przyjaźń?
- Super! - krzyknął chłopak, podbiegł do kierowcy i położył mu brodę na ramieniu - Znów razem na siłownię? - Popatrzyłem się na nich z odrazą, udając, że ten wulkan we mnie wcale nie chce wybuchać.
- No pewnie! - odpowiedział mu Jin - Z tobą zawsze kotku.
- Kotku? - wychrypiałem.
- Jesteś głupi Jeongguk - wtrącił V przełykający kanapkę. - Nie widzisz, że oni robią to specjalnie? Fakt faktem, że zawsze chodzą razem na siłownię i nie wnikam co oni tam robią we dwoje, ale teraz to po prostu chcą popatrzeć, jak wybuchasz - TaeTae skończył i ugryzł znów kanapkę, reszta grupy wgapiała się we mnie, czekając na dalszy obrót zdarzeń. Zapadła cisza *świerszcze w tle*. No i co mam teraz zrobić?
- Jimin - powiedziałem, odwracając jego uwagę od najstarszego. - Odepnij mnie.
- Czemu? - spytał.
- Bo masz małego - przewróciłem oczami. - Odepnij mnie - sala wybuchła śmiechem.
- HAHA! Jimin ma małego! - krzyknął J-hope.
- J-hope, myślisz, że ty masz większego? Nie chcę cię martwić, ale nie - przygasiłem jego entuzjazm. - Za to Yoongi.. Tylko pozazdrościć! - dokończyłem, a oboje spłonęli rumieńcem.
- Że co kurwa? - Rap Monster patrzył to na mnie, to na Sugę i Hoseoka, to na Jimina, który stał cały czerwony, trochę ze złości, trochę ze wstydu.
- Pozwól Namjoon, że ci wytłumaczę - odezwał się Jin, a wszyscy na niego popatrzyli. - Na imprezie, na której dołączył do nas Kookiś, gdy ty zabawiałeś się z Jiminem na sali gimnastycznej, maknae, mający już wszystkiego dość, wpadł do pokoju, gdzie Yoongi z Hoseokiem uprawiali seks. A że młody był pijany, a do tego odkrył, że jest gejem, to położył się obok nich z zamiarem spania, jednak wciąż ich obserwował. Wiecie, szukał doświadczenia - teraz i ja się zaczerwieniłem.
- Aha. A co z Jiminem? - spytał Nam.
- Spędził u niego wczorajszy wieczór i noc.
- Coo!? - zakrzyknęli chórem chłopaki, a V zakrztusił się kanapką, więc Suga się ogarnął i zaczął klepać go po plecach i kazał mu podnieść ręce do góry.
- Spokoojnie - uspokoił ich najstarszy. - Seksu nie było. Po prostu taka sytuacja, że się Jimin z rańca podniecił, a Jeongguk mu pomógł, a potem na odwrót.
- Ja pierdolę... Z kim ja żyję... - RM przejechał dłonią po twarzy.
- Skąd ty to wszystko wiesz hyung? - zapytał zdziwiony Taehyung. - Przecież ty spałeś na tej imprezie!
- Jestem wróżką.
- Jimin? Powiedziałeś mu? - spytałem. Chłopak otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale kierowca mu przerwał.
- Nikt mi nic nie mówił. Mówię, jestem wróżką - powiedział całkowicie poważnie.
- Tak. Jesteś wróżką. TaeTae to alien. RapMon to Święty Mikołaj, a Jimin to jego elf. A na dodatek ja jestem ciastkiem - zironizowałem i poczułem na sobie urażony wzrok Jimina, co mnie tylko rozbawiło.
- Naprawdę jesteś Mikołajem!? - V podbiegł do Namjoona i uwiesił mu się na ramieniu. - Dostanę prezent?
- Nie - odpowiedział twardo Nam i odepchnął Tae, na co ten wydął wargę.
- Jin nas stalkuje. Mówię wam - szepnął Suga.
- Tak myślisz? - odszepnął mu TaeTae, po czym powiedział głośno - Jin hyung, skoro jesteś wróżką, to powiedz mi, co robiłem zeszłej nocy?
- Spałeś - odpowiedział mu, a przerażony V wciągnął głośno powietrze.
- Ratunku! Jin jest wróżką! - różowowłosy schował się za Yoongim.
- To było do przewidzenia debilu - warknął Hoseok. - Skoro jesteś "wróżką"... - tu chłopak pokazał palcami cudzysłów - To powiedz mi co robiłem wczoraj o osiemnastej.
- No właśnie. Też mnie to ciekawi - Yoongi spojrzał podejrzliwie na swojego chłopaka.
- J-hope, to przypadkiem nie miało być tajemnicą? - zdziwił się najstarszy. - Chyba Suga zakazał ci się spotykać ze swoją byłą, co nie?
- Nie odzywaj się do mnie idioto! - krzyknął Min i uderzył chłopaka w twarz z liścia.
- Wierzysz mu?! - wykrzyknął Hope, łapiąc się za policzek i marszcząc brwi. Starszy przez chwilę się zastanawiał.
- Jin. Skoro wiesz co on robił... No to co ja robiłem dwa dni temu o 13:13.
- Byłeś na stacji metra, czekając na swoją siostrę. Miałeś odebrać ją ze szkoły i spojrzałeś na zegarek, zauważając, że jest 13:13.
- Jin jest wróżką! - pisnął V zza pleców Yoongiego. Yoongi zaś przekonany o tym, że jego hyung wszystko wie, usiadł obrażony na tyle autobusu. Gdy J-hopa nie ma w pobliżu, to Suga jest twardzielem, swag i w ogóle, a teraz zachowuje się jak mała dziewczynka. Matko... Co ta miłość z ludźmi robi..
Zauważyłem, że RapMon stoi, patrząc nieobecnym wzrokiem na Jina, a na jego policzkach widnieją wypieki.
- Namjoon hyung, co jest? - spytałem, wyrywając go z transu.
- Monsterku, spokojnie - Jin poparzył na niego w lusterku. - To, że wszystko wiem, to nie znaczy, że będę wszystko mówił. Twój sekret nie ujrzy światła dziennego - kierowca przyłożył palce do kącika ust, pokazując, że zamyka usta na kłódkę. Nagle wszyscy spojrzeli na lidera z podejrzanymi uśmieszkami. - Nie męczcie go i tak wam nie powie.
- Jimin! Odepnij mnie w końcu! - krzyknąłem.
- A po co? - spytał.
- Bo mi tyłek zdrętwiał od siedzenia! Odpinaj! - Jimin podszedł do mnie, schylił się za siedzenie i coś nacisnął, tym samym mnie uwalniając. Wstałem i złapałem jego twarz tak, że robił dzióbek. - Co cię łączy z Jinem? - chłopak zrobił zeza, chcąc popatrzeć na moją rękę i zaczął ruszać ustami, przez co wyglądał jak ryba. Rozczulił mnie ten widok. Taki suodki.
- Ty kretynie - zaśmiałem się. W tym momencie autobus gwałtownie wpadł w poślizg. Rzuciło nami. Widziałem panikę w oczach Jimina. Przedmioty przelatywały mi przed oczami, uderzając o mnie. Ktoś wpadł na mnie, przyprawiając o ból głowy. Pojazd zaczął się niebezpiecznie przechylać, aż w końcu przewrócił się, a wszyscy zgodnie z prawem grawitacji polecieli na prawą szybę. Poczułem ból przeszywający najpierw głowę, a potem całe ciało. Potem...
Potem była już tylko ciemność...
~~~~
Słyszałem... Słyszałem głosy. Ale nic więcej. Nic nie czułem, jakbym znajdował się w próżni, gdzieś w przestrzeni, bez żadnych sił na mnie działających, z tą różnicą, że słyszałem głosy... Nie potrafiłem się ruszyć... Nic powiedzieć... I wciąż widziałem tylko ciemność. Nie byłem nawet pewny czy oddycham... Lecz słyszałem głosy....
Głosy wołające moje imię. Nieznajome... Obce... Rozpływające się gdzieś w tle...
Nagłe uczucie spadania w otchłań i jasne światło.
Ujrzałem siebie leżącego na łóżku szpitalnym, na głowie miałem bandaż, przy mnie klęczał Jimin, w białej koszulce. Jasne szpitalne światło oświetlało pomieszczenie, za oknem panowała już ciemność. Chłopak trzymał moją rękę przy swoim czole i gorzko płakał. Na jego twarzy malował się wielki ból, całe jego ciało trzęsło się od łkania. Widziałem łzy wylewające się litrami z jego oczu. Szeptał do mnie - Dlaczego? Jeonggukie... Dlaczego? - mówił, ledwo łapiąc oddech - Gdyby wypadek zdarzył kilka minut wcześniej... To ja bym tu leżał, a nie ty... - ściskał mocno moją dłoń. - Kilka minut... lub gdyby mnie tam nie było.. Nie wpadłbym na ciebie... Nie spotęgował uderzenia i nic by ci się nie stało... Gdybym cię nie wyciągał siłą, żebyś jechał lub gdybym po prostu cię nie odpiął. Nic by się nie stało - tu przerwał. Wstał, podszedł do ściany i walnął w nią pięścią - Dlaczego popełniłem tyle błędów! - krzyknął. Oparł głowę i łokieć o ścianę i walił w nią ręką. Nigdy nie widziałem u niego tak wielkiego bólu. Ale czy to się dzieje naprawdę? Przecież widzę siebie. Nieprzytomnego, na łóżku szpitalnym. Czy to możliwe, że moja dusza opuściła moje ciało? Mogę się o tym jakoś przekonać?
Może w niedalekiej przyszłości się dowiem...
Do sali weszła młoda kobieta w białym fartuchu.
- Musisz już iść do domu. Już dawno nie powinno cię tu być - powiedziała do niego, lecz Jimin tylko osunął się na kolana i dalej płakał. - I trzeba powiadomić jego rodziców.
- Nie trzeba - wychrypiał chłopak. - Jestem jego bratem. Ma tylko mnie, rodzice nie żyją. Poza tym nie mam gdzie iść. Nie mam pieniędzy na hotel, a mieszkamy w Seulu. Proszę cię noona. Pozwól mi przy nim zostać - kłamał jak z nut.
- No nie wiem.
- Proszę... - spojrzał na nią zaczerwienionymi oczami, teraz zauważyłem, że miał rozciętą brew i szyję. Dziewczyna popatrzyła na niego, po czym westchnęła głęboko.
- Tylko nie hałasuj, bo mamy też innych pacjentów - powiedziała i miała zamiar wyjść, ale przystanęła. - Ale nie płacz. Jeon to czuje. To może być ciężkie dla niego. Niektóre osoby w śpiączce powypadkowej potrafią opuścić swoje ciało i obserwować co się z nimi dzieje. Przynajmniej tak utrzymują po wybudzeniu się. Inne mówią, że wiedziały co się dookoła nich dzieje. Były w pełni świadome, czuły dotyk i słyszały wszystko wokół. Myślę, że jego stan nie jest poważny, więc będzie czuł twój dotyk i będzie cię słyszał. Więc rozchmurz się i pogadaj z nim - uśmiechnęła się i zamknęła drzwi, wychodząc.
- Kookie, czy ty naprawdę mnie słyszysz? - spytał łagodnie, znów klękając przy moim łóżku. - Nawet jak słyszysz, to nie odpowiesz... Ale przynajmniej teraz mogę ci powiedzieć wszystko, czego bałem się powiedzieć prosto w twoje piękne, niemalże czarne oczy. Proszę, wybudź się szybko i nie próbuj mi umierać. Bo nie potrafię żyć bez ciebie. Jesteś jak narkotyk. Uzależniłeś mnie... Często w nocy nie śpię, bo tęsknię. Przytulam kołdrę i pragnę, byś to ty był przy moim boku - tu przerwał na chwilę i przytulił moją rękę. - Gdy pierwszy raz cię spotkałem, wtedy w parku, pomyślałem, że jesteś jakimś zabłąkanym, zakompleksionym nastolatkiem, który najchętniej to by poszedł się powiesić, czy coś... - uśmiechnął się. - Ale jak zobaczyłem jak boisz się mojego kota, który biedny teraz gdzieś się błąka, o ile w ogóle jeszcze żyje... No właśnie, nie zauważyłeś, że jej nie ma u mnie w domu... Uciekła. No chyba, że została porwana, ale to mało prawdopodobne. Wróciłem pewnego dnia do domu, a jej tam nie było. Szukałem jej. Owszem. Ale nie znalazłem... Chciałbym, żeby chociaż ona tutaj była. Kicia zawsze mnie pocieszała, gdy płakałem, przychodziła, łasiła się do mnie i w pewnym sensie pomagała osuszyć łzy... - spojrzał za okno i westchnął. - Ale wracając do ciebie. Wiedziałem już wcześniej, że jestem homo. Zauważyłem to jakoś w gimnazjum, jak robiło mi się gorąco w szatni, gdy wraz z innymi chłopakami przebieraliśmy się na w-f. Gdy obserwowałem, jak spałeś, robiło mi się ciepło na sercu. Byłeś taki bezbronny, taki słodki. Cieszyłem się kontaktem z twoją skórą, gdy opatrywałem ci kostkę. Cieszyłem się tym, że mogłem nacieszyć tobą oczy - skupiał teraz oczy na mojej twarzy. - A na tej imprezie... To nie miało tak wyjść, nie tak to planowałem. Nie przewidziałem, że nie tylko ja mogę się w tobie zauroczyć. No i Taehyung był szybszy. A ja byłem zbyt pijany. To ja miałem cię wtedy całować, nie on. A jeśliby okazało się, że tego nie chciałeś, to wytłumaczyłbym się, że byłem naalkoholizowany i nie wiedziałem co robię. Taki był mój plan... - zamilkł i podszedł do okna. Otworzył je, a wiatr owiał jego ciało. Na jego nagich ramionach pojawiła się gęsia skórka. Oparł się o parapet i wychylił się, zaciągając się głęboko powietrzem. Deszcz padał na jego delikatnie bladą twarz pogrążoną w cierpieniu. Łzy nadal spływały po jego policzkach, mieszając się z kroplami deszczu. Jego oczy były mocno zaciśnięte, a całe jego ciało samoistnie drgało. Nigdy nie widziałem go w takim stanie, nigdy nawet nie potrafiłbym wyobrazić sobie u niego takiego cierpienia. Powoli podniósł roztrzęsioną dłoń do swojej brwi. Dotknął zaschniętej już rany, lecz mokrej od deszczu opuszkami palców. Przejechał po zmarszczonym czole, wplótł dłoń we włosy i zacisnął ją w pięść. Ujrzałem, że zacisnął mocno zęby, a jego krtań poruszyła się przy przełykaniu śliny. Jego wszystkie mięśnie napięły się i chłopak brutalnie wbił paznokcie w skórę i używając dużej siły przejechał przez pół swojej twarzy, zostawiając na niej czerwone rysy i sprawiając, że rana znów zaczęła krwawić. Otworzył oczy i wpatrywał się boleśnie w ciemność, oddychając ciężko.
- Nie spodziewałem się, że jesteś takim masochistą - rozległ się głos, na co Jimin wstrzymał oddech, jego oczy otworzyły się szerzej, a brwi powędrowały w górę. W pokoju zjawił się Jin, czym nie byłem zachwycony, ale liczyłem, że chociaż on pocieszy Jimina. Po chwili młodszy ogarnął się i próbował zetrzeć krew z twarzy, lecz tylko ją rozmazał, przez co wyglądał jeszcze gorzej.
- Zostaw to - Jin podszedł do niego z nawilżoną chusteczką, obrócił go do siebie i delikatnie wytarł mu twarz.
- Pielęgniarka pozwoliła ci zostać przy Namjoonie? - spytał Jimin.
- Tak.
- Co jej powiedziałeś?
- Że to mój brat i że nie mam pieniędzy na nocleg. Ona popatrzyła na mnie jakoś dziwnie, a potem pokręciła głową i wyszła. Nie bardzo rozumiałem jej reakcję - Jimin zacisnął usta i kiwał głową.
- To dlatego, że powiedziałem jej to samo.
- Serio? - chłopak w odpowiedzi znów pokiwał głową, a Jin uśmiechnął się do niego. - Synchronizujemy się.
- Jak się czuje Nam?
- Jest na lekach przeciwbólowych. Zrobili mu prześwietlenie. Ma złamany obojczyk. Teraz poszedł spać, więc wpadłem do ciebie, bo coś czułem, że z tobą nie jest za dobrze. I nie myliłem się - Jimin popatrzył na moje ciało i łzy znów popłynęły mu z oczu. Na ten widok starszy posmutniał i przytulił młodszego. Jimin wtulił się w jego szyję, a Jin głaskał go po głowie.Jestem zazdrosny! Idź sobie! Już nie chcę cię tutaj! Widok łapiący za serce...
-Jiminnie, spokojnie już... Csii - uspokajał go jak dziecko. - Jestem przy tobie - powiedział i pocałował go w czoło, lecz na tym nie poprzestał. Schodził drobnymi pocałunkami niżej.Wyjazd mi stąd! Pożałujesz tego! Tylko się obudzę! Pocałował go w nos, po czym jego usta zaczęły zbliżać się do warg Jimina.
-Nie - zaprotestował chłopak i odwrócił głowę, przez co starszy lekko musnął jego policzek - Jin. Nie - powiedział, nie patrząc na niego, zaczął szybciej oddychać. Wyrwał się z objęć hyunga, wyminął go i wybiegł z pokoju. Starszy stał w bezruchu, wpatrując się smutno w podłogę. Miałem wrażenie, że zaraz się popłacze. Złapał się za ramię, potarł je, po czym spojrzał na otwarte okno i je zamknął. Usiadł przy moim łóżku.
- Jungkook - powiedział do mnie. - Dlaczego zabierasz mi Jimina? Dlaczego mi to robisz!? Nienawidzę cię, rozumiesz!? Nienawidzę! - wbił paznokcie w mój nadgarstek. - Miałem go tylko dla siebie, ale musiałeś pojawić się ty! I teraz on kocha ciebie zamiast mnie, ale to się zmieni. Zobaczysz. Ja tego dopilnuję - zagroził i poszedł w ślady młodszego. Ja nie mogłem opuścić pokoju, jakaś nieokreślona siła nie pozwalała mi na to. Zacząłem jedynie się martwić i oczekiwać powrotu Jimina.
~~~~
Dochodziła północ.Chłopak nie wracał już od dobrych dwóch godzin. Zaczynałem się martwić, tym bardziej, że Jin pobiegł za nim. Nurtowało mnie także pytanie, czy to co widzę, to jest prawda, czy może tylko sen?
Zbliżyłem się do swojego ciała. Na moim nadgarstku były czerwone ślady po paznokciach najstarszego. Twarz miałem spokojną, lecz smutną. Zauważyłem, że nie mam na sobie ciuchów sprzed wypadku, lecz... piżamę, moją własną. "Czyżby Jimin mnie przebrał?" przeszło mi przez myśl, ale szybko odrzuciłem ten wariant, przecież to szpital. Na pewno przebrała mnie pielęgniarka.
O wilku mowa, kobieta właśnie weszła do sali i otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nikogo (prócz mnie, ale ze mną se nie pogada) nie zastała.
- Nie ma go? - spytała sama siebie, podeszła do mnie i usiadła na łóżku. - Śliczny jesteś - uśmiechnęła się. - Ale coś mi się wydaje, że ten chłopak nie jest twoim bratem, prawda? Więzy krwi was na pewno nie łączą. Mogę się mylić, ale to mi wygląda na coś więcej niż przyjaźń. Mylę się? - spytała, po czym westchnęła. - Eh. I tak mi nie odpowiesz. Pójdę poszukać twojego hyunga - wstała i wyszła, znów zostawiając mnie samego wśród tysiąca pytań i miliona myśli...
~~~~
Drzwi gwałtownie się otworzyły i do środka wparowała pielęgniarka, ciągnąca Jimina za rękę. "Wrzuciła" go do pokoju i zamknęła cicho drzwi.
- Czy ciebie do reszty pojebało człowieku?! - krzyczała półgłosem, przyciskając sobie wskazujący palec do czoła. - To jest szpital, a nie burdel! A do tego jest trzecia w nocy! Powinnam teraz was obu wywalić z budynku i już więcej nie wpuszczać! - machała rękami w złości. - Co wy sobie durnie my.. - zatrzymała się zszokowana - Hę? - Jimin zamykał niższą od siebie dziewczynę w ciepłym uścisku. No właśnie "Hę?" pojawiło się i w mojej głowie.
- Dziękuję - szeptał. - Uratowałaś mnie.
- Że co? - zdziwiona zmarszczyła brwi. Jimin złapał ją za ramiona i odsunął od siebie.
- Uratowałaś mnie - powtórzył. - Nie wiem co odbiło dzisiaj Jinowi, ale on się do mnie dobierał, ja tego nie chciałem, ja kocham jego - Tu popatrzył na mnie ciepłym wzrokiem, uśmiechając się lekko. Ta super. ALE CO ZASZŁO MIĘDZY NIM I JINEM?! Chciałbym teraz wejść w swoje ciało, wstać i zacząć szarpać Jimina, po czym iść i stłuc najstarszego tak, żeby trafił na ostry dyżur.Pomińmy fakt, że jesteśmy w szpitalu.. Pomińmy...
- Tak też myślałam. A teraz lepiej połóż się już spać. Chyba już dość wrażeń na dziś - tu zbliżyła się trochę do niego i z uśmieszkiem powiedziała - Jak się zmieścisz, możesz spać z nim - po czym skierowała się w stronę drzwi.
- Noona? - zatrzymał ją chłopak.
- Przestań z tą nooną, czuję się staro. Mów mi JiJi.
- Ok JiJi. Jestem Jimin. I... dziękuję.
- Proszę - puściła mu buziaczka i wyszła. Hyung zadowolony wlazł mi do łóżka i mocno przytulił, po chwili już słodko pochrapywał.
~~~~
- No pewnie! - odpowiedział mu Jin - Z tobą zawsze kotku.
- Kotku? - wychrypiałem.
- Jesteś głupi Jeongguk - wtrącił V przełykający kanapkę. - Nie widzisz, że oni robią to specjalnie? Fakt faktem, że zawsze chodzą razem na siłownię i nie wnikam co oni tam robią we dwoje, ale teraz to po prostu chcą popatrzeć, jak wybuchasz - TaeTae skończył i ugryzł znów kanapkę, reszta grupy wgapiała się we mnie, czekając na dalszy obrót zdarzeń. Zapadła cisza *świerszcze w tle*. No i co mam teraz zrobić?
- Jimin - powiedziałem, odwracając jego uwagę od najstarszego. - Odepnij mnie.
- Czemu? - spytał.
- Bo masz małego - przewróciłem oczami. - Odepnij mnie - sala wybuchła śmiechem.
- HAHA! Jimin ma małego! - krzyknął J-hope.
- J-hope, myślisz, że ty masz większego? Nie chcę cię martwić, ale nie - przygasiłem jego entuzjazm. - Za to Yoongi.. Tylko pozazdrościć! - dokończyłem, a oboje spłonęli rumieńcem.
- Że co kurwa? - Rap Monster patrzył to na mnie, to na Sugę i Hoseoka, to na Jimina, który stał cały czerwony, trochę ze złości, trochę ze wstydu.
- Pozwól Namjoon, że ci wytłumaczę - odezwał się Jin, a wszyscy na niego popatrzyli. - Na imprezie, na której dołączył do nas Kookiś, gdy ty zabawiałeś się z Jiminem na sali gimnastycznej, maknae, mający już wszystkiego dość, wpadł do pokoju, gdzie Yoongi z Hoseokiem uprawiali seks. A że młody był pijany, a do tego odkrył, że jest gejem, to położył się obok nich z zamiarem spania, jednak wciąż ich obserwował. Wiecie, szukał doświadczenia - teraz i ja się zaczerwieniłem.
- Aha. A co z Jiminem? - spytał Nam.
- Spędził u niego wczorajszy wieczór i noc.
- Coo!? - zakrzyknęli chórem chłopaki, a V zakrztusił się kanapką, więc Suga się ogarnął i zaczął klepać go po plecach i kazał mu podnieść ręce do góry.
- Spokoojnie - uspokoił ich najstarszy. - Seksu nie było. Po prostu taka sytuacja, że się Jimin z rańca podniecił, a Jeongguk mu pomógł, a potem na odwrót.
- Ja pierdolę... Z kim ja żyję... - RM przejechał dłonią po twarzy.
- Skąd ty to wszystko wiesz hyung? - zapytał zdziwiony Taehyung. - Przecież ty spałeś na tej imprezie!
- Jestem wróżką.
- Jimin? Powiedziałeś mu? - spytałem. Chłopak otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale kierowca mu przerwał.
- Nikt mi nic nie mówił. Mówię, jestem wróżką - powiedział całkowicie poważnie.
- Tak. Jesteś wróżką. TaeTae to alien. RapMon to Święty Mikołaj, a Jimin to jego elf. A na dodatek ja jestem ciastkiem - zironizowałem i poczułem na sobie urażony wzrok Jimina, co mnie tylko rozbawiło.
- Naprawdę jesteś Mikołajem!? - V podbiegł do Namjoona i uwiesił mu się na ramieniu. - Dostanę prezent?
- Nie - odpowiedział twardo Nam i odepchnął Tae, na co ten wydął wargę.
- Jin nas stalkuje. Mówię wam - szepnął Suga.
- Tak myślisz? - odszepnął mu TaeTae, po czym powiedział głośno - Jin hyung, skoro jesteś wróżką, to powiedz mi, co robiłem zeszłej nocy?
- Spałeś - odpowiedział mu, a przerażony V wciągnął głośno powietrze.
- Ratunku! Jin jest wróżką! - różowowłosy schował się za Yoongim.
- To było do przewidzenia debilu - warknął Hoseok. - Skoro jesteś "wróżką"... - tu chłopak pokazał palcami cudzysłów - To powiedz mi co robiłem wczoraj o osiemnastej.
- No właśnie. Też mnie to ciekawi - Yoongi spojrzał podejrzliwie na swojego chłopaka.
- J-hope, to przypadkiem nie miało być tajemnicą? - zdziwił się najstarszy. - Chyba Suga zakazał ci się spotykać ze swoją byłą, co nie?
- Nie odzywaj się do mnie idioto! - krzyknął Min i uderzył chłopaka w twarz z liścia.
- Wierzysz mu?! - wykrzyknął Hope, łapiąc się za policzek i marszcząc brwi. Starszy przez chwilę się zastanawiał.
- Jin. Skoro wiesz co on robił... No to co ja robiłem dwa dni temu o 13:13.
- Byłeś na stacji metra, czekając na swoją siostrę. Miałeś odebrać ją ze szkoły i spojrzałeś na zegarek, zauważając, że jest 13:13.
- Jin jest wróżką! - pisnął V zza pleców Yoongiego. Yoongi zaś przekonany o tym, że jego hyung wszystko wie, usiadł obrażony na tyle autobusu. Gdy J-hopa nie ma w pobliżu, to Suga jest twardzielem, swag i w ogóle, a teraz zachowuje się jak mała dziewczynka. Matko... Co ta miłość z ludźmi robi..
Zauważyłem, że RapMon stoi, patrząc nieobecnym wzrokiem na Jina, a na jego policzkach widnieją wypieki.
- Namjoon hyung, co jest? - spytałem, wyrywając go z transu.
- Monsterku, spokojnie - Jin poparzył na niego w lusterku. - To, że wszystko wiem, to nie znaczy, że będę wszystko mówił. Twój sekret nie ujrzy światła dziennego - kierowca przyłożył palce do kącika ust, pokazując, że zamyka usta na kłódkę. Nagle wszyscy spojrzeli na lidera z podejrzanymi uśmieszkami. - Nie męczcie go i tak wam nie powie.
- Jimin! Odepnij mnie w końcu! - krzyknąłem.
- A po co? - spytał.
- Bo mi tyłek zdrętwiał od siedzenia! Odpinaj! - Jimin podszedł do mnie, schylił się za siedzenie i coś nacisnął, tym samym mnie uwalniając. Wstałem i złapałem jego twarz tak, że robił dzióbek. - Co cię łączy z Jinem? - chłopak zrobił zeza, chcąc popatrzeć na moją rękę i zaczął ruszać ustami, przez co wyglądał jak ryba. Rozczulił mnie ten widok. Taki suodki.
- Ty kretynie - zaśmiałem się. W tym momencie autobus gwałtownie wpadł w poślizg. Rzuciło nami. Widziałem panikę w oczach Jimina. Przedmioty przelatywały mi przed oczami, uderzając o mnie. Ktoś wpadł na mnie, przyprawiając o ból głowy. Pojazd zaczął się niebezpiecznie przechylać, aż w końcu przewrócił się, a wszyscy zgodnie z prawem grawitacji polecieli na prawą szybę. Poczułem ból przeszywający najpierw głowę, a potem całe ciało. Potem...
Potem była już tylko ciemność...
~~~~
Słyszałem... Słyszałem głosy. Ale nic więcej. Nic nie czułem, jakbym znajdował się w próżni, gdzieś w przestrzeni, bez żadnych sił na mnie działających, z tą różnicą, że słyszałem głosy... Nie potrafiłem się ruszyć... Nic powiedzieć... I wciąż widziałem tylko ciemność. Nie byłem nawet pewny czy oddycham... Lecz słyszałem głosy....
Głosy wołające moje imię. Nieznajome... Obce... Rozpływające się gdzieś w tle...
Nagłe uczucie spadania w otchłań i jasne światło.
Ujrzałem siebie leżącego na łóżku szpitalnym, na głowie miałem bandaż, przy mnie klęczał Jimin, w białej koszulce. Jasne szpitalne światło oświetlało pomieszczenie, za oknem panowała już ciemność. Chłopak trzymał moją rękę przy swoim czole i gorzko płakał. Na jego twarzy malował się wielki ból, całe jego ciało trzęsło się od łkania. Widziałem łzy wylewające się litrami z jego oczu. Szeptał do mnie - Dlaczego? Jeonggukie... Dlaczego? - mówił, ledwo łapiąc oddech - Gdyby wypadek zdarzył kilka minut wcześniej... To ja bym tu leżał, a nie ty... - ściskał mocno moją dłoń. - Kilka minut... lub gdyby mnie tam nie było.. Nie wpadłbym na ciebie... Nie spotęgował uderzenia i nic by ci się nie stało... Gdybym cię nie wyciągał siłą, żebyś jechał lub gdybym po prostu cię nie odpiął. Nic by się nie stało - tu przerwał. Wstał, podszedł do ściany i walnął w nią pięścią - Dlaczego popełniłem tyle błędów! - krzyknął. Oparł głowę i łokieć o ścianę i walił w nią ręką. Nigdy nie widziałem u niego tak wielkiego bólu. Ale czy to się dzieje naprawdę? Przecież widzę siebie. Nieprzytomnego, na łóżku szpitalnym. Czy to możliwe, że moja dusza opuściła moje ciało? Mogę się o tym jakoś przekonać?
Może w niedalekiej przyszłości się dowiem...
Do sali weszła młoda kobieta w białym fartuchu.
- Musisz już iść do domu. Już dawno nie powinno cię tu być - powiedziała do niego, lecz Jimin tylko osunął się na kolana i dalej płakał. - I trzeba powiadomić jego rodziców.
- Nie trzeba - wychrypiał chłopak. - Jestem jego bratem. Ma tylko mnie, rodzice nie żyją. Poza tym nie mam gdzie iść. Nie mam pieniędzy na hotel, a mieszkamy w Seulu. Proszę cię noona. Pozwól mi przy nim zostać - kłamał jak z nut.
- No nie wiem.
- Proszę... - spojrzał na nią zaczerwienionymi oczami, teraz zauważyłem, że miał rozciętą brew i szyję. Dziewczyna popatrzyła na niego, po czym westchnęła głęboko.
- Tylko nie hałasuj, bo mamy też innych pacjentów - powiedziała i miała zamiar wyjść, ale przystanęła. - Ale nie płacz. Jeon to czuje. To może być ciężkie dla niego. Niektóre osoby w śpiączce powypadkowej potrafią opuścić swoje ciało i obserwować co się z nimi dzieje. Przynajmniej tak utrzymują po wybudzeniu się. Inne mówią, że wiedziały co się dookoła nich dzieje. Były w pełni świadome, czuły dotyk i słyszały wszystko wokół. Myślę, że jego stan nie jest poważny, więc będzie czuł twój dotyk i będzie cię słyszał. Więc rozchmurz się i pogadaj z nim - uśmiechnęła się i zamknęła drzwi, wychodząc.
- Kookie, czy ty naprawdę mnie słyszysz? - spytał łagodnie, znów klękając przy moim łóżku. - Nawet jak słyszysz, to nie odpowiesz... Ale przynajmniej teraz mogę ci powiedzieć wszystko, czego bałem się powiedzieć prosto w twoje piękne, niemalże czarne oczy. Proszę, wybudź się szybko i nie próbuj mi umierać. Bo nie potrafię żyć bez ciebie. Jesteś jak narkotyk. Uzależniłeś mnie... Często w nocy nie śpię, bo tęsknię. Przytulam kołdrę i pragnę, byś to ty był przy moim boku - tu przerwał na chwilę i przytulił moją rękę. - Gdy pierwszy raz cię spotkałem, wtedy w parku, pomyślałem, że jesteś jakimś zabłąkanym, zakompleksionym nastolatkiem, który najchętniej to by poszedł się powiesić, czy coś... - uśmiechnął się. - Ale jak zobaczyłem jak boisz się mojego kota, który biedny teraz gdzieś się błąka, o ile w ogóle jeszcze żyje... No właśnie, nie zauważyłeś, że jej nie ma u mnie w domu... Uciekła. No chyba, że została porwana, ale to mało prawdopodobne. Wróciłem pewnego dnia do domu, a jej tam nie było. Szukałem jej. Owszem. Ale nie znalazłem... Chciałbym, żeby chociaż ona tutaj była. Kicia zawsze mnie pocieszała, gdy płakałem, przychodziła, łasiła się do mnie i w pewnym sensie pomagała osuszyć łzy... - spojrzał za okno i westchnął. - Ale wracając do ciebie. Wiedziałem już wcześniej, że jestem homo. Zauważyłem to jakoś w gimnazjum, jak robiło mi się gorąco w szatni, gdy wraz z innymi chłopakami przebieraliśmy się na w-f. Gdy obserwowałem, jak spałeś, robiło mi się ciepło na sercu. Byłeś taki bezbronny, taki słodki. Cieszyłem się kontaktem z twoją skórą, gdy opatrywałem ci kostkę. Cieszyłem się tym, że mogłem nacieszyć tobą oczy - skupiał teraz oczy na mojej twarzy. - A na tej imprezie... To nie miało tak wyjść, nie tak to planowałem. Nie przewidziałem, że nie tylko ja mogę się w tobie zauroczyć. No i Taehyung był szybszy. A ja byłem zbyt pijany. To ja miałem cię wtedy całować, nie on. A jeśliby okazało się, że tego nie chciałeś, to wytłumaczyłbym się, że byłem naalkoholizowany i nie wiedziałem co robię. Taki był mój plan... - zamilkł i podszedł do okna. Otworzył je, a wiatr owiał jego ciało. Na jego nagich ramionach pojawiła się gęsia skórka. Oparł się o parapet i wychylił się, zaciągając się głęboko powietrzem. Deszcz padał na jego delikatnie bladą twarz pogrążoną w cierpieniu. Łzy nadal spływały po jego policzkach, mieszając się z kroplami deszczu. Jego oczy były mocno zaciśnięte, a całe jego ciało samoistnie drgało. Nigdy nie widziałem go w takim stanie, nigdy nawet nie potrafiłbym wyobrazić sobie u niego takiego cierpienia. Powoli podniósł roztrzęsioną dłoń do swojej brwi. Dotknął zaschniętej już rany, lecz mokrej od deszczu opuszkami palców. Przejechał po zmarszczonym czole, wplótł dłoń we włosy i zacisnął ją w pięść. Ujrzałem, że zacisnął mocno zęby, a jego krtań poruszyła się przy przełykaniu śliny. Jego wszystkie mięśnie napięły się i chłopak brutalnie wbił paznokcie w skórę i używając dużej siły przejechał przez pół swojej twarzy, zostawiając na niej czerwone rysy i sprawiając, że rana znów zaczęła krwawić. Otworzył oczy i wpatrywał się boleśnie w ciemność, oddychając ciężko.
- Nie spodziewałem się, że jesteś takim masochistą - rozległ się głos, na co Jimin wstrzymał oddech, jego oczy otworzyły się szerzej, a brwi powędrowały w górę. W pokoju zjawił się Jin, czym nie byłem zachwycony, ale liczyłem, że chociaż on pocieszy Jimina. Po chwili młodszy ogarnął się i próbował zetrzeć krew z twarzy, lecz tylko ją rozmazał, przez co wyglądał jeszcze gorzej.
- Zostaw to - Jin podszedł do niego z nawilżoną chusteczką, obrócił go do siebie i delikatnie wytarł mu twarz.
- Pielęgniarka pozwoliła ci zostać przy Namjoonie? - spytał Jimin.
- Tak.
- Co jej powiedziałeś?
- Że to mój brat i że nie mam pieniędzy na nocleg. Ona popatrzyła na mnie jakoś dziwnie, a potem pokręciła głową i wyszła. Nie bardzo rozumiałem jej reakcję - Jimin zacisnął usta i kiwał głową.
- To dlatego, że powiedziałem jej to samo.
- Serio? - chłopak w odpowiedzi znów pokiwał głową, a Jin uśmiechnął się do niego. - Synchronizujemy się.
- Jak się czuje Nam?
- Jest na lekach przeciwbólowych. Zrobili mu prześwietlenie. Ma złamany obojczyk. Teraz poszedł spać, więc wpadłem do ciebie, bo coś czułem, że z tobą nie jest za dobrze. I nie myliłem się - Jimin popatrzył na moje ciało i łzy znów popłynęły mu z oczu. Na ten widok starszy posmutniał i przytulił młodszego. Jimin wtulił się w jego szyję, a Jin głaskał go po głowie.
-Jiminnie, spokojnie już... Csii - uspokajał go jak dziecko. - Jestem przy tobie - powiedział i pocałował go w czoło, lecz na tym nie poprzestał. Schodził drobnymi pocałunkami niżej.
-Nie - zaprotestował chłopak i odwrócił głowę, przez co starszy lekko musnął jego policzek - Jin. Nie - powiedział, nie patrząc na niego, zaczął szybciej oddychać. Wyrwał się z objęć hyunga, wyminął go i wybiegł z pokoju. Starszy stał w bezruchu, wpatrując się smutno w podłogę. Miałem wrażenie, że zaraz się popłacze. Złapał się za ramię, potarł je, po czym spojrzał na otwarte okno i je zamknął. Usiadł przy moim łóżku.
- Jungkook - powiedział do mnie. - Dlaczego zabierasz mi Jimina? Dlaczego mi to robisz!? Nienawidzę cię, rozumiesz!? Nienawidzę! - wbił paznokcie w mój nadgarstek. - Miałem go tylko dla siebie, ale musiałeś pojawić się ty! I teraz on kocha ciebie zamiast mnie, ale to się zmieni. Zobaczysz. Ja tego dopilnuję - zagroził i poszedł w ślady młodszego. Ja nie mogłem opuścić pokoju, jakaś nieokreślona siła nie pozwalała mi na to. Zacząłem jedynie się martwić i oczekiwać powrotu Jimina.
~~~~
Dochodziła północ.Chłopak nie wracał już od dobrych dwóch godzin. Zaczynałem się martwić, tym bardziej, że Jin pobiegł za nim. Nurtowało mnie także pytanie, czy to co widzę, to jest prawda, czy może tylko sen?
Zbliżyłem się do swojego ciała. Na moim nadgarstku były czerwone ślady po paznokciach najstarszego. Twarz miałem spokojną, lecz smutną. Zauważyłem, że nie mam na sobie ciuchów sprzed wypadku, lecz... piżamę, moją własną. "Czyżby Jimin mnie przebrał?" przeszło mi przez myśl, ale szybko odrzuciłem ten wariant, przecież to szpital. Na pewno przebrała mnie pielęgniarka.
O wilku mowa, kobieta właśnie weszła do sali i otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nikogo (prócz mnie, ale ze mną se nie pogada) nie zastała.
- Nie ma go? - spytała sama siebie, podeszła do mnie i usiadła na łóżku. - Śliczny jesteś - uśmiechnęła się. - Ale coś mi się wydaje, że ten chłopak nie jest twoim bratem, prawda? Więzy krwi was na pewno nie łączą. Mogę się mylić, ale to mi wygląda na coś więcej niż przyjaźń. Mylę się? - spytała, po czym westchnęła. - Eh. I tak mi nie odpowiesz. Pójdę poszukać twojego hyunga - wstała i wyszła, znów zostawiając mnie samego wśród tysiąca pytań i miliona myśli...
~~~~
Drzwi gwałtownie się otworzyły i do środka wparowała pielęgniarka, ciągnąca Jimina za rękę. "Wrzuciła" go do pokoju i zamknęła cicho drzwi.
- Czy ciebie do reszty pojebało człowieku?! - krzyczała półgłosem, przyciskając sobie wskazujący palec do czoła. - To jest szpital, a nie burdel! A do tego jest trzecia w nocy! Powinnam teraz was obu wywalić z budynku i już więcej nie wpuszczać! - machała rękami w złości. - Co wy sobie durnie my.. - zatrzymała się zszokowana - Hę? - Jimin zamykał niższą od siebie dziewczynę w ciepłym uścisku. No właśnie "Hę?" pojawiło się i w mojej głowie.
- Dziękuję - szeptał. - Uratowałaś mnie.
- Że co? - zdziwiona zmarszczyła brwi. Jimin złapał ją za ramiona i odsunął od siebie.
- Uratowałaś mnie - powtórzył. - Nie wiem co odbiło dzisiaj Jinowi, ale on się do mnie dobierał, ja tego nie chciałem, ja kocham jego - Tu popatrzył na mnie ciepłym wzrokiem, uśmiechając się lekko. Ta super. ALE CO ZASZŁO MIĘDZY NIM I JINEM?! Chciałbym teraz wejść w swoje ciało, wstać i zacząć szarpać Jimina, po czym iść i stłuc najstarszego tak, żeby trafił na ostry dyżur.
- Tak też myślałam. A teraz lepiej połóż się już spać. Chyba już dość wrażeń na dziś - tu zbliżyła się trochę do niego i z uśmieszkiem powiedziała - Jak się zmieścisz, możesz spać z nim - po czym skierowała się w stronę drzwi.
- Noona? - zatrzymał ją chłopak.
- Przestań z tą nooną, czuję się staro. Mów mi JiJi.
- Ok JiJi. Jestem Jimin. I... dziękuję.
- Proszę - puściła mu buziaczka i wyszła. Hyung zadowolony wlazł mi do łóżka i mocno przytulił, po chwili już słodko pochrapywał.
~~~~
Yey, pierwsza.
OdpowiedzUsuńA więc opowiadanie jak zwykle świetne i czekam z niecierpliwością na dlaszy zwrot akcji ^^
Dla mnie najzajebistrzy rozdział we świecie!!! XD Płakałam, śmiałam się, bałam się (już myślałam, że zrobisz coś poważnego mojemu biasowi! Na szczęście tylko obojczyk, chwała za to pradawnym bogom, albowiem mądrość ich na Ciebie spłynęła, mocą obdarzając), po prostu genialny rozdział!
OdpowiedzUsuńPadłam trupem, a kto umar ten nie żyje ;D
"-Bo masz małego - przewróciłem oczami. - Odepnij mnie - sala wybuchła śmiechem.
-HAHA! Jimin ma małego! - krzyknął J-hope.
-J-hope, nie chcę Cię martwić, ale ty masz jeszcze mniejszego - przygasiłem jego entuzjazm - Za to Yongi.. Tylko pozazdrościć! - dokończyłem, a oboje spłonęli rumieńcem.
-Że co kurwa? - Rap Monster patrzył to na mnie, to na Sugę i Hoseoka, to na Jimina, który stał cały czerwony, trochę ze złości, trochę ze wstydu." Nie no, tu pobeczałm się ale ze śmiechu XD KOCHAM CIĘ! Warto było czekać i cię trochę powkurzać ciągłymi esami XD A poza tym, jeszcze padło jedno z ważniejszych stwierdzeń w życiu każdego, kto mnie zna i widział mój odpał: "Ja pierdolę... Z kim ja żyję..."
Weny, duuuużo weny, bardzoooo duuuuuużoooo weeeenyyyy, jeszcze więcej weeeeeny, mnóstwo weny + cztery kilo weny i jeszcze na koniec życzę Ci... Dużo weny! (niespodzianka! Nigdy byś nie wpadła na to ostatnie, co nie? XD)
Poooozdroooowioooonka
kochającacięwielbiącauwielbiającaniemogącadoczekaćsięnowegorozdziału,taktojednosłowo ~Gryfonka :*
Najlepszy rozdział <3<3<3
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej!!
Rozdział 7 ? A gdzie 6 :p chyba źle ponumerowałaś :D mniejsza to nie zmienia faktu, że jest świetny! Naprawdę mi się podoba. Czekam na więcej :D może jeszcze mnie czymś zaskoczysz :) Jin jako "wróżka" Xd to było dobre mnie też ciekawi skąd on to wszystko wie Xd później był trochę nie miły! Daj mu kogoś żeby nie był smutny przez Jimina :p Kookie i Jimin mój ulubiony paring :p nie każ nam czekać tak długo na następny rozdział ! :D życzę natchnienia i czasu ;)
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetnie ;3 bardzo lubię czytać twoje opowiadania :* życzę ci dużo wen ♥
OdpowiedzUsuńzapraszam też do mnie ;) dopiero zaczynam ----> http://www.jiminiepabo.blogspot.com/
Trafiłam na Wasz poprzedni blog poszukując jakiegoś dobrego Yaoi z moim kochanym otp SUGAHope i postanowiłam zaczytać się w tym. Nie wiem jak mam to określić, ale to jest niesamowite. Po prostu: CHCĘ JESZCZE:DDD Co ile mniej więcej pojawiają się kolejne części, jeśli można wiedzieć :33
OdpowiedzUsuńStarałam się dodawać jak najszybciej. Zwykle około 1,5 tygodnia lub 2 tyg. ale teraz miałam nawał sprawdzianów przez ostatnie trzy tygodnie i nawet jak była wena to zabrakło czasu. A jak było troszkę czasu to weny kompletny brak brak brak. Nic mi nie sprzyja, więc na razie niestety nie powstało jeszcze nic dalej i stresuję się tym faktem... PRZEPRAASSZAM.... :(
UsuńNie stresuj się. To nic strasznego:D Ja jestem bardzo cierpliwa i wyrozumiała. Jak dla mnie to nie musisz się spieszyć:)
UsuńOMG!!!!
OdpowiedzUsuńMegaaa!!! Chce więcej! ^^
Świetne to opowiadanie...
Z początku uwielbiałam w nim Jina.. ale teraz? Idź w pizdu!!!!
Uh..
Biedny Kookie.. Oby wracał szybko do zdrowia bo JImin nie wytrzyma ;-;
Weny!