niedziela, 22 lutego 2015

Who We Are~

Czujem się smutna bo nikt nie komentuje :c 
Ktuś jeszcze czyta? 
Plosiem chociaż o hejty :c
~~~~



Czy mogę oczyścić swoje sumienie
jeśli jestem inny od reszty ,
Czy muszę biec i ukrywać się?
Nigdy nie mówiłem, że tego chcę
To brzemię przyszło do mnie
i jest skończone, zadomowiło się we mnie. 


Sanguis corde mea,
Pars of my soul,
Hodie dabit te mortem
Giveaway!
Sanguis corde mea,
Pars of my soul.
Et dabo vobis, amice,
Giveaway! Utinam habes!
Krew serca mego
Duszy mojej część,
Oddam dzisiaj panu śmierci, 
Oddam! 
Krew serca mego
Duszy mojej część. 
Oddam Tobie mój przyjacielu, 
Oddam! By Cię mieć!


☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
Od paru godzin Viv siedziała w jednej z sal szpitalnych w "piwnicy", czyli takiej ich niby bazie. Wszyscy byli podenerwowani i smutni, lekarze dużo nie pomogli, wyjęli naboje z ciała Nivis, lecz więcej nie byli w stanie zrobić.
Viv mówiła jakimś niezrozumiałym dla nas językiem. Gdy myśleliśmy, że to będzie już koniec, krzyknęła na całe gardło i wyszła z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Z całej siły przywaliła pięścią w ścianę na korytarzu i z płaczem osunęła się na kolana. Położyłem jej dłoń na ramieniu, ale ją odtrąciła. Zła wróciła do sali i stanęła nad ciałem dziewczyny.
- Nie umieraj. NIE UMRZESZ! Myślisz, że możesz być na tyle egoistyczna, żeby sobie odpuścić? Żeby odejść? Myślisz, że po tym wszystkim możesz sobie tak po prostu umrzeć? Żałosne. Nie pozwolę ci umrzeć, rozumiesz? No dalej, śpiąca królewno, przestań mnie karać i obudź się. Jestem gotowa z tobą walczyć, jeśli zdecydujesz się umrzeć, więc do kurwy nędzy żyj!
- Ależ ty jesteś uparta, nawet umrzeć człowiekowi nie dasz- wychrypiała ledwo Nivis, patrząc z bólem w oczach na dziewczynę- ale jednak ci zależy.
- Jeb się- odpowiedziała tylko kucając przy łóżku, po jej policzkach płynęły nowe łzy.
Zaśmiałem się pod nosem, przyglądając się nastolatką. Chwilę później czułem dłonie obejmujące mnie od tyłu i głowę na swoim ramieniu.
- Musimy pogadać- powiedział delikatnie, by nie psuć zbytnio humorów, chociaż każdy wiedział, że to będzie coś poważnego- już na nas polują. A właściwie na Viv i Kooka- westchnął Monster, nie odsuwając się ani o milimetr.
- Co dlaczego?- zdziwiłem się.
- Jeden z gości, którzy was zaatakowali uciekł, zapewne przeniósł się do bazy głównej i zdał relacje. Że Viv jest Szepczącą i że zrobi wszystko, by w razie czego cię uratować.
- Ale się mylą- powiedziała pewnie choć słabo Niv- nie jest Szepczącą, ona jest Zesłaną, jest wcieleniem Abbadona. Wszystko się ze sobą łączy, cała jej historia i to, że zna pierwotne języki..
- Stop!- krzyknąłem, bo tak samo jak przyjaciółka, nie wiedziałem o co im chodzi- wytłumaczycie o co chodzi? Bo my nie jesteśmy wtajemniczeni.
- No dobra, siadajcie, to będzie długa historia- powiedział Namjoon zajmując miejsce przy łóżku, gdy usiedliśmy, zaczął- istnieje czwórka bogów: Aeteus- wieczny, nieśmiertelny bóg zmian. Hachiman- bóg wojny, Amenominakanushi- bóg początku oraz Susanoo czyli bóg wiatru.
Bogowie zesłali szóstkę swoich potomków z darami adekwatnymi do miłości, jaką obdarzyli ludzi. "Anioły" miały za zadanie kontrolować oraz pomagać naszej rasie, dzięki nim nasze życie miało być lepsze, a między nami miała panować zgoda. Jednak pierwszy z zesłanych- Votum, zauważył cechy, które mogły doprowadzić do zniszczenia wszystkiego.
Ludzie w swej chytrej oraz egoistycznej naturze pragnęli, by dary były tylko ich.
Zesłano więc dwoje "Ciemnych Aniołów", by ci wprowadzili w to życie więcej strachu, niepewności oraz bólu. Między nimi a "Jasnymi" trwała wieczna wojna. Młodsze Anioły wprowadziły śmierć, chciwość, egoizm i tym podobne. Czyli wszystkie znienawidzone przez starszych cechy. By pozbyć się ich, dali oni ludziom: uczciwość, współczucie, wyrozumiałość, dobroć, cierpliwość, uprzejmość, lojalność.
Jednak nie doprowadziły one do zniszczenia.
Wręcz przeciwnie.
Połączyły się tworząc coś, czego nawet bogowie zaczęli się bać. Po setkach lat nawet Anioły zapomniały o swoich obowiązkach, stali się zbyt ludzcy. Ojcowie więc wysłali Decidę, by ta zabiła Anioły i kazała im powstać na nowo w ludziach tego godnych. Przez tysiące lat odrodziła się tylko Otylia, wojowniczka.
Bogowie stworzyli więc Słuchaczy, do których mogli przemawiać oraz Szepczących, którzy potrafili kontrolować wolę ludzką. Jednak stali się oni zabójczą bronią w dłoniach nieodpowiednich osób. Pierwsze świadome narodzenie Aniołów miało miejsce osiemset lat temu, ukryli oni wszystkie dary i postanowili, by wraz z następnym narodzeniem świadomość swojego pochodzenia umarła.
Rodzić mieli się z cechami boskimi, jednak świadomość tego, kim są, miała nadejść z czasem.
Nie byli tacy jak podczas zesłania, więc nazwali się "wcieleniami Aniołów". Wydaje nam się, że Viv jest wcieleniem Abbadon czyli Anioła Zniszczenia, zesłanego jako siódmego ze strasznymi darami.
- Zgubiłem się- popatrzyłem na Vivimorte, a ona na mnie, szaleńcy, stwierdziliśmy między sobą.
- Nie wierzycie nam- westchnęła Nivis, siadając na łóżku- więc patrzcie- jej skóra stała się blada, a między splecionymi dłońmi pojawiło się niebieskie światło w postaci delikatnego płomienia. Turkusowe włosy latały wkoło niej, a oczy całe zaszły błękitem.
Nie mogłem odwrócić od tego spojrzenia, paraliżowało mnie, ból roznosił się w całym moim ciele. Jednak Viv patrzyła na to z błyskiem w oku, z fascynacją. Gdy wszystko się skończyło, a nastolatka wróciła do swojej postaci upadłem na ziemie.
- Co to było?!- krzyknąłem pełnym bólu głosem.
- Jestem darem Votum, jestem obietnicą.
- Musicie uciekać!- V wpadł do pomieszczenia zdyszany- są blisko!
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
Jin prowadził auto, do którego parę minut wcześniej brutalnie mnie wepchnięto, gdy protestowałem. Rozdzielono nas. Monster podzielił nas na dwie "drużyny".
Jechali ze mną Nivis, V oraz J-hope. Z tego, co udało mi się dowiedzieć ten ostatni był drugim darem Votum, czyli nadzieją. Dlaczego to musi być takie skomplikowane? Co w tym fajnego? No ludzie.
Czy ja kiedykolwiek prosiłem o bycie jakimś wtajemniczonym?
Nie!
Dobrze mi byłoby bez tego całego gówna, które teraz próbuje zrozumieć. Dlaczego Viv jest Zesłaną? Dlaczego Niv jest darem?
Dlaczego Monster jest Słuchaczem?
Dlaczego mi to powiedzieli?
Tyle pytań, a żadnych odpowiedzi.
Ugh.
- Nivis, dlaczego jesteś "Darem"? - zapytałem, wciąż obrażony na świat.
- Nie wiem, kilka dni po moim urodzeniu zachorowałam. Rodzice modlili się do bogów bym przeżyła. Ojciec obiecał oddać się do służy bożej bym żyła więc możliwe że dlatego.
- Jakiej służby?
- Każdy z bogów ma w Podziemiu swoją świątynie w której służą uczeni w wierze śmiertelnicy.
- Co to Podziemie i " uczeni w wierze śmiertelnicy?"- chyba ją denerwowałem po potarła się palcami po skroni i westchnęła głośno.
- Podziemie jest to miejsce gdzie mieszka większość wtajemniczonych, ciągnie się pod większością miast we wszystkich państwach jednak u nas jest największe. Uczeni w wierze to tacy jak chociażby obecny tu V czy Jin którzy starają się poznać wszystko z ksiąg i źródeł do których mamy dostęp. Chcą poznać czemu tacy jak ja czy Monster zostali stworzeni, czemu Anioły musiały odejść. Poszukują ich wcieleń i starają się uczyć tego co najważniejsze. Zostali wychowani w rodzinie która od wieków należy do rodzin wtajemniczonych.
- Ja... wciąż nic nie ogarniam- stwierdziłem i przymknąłem oczy.
- My- szukamy takich jak Nivis żeby ich uczyć o ich mocy, zagłębiamy się w historii. Podziemie- miejsce w którym możemy się schronić. Tak właśnie jedziemy- odpowiedział mi cierpliwie V i podał małą książeczkę ze smokiem na okładce- to nasz znak. Wtajemniczonych, teraz też twój. Ja będę twoim opiekunem, mam cie wszystkiego nauczyć i pomóc przystosować się do tego światu- uśmiechnął się do mnie i poczochrał po włosach z przedniego siedzenia- a teraz idź spać bo jeszcze długa droga.
Uspokoił mnie trochę.
Trochę.
Po co mi opiekun?!
W każdym razie posłuchałem i grzecznie postarałem się zasnąć.

Gdy było już ciemno postanowili mnie obudzić. Staliśmy przed wejściem do jakiejś piwnicy a oprócz naszego stał tam też samochód Monstera. Uśmiechnąłem się do niego i Viv stojących pod wejściem a oni odpowiedzieli tym samym. Wyszedłem z samochodu i od razu przywitałem się z zimną ziemią, co inni skomentowali tylko głośnym śmiechem i pomogli mi wstać.
- Niezdara- skwitował V i po raz kolejny poczochrał mnie po włosach. Co on ma taki odruch? Wszyscy podeszli do drzwi a Hope trzy razy w nie zapukał. Ze środka wyjrzał jakiś mężczyzna w średnim wieku.
- Znak- wysapał niskim, donośnym i chrapliwym głosem.
- Tato to my- westchnął Jin.
- Znak.
Jin przewrócił oczami i podciągnął rękaw by tatuaż z smokiem (takim jak na księdze) był widoczny. Mężczyzna puścił nas przez próg. Gdy tylko drzwi się zamknęły do moich nozdrzy wkradł się zapach wilgoci, a zimno delikatnie szczypało policzki. Szliśmy ciemnymi korytarzami, czasem skręcaliśmy na rozwidleniu. 
Po baaaardzo długim (przynajmniej dla mnie) czasie weszliśmy wielkimi czarnymi drzwiami do pomieszczenia. 
Ściany były pokryte ciemnoszarą cegłą, wisiała na nich gdzie nie gdzie biała broń, a podłoga została wyłożona kamieniami. Sufit zrobiony był na planie dmuchawca- od podłogi aż po sklepienie stały kolumny od których wychodziły dziesiątki "ramion" jakby podtrzymujących całość. 
Gdy tylko tam weszliśmy wrzawy rozmów i kłótni ucichły. Wszyscy się nam przyglądali, a dokładniej mi i Viv. Moją uwagę przykuł człowiek siedzący na wielkim "tronie" na samym końcu sali. Posiadał smukłą, dobrze umięśnioną sylwetkę, na której idealnie leżało jego odzienie. Ubrany w białą, lekko marszczoną koszulę, zapiętą aż po szyje. Spodnie miał koloru granatowego, z daleka jednak przypominające czerń. 
Z jego rys można było wyczytać surowość oraz odwagę, jednak oczy patrzyły na wszystko spokojnie i rozważnie. Kruczoczarne włosy z kilkoma siwymi pasami miał związane luźno za plecami. 
Sprawiał wrażenie króla, idealnie pasującego do reszty. 
W pomieszczeniu było mało kobiet, a wszystkie które już były, były młode i ubrane w czarne suknie. Wyglądali jak wyjęci z wiktoriańskiego obrazu i wstawieni do innego świata. 
Mężczyźni byli umięśnieni i choć ich twarze się śmiały, to oczy były wciąż uważne. U boku nosili broń palną oraz sztylety.
Nikt się nie odezwał, wszyscy tylko zabijali mnie spojrzeniem. Nieme stwierdzenia krążyły w powietrzu, a ja się nimi dławiłem. 

Nie pasuję tu. 
Oh prawda. 
Nie jest jednym z nas. 
Zdaję sobie z tego sprawę.
Nie wiem, co to prawdziwe życie. 
Kurwa mam tylko piętnaście lat!
Nie znamy go. 
Ja was też nie. 
To obcy. 
Trafiony zatopiony. 
Namjoon złapał mnie pewnie za rękę i zaczął prowadzić po pomieszczeniu. Głowę miał uniesioną wysoko, emanowała od niego energia oraz odwaga. 
A ja? 
Szedłem za nim ze spuszczonym spojrzeniem. 
Niepewnie.
W strachu. 

Nagle zza tronu wyszła dziewczyna, młoda, chyba w moim wieku. 
Miała białe włosy i delikatny uśmiech na twarzy. Na połowie tejże twarzy widniał tatuaż. Mocno konturowane oczy patrzyły inteligentnie na świat. Jako jedyna z kobiet nie miała na sobie sukni. Była ubrana raczej sportowo. 
Czarny stanik sportowy i tego też koloru spodnie do kolan, odsłaniały jej brzuch z widocznymi mięśniami oraz kolejną dawką tatuaży. Na jedną rękę, od łokcia do kciuka miała założony materiałowy ochraniacz. A za plecami miała przymocowane dwie katany. 
Gdy nas zobaczyła zamarła. 
A Monster zaczął iść w jej stronę. 
Gdy stali już koło siebie stwierdziłem, że są bardzo podobni. Jednak ona posiadała nienaturalnie błękitne oczy, które teraz patrzyły na mnie dziwnie. 
- Siostro- szepnął białowłosy, a ona się w niego wtuliła.
Mówiłem, że są podobni?! 
Mówiłem. 
Miałem racje.
Nie wiem dlaczego, ale gdy na mnie spojrzała widziałem strach. 
Dlaczego? 
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
Okazało się, że mężczyzna zasiadający na tronie był ich przywódcą i ojcem Namjoona i Estel, czyli widzącej czy coś tam. 
- Przypomnij mi na czym polegają te wasze "Dary"- spojrzałem na niego leżąc na łóżku. 
- Ja słyszę, a Es widzi- odpowiedział, przebierając się.
- Co?- spytałem, siadając- co słyszysz, a ona widzi? 
- Wszystko. 
- Ugh - jęknąłem i znów rzuciłem na łóżko. - żeś mi ułatwił. 
- Nie przejmuj się tym- powiedział, kładąc się przy mnie, przysunąłem się trochę do niego, tak, że nasze usta dzieliły tylko milimetry- musimy iść spać- szepnął patrząc na mnie. 
- Zaraz- odpowiedziałem równie cicho i wpiłem w jego wargi. 
Łaknął mnie, widziałem to, był spragniony tak samo jak ja. Może nawet bardziej?
Całkowicie zatraciłem świadomość wszystkiego co mnie otacza. Było tylko teraz, tylko tu, tylko on. Tylko na nim skupiałem swoją uwagę, na jego słodkim zapachu, nieokreślonym i bogatym. Na ustach i języku, które prowadziły zaciętą walkę z moimi. Na ciepłym ciele, uwodzicielskim i silnym, które otaczało mnie i brało w niewolę.
Jaką cudną niewolę. 

Nawet nie pomyślałem o tym by mu się oprzeć, do reszty mu uległem. Oplotłem go nogami, przysunąłem się jak najbliżej było to jeszcze możliwe. Jego palce wplątały się w moje włosy, odchylił mi głowę do tyłu, by mieć dostęp do mojej szyi. Błądziłem dłońmi po jego nagim torsie, wyczuwałem każdy wzgórek jego mięśni, każde blizny. Wszystko. 
Nagle jednak przestał i odsunął się ode mnie. Popatrzyłem zdezorientowany, położył mi dłoń na policzku i uśmiechnął się smutno. 
- Na razie na tym powinniśmy przestać- powiedział tylko i pocałował mnie w czoło. Wydymałem policzki i obróciłem się do niego plecami- oj księżniczko nie obrażaj się malutka. 
- Nie jestem księżniczką. Nie jestem kobietą. Jeśli taką wolisz to mogę sobie pójść. 
- Oj odpuść- powiedział, tuląc się do mnie- gdybym chciał jakąś dziwkę z cyckami, to już dawno bym ją miał. Ja chce Ciebie. 
- Pfy- odpowiedziałem tylko, ale obróciłem się w jego stronę i przytuliłem. 
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
Gdy spałem, usłyszałem nad sobą jakiś szept. Chociaż kojarzyłem głos, nie mogłem się zorientować do kogo on należał. 
- Każdy chce rządzić światem. Nie każdy może. Królowie, potwory, bohaterzy odchodzą w zapomnienie! Ty. Ty możesz wszystko zmienić, to tobie pisany jest wszelaki tron. To twoje życie, twoja droga. Nie ma już odwrotu. Musisz nas poprowadzić. Jest takie miejsce, gdzie nic cię nie znajdzie, gdzie światło cie nie zabije. Nic nie trwa wiecznie. Gdy mury runą, zagrzmi jak piorun tysiąc głosów, a każde będzie krzyczeć "król". Gdy łańcuchy pękną. Będę tuż za tobą. 
Głos cichł aż odszedł, a mój sen powrócił. 
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
Przez wszechobecną ciszę przedzierały się tylko dwa ściszone głosy. Uchyliłem powiekę i uderzyło mnie światło. O dziwo prawdziwe, słoneczne światło. Ale przecież byliśmy pod ziemią, nie?
Teraz mi się przypomniało, że gdy szliśmy do kwatery Namjoona, było dużo schodów, bardzo dużo schodów. Gdy mój wzrok się wyostrzył, zobaczyłem dwie ciemne sylwetki, które niedługo potem zmieniły się w Kima i jego ojca. Obaj byli wkurzeni i odpowiadali sobie ze złością. 

- Hej, możecie przestać roztaczać taką morderczą aurę? Próbuje spać- powiedziałem nonszalancko, opierając się o materac jedną ręką. 
-Przespaliście się?- spytał najstarszy i popatrzył na mnie gniewnie. Uniosłem niewinnie ręce, patrząc na mężczyznę. 
- Jestem dziewicą!- odpowiedziałem i wstałem. Gdy go mijałem złapał mnie za rękę i pochylił. 
- Es twierdzi, że jesteś niebezpieczny, ale jesteś tylko dzieckiem. Więc jeśli nie nauczysz się jak powinno się walczyć, nikt cię nie obroni- puścił mnie i pchnął w stronę Monstera. 
- A twoim obowiązkiem jest go nauczyć! 
Wyszedł trzaskając drzwiami i pozostawiając mnie w szoku. Co to kurwa miało być? 
- Em. On mnie chyba nie lubi- burknąłem patrząc na partnera(?) 
- On niewiele osób lubi- odpowiedział mi i oplótł mnie swoimi ramionami. 
Tak ciepło.
-Powinniśmy iść na śniadanie... czy coś- szepnąłem, gdy oparł głowę o moje ramie. 
-Zaraz- powiedział równie cicho i złożył mi na policzku buziaka. 
Poczułem jak się rumienie. 


Mięśnie paliły mnie już od wysiłku, a po plecach i torsie spływał mi pot. Nie pozwoli mi zwolnić tempa. 
- Czy kolor włosów twoich i Es jest naturalny?- spytałem, a chwile później z bólem zostałem przygwożdżony do podłogi. Przyjąłem na siebie impet uderzenia, które wybiło mi całe powietrze z płuc. Usiadł na mnie okrakiem i wymierzał kolejny cios jednak nie trafił mnie w twarz, jego pięść wylądowała koło mojej głowy. 
- Kookie skup się w końcu- warknął Namjoon  i wstał ze mnie- uderz mnie!
Wycelowałem cios w jego brzuch jednak go sparował, gdy spróbowałem kopnąć podciął mnie i znów wylądowałem na ziemi pod nim. 
- Kookie szuka wprawy?- zaśmiał się V, opierając o barierkę, spiorunowałem go spojrzeniem, jednak tylko się uśmiechnął - ale ta pozycja chyba lepsza by była w łóżku, nie sądzisz? 
Korzystając z tego, że uwaga przeciwnika była odwrócona, wymierzyłem cios prosto w jego wargę na której pojawiło się rozcięcie. Głowa poleciała mu w bok, a podłogę przyozdobiła krew. Wyciągnąłem ręce i chwyciłem go za kark, zwalając tym samym z siebie. Wylądowałem na nim i znów przywaliłem kłykciami w usta. Więcej krwi, jednak teraz spływała mu dość mocnym strumieniem po brodzie. Drapałem go bezlitośnie po szyi zostawiając wiele rozcięć.
- Argh!- wycharczał i zwalił mnie z siebie, mocno przywalając w brzuch. Poczułem w buzi śniadanie. Spazmatycznie łapałem powietrze w oczekiwaniu na kolejny cios. Który jednak nie nadszedł.
Ciepłe ręce otoczyły moje ciało od tyłu i przysunęły do jeszcze twardszego ciała- starczy kotku- zaśmiał się i otarł krew, która wypływała mi z nosa. 
- Nie ma to jak słodcy zakochani, którzy nawalają się brudząc wszystko krwią- skwitowała uśmiechnięta Niv, podchodząc do ringu- To teraz ja sobie powalczę, Tae skarbie, przyłączysz się?- spytała słodko się uśmiechając, zbyt słodko. 
- Nie sory, nie jestem samobójcą- odsunął się najdalej, jak to było możliwe i począł sobie gwizdać. 
- Viv na ring- krzyknął Monster- sorki Niv, ale muszę ich trochę pouczyć- dziewczyna w odpowiedzi wytknęła mu język i poszła pobiegać na bieżni. 
- Stać!- krzyknął mężczyzna, (który mnie nie lubił) stając na środku- Namjoon, Nivis, Jeon, Vivimorte, V, Jin i J-hope macie się zająć grupą, która wtargnęła do jednego z naszych punktów obserwacyjnych. 
- Nie są gotowi- zaprotestowała szybko Niv, stając przed nim. 
- Es pojedzie z wami. Macie dziesięć minut. 
Większość warknęła na niego, ale nikt więcej nie protestował. Gdy się przebraliśmy i przygotowaliśmy broń poszliśmy do "garażu", skąd zabraliśmy czarnego Nissana i pojechaliśmy w nieznanym mi kierunku. Przerażająca cisza wisząca w powietrzu była tak gęsta, że prawie się nią dławiłem. Dojechaliśmy na miejsce i stanęliśmy w równym rzędzie. Cicho. Ludzie kombinujący coś przy wejściu do kryjówki nawet nas nie zauważyli. 
- Panowie- powiedziała Nivis stojąca po środku- muszę wam powiedzieć, że dalej niestety nie przejdziecie- podrzuciła łom w swojej ręce, jakby był z papieru i z spokojem na twarzy rzuciła w jednego z nich. Metalowe narzędzie przebiło czaszkę mężczyzny na wylot, nawet nie zdążył zawyć z bólu. Wszystkich ogarnęło przerażenie. Niektórzy zaczęli uciekać, inni od razu bez namysłu atakowali. Wyciągnąłem pistolet i starałem się zestrzelić tych, którzy uciekli. 
Bez trudu ich trafiałem. 
Może nie radzę sobie w walce wręcz tak dobrze jak Namjoon, ale mam celne oko. Popatrzyłem w stronę Viv, podskoczyła właśnie do góry, przychylając
się do tyłu i wtedy stając na rękach, kopnęła mężczyznę w twarz. Odskoczyła i odwróciła szybko głowę. Skinęła mi głową i pobiegła dalej. 
Monster wskoczył na plecy jednego z przeciwników, zamachnął się i walną go kolanem prosto w twarz nieźle ją masakrując. Jego rywal zgiął się w pół z bólu i upadł nieprzytomny. 
Nivis czyściła sobie właśnie paznokcie siedząc na dwóch gościach. 
Skończyliśmy. 
Wszyscy byli albo martwi albo nieprzytomni. 
- Masz cela- powiedział Jin, wkładając nóż do pochwy przy bucie- ani razu nie spudłowałeś. 
- Dz.. dzięki- jęknąłem i popatrzyłem w stronę zakrwawionej twarzy Tae. No normalne to nie było! Miał cholernie szeroki uśmiech, chociaż właśnie zarżnął gardło jakiemuś facetowi, no ludzie! Wytarł sztylet o nogawkę i również schował. 
J-hope kończył łamać kark jakiejś kobiecie i również do nas dołączył. 
Brakowało tylko Es. 
Chyba nie tylko ja zauważyłem jej brak, bo wszyscy rozglądali się dookoła. Nigdzie nie mogłem jej zauważyć. Aż zobaczyłem ruch gdzieś przy linii drzew. 
Jakiś mężczyzna unosił ją za kark w górę. 
- TAM!- krzyknąłem wskazując na nich. Wszyscy się przyjrzeli i po czasie zobaczyli, załadowałem pistolet i chciałem strzelić ale J-hope złapał mnie za dłoń. 
- To daleko, jeśli spudłujesz trafisz ją. 
- Ja nie pudłuję- odpowiedziałem tylko i wymierzyłem cel. Wydobył się huk, a facet upadł na ziemię. Wszyscy podbiegliśmy, ale z bólem zauważyłem, że on wciąż żyje. 
- Uciekajcie to pułapka!- krzyknęła Es, a mężczyzna złapał ją i rzucił nią o drzewo. 
- Witaj Jeongguk, nie wiesz jak długo cię szukałem- wychrypiał, a wszyscy spojrzeli na mnie. Głośno przełknąłem ślinę. Ja? Dlaczego ja? Co ja mu zrobiłem?- przejdziemy do historii. Będą nas pamiętać na wieki.  Gdy mury runą, zagrzmi jak piorun tysiąc głosów, a każde będzie krzyczeć "król"- słyszałem to przez sen! Ale skąd on? 
Nagle upadł na kolana i pochylił głowę. 
Co tu się kurwa dzieje? 
- K..kim ty jesteś?- jęknąłem wystraszony i robiłem kroki w tył, jednak napotkałem coś twardego. Gdy się odwróciłem zobaczyłem mężczyznę w czarnym kapturze, który krył jego twarz. On również upadł przede mną na kolana. Z każdych stron nadeszli ludzie w czarnych i granatowych kapturach. Wszyscy pali na kona. 
- Kookie? Co tu się kurwa dzieje?- spytał Namjoon, patrząc na mnie przerażony. 
- Ja nie wiem- odpowiedziałem. Przeleciałem spojrzeniem po nich wszystkich. Nic już nie rozumiałem. 
Nagle zawsze spokojny Jin wyrwał z mojej ręki pistolet i wymierzył w mężczyznę, który pokłonił się jako drugi. W jego oczach widziałem nieopisany ból. Cierpiał, nie przez rany jakie odniósł podczas walki. 
- Jesteś chujem!- krzyknął, a jego głos drgał- największym dupkiem jakiego znam. 
- Tak- odpowiedział bez ogródek, lekko się unosząc. 
- Jesteś najgorszym, co mnie w życiu spotkało!- w jego oczach pojawiły się łzy- zostawiłeś mnie. 
- Byłeś jeszcze dzieckiem..
- Cholernie głupim i zakochanym dzieckiem! 
- Nie chciałem cię więcej ranić.
- Czym mnie zraniłeś?! Tym, że powiedziałeś mi, że mnie kochasz?! Że pieprzyłeś mnie cały dzień jak zwierze?! Że doprowadzałeś mnie do szaleństwa?! Że zawsze chciałem więcej?! Dałem ci się tyle razy zerżnąć! Robiłem wszystko co chciałeś! Nigdy nie myślałem, że to wszystko były kłamstwa! 
- Bo nie były!- odpowiedział spokojnie, podchodząc bliżej.
- Obiecałeś, że mnie nie zostawisz! Każdej pieprzonej nocy płakałem skulony! Przez te jebane dziewięć lat nie było dnia, żebym nie myślał o tobie!- bił z niego niezakłamany ból. Gdzieś tam z jego wnętrza, cierpiał w przeszłości i wciąż cierpi. Samo patrzenie na niego sprawiało, że w moich oczach pojawiły się łzy. Gdy mężczyzna do niego podszedł i chwycił delikatnie za rękę on ją wyszarpał- nie, nie dotykaj mnie! Obiecałem sobie, że cię zabije! Więc to zrobię! Zabije cię słyszysz?!
Ale ten facet go nie posłuchał. Odepchnął jego dłoń z bronią i mocno go przytulił. Jin wybuchł niepohamowanym płaczem i wtulił się w niego. 
W tym momencie zrozumiałem, że tak naprawdę nie znam żadnego z nich. 
Nie znam ich historii. 
- Już nigdy cię nie puszczę- powiedział i jeszcze mocniej przytulił go do siebie. 
- Rozczulające- skwitowała Es z trudem podnosząc się z ziemi. Po brodzie spływała jej krew- po co rzucałeś mną o drzewo? Nie wystarczyło ci duszenie mnie? 
- Przepraszam, musiałem być wiarygodny- powiedział jej rywal i pomógł wstać. 
- W.. wy się znacie?- jęknąłem, patrząc jak bierze ją na ręce. 
- Tak- odpowiedział za nią Namjoon z morderczym wzrokiem- pracował kiedyś dla ojca...
- A później ślad po nim zaginął- skończył za niego V, patrząc jeszcze straszniejszym wzrokiem. 
- Tae ja..
- Nie trudź się- powiedział szybko i beznamiętnie- nie jestem jak Jin, nie wybaczę. Poza tym teraz jestem z J-hopem, więc cokolwiek mi powiesz, nie zmienię zdania. Nasz związek opierał się na seksie. Nie było tam miejsca na miłość. 
- Masz racje- przyznał smutno i oparł się z dziewczyną na rękach o drzewo. 
- Dlaczego zniknąłeś?- spytałem- i czemu moja kula cię nie zabiła? Jest trzy cale od serca!
- Pan Kim robił na mnie różne eksperymen... 
- Że co proszę?!- wtrącił mu się Monster. 
- Powiem prosto: wasz ojciec próbuje stworzyć swoje Anioły na podstawie DNA jednego z nich. 
- Skąd on miał Anioła?- zdziwiła się Es. 
- Oj no proszę was, myślicie, że to przypadek, że macie białe włosy, Nam słyszy, a ty widzisz? Że Kolor twoich oczu jest jak dwa szkiełka? Wasza matka była Aniołem, nie wiem którym, wiem, że jednym z trzech pierwszych. Pan K. ją zabił i teraz stara się stworzyć nową rasę ludzką, dzięki której podbije cały świat. To ukryty tyran. Ale ty- wskazał na mnie głową- możesz go pokonać. 
- Ja? Niby dlaczego? Ledwo co mnie wtajemniczyli! Nawet walczyć nie umiem! 
- Votum powiedziała, że jesteś wybranym. 
- Macie Votum?- wtrącił się dotąd cichy J-hope. 
- Ona ma nas, do każdego z nas przemawiała. Wybrała tych, którzy zrobią wszystko, by ten świat był wolny.
- Wybór pana to jeszcze nie wolność- powiedziałem pewnie. 
- Dobry król nie jest jak pan, jest jak przyjaciel- powiedziała jakaś kobieta z tłumu w czarnych kapturach, który właśnie zdjęła. 
Wyglądała jak upadłe odbicie człowieka, puste oczy i opadające delikatnie powieki. I usta wykrzywione na znak smutnego uśmiechu. Czy tak wygląda człowiek bez nadziei? 
- Musicie wracać- powiedział nasz główny rozmówca- będą się zastanawiać. Gdy będziesz gotów- położył dłoń na moim ramieniu- będziemy stać ramię w ramię walcząc dla ciebie. 
- Ja zostaje z wami- powiedział pewnie Jin. 
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
- O ja pierdole- rzuciłem się na łóżko bez sił- dlaczego to wszystko takie skomplikowane?! 
- Nie zamartwiaj się tak- pogłaskał mnie po włosach pocieszająco- na razie nie musisz o tym tyle myśleć. Powiedzieli, że ona do ciebie przyjdzie, więc musisz czekać. 
- Ale ja nie chce czekać! 
- Musisz być cierpliwy- szepnął i pochylił się nade mną- będziesz ich królem- przygryzłem wargę w oczekiwaniu, co zrobi dalej- będziesz dobrym królem- pocałował mnie delikatnie, nie używając języka. Ale to wystarczyło bym rozpływał się przez niego. Zdjął z siebie koszulkę i pchnął mnie na łóżko. Widok jego ciała pozbawiał mnie powietrza. Szeroka pierś i płaski, umięśniony brzuch pokryty tatuażami. Każdy z nich coś dla niego znaczył, każdy rysował jego historie. Zaczynając od dziwnych słów i znaków kończąc na nieodłącznym rekwizycie posępnego żniwiarza- kosy. Był typem złego chłopca, niebezpiecznego faceta, takiego jakiego nawet potwory bałby się znaleźć w szafie. (Ja bym tam chętnie takiego Namjoona w szafie znalazła xD dop. Aga ;3) Przyjrzałem mu się z uwagą, miał na rękach nowe ślady przez walkę, jaką stoczyliśmy. Schylił się jeszcze niżej i miał zamiar mnie pocałować, gdy poczułem wibracje w kieszeni. 
Jedną. 
Drugą. 
Trzecią. 
Przy czwartej już nie wytrzymałem i sprawdziłem telefon. Wszystkie były od Viv:
Jeden: "Nivis mnie wkurwia!" 
Dwa: "Czy już mówiłam, że wkurwia mnie na całego?!"
Trzy: " Co sądzisz o morderstwie?"
Cztery: "Jeśli jesteś na tak, to znasz dobre miejsce na ukrycie zwłok?"
Zaśmiałem się cicho, a Namjoon dotknął delikatnie telefon.
- Jestem zazdrosny teraz masz czas dla mnie, nie dla niej- szepnął i wyjął urządzenie z mojej ręki. Przejechał językiem po moim gardle, a jak wydałem z siebie dziwny pomruk. 

- Zazdrosny o telefon? Już powinieneś się martwić kotku. 
- Widzisz, tak cię kocham, że zlasowało mi mózg- powiedział, zszarpując ze mnie koszulę i przywierając swoim językiem do moich sutków. To było takie- N...ni.. nie tam- wyjęczałem i napiąłem mięśnie. 
- Mówisz nie, a twoje ciało mówi tak- szedł palcami po moim torsie, coraz niżej, niżej, niżej... Odpiął guzik moich spodni i się ich pozbył. Dotknął gumki od moich bokserek i..
...drzwi się otworzyły, a do środka weszły dziewczyny.
- Woooo widzisz oni już się bawią!- krzyknęła Niv wskazując na nas, Namjoon podniósł się po siadu i popatrzył na nie zdziwiony. Emanowała z nich jakaś taka dziwna siła. Pewnie coś tam kobiece czego i tak nie zrozumiem. 
Pierwsze co zauważyłem, to to, że włosy Viv były czarne. Nie czerwone, a czarne. 
- Pofarbowałaś się?- spytałem, na co dziewczyna tylko skinęła.
- Niv chodź, przeszkadzamy im!
- Mają całą noc, mogą się pieprzyć później! 
- Jeb się!
- Uła mocna- odpowiedziała jej tylko Niv zadziornie. Ona do niej zarywała? 
- Jaki jest wasz życiowy problem, który nie może poczekać do rana?- spytałem, patrząc na nie podejrzliwie. 
- Viv mi przyłożyła. 
- BO MNIE POCAŁOWAŁA!
- Podobało ci się! Wcześniej nie było to dla ciebie problemem! 
- Wal się suko! 
- O to teraz jestem suką?- odpowiedziała strasznie spokojnie młodszej. 
- Ughhhhhhh- jęknęła i opadła koło mnie na łóżku- to co sądzisz o morderstwie? Będzie ok?-szepnęła na tyle głośno, by ją usłyszała. 
- Może być, ale nie lepiej najpierw związać i zgwałcić?- spytałem takim samym tonem. 
Starsi popatrzyli na nas podejrzanym wzrokiem i...
...zrozumiałem. 
Knuli plan. 
Leżeliśmy. Pod nimi. Bezbronni. 
Idealny materiał do gwałtu! 
Rzucili się na nas i zaczęli łaskotać. 
- Stop!- krzyknąłem i złapałem nadgarstki chłopaka. Zaczął się pochylać... coraz niżej, niżej, niżej...
... do pokoju wpadł V ze złością na twarzy. Zaraz za nim pojawił się Hope. 
- Spać się nie da przez was tłumioki!
- Tae kotku złość piękności szkodzi- skwitowałem i uchyliłem się przed metalowym wazonem lecącym w moją stronę. 
Popatrzyłem w bok i o jak pięknie! 
Nivis leżała na młodszej i namiętnie się całowały. Wyglądały trochę jak ryby, które starają się pożreć swoje twarze.
Naglę jęknąłem głośno, bo Namjoon otarł się kolanem o moje przyrodzenie. Wszyscy popatrzyli na mnie dziwnie, spuściłem głowę cały czerwony. 
- Idziemy- powiedziała Viv schodząc z łóżka. 
- Dlaczego?- zdziwił się Tae, ale dziewczyna pociągnęła go za rękę z cichym "Idziemy". Była naprawdę dobrą przyjaciółką i umiała zrozumieć czego potrzebuję. 
- Wreszcie sami- szepnął znów się o mnie ocierając, tym razem czymś twardszym.

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
Upadłem z jękiem na materac. W polu mojego widzenia pojawiła się czyjaś dłoń, stała przede mną Es, oferująca mi pomoc. Splotłem z nią palce, a ona pomogła mi wstać. 
Nie byłem tak silny jak sądziłem. 
- Hej, rób to co robiłeś, tylko powoli- szepnęła mi na ucho i przyjęła pozycję obronną. Ruszyłem na dziewczynę z pięścią, a ona zrobiła fikołek do tyłu na
plecach, a gdy była na czworaka, skoczyła do przodu, chwytając mnie jedną ręką za pięść, a drugą zamachnęła się, by uderzyć mnie pod brodą, jednak zrobiłem unik. Pchnąłem dwoma rękoma jej brzuch, a ona zatoczyła się do tyłu. Stanęła na rękach i spróbowała kopnąć, jednak zrobiłem blok i trzymając ją za nogę spróbowałem drugą podciąć jednak podskoczyła kopiąc mnie w twarz. Poczułem jak coś ciepłego wypływa mi z nosa- już lepiej- uśmiechnęła się i znów pomogła mi wstać. 
Popatrzyłem w bok, Namjoon właśnie biegał na bieżni. Zdjął podkoszulek odsłaniając tym samym pasemko włosów począwszy od pępka i kończących się gdzieś pod siatkowymi szortami.
- Ktoś tu miał ciekawą noc- skomentował J-hope mocno uderzając chłopaka w szramy na plecach. Odruchowo dotknąłem swoich bioder w miejscu gdzie odcisnęły się wczoraj jego palce. 
- Czyżbyś przygarnął czarnego kotka?- spytała Viv przejeżdżając przez ślady palcem. 
- Mraur- wszyscy się zaśmiali, a gdy chłopak na mnie popatrzył przygryzłem wyzywająco wargę. 

5 komentarzy:

  1. Czytam! Prawie codziennie wchodzę na twojego bloga , by zobaczyć czy jakieś nowe op dodałaś! Ogólnie to kocham twój blog i styl pisania <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejciu dziękuje *-* to strasznie mobilizuje! <3

      Usuń
  2. Wspaniały rozdział!! Przeczytałam go dwa razy (wcale nie dla tego, że nie rozumiałam historii o aniołach :) Pomysł jest świetny a postacie mają genialne charaktery. nie mogę się doczekać kolejnego
    Tym czasem pozdrawiam i życzę weny :*

    P.S. Czytałaś/Oglądałaś może Dary Anioła?? Tak z ciekawości pytam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak sama też się trochu poplątałam xD (później będzie gorzej nie martw się) kolejne już w trakcie! Przypływ weny o tak xD
      Czytałam i oglądałam ^^

      Usuń
  3. Niedawno trafiłam na tego bloga i stwierdzam, że jest niesamowity, a twoje opowiadanie to już w ogóle. Coś czuje, że tam się jakaś intryga z ojczulkiem Namjoona szykuje xD jestem mega ciekawa co będzie dalej ^^ czekam i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń