poniedziałek, 15 czerwca 2015

Cichy nieznajomy.

Annyeong~
To znowu ja, znowu z One shotem. Kolejny JiKook. Mam nadzieję, że będzie okey. Krótki (jedynie 745 znaków), ale taki miał być. Nie przeciągając, co zawsze robię, zapraszam do czytania i komentowania.
/Naśka:3



Tydzień temu odbył się pogrzeb pewnego młodego koreańskiego nastolatka. Był on bardzo skromny, ponieważ ów chłopak przed swoim odejściem pokłócił się ze wszystkimi bliskimi mu osobami, mimo, że i tak nie miał ich wielu. Na uroczystym pożegnaniu pojawiła się najbliższa rodzina, matka, ojczym oraz brat i kilka ciotek. Do tego przyszła przyjaciółka i sąsiadka oraz ukryty w cieniu, niski, dobrze zbudowany chłopak, który skrywał się wśród drzew, jakby martwiąc się o to, że zostanie zauważony. I tak też się stało. Wszyscy szeptali na uszy pytania typu :
*Kim może być ten chłopak?*
*Może to jakiś jego znajomy?*
*Ale gdyby go znał, nie kryłby się w drzewach, z dala od innych*

Ubrany w czarny garnitur i białą koszulę chłopak spokojnie przyglądał się najpierw księdzu odprawiającemu mszę, potem  opuszczanej do ziemi trumnie z ciałem, następnie patrzył jak najbliżsi się rozchodzą. Stał po drzewem do późnego wieczora, aż na cmentarzu zdawało się nie być nikogo oprócz niego samego. Ostrożnym, powolnym krokiem zbliżył się do zielonej powłoki pokrywającej wykopaną dziurę. Przez cały czas starał się trzymać nerwy i uczucia głęboko w sobie, jednak już podczas przemówienia księdza łzy wyciekały spod jego podkreślonych kredką powiek i skapywały na kostkę brukową, którą był wyłożony cały cmentarz. Gdy doszedł do końca poukładanych wieńców usłyszał hałas dobiegający z podjeżdżającego samochodu. Ukłonił się grzecznie przed czterema mężczyznami, którzy wysiedli z pojazdu. Odpowiedzieli mu tym samym i zajęli się przygotowywaniem grobu do złożenia marmurowego nagrobku na wierzch. Chłopak w spokoju przyglądał się całemu zajściu przez około godzinę. Po tym czasie mężczyźni pożegnali go i odjechali, a czarnowłosy podszedł ponownie do grobu. Złote napisy na czarnej tabliczce przybitej do krzyża jednoznacznie mówiły, że w tym grobie spoczywa Jeon Jeong Guk, urodzony 1.09.1997 roku w Busan, zmarły w dniu 12.06.2015 roku w Seoulu na skutek przedawkowania leków. Nastolatek upadł na kolana, raniąc je sobie przy tym, a z jego ciemnych oczy zaczęły spływać potoki łez. Zupełnie tak, jakby zamiast nich miał krany z ciepłą wodą, które właśnie zostały odkręcone na "maksa" i piekielnie szczypały w oczy, podrażniając je. Ukrył twarz w dłoniach i pochylił się nad marmurem, szepcząc co chwilę słowa, które wydawały się dla niego takie ważne, a jednak w pewnym momencie okazały się najgorszą rzeczą, jaką mógł wypowiedzieć. Ta rozmowa wciąż tkwiła w jego głowie, nie pozwalając w spokoju pożegnać się z Jeonem.

- Hyung... Ja już nie dam rady. - ściszony głos rudowłosego odbił się echem po wykafelkowanym pomieszczeniu.
- Kochanie... Proszę Cię, damy radę. Razem przez to przejdziemy... Tylko musimy spróbować.
- Nie Hyung.. Już nie ma czego próbować... - wyszeptał do słuchawki. - Już wszystko zniszczyłem.
- Kookie nie bądź głupi. - starszy zapłakał. - Tak bardzo Cię kocham i nie mogę Cię teraz stracić. Teraz ani nigdy!
- Hyung...
- Pamiętasz co mi obiecałeś? - przerwał mu. - Wtedy na huśtawce w parku? Że nigdy nic nas nie rozłączy i że będziemy razem, aż do śmierci, tak?
- Tak.
- Więc dlaczego do cholery chcesz mnie zostawić? - krzyknął. - Obiecałeś JeongGuk. Obiecałeś.
- Hyung... A pamiętasz co ty wtedy powiedziałeś? - jego głos był coraz cichszy. - Że mam Ci niczego nie obiecywać, bo obietnice są dla dzieci, pierwszych miłości i przyszłych samobójców. Pamiętasz?
- JungKook... - szepnął.
- Hyung. Mogę Cię o coś prosić?
- Oczywiście skarbie, o co tylko chcesz. - mocniej zacisnął rękę na urządzeniu.
- Obiecaj mi, że za pół godziny zadzwonisz po karetkę i wyślesz ją na mój adres.
- Obiecuję.
- I obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego, jeśli nie udałoby im się mnie uratować.
- Obiecuję. - zapłakał.
- I Hyung...
- Tak Kookie?
- Obiecaj mi, że zawsze będziesz mnie kochać.
- Kocham Cię Skarbie. I zawszę będę. - łzy spływały strumieniami po jego bladych od wycieńczenia policzkach.
- Ja ciebie też kocham Hyung. I zawsze będę, pamiętaj o tym. - po tych słowach rozłączył się, a czarnowłosy rzucił komórką o ścianę. Na ekranie wyrysowała się drobna, szklana mozaika, smutno odzwierciedlająca serce chłopaka. Wtulił się w poduszkę i płakał.

Dlaczego tak wiele osób umiera przez tak głupie rzeczy? To pytanie dręczyło chłopaka od kilku dni. Odkąd dowiedział się, że jego Jeon popełnił samobójstwo. Odkąd dowiedział się, że jego pierwsza, prawdziwa miłość, którą kochał całym sercem, odeszła i zostawiła go w cierpieniu na ziemi. Wytarł łzy rękawem marynarki i wstał z kostki, nie odrywając wzroku od złotych liter.
- Żegnaj JeongGuk - szepnął, po czym ucałował różę trzymaną w dłoni i rzucił ją na grób kochanka. - Zawsze będę Cię kochać.

1 komentarz:

  1. Piękne i znowu się popłakałam, a miałam już nie płakać ;'(

    OdpowiedzUsuń